Zaprzeczenie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Humor sowiecki |
Pochodzenie | Bibljoteka Humoru |
Redaktor | Julian Tuwim |
Wydawca | Wydawnictwo J. Mortkowicza |
Data wyd. | 1926 |
Druk | Drukarnia Naukowa Towarzystwa Wydawniczego w Warszawie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Edmund Krüger |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
A. ZORYCZ
W słownikach Brockhausa i Granata słowo to nie istnieje zupełnie. Lecz tam przytoczoną jest słowno-logiczna konstrukcja, w której zawartą jest mądrość narodu: „po pierwsze, garnczka nie brałem zupełnie, po drugie, zwróciłem go bezwarunkowo całym, po—trzecie zaś był on rozbity już przed tem, zanim mi go dali”. Według słów naocznych świadków, ta, jak się mówi, koncepcja, powinna była w wymienionych wydawnictwach zastąpić popularne tłumaczenie słowa „zaprzeczenie”.
W Wielkiej zaś Encyklopedji Sowieckiej, według pogłosek, określa się ono, jako „wiadomość, lub pozycja, której w żaden sposób nie należy przyjmować na wiarę, lecz koniecznie należy poddać ścisłej analizie i badaniu krytycznemu; w tym ostatnim wypadku, jak twierdził jeszcze dość znany bajkopisarz Kryłow, z masy łuskwin nawozu uda się wyciągnąć niekiedy mikroskopijne ziarnko perłowe prawdy”.
Poddając zaprzeczenie analizie i badaniu, możemy ustalić kilka zasadniczych ich rodzajów, zwykle niezmiennych i tylko z nieznacznemi wariantami w wązkich ramkach kancelaryjnej fantazji.
Weźmy, jako przykład, taki najprostszy, ogłoszony w prasie fakt, że działacz powiatowy Iwanow, po pijanemu, usiłując przejechać plant kolejowy przy
stacji i budce, zatrzymany przez opuszczoną na przejeździć rogatkę, zbił i zwymyślał stróża, który odmówił przed przejściem pociągu podniesienia dla niego tej rogatki.
Zaprzeczenia, nieuniknione, nadchodzące w tym wypadku od Iwanowa i jego władz, bywają, jako zasada, czterech rodzajów.
Rodzaj pierwszy. Autor, bezwątpienia, był wprowadzony w błąd, i wielka szkoda, że redakcja ogłasza hańbiące miejscowych działaczy wiadomości, nie sprawdziwszy uprzednio oszczerczych informacji. Tow. Iwanow, głęboki proletarjusz i członek związku zawodowego od 1917 r., nie mógł przejeżdżać tego wieczoru przez plant koło stacji, gdyż w ciągu dnia był zajęty odczytem o święcie pierwszego maja w klubie robotników zabawy i lasu. Przez cały czas towarzyszyła mu osoba, której słowom niema zasady nie wierzyć, i która zapewnia, że towarzysz Iwanow nie był pijany, lecz wypił wszystkiego cztery butelki piwa, dlaczego też nie zbił, a przeciwnie, tylko odsunął okazującego krańcową powolność stróża Kuzmiczewa, ze strony którego i nastąpiły niemożebne do powtórzenia wymysły. Na te wymysły odpowiedzieć cośkolwiek tow. Iwanow bezwarunkowo nie mógł, znajdując się w nader chorobliwym i nie dającym możności do prowadzenia jakichkolwiek rozmów stanie. W ten sposób notatka ta w żadnym razie nie odpowiada rzeczywistości, wskutek czego prośba o zamieszczenie w bieżącym numerze gazetki.
Rodzaj drugi. Autor bezwątpienia wprowadzony był w błąd, i wielka szkoda, że... i t. d. Człowiek, pobity przez Iwanowa, nie był wcale stróżem przejazdowym Kuzmiczewym, jak bezpodstawnie powiedziano w notatce, a konduktorem brygady Ijewlewym, przypadkowo przechodzącym w owym czasie przez przejazd. Nie wolno pchać się do wody, nie znając brodu, i walić w dzwon, nie zajrzawszy do kalendarza. Czy nie czas już zaprzestać pismakom gazeciarskim dyskredytowania władzy robotniczo-chłopskiej i naszych zdobyczy? Kto jest, nieodpowiedzialny autor, czem zajmowali się rodzice jego
przed rewolucją lutową, i ile mu płacą, jeżeli to nie
tajemnica, w szanownej gazecie, za każdy brudny wiersz jego?
Rodzaj trzeci. Autor bezwątpienia, wprowadzony był w błąd i t. d., i t. d. Gdyż z powiedzianego możnaby, zdawałoby się, wyciągnąć wniosek, że problemat przedostania się przez linje kolejowe, idących i jadących obywateli, daleki jest jeszcze od rozstrzygnięcia w duchu socjalistycznej przebudowy gospodarstwa narodowego państwa, które uwolniło się od wszelkiej niewoli i ucisku caratu. Tymczasem kwestja o przejeździć i przejściu obywateli przez wymienione linje, niejednokrotnie już będąca przedmiotem ścisłego badania i rozważania w projektodawczych i innych organach i instytucjach — zupełnie niedawno, ostatecznie opracowana, obowiązująca i uzgodniona, otrzymała wspaniałą formę w tym przewidującym pięcioletnim planie przemysłowego i administracyjnego rozwoju okręgu, który (plan) niewiadomo dlaczego i uległ tak bezzasadnej i ostrej krytyce ze strony ukrywającego się pod pseudonimem „Gęsie pióro”, autora notatki. Nie chcąc być gołosłownymi, pozwalamy sobie niżej w kilku słowach zaznajomić redakcję i czytelników
z tym planem, który, nawiasem mówiąc, zyskał zupełną aprobatę wyższych instancji, z którego (planu) wynika bezwątpienia... i t. d.
Rodzaj czwarty. Tu krótko i zupełnie wyczerpująco komunikuje się tylko, że rabkor „Gęsie pióro” — łajdak, tacy sami byli matka jego i ojciec, a ciotka uciekła z architektem. Miejscowe urzędy śledcze posiadają o nim sekretne materjały. Według pogłosek sympatyzował z partją eserowską w 1904 r. i dotychczas jeszcze piecze kulicze na Wielkanoc. Redakcji należałoby staranniej dobierać korespondentów w powiatach, rozwiązując tą kwestję w porozumieniu z organami miejscowymi”.
Poza zależnością od rodzaju zaprzeczenia, można je albo rzucić do kosza, albo, co jest bardziej pedagogiczne, zawiadomić zaprzeczającego, że będzie ono zamieszczone z komentarzami redakcji. W tym wypadku od zaprzeczającego przybędzie bez zwłoki zadyszany goniec z prośbą o zwrot papierka celem dokonania przeróbek. Więcej do redakcji, zwykle ono już nie wraca.