Zamaskowana miłość czyli Nieostrożność i Szczęście/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Zamaskowana miłość czyli Nieostrożność i Szczęście |
Wydawca | E. Wende i S-ka |
Data wyd. | 1911 |
Druk | E. Nicz i S-ka. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Amour masqué imprudence et bonheur |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ale któżby zdołał odmalować jego niepokoje, jego udręczenia, kiedy upłynęło kilka dni, potem tydzień, dwa — trzy, a on nie otrzymał żadnej wieści od swej nieznajomej, która nie raczyła się nawet postarać o uspokojenie jego niecierpliwości.
Myśli miał dręczące.
— Co znowu! — mówił sobie. Więc odwołano się do mego honoru, do mojej prawości, jedynie dla zadowolenia przelotnego kaprysu kobiety bez zasad, kobiety złych obyczajów? Ale nie. Jestem niesprawiedliwy, niewdzięczny... Czułem przecież bicie jej strwożonego serca... O! moja cudna kochanko! czemu się chronisz przed moją miłością? Czemu wyniosłaś mnie na szczyt szczęścia, poto by zepchnąć w przepaść? Czy wspomnienie tych chwil, które przepełnia moją duszę i burzy spokój, nie ma żadnej władzy nad tobą?
Leon, przemawiając tak często do nieobecnej, a tajemniczej kochanki, otrzymał wreszcie list, jakby w odpowiedzi na wezwanie. Poznał to samo pismo, które skreśliło poprzednio warunki spotkania, i otworzył list drżąc cały. Treść była taka:
„Ileż twoich złudzeń muszę dziś rozproszyć! I zgasić nadzieję szczęścia! I rozwiać tyle uroków! Sądzisz, że jesteś zwycięzcą, a dowiesz się, że uległeś tylko cudzej woli, że twoja miłość własna chełpiła się swą niezwalczoną przewagą nad słabą kobietą — a w rzeczywistości, ty byłeś tylko posłuszny jej rozkazom. Oczekujesz niecierpliwie chwili, kiedy ją znowu zobaczysz, kiedy ją poznasz, kiedy umocnisz jeszcze swoją władzę nad nią, wśród nowych miłosnych uniesień z twojej, a nowej słabości z jej strony... lecz ta chwila nie nadejdzie nigdy; pomiędzy tą kobietą a tobą — wszystko skończone.
„Ale twoja prawość — delikatność twego postępowania — zasługują na pewną wdzięczność z mojej strony; i okażę ci ją najlepiej, wtajemniczając cię w moje zamiary, które tak bardzo cię zaciekawiły, i wyjaśniając ci powody mego postępowania, które może ci się wydawać dziwacznem, nieostrożnem nawet, ale którego — dzięki tobie — nie będę miała powodu żałować.”
„Źle dobrany związek małżeński w którym zaznałam tylko nieszczęścia, upokorzenia, niesprawiedliwości i tyranii, natchnął mnie nieprzezwyciężonym wstrętem do złowrogich więzów, które krępując słabszą stronę, wzmacniają silniejszego i uprawniają jego niesprawiedliwość. Odzyskawszy wolność w dwudziestym piątym roku życia, bogata, niezależna, poprzysięgłam sobie, że pozostanę wolną, ale wkrótce zrozumiałam, że tę wolność trzeba okupić ofiarą najsłodszych uczuć; rozglądając się wokoło, nie widziałam nikogo, ktoby potrzebował mojej miłości, moich starań, ktoby mnie kochał i mówił mi o swem przywiązaniu... Ogarniał mnie coraz większy żal, że nie jestem matką i w końcu, ten brak stał się dla mnie prawdziwą zgryzotą... Zrodzona pod gorącem niebem, wszystko odczuwam żywo, duszę mam płomienną... Cóż ci więcej powiedzieć?.. Oto powzięłam dziwny zamiar; cieszyć się rozkoszą macierzyństwa, nie nakładając na siebie więzów, których nienawidzę... Nie sądź jednak, że jestem pozbawiona moralnych zasad, że konieczne prawa społeczne uważam za przesądy; nie! szanuję je — a jeżeli uchyliłam się od nich ten jeden raz — jedyny — to dlatego, że wyjątkowe okoliczności, dają mi możność ocalenia pozorów i mojej dobrej sławy.
Projekt ten, zrazu niewyraźny, zajmował mnie coraz silniej, rozmyślałam nad nim ciągle; wyznaję nawet, że romantyczna jego strona, dodawała mu jeszcze uroku w moich oczach... Myśl ta opanowała mnie zupełnie. Wiesz teraz, w jaki sposób udało mi się wykonać ten plan, i że tobie zawdzięczać będę jedyne szczęście, którego mi brakowało. Miałam z początku zamiar pozostawić cię w nieświadomości, ażebyś łatwiej mógł zapomnieć; ale zmieniłam postanowienie, zrozumiawszy po namyśle, że winna ci jestem wyjaśnienie. Zresztą, jeżeli spełnią się moje życzenia, jeżeli umrę, zanim istota, będąca przedmiotem moich starań, zdoła się obejść bez opieki... Pozostawię jej cały majątek, ale sądzę, że nie mam prawa pozbawiać jej naturalnego opiekuna.
Bądź więc pewny, że gdziekolwiek powoła cię obowiązek, otrzymasz — gdy nadejdzie czas — pierścionek napół przepiłowany, z wyrytą datą urodzin dziecka — jeżeli w oczku pierścionka znajdziesz brylant, będzie to znakiem, że urodził się syn, jeżeli szmaragd — to dziewczynka. Druga połowa pierścionka dostanie się dziecku, w razie mojej śmierci, ze wskazówkami gdzie ma ciebie szukać; gdy ci odda ten pierścionek, przystający do twojej połowy, nabędzie tem prawo do twojej opieki, a szacunek jaki dla ciebie powzięłam, daje mi pewność, że nie odwoła się do niej napróżno.
Żegnam cię, Leonie! Żegnam na zawsze! Nie czyń nic, ażeby mnie odszukać; byłoby to napróżno, bo wyjeżdżam wkrótce. Zapomnij o dziwacznej istocie, której nie znasz, której nie poznasz nigdy; zapomnij o śnie tej jedynej nocy, która nie powtórzy się już nigdy... Bądź szczęśliwy, jak tego pragnę, a serce moje radować się będzie twem szczęściem...”
„Bądź szczęśliwy!” — wykrzyknął z gniewem Leon rzucając list. Szczęśliwy! — kiedy mi oznajmia na zimno, że jej nigdy nie zobaczę, kiedy mi daje poznać całą wartość tego, co postradałem na zawsze! Ale niech się nie łudzi, że zdoła mi się wymknąć! Należy już do mnie i sama zadzierzgnęła węzeł, który nas łączy... Czy poto tylko, ażeby go rozerwać? Tak! Będę jej szukał — będę ją ścigał wszędzie! Dopomnę się o moje prawa... Nie zdoła się od nich uchylić...
Lecz po chwili namysłu westchnął:
— Niestety! Zapominam, że ona wyjeżdża... Może powraca do swej ojczyzny i niezmierzony ocean nas rozdzieli... Ach! Jakże jestem nieszczęśliwy! Czemuż poszedłem na ten bal? Czemuż byłem tak szalony, że przyjąłem jej zdradzieckie warunki?
Nagła strata nadziei, tak głęboko dotknęła Leona, że chorował przez dni kilka. Gdy już mógł wychodzić, zaczął gorliwie prowadzić poszukiwania, ale sam obcy w Paryżu, nie miał sposobów dopięcia celu i wkrótce musiał powrócić do bezczynności, trawiony żalem i tęsknotą najgorszą ze wszystkich cierpień; nadała ona nawet jego charakterowi odcień melancholii, który mu już pozostał na zawsze.
Wychowany w uczciwych zasadach, wśród uczciwej rodziny, Leon nie wiódł nigdy rozpustnego życia obozowego; nauka i obowiązkowe zajęcia wojskowe, męczące i zaszczytne kampanie w jakich brał udział, nie zostawiały mu czasu na trwałe stosunki miłosne; zdolny do głębokiego przywiązania, nie kochał nigdy, więc to pierwsze wrażenie tem głębsze pozostawiło ślady. I kiedy traf szczęśliwy dał mu spotkać kobietę, której dodawała jeszcze uroku tajemnica, jaką się osłaniała — ta kobieta zniknęła jak cień. Leon zostanie może ojcem, a nie będzie mógł nigdy uścisnąć tego dziecięcia, z którem łączył się obraz tak mu drogi, obraz, którego nigdy już nie ujrzy!
Myśli te dręczyły go bezustannie; ale odczytując ciągle list, odnalazł w nim ostatecznie jakiś błysk nadziei.
Nie przepadła jeszcze całkowicie nadzieja ujrzenia nieznajomej; tajemniczy pierścionek, o którym ona wspominała, ten znak gorąco pożądanego zdarzenia — ten pierścionek, nie byłże węzłem pomiędzy nimi? Jeżeli tak się wszystko układa, ażeby dziecko mogło odnaleźć kiedyś ojca, los i życie tego ojca, nie są też zupełnie obojętne, a myśl, że ta niewidzialna, a uwielbiana, zajmuje się jego losem, przyniosła już pewną pociechę zrozpaczonemu.
Ale spotkało go nowe zmartwienie; pułk jego otrzymał rozkaz wymarszu do małego miasteczka w północnej Francyi, a Leon, wychodząc z pułkiem, wpadł znowu w rozpacz. Opuszczając Paryż, tracił ostatnią nadzieję odkrycia śladów tej, której szukał, i sam mógł łatwiej zostać zapomniany, gdy zapadnie w głęboką prowincyę; poselstwo oczekiwane z taką niecierpliwością, mogło go tam nie dojść. Musiał jednak wyjechać — a pobyt w małem miasteczku, bez żadnego towarzystwa, bez żadnej rozrywki, oprócz samotnych przechadzek, nie pomagał do rozproszenia smutnych myśli Leona.