Z „Pantagruela“

<<< Dane tekstu >>>
Autor François Rabelais
Tytuł Z „Gargantui“
Pochodzenie Antologja literatury francuskiej / Rabelais
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Całość jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Z „PANTAGRUELA“.[1]
Jako Panurg wychwala zapożyczających się i dłużników.

„Zatem, spytał Pantagruel, kiedyż myślisz wypłacić się z długów? — Na święty Nigdy; wówczas, kiedy cały świat będzie zadowolony i kiedy każdy będzie po sobie samym dziedziczył. Niechże mnie Bóg broni, abym miał zbywać się długów! Toć wówczas niktby mi nie chciał pożyczyć ani denara! Kto wieczór nie zostawi drożdży w garnku, temu ciasto nie urośnie na rano. Jesteście komu co winni? Tenci będzie nieustannie prosił Boga, aby wam dał dobre, długie i szczęśliwe życie; a to z obawy, aby mu wierzytelność nie przepadła; zawsze będzie o was mówił samo dobre między ludźmi; zawsze nastręczy wam nowych kredytorów, abyście nowym długiem wypłacili stary i cudzą ziemią napełnili jego rów. Kiedy, za dawnych czasów, jeszcze za rządów Druidów w Gallii, był obyczaj palić żywcem niewolników, sługi i domowników na pogrzebie i przy egzekwiach ich panów i władców, żali nie troskali się sumiennie o to, aby ich panowie a władcy nie rychło pomarli? I im bowiem wraz było trzeba ginąć. Czy nie modlili się ustawicznie do swego wielkiego Boga Merkurego, i Disa, ojca bitych talarów, aby ich zachował najdłużej w dobrem zdrowiu? Czy nie byli gorliwi w tem, aby ich należycie pielęgnować a obsłużyć? Razem bowiem z nimi jedynie mogli żyć, przynajmniej do samej śmierci. Wierzcie mi, iż jeszcze żarliwiej wasi wierzyciele będą się modlili do Boga o wasze życie i drżeli o waszą śmierć, ile że są to ludzie, którzy bardziej miłują rękaw niźli ramię a denara bardziej niż życie. Przykładem ów lichwiarz z Czerwonej Łąki, co to obwiesił się z żalu, widząc iż zboże i wino spadło w cenie a rok był urodzajny“.
Gdy Pantagruel nic nie odpowiadał, Panurg mówił dalej: „Do djaska, kiedy nad tem pomyślę, toście mnie strasznie zmarkocili, przypominając mi moje długi i wierzycieli. Ha! w tej jednej cnocie mniemałem się być dostojnym, wspaniałym i potężnym, iż, wbrew mniemaniu wszystkich filozofów (którzy mówią, iż z niczego nie może się nic począć), nie mając w ręku nic, żadnej pierwotnej substancji i materjału, byłem twórcą i działaczem.
„Stwarzałem! a co stwarzałem? poczciwych i lubych wierzycieli. Wierzyciele są to (gotów jestem bronić tego aż do kary ognia exclusive) zacne i dobre istoty. Kto nic nie pożycza, jest kreaturą szpetną i złośliwą, kreaturą stworzoną przez plugawego djaska z piekła.
„A czyniłem co? długi. O, jakaż to rzecz kosztowna i osobliwa! Długi, powiadam, przekraczające liczbę sylab powstałych z kojarzenia wszystkich spółgłosek z samogłoskami, niegdyś zestawioną i obliczoną przez szlachetnego Xenokrata. Jeśli doskonałość dłużników będziecie obliczali wedle mnogości ich wierzycieli, nie pomylicie się w arytmetyce praktycznej. Wyobraźcie sobie, co to jest za radość dla mnie, kiedy co rano widzę naokoło siebie owych wierzycieli tak pokornych, usłużnych i przesadzających się w ukłonach? I kiedy do którego uśmiechnę się milej albo przywitam go życzliwiej od innych, ten ciemięga myśli wraz, że jego rachunek będzie szybciej załatwiony, mniema, że będzie pierwszym w dacie i uśmiech mój szacuje jako gotowiznę! Zda mi się, że gram oto jeszcze Pana Boga w Passji Somurskiej, i że siedzę otoczony aniołami i cherubinami. To są moi klienci, moje pasożyty, moi rezydenci, moi trefnisie nadworni.
„Zaiste, przekonałem się, iż w długach urzeczywistnia się owa góra cnót heroicznych, opisana przez Hezjoda; owóż ja pierwszy odziedziczyłem w nich stopień doktorski, do którego wszyscy śmiertelni zdają się dążyć i wzdychać. Ale niewielu wstępuje na szczyt onej góry z przyczyny uciążliwej drogi; zważywszy, iż dzisiaj cały świat płonie gorącą żądzą i piekącym apetytem robienia długów, upędzając się za coraz to nowym wierzycielem. Wszelako nie każdemu dano jest robić długi; nie każdemu dano jest znaleźć powolnych wierzycieli. I wy mnie chcecie zbawić tej słodkiej rozkoszy? Wy mnie pytacie, kiedy wypłacę się z długów?
„Ba, gorzej jeszcze! niechże mnie porwie święty Babolin, poczciwy safanduła, jeślim, przez całe życie, nie stwierdził, iż długi są prawdziwym łącznikiem i spójnią pomiędzy niebem a ziemią, iście jedyną podporą ludzkości, bez której (twierdzę to i nie cofam) wszyscy śmiertelni wnetby wyginęli. Są one bowiem jakoby wielką duszą świata, która, wedle akademików, ożywia wszystko co istnieje.
„Na dowód, iż tak jest, wyobraźcie sobie pogodnym umysłem istotę i kształt jakiegoś świata (weźcie, jaki macie ochotę, n. p. trzydziesty z tych, które wyimainował filozof Metrodorus, albo też siedmdziesiąty ósmy Petroniusza), gdzieby nie było zgoła dłużników ani wierzycieli. Świat bez długów! tożby gwiazdy przestały obracać się regularnym torem! Wszystko przewróciłoby się do góry nogami. Jowisz, przestawszy się uważać dłużnikiem Saturnowym, wyzuje go z jego sfery i swoim łańcuchem Homerowym spęta wszystkie inteligencje bogów, nieba, demonów, geniuszów, herosów, djabłów, ziemię, morze, wszystkie elementy. Saturn skojarzy się z Marsem i cały świat wprawią w zamięszanie. Merkury nie zechce się poddać pod jarzmo innych, nie będzie już ich Kamilem, jak go w języku etrusków nazywano: w niczem bowiem nie będzie im dłużnikiem. Wenera nie będzie już wenerowaną, niczego bowiem nie będzie użyczać. Księżyc stanie się krwawy i ciemny: z jakiej racji miałoby słońce udzielać mu światła? wszak nie jest do tego obowiązane. Słońce nie będzie już zsyłać promieni na ziemię; gwiazdy umkną jej swoich dobroczynnych wpływów, ziemia bowiem przestanie im użyczać pokarmu swoich waporów i wyziewów: z których (powiadał Heraklit, dowodzili starożytni, a twierdził Cycero) gwiazdy czerpią odżywienie.
„Pomiędzy żywiołami nie będzie żadnego porozumienia, obcowania ani wymiany. Żaden bowiem nie będzie się czuł względem drugiego zobowiązany: wszak nic mu tamten nie pożyczył. Ziemia nie będzie wydawać wody, woda nie będzie zamieniać się w powietrze, z powietrza nie powstanie ogień; ogień nie będzie ogrzewał ziemi. Ziemia płodzić będzie jeno potwory, tytany, aloidy, olbrzymy; nie będzie dżdżył deszcz, nie będzie świeciło światło, nie będzie lata ani jesieni. Lucyfer uwolni się z pętów i, wyszedłszy z głębokości piekieł z Furjami, Niedolami i djabłami rogatemi, zechce wykurzyć z niebios wszystkich bogów, tak większych jak też i pomniejszych ludów.
„Na naszym świecie (skoro nikt nie będzie nikomu pożyczał), powstanie istne psiarstwo, kabała gorsza niż koło paryskiego rektora. Nikt nie przyjdzie drugiemu z pomocą; darmo będzie kto krzyczał ratunku, gore, ogień, woda, mordercy; nikt nie pospieszy go wspomóc. Czemu? Nic nikomu nie pożyczył, nikt mu nie jest nic winien. Nikomu niczem nie grozi jego pożar, jego rozbicie, utonięcie, jego śmierć. Nic nikomu nie pożyczył, tedy i jemu nikt niczego nie użyczy. Krótko mówiąc, uleci z tego świata Wiara, Nadzieja i Miłość: ludzie bowiem zrodzeni są ku wspomaganiu i wspieraniu się wzajem. W miejsce nich wstąpi Nieufność, Wzgarda, Nienawiść, z orszakiem wszystkich nieszczęść, wszystkich przekleństw i wszystkich niedoli. Rzekłbyś, Pandora rozlała tam swoją butelczynę. Człowiek będzie człowiekowi jakoby wilkiem, wilkołakiem i postrachem, jako był Lykaon, Bellerofon, Nabuchodonozor; wszystko się zmieni w zbirów, morderców, trucicieli, złoczyńców, prześladowców, złorzeczników, nienawiść żywiących wzajemną, jako Izmael, Metabus, Tymon Ateńczyk, który dla tej przyczyny nazwany był misanthropos. Tak, iż łatwiejby naturze ryby chować w powietrzu, wypasać jelenie na dnie oceanu, niźli ścierpieć ten hyclowski świat, gdzie nikt nikomu nie pożycza. Na honor, obrzydzenie mię bierze, gdy o tem pomyślę.
„A jeśli, na podobieństwo tego omierzłego i gnuśnego niepożycząjącego świata, wyobrazicie sobie drugi mały światek, którym jest człowiek, dopieroż ujrzycie straszliwy galimatyas! Głowa nie zechce użyczać swoich oczu ku prowadzeniu rąk i nóg. Nogi nie raczą jej nosić, ręce nie zechcą dla niej pracować. Serce uprzykrzy sobie, iż tyle musi się wytrząsać dla pulsu innych członków i przestanie im użyczać swej fatygi. Płuco nie udzieli mu swego tchu. Wątroba nie pośle mu krwi dla odżywienia. Pęcherz nie zechce być dłużnikiem nerek, tedy uryna przestanie doń spływać. Mózg, uważając iż rzeczy nie szły dotąd jak należy, zacznie sobie marzyć o niebieskich migdałach, i nie będzie dostarczał czucia nerwom ani ruchu mięśniom. Słowem, w tym wypaczonym świecie, gdzie nikt nie będzie nic winien, nikt nie pożyczy, nikt nie przyjmie pożyczki, ujrzycie bezrząd straszliwszy od tego, który Ezop wyobraził w swojej apologii. I zginie bez ochyby; i to rychło zginie, choćby to była sama osoba Eskulapa. Ciało podpadnie nieomylnie gniciu: dusza zaś, wielce wzburzona, poleci prosto do wszystkich djabłów, goniąc za memi pieniądzmi“.








  1. Nawet w swoich najbardziej pustych na pozór fantazjach, Rabelais jest głębokim i patrzącym w przyszłość myślicielem. Tak, opis ten świata bez długów, któremu później przedstawia Rabelais świat oparty na długach, jest jakby przeczuciem nowoczesnego społeczeństwa, którego zasadą jest współdziałanie, solidarność i kredyt.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: François Rabelais i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.