Zagłoba swatem/Scena II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Zagłoba swatem |
Podtytuł | Komedja w jednym akcie |
Pochodzenie | Pisma zapomniane i niewydane |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Nar. Imienia Ossolińskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Zakładu Narodowego Im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów, Warszawa, Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Buch! nieprawda! o wilku mowa, a wilk tuż.
(przerażona)
Jezus, Marja!
A co? nie mówiłem, że hultaj? Zawołaj tylko po imieniu, a on jest.
Dla Boga! Waćpan tutaj? tak niespodzianie?
Ba! ojciec waćpanny zakazał mi przestępować progów tutejszych, więc je przeskakuję.
Co będzie, jak tatuś, albo krewne waćpana tu zobaczą?
(porywa jej rączki i całuje)
Miód! specjał... jak Boga kocham! Na krewniaczki mam sposób, a ojciec mnie nie zobaczy. Widziałem go na stawie, ościami szczupaki bije. Noc późna, śpią wszyscy, prócz nas. Ba! ja już dwie noce nie śpię. Zośka! złoto moje, jak mi Bóg miły, tak nie mogę żyć bez ciebie!
Chyba do tego, co macie sobie do powiedzenia, świadkowie zbyteczni, to też idę do mego alkierza.
(rzuca się na kolana)
Zośka! Kochasz ty mnie?
Nie śmiem powiedzieć... ale, chyba... kocham...
O, moje ty złoto, mój skarbie. I mnie śmiałości brak. Łatwiej o uczynek, niż o słowo.
To przez nieśmiałość, Zośka, przez nieśmiałość, jak Boga kocham! Chcesz, to cię przeproszę. W nogi, w ręce, jak chcesz...
Nie chcę, nie...
Bo jakoż cię przekonać? Wierzysz ty mi?
Waćpanu może swawola, a mnie łzy i wstyd.
Miłuję cię z całej duszy, we dnie i w nocy, na piechotę i konno! Amen!
Właśnie słyszałam, że każden żołnierz płochy i niestały.
Ra ta ta ta ta! Nieprawda!
Żołnierz ze stalą ma do czynienia, więc musi stale wszystko czynić. Amory żołnierskie też jak stal.
Waćpan na wszystko znajdziesz odpowiedź, a mnie smutno.
Nietylko odpowiedź, ale i sposób... Smutków ja nie kocham, jeno ciebie — i przeto pótym szukał, pókim nie znalazł.
Co waćpan zamierzasz?
Przyrzeknij mi tylko, że, choćby tu sąd ostateczny nastał, choćby nie wiem co zaszło, ty się nie zlękniesz, nie stracisz serca. Zaufaj mi!
Przecie siłą nie będziesz mnie waćpan brał?
Nie, nie! sam ojciec mi cię odda.
Dlaczego ma oddać? kiedy?
Kiedy? dziś! Ale przyrzecz mi, że się nie zlękniesz, nie stracisz serca! Powtarzam, choćby tu piekło, choćbyś słyszała: Allah! Allah! — nie bój się!
Jużem się zlękła, aż mi w głowie szumi. Co waćpan chcesz uczynić?
Wesele chcę uczynić. Wesele z tobą, Zosiu! Niech mnie kule biją! Wiwat pani Zarembina! Zdrowie moje! żywot mój!
Na miłość Boską, nie krzycz waść! Krewne posłyszą, albo służba.
Zamknijże mi buzią gębę, bo krzyknę jak tatar: Allah! allah!