Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Dziesiąta/Rozdział IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Dziesiąta |
Rozdział | Rozdział IV |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Dziesiąta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Ale z jakimże pożytkiem pragną dowiedzieć się o tém jakim jestem? Czyliż chcą cieszyć się ze mną, skoro się dowiedzą, ile mnie twéj łaski pobudka przybliżyła do ciebie, a dowiedziawszy się, jak bardzo jeszcze opóźniam się własnym moim ciężarem w dążeniu, zechcąli modlić się za mną? Takowym braciom moim okażę się rzetelnie. Nie mały to zapewne pożytek mój Boże, by od wielu dzięki były tobie składane za ten dar, który w nas jest; i aby cię wielu za nas błagało[1]. Niech serce mych braci kocha we mnie to, co według twéj nauki jest kochania godném, a nad tém niech boleje, nad czém ubolewać im nakazujesz. Ale tych uczuciów żądam jedynie od serca mych braci, nie od obcego serca; nie od synów cudzych „których usta mówiły nikczemność, a prawica ich, prawica nieprawością zmazana[2].“ Ale bratnie serce niech wznieci to uczucie, które jeśli mnie chwali, cieszy się ze mną, jeśli mnie gani, za mnie się smuci, bo równie w pochwale jak w naganie kocha mnie.
Odsłonię się braciom moim: niech odetchną z radością na widok dobrych spraw moich, a niech westchną na moje złe uczynki. Moje dobre sprawy są darów twoich dziełem; złe uczynki moje są mojemi występkami, a sprawiedliwym sądem twoim. Na owe niech odetchną, na te niech westchną. A hymny i łzy z bratnich serc, niech się wznoszą przed oblicze twoje, jako kadzidła z twoich żywych kadzielnic. Ty więc o Panie, zapachem ś. kościoła twojego pobudzony zmiłuj się nade mną według wielkości miłosierdzia twego[3] i dla chwały imienia twojego; prowadź poczęte dzieło twoje, a zniwecz moje niedoskonałości. Ten jest prawdziwy pożytek niniejszych wyznań: nie to, czém byłem, ale to, czém jestem; bym to wyjawił nie tylko przed obliczem twojém w tajemnéj radości z bojaźnią, i w smutku z ufnością, ale głośno wobec wiernych synów ludzkich, stowarzyszonych ze mną ucześników wiary i uciechy, wspólników śmiertelności, moich współobywateli i podróżujących ze mną poprzednich i następnych méj pielgrzymki towarzyszów.
Ci są twojemi sługami, braćmi mojemi, których za synów sobie przybrałeś, uczyniłeś ich panami mojemi, i rozkazałeś mi służyć im, jeśli chcę żyć z ciebie i z tobą. I wieczne Słowo twoje nie byłoby miało na mnie tego wpływu, mówiąc tylko jak nauczyciel, lecz że razem czynami przodkowało jak przewodnik; idę więc mową i czynami za jego śladem; wypełniam jego naukę pod zasłoną skrzydeł twoich z wielkiém wszakże niebespieczeństwem, ale że pod opiekuńczą zasłoną twych skrzydeł dusza moja jest tobie podległa, a słabość moja tobie znana.
Małe jestem pacholę, lecz ojciec mój zawsze żyje, i potężnego mam opiekuna. Ten sam obdarzył mnie życiem, który mnie pod swoję przygarnia opiekę, i ty nim jesteś o najwyższe dobro moje. Ty wszechmocny, który ze mną pierwéj jesteś nim ja byłem z tobą. Wyjawię tym, którym służyć nakazujesz mi, nie to, czém byłem, ale czém dziś jestem. „Ale ja sam siebie nie sądzę;“ niech mnie słuchają w duchu, w jakim mówię.