[335]IGNACY KRASICKI.
Z „BAJEK“.
WSTĘP.
Był młody, który życie wstrzemięźliwie pędził;
Był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził;
Był bogacz, który zbiorów potrzebnym udzielał;
Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał;
Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał;
Żołnierz, co się nie chwalił; łotr, co nie rozbijał;
Był minister rzetelny, o sobie nie myślał;
Był nakoniec poeta, co nigdy nie zmyślał.
A cóżto jest za bajka? wszystko to być może!
Prawda! Jednakże ja to między bajki włożę...
OWIECZKA I PASTERZ.
Strzygąc pasterz owieczkę, nad tem się rozwodził,
Jak wiele prac ponosi, żeby jej dogodził.
Że milczała: „Niewdzięczna!“ — żwawie ją ofuknie.
Więc rzekła: „Bóg ci zapłać!... a z czego te suknie?“
JAGNIĘ I WILCY.
Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie.
Dwuch wilków jedno w lesie nadybali jagnię;
Już go mieli rozerwać. Rzekło: „Jakiem prawem?“
„Smacznyś, słaby i w lesie!“ Zjedli niezabawem.
[336]PAN I PIES.
Pies szczekał na złodzieja, całą noc się trudził:
Obili go nazajutrz, że pana obudził.
Spał smaczno drugiej nocy, złodzieja nie czekał;
Ten dom skradł: psa obili za to, że nie szczekał.
CHŁOP I CIELĘ.
Nie sztuka zabić, — dobrze zabić sztuka.
Z bajki nauka.
Szedł chłop na jarmark, ciągnąc cielę na powrozie;
W lesie, w wąwozie,
W nocy burza napadła, a gdy wiatry świszczą,
Wśród ciemności postrzegł wilka — po oczach, co błyszczą
Więc do pałki! Jak jął machać, nie myślawszy wiele,
Zamiast wilka, który uciekł, zabił swoje cielę.
Trafia się to i nie w lesie, panowie doktorzy!
Leki — pałka, wilk — choroba, a cielęta — chorzy.
PTASZKI W KLATCE.
Czego płaczesz?“ staremu mówił czyżyk młody,
„Masz teraz lepsze w klatce, niż w polu, wygody.“
„Tyś w niej zrodzon,“ rzekł stary, przeto ci wybaczę:
„Jam był wolny, dziś w klatce — i dlatego płaczę.“
NOCNI STRÓŻE.
Małe złego początki wzrastają z uporu:
Zawżdy ludzi omamia płochy punkt honoru.
Miasto jedno w ustawnej zostawało trwodze:
Jędrzej, Piotr, nocni stróże, zawzięli się srodze.
Więc rozruch w domach, w karczmach, na każdej ulicy:
Piotra wójt utrzymywał, Jędrzeja ławnicy;
Za mężami szły żony, za starszymi dzieci;
Przeniósł się wreszcie rozruch od mieszczan do kmieci.
Wojna zatem, i oto przez lat kilkanaście
Piotr krzyczał: Gaście ogień! Jędrzej: Ogień gaście!