Zagłoba swatem/Scena I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Zagłoba swatem |
Podtytuł | Komedja w jednym akcie |
Pochodzenie | Pisma zapomniane i niewydane |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Nar. Imienia Ossolińskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Zakładu Narodowego Im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów, Warszawa, Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
(przędzie przy kołowrotku)
Ot, dola moja nieszczęsna! Chyba mi oczy wypłakać! Tatuś się zacięli i ani słychać o panu Zarembie nie chcą. Dni moje popłyną w smutku i ciągnąć się będą we łzach, jak ta nić lniana. O Boże mój! zacóż cierpię tak srodze!?
(stary żołnierz, wchodzi)
Co ci Zosiu? Znowu płakałaś?
(kryjąc smutek)
A nieprawda, zdaje się waści.
Co począć, panie Cyprjanie? Niech waćpan poradzi.
(filuternie)
A może i co obmyślę.
(z prośbą)
Obmyśl waćpan, obmyśl, bo inaczej tego nie przeżyję. Gdy tylko wspomnę ojcu o panu Zarembie, wpada w gniew okrutny, tupie nogami i przekleństwem grozi: „Nie chcę żołnierza, — powiada — pijaka, warchoła, powsinogi! Będzie mi do domu kompanów z obozu zapraszał i w rok posag przehula. Pierwej mi włosy na dłoni wyrosną, nim cię oddam panu Zarembie“.
Coprawda, pana Zaremby ta zaciekłość nie przestrasza. Na jarmarku w Niechanowie coram publico oświadczył:
„Pierwej mi na dłoni włosy wyrosną, nim się Zośki zrzeknę. Wszystko furda, nie dziś, to jutro Zośka będzie moją“.
(radośnie, zapominając się)
Naprawdę tak powiedział?
A ty płakać przestałaś?
(znów trwożnie)
Ale tatuś się zaciął.
Ot, jak zwykle, palestrant. Może nietyle osobista niechęć ku panu Janowi, ile raczej dawna przyjaźń dla kolegi Młynika, również palestranta. A po nieboszczyku Młyniku pozostał syn, który w pojęciu ojca jakby stworzony dla ciebie.
(rzucając się)
Nie chcę Krupnika, nie! Raczej do klasztoru pójdę!
Coprawda, ma ojciec twój i pewien rankor do rodu Zarembów. Posłuchaj, opowiem ci, jako to było. Ojciec twój, nim się z twoją matką ożenił, chciał brać pannę Kuleszankę na Podlasiu, w której okrutnie był rozmiłowan. Ba! cóż z tego, kiedy był i drugi zalotnik, towarzysz pancerny, brat tego właśnie Zaremby, który się w tobie kocha. Naszym palestrantom nie nowina szabla, ale twój ojciec był bojaźliwego serca, zdrowia nie miał, siły nijakiej, chowały go od dzieciństwa niewiasty — i po prawdzie... nie z szabli wyrósł wasz ród, jeno z kancelarji. Juści tak, bo twój dziad był sekretarzem u księdza prymasa i za jego protekcją indygenat otrzymał... że to po łacinie ekspedite umiał, co podobno w Holandji, skąd pochodził, zwykła rzecz. Ten Zaremba tedy, który był frant i wielce do szabli wartki, bardzo sobie twego ojca lekceważył i na pośmiewisko go wystawił. Gadają, że go w smole umoczył, a potem w pierzu utarzał. No! — nie wiem, co dalej było, ale to wiem, że Kuleszankę wziął... a twój ojciec dopiero w cztery roki później z twoją matką się ożenił.
Jak to można winić jednego za drugiego! Ratujcie mnie, panie Cyprjanie, wyście mi jedni przyjacielem, bo Weronika i Marcjanna — obie za panem Młynikiem.
Jako-że inaczej ma być? Młynik im grodeturu na spódnice przywiózł i powiedział, że wyglądają na jego siostry. A Zaremba — zawsze szałaput i wietrznik. Ujrzawszy je pierwszy raz, zaraz do mnie: „Cóż to za muchomory?“ A one to słyszały i tego mu nie darują, chociaż się wypierał, że powiedział nie „muchomory“ tylko „dwa amory“. A znów wieczorem puścił im nietoperza do izby. No, hultaj to on jest, ten twój Zaremba.