Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Pierwsza/Rozdział XVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Piérwsza |
Rozdział | Rozdział XVIII. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Pierwsza Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Ale jakiż dziw, iż te próżności zajmowały mnie i unosiły za sobą, i odchodziłem od ciebie mój Boże coraz daléj: kiedy mi wystawiano ludzi za wzór do naśladowania, którzy, gdy opowiadali niektóre dobre swoje uczynki, wstydem się zarumienili za naganę, jeżeli nieobacznie wyśliznął się z ich ust jaki błąd mowy przeciw grammatycznym prawidłom; którzy zaś w opowiadaniu swéj wszeteczności rozwinęli całą pełność w mowy ozdobionéj dobranemi i kwiecistemi wyrazami, szczycili się za to pochwałą. Widzisz to wszystko Panie i zamilczasz „bo jesteś przewłocznym, wielce miłosiernym i w obietnicach prawdziwym [1].“ Ale czyliż zawsze milczeć będziesz? Oto w chwili niniejszéj wyrywasz z téj pożerającéj przepaści duszę, która cię szuka roskoszy twoich spragniona, której serce woła do ciebie: „Szukało cię oblicze moje, oblicza twego Panie szukać będę [2].“ Daleko błądziłem od oblicza twojego, czarną namiętnością zaślepiony. Albowiem nie nogami ni miejsca odległością oddalamy się od ciebie, albo ku tobie zbliżamy. Czyliż twój syn [3] młodszy użył koni lub wozu, lub okrętu, albo na widzialnych skrzydłach uleciał; albo téż pieszo oddalił się od ciebie, by w odległéj krainie oddał się rozwiozłości życia i strwonił to, co odebrał od ciebie przy swoim odjeździe? Czuły Ojcze! żeś mu szczodrobliwie dał wtedy część majętności, która na niego przypadała: czulszy daleko dla uciśnionego twardą nędzą w utrapionym jego powrocie. Przywiedziona tu przypowieść wyświeca tę prawdę, że zanurzanie się w żądzy nieczystéj otacza nas ciemnościami, i od jasności oblicza twojego oddala. Spojrzyj Panie Boże z nieodmienną cierpliwością i rozważ, z jaką wiernością synowie ludzcy zachowują grammatyczne warunki od piérwszych nauczycieli mowy przyjęte; a jak odważnie zaniedbują nieodmienne, przez ciebie ustanowione wiecznego ich zbawienia warunki, tak dalece, że kto te dawne ustawy wymawiania i brzmienia zachowuje, albo ich naucza, jeżeliby przeciwko prawidłu grammatyki zapomniał ostro wymawiać piérwszą zgłoskę wyrazu i powiedział: „cłowiek, zamiast człowiek“ bardziéj tém obraża uszy słuchających, jak żeby przeciwko wyraźnemu prawu twojemu nie nawidził swego współbrata równego sobie człowieka. Któż nie uzna téj prawdy, że złe, którém nasz nieprzyjaciel uciska nas, nie tak nam szkodzi, jak raczéj szkodzi nam własna nienawiść nasza, którą się ku niemu unosim; niemniéj że prześladowca nie tak szkodliwie niszczy prześladowaniem swojego przeciwnika, jak niszczy i trapi swoje własne serce waśnieniem.
Nie obowiązują zaiste tak sumiennie i ściśle prawidła mowy i głosek, jak to prawo palcem twoim na sumieniu człowieka zapisane: „żeby drugiemu nic czynić tego, co nie chciałbyś, żeby tobie czyniono [4].” O jakże wielką tajemnicą jesteś na wysokościach mieszkający w cichości sam jeden wielki Boże, który nieodmienném prawem spuszczasz karzące ślepoty na nieprawe żądze nasze! Kiedy człowiek chciwie ubiega się za sławą wymowy, stojąc przed sędzią równie jak on człowiekiem, w pośród licznego zgromadzenia ludu, kiedy z okrutną nienawiścią nastawa na swojego nieprzyjaciela, aby go potępić: chroni się najprzezorniéj wszelkiego błędu w mowie, by nie wyrzekł: „pomiędzy ludziom” ale by piekielną swoją zapalczywością nie zgładził człowieka „z pomiędzi ludzi” tego się wcale nie wystrzega.