Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Ósma/Rozdział X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Ósma |
Rozdział | Rozdział X |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Ósma Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Niechaj się w niwecz obrócą przed obliczem twojém Boże, jak próżnomowcy i jak dusz zwodziciele, którzy w namyślaniu się człowieka, dwie wole postrzegając twierdzą, że dwie są natury i dwie dusze, jedna dobra, druga zła[1]. Sami oni zaiste, są źli ze złemi ich zdaniami; mogliby wprawdzie stać się dobremi, gdyby swoje zdania z nauką prawdy i z jéj nauczycielami połączyli: aby twój posłannik mógł im powiedzieć: „Byliście niekiedy ciemnościami, lecz teraz światłością w Panu[2].“ Ci zaś chcąc być światłością nie w Panu ale w sobie samych, przez nierozważne swoje mniemania, że dusza jest tą samą co Bóg naturą, stali się tém samém gęstszą ciemnością, bo świętokracka ich duma daléj jeszcze odepchnęła ich od ciebie „prawdziwego światła, które oświéca każdego człowieka na świat przychodzącego[3].“ Zważcie co mówicie, a zapłońcie się: „przystąpcie do niego i oświécajcie się, a oblicza wasze nie będą zawstydzone[4].“
Kiedym atoli namyślał się wiernie służyć Panu Bogu mojemu, jak to już od dawna zamierzałem; ja byłem który chciałem, oraz ja który nie chciałem. Jedném i drugiém ja sam byłem, w połowie chcąc i nie chcąc; z tąd więc spierałem się z sobą i rozdzielałem się przeciw sobie samemu. A to rozdzielanie się mimo méj woli, nie dowodziło obecnie natury innego ducha, ale méj duszy ukarania. Nie byłem przeto tego rozdzielania sprawcą ale raczéj grzéch mieszkający we mnie, ile żem był smutną ofiarą grzésznéj wolności ojca mojego Adama. Jeżeli bowiem tyle jest przeciwnych natur w człowieku, ile wol niezgodnych z sobą, przeto nie dwie lecz więcéj natur utrzymywać wypada. Gdyby który człowiek namyślał się, czyli iść ma na schadzki Manicheuszów albo do teatru, ci heretycy zaraz wołają: „oto są dwie natury, jedna dobra tu prowadzi go, druga zła tam go uprowadza; bo z kądżeby ten namysł dwóch przeciwnych sobie wol pochodził?“ Ja zaś mówię, że obie te wole są złe, równie ta która do ich zboru prowadzi, jako i ta która do teatru wiedzie. Lecz oni przyznają, że jedynie piérwsza, która do nich wiedzie jest dobra. Cóż, jeżeli z nas kto dwiema spierającemi się z sobą wolami chwieje się i namyśla, czyli iść ma do teatru, czyli do naszego kościoła; nie wahaliżby się i oni, co odpowiedzieć? Albo przyznają to, co przeczą, że ta jest dobra wola, która do naszego prowadzi kościoła, (jak to do niego uczęszczają, którzy w tajemnicach wiary, jego nauką są oświéceni i w spółeczności się zatrzymują); albo przyznają walkę dwóch złych natur i dwóch duchów złych w jednym i tym samym człowieku; nie będzie przeto prawdziwe ich zwykłe twierdzenie, że jedna jest zła a druga dobra natura. Albo przyznają prawdę, i przeczyć nie będą, że w czasie namysłu, jedna i ta sama dusza jest niestanownością różnych wol miotana.
Niech przeto nie ważą się już mówić, gdy w jednym człowieku dwie wole sobie przeciwne postrzegają, że dwa duchy z dwóch przeciwnych istot, i z dwóch przeciwnych początków pochodzą, jeden zły drugi dobry. Bo ty Boże wieczna prawdo, wyśmiéwasz ich, pokonywasz i zawstydzasz: jak to widzimy w dwóch wolach złych, kiedy się człowiek namyśla, czyli trucizną lub żelazem odebrać ma życie bliźniemu; czyli tę lub owę cudzą dziedzinę ma zagarnąć, jeżeli obudwóch osiągnąć nie może; czyli usłuchać ma rozrzutności, którą sobie roskosz zakupuje, albo téż łakomstwa, co piéniądze chować doradza; czyli ma iść na igrzysko cyrcejskie lub do teatru; jeżeli te dwa widowiska w jednym czasie są otwarte; dodaję trzeci namysł: czyli wnijść ma do cudzego domu na kradzież, jeżeli go sposobność wprowadzi; ale jeszcze i czwarty: albo téż do popełnienia cudzołoztwa, jeżeli mu się łatwość nasunie; w zbiegu więc tych wszystkich okoliczności w jednym czasie, jeżeli te wszystkie wole razem w jedno wcisną się pragnienie, a nie mogą być na raz wykonane, czyliż duch nie jest wtedy rozerwany, przeciwnemi sobie wewnętrznie cztérema wolami, albo jeszcze daleko więcéj ryzywanemi żądzą nader wielu przedmiotami? a jednak Manichejczykowie nie rachują tak mnogiéj ilości istót różnych pomiędzy sobą.
To samo i o dobrych wolach powiedzieć mogę, bo jeżeli ich zapytam czyli to jest dobrą rzeczą mieć upodobanie w czytaniu listów apostoła, i w spiéwie jakiéj pobożnéj pieśni; i czyli to dobrą jest rzeczą zgłębiać i wykładać ewangelię? na każde zapytanie odpowiedzą: dobrą. Lecz jeżeli wszystkie te pobożne ćwiczenia zarówno nam się podobają w jednym czasie, czyliż te rozmaite wole nie rozdzierają serca człowieczego, gdy się namyśla nad przedmiotem, który z pomiędzy innych pożytecznie wybrać należy? Te wole wszystkie są dobre, a jednak walczą ze sobą tak długo, póki nie oznaczy się jeden punkt, do którego skieruje się jedna i cała zupełnie wola, która się na wiele wol rozdzielała.
Tak podobnie, gdy wieczność podnosi nasz umysł ku prawdziwéj swéj roskoszy. a uciecha doczesnego dobra serce nasze do ziemi przywiązuje, ta sama jest dusza, która nie całą wolą chcąc to lub owo, lecz tylko połową, z tąd rozdziera ją dotkliwe udręczenie, kiedy prawda przekładać jéj każe wieczną roskosz nad ziemską, która z nałogu doczesnéj uciechy, wyzuć się nie chce.