Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego/Przyjaźń — Braterstwo

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego
Rozdział Przyjaźń — Braterstwo
Redaktor Stanisław Wegner
Wydawca N. Kamieński i Spółka
Data wyd. 1879
Druk N. Kamieński i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Przyjaźń — Braterstwo.

Któż nie wie co to są przyjaźnie młode, nierozerwane związki, których żadna siła zupełnie rozprząść nie może, bo je utrzymuje czarodziejskie młodości wspomnienie? — W późniejszych latach wiążą się i rozwięzują stosunki, zaciąga się przyjaźnie i porzuca bez żalu; do młodych, dawnych przyjaciół, choćby nie warci najszlachetniejszego tego uczucia, zawsze serce ciągnie.

Ulana.



Im prostsze obyczaje, im pierwotniejszy stan społeczności, tem uważaliśmy to zawsze, stosunki przyjazne między ludźmi są łatwiejsze, bardziéj braterskie i prędsze.

Jermoła.



Miłość ludzi jest nietrwałą i zagadkową; przyjaźń ich stała, rzadkim fenomenem, gotowa do poświęceń, niewidzianem zjawiskiem, szacunek i uwielbienie, najczęściéj udziałem niezasłużonych... a ideały na ziemi, widmem chorobliwych oczów.

Metamorfozy. T. II.



Pokora bowiem jest niczem innem jedno miłością braterską w innéj szacie, w jednym ze swych objawów czynnych.

Metamorfozy. T. II.



Wejrzyjcie na niebiosa — co tam światów wiecznie krążących około ogniska, które mu swój byt poświęciły; wejrzyjcie na społeczeństwa — jeźli w nich zgasł duch ofiary, duch miłości, — ruiną są, popiołem, rumowiskiem.

Ostrożnie z ogniem.



Wielkie mistyczne znaczenie miłości wschodzi dopiero w świecie chrześciańskim; poganie już mieli przeczucie jéj w świecie materyalnym, mieszcząc Erosa u wrót stworzenia, i u wrót Chaosu. Ale miłość ludzką zniżyli do czysto materyalnego pociągu. Duchowa miłość, zdolna do ofiary z siebie, występuje na świat z krzyża, oblanego krwią Chrystusową.

Wieczory wołyńskie.



Cóż może zastąpić te związki młodzieńcze, wlewające miłość bratnią w ludzi, którzy się wszyscy kochać i łączyć powinni? Jest — że z nas kto coby spotkawszy dziś towarzysza dawnego nie wyciągnął mu ręki choćby dłoń, która ma dotknąć jego naperfumowanéj rękawiczki była gruba i namulana, choćby białe jego palce uścisnąć miały osmoloną prawicę wyrobnika?

Metamorfozy. T. I.



Zgubą wieku naszego jest, że nic nie kocha... że szydzi ze wszystkiego, że obala i zabija wszystko co buduje tylko z żelaza i cegły, z najkruchszych materyałów... gdy winien budować duchem.

*   *   *



Kto więcéj kocha i czyni, ten większy, znikają wnet różnice, padają zapory — i w wielkim uścisku łączymy się wszyscy.

Metamorfozy. T. I.



Kmiotek co dał ubogiemu grosz wdowi i pan co poświęcił pół majątku dla dobra ogółu, stają u mnie w jednym rzędzie, ani się jeden wstydzi drugiego ani go odpycha.

Metamorfozy. T. II.



Kochamy dziś ale bardzo oszczędnie; tych których znamy, ku którym serce ciągnie, co są nam potrzebni, z nałogu, z obowiązku, z powinności, — a tu otoczyć potrzeba cały świat wielką miłością braterską i zrozumieć, co znaczy bliźni!
Dla nas dziś bliźni nie jest występny, choć i ten nim być powinien, nie jest nim żyd, bo żyd, tatar, bo ma nos plaskaty, chłop bo głupi, pan, bo arystokrata jak mówicie.
Wyłączamy tyle, że w końcu nie zostaje nam na bliźnich, chyba rodzony brat i matka... reszta ani nas obchodzi ani się liczy. Chodziemy koło ludzi z niedowierzaniem, obawą, a co gorzéj ze strachem o nas samych i zbytniem a podłem uniżeniem tam, gdzie śmiałe a serdeczne słowo nawrócić by mogło.

Metamorfozy. T. II.



Kochać potrzeba bliźniego, ale mu pobłażać się nie godzi, tém mniéj sobie.

Metamorfozy. T. II.



Ludzkości całej szczęście, celem każdego z jéj członków najświętszym, że cała ludzkość twym bratem, a miłość bliźniego nie tylko obowiązkiem, nie tylko cnotą, ale prawem jest twojego bytu. Skoro z pod tego prawa pojedyńczy człowiek chce się wyłamać, spotykają go zawody i cierpienia bez celu, bez ratunku.

Tomko Prawdzic.



Niech kto pokaże nam na świecie naród, któryby myśl tak świętą „kochajmy się,“ tak wielką zamknął w dwóch słowach, bez których nie było biesiady, nie było przyjęcia. Coś w tem większego jest nad rozpasanie ducha, bo pragnienie świętości, harmonii, braterstwa na ziemi.......

*   *   *




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.