Z tragikomedyi serca
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z tragikomedyi serca |
Pochodzenie | Pieśni cykl Mozajka |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego i S-ki |
Data wyd. | 1894 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Poznał ją, gdy świat cały uśmiechał się wiosną,
Gdy słońce lśniło złotem, a niebo lazurem —
I snuć jęli we dwoje sielankę miłosną...
Ona była modniarką, a on trubadurem.
Wyschły w jej modrych oczach gorzkie łzy sieroty,
Nieznanem dotąd szczęściem drżała pieśń stęskniona...
I śniła sen na kwiatach, sen miłości złoty...
I niewinna, jak dziecko, szła w jego ramiona.
Zaś on miał umysł górny i serce płonące,
I wszelkiej prozy życia strzegł się jak herezyi —
Więc kochał ją szalenie całe trzy miesiące,
Potem rzucił... zbyt mało znalazł w niej poezyi.
A gdy na dnie wiślanem spoczęła dziewczyna,
Napisał wiersz, rozpaczy pełen i goryczy:
„Czemuś mnie opuściła, moja ty jedyna?“
I począł skrzętnie szukać nowej Beatryczy...
Dla niej zrzekł się bez skargi przyszłości uroczej,
Dla niej rzucił rodzinę, i sztukę i sławę,
Bo go czarem urzekły jej głębokie oczy,
Chwilami tak płomienne, chwilami tak łzawe!
I nie rwał się już duchem do cudów krainy
I gwiazdy swej nie szukał na nieba błękicie,
Tylko u drobnych nóżek tej swojej jedynej
Chciał o świecie zapomnieć i przemarzyć życie.
Zaś w miłości tej nimfy dziwny był demonizm —
Jak wampir krew mu ssały dzikie jej pieszczoty;
Z tej przyczyny popełnił wielki anachronizm
I, jak śmieszny romantyk, umarł na suchoty.
A ona rzekła wtedy: „Ten, kto śni i marzy,
Najlepszą rzecz uczyni, lokując się w niebie...“
I rada, że w żałobie bardzo jej do twarzy,
Była z nowym kochankiem na jego pogrzebie...
Szczęśliwi wiosną serca i młodości wiosną,
Śnili o wspólnej doli w rozkoszach, czy w trudzie —
Ale nie wszystkie kwiaty wschodzące wyrosną,
Tak, jak nie wszystkim snom się dają spełnić... ludzie.
I dwojgu tych dusz bliźnich (któż zgadnie dlaczego?)
Los dawne złote słońce chmurami ocienił...
Więc ona — bez miłości — wyszła za innego,
A on — z rozdartem sercem — z inną się ożenił.
I dziś, gdy się spotkają już jak obcy zgoła,
Choć w piersiach tęskne serce silniej im uderza,
On zda się nie pamiętać, że swego anioła
Widział w niej, tak jak ona w nim swego rycerza.
I dziś, gdy żadnej dla nich nadziei już niéma,
Gdy się szczęście tak blizkie na wieki rozwiało,
Cierpią, milcząc... i tylko niekiedy oczyma
Pyta jedno drugiego: „Czemu się tak stało?...“
Zakochał się na zabój w dziewczynie z facyatki,
Co miała piękne serce, choć pokłute rączki...
Jak w typowej sielance, przynosił jej kwiatki
I nawet chciał z nią ślubne zamienić obrączki.
Że jednak stały związek z „tej sfery“ dziewczyną
Mógłby zwichnąć karyerę młodemu poecie,
Więc tak zwany rozsądek, do współki z rodziną,
Radził mu szukać żony w solidniejszym świecie.
Kto szuka, pewnie znajdzie... Wśród finansów świata
Znalazł gąskę, gotową z wieszczem wejść w zamęźcie;
Zyskał w niej przedni portret małżonki Sokrata,
Gdy tamtaby mu wniosła, miast posagu, szczęście.
Dziś poświęciłby wszystko, byle niepowrotny
Czar na nowo snuć jęła dłoń życiowych prządek,
Gdy w wytwornych pokojach, chmurny i samotny,
Myśli... że dziwnie głupi jest ludzki „rozsądek...“