Zazdrość (Boccaccio, tłum. Boyé, 1930)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Giovanni Boccaccio
Tytuł Zazdrość
Pochodzenie Dekameron
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Współczesna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OPOWIEŚĆ III
Zazdrość
Trzej młodzieńcy, miłujący trzy siostry, uciekają pospołu z niemi na wyspę Kretę. Najstarsza siostra dla nierozumnej zazdrości miłośnika swego zabija, druga, oddając swe wdzięki księciu Krety, od kary ją wybawia. Za to jej kochanek życia ją pozbawia. Najmłodszą parę o te zabójstwa obwiniają. Obawiając się śmierci, młodzi ludzie przekupują straż i salwują się ucieczką na wyspę Rodos, gdzie później w wielkim niedostatku umierają

Filostrat, wysłuchawszy opowieści Pampinei, rzekł po chwili milczenia:
— W waszej opowieści przy końcu było wiele rzeczy, które mi do smaku przypadły, przedtem jednak zbytnio śmiać się było trzeba, a przecie ja nie tego chciałem.
Po tych słowach, zwracając się do Lauretty, rzekł:
— Pani, na ciebie teraz kolej przypada. Chciej nam coś lepszego opowiedzieć.
— Zbyt niemiłosiernymi dla kochanków jesteście — odparła ze śmiechem Lauretta i wiecznie pragniecie, aby ich miłość nieszczęśliwie się kończyła. Jeśli zezwolicie, opowiem wam historję o trzech parach, które po krótkiej szczęśliwości wiele smutku i rozpaczy doznać musiały.
I tu, obracając się do swych towarzyszek, tak zaczęła:
— Moje miłe towarzyszki! Zapewne dobrze wiecie, że każda przywara, każda występna namiętność przynosi szkodę nietylko temu, co się jej wpływowi poddaje, ale i otaczającym. Osobliwie gniew, według mego mniemania, większą biedę z sobą sprowadza, niźli inne złe namiętności. Gniew jest bowiem gwałtownem wzburzeniem duszy, które nam możność rozsądnego myślenia odejmuje; oślepia on oczy nasze i całą naszą istotę niepohamowaną wściekłością napełnia. Namiętność ta, oczywiście, częściej w duszach mężczyzn się zapala, przytem u jednych z większą, u drugich z mniejszą wybucha siłą, jednak przyznać trzeba, że i kobiety od niej wolne nie są. Gniew ich gwałtowniej się rozpala i nieograniczoną władzę nad niemi bierze. Nie lza się zresztą dziwić temu, zważywszy, że ogień łatwiej letkich i kruchych rzeczy się ima, niźli twardych i ciężkich przedmiotów, my zasię (niechaj mężczyźni mi tych słów za złe nie biorą) delikatniejsze i wrażliwsze od nich jesteśmy. Zauważę przytem, że nasza łagodność i dobroć jest źródłem rozkoszy i szczęścia dla bliskich nam mężczyzn, gdy tymczasem nasza gniewliwość wiele nieszczęść na nich sprowadza i w wielkie niebezpieczeństwa ich wtrąca. Dlatego też z wszystkich sił starać się winnyśmy o trzymanie naszego gniewu na wodzy. Teraz opowiem wam historję trzech młodzieńców i umiłowanych przez nich dziewcząt, którzy wskutek gniewu jednej z białogłów z ludzi wielce szczęśliwych w nieszczęśników się przemienili.
Jak wam dobrze wiadome jest, Marsylja, nad brzegiem morskim w Prowancji leżąca, jest miastem czcigodnem i dobrze starożytnem. Gród ów ongiś więcej, niż dzisiaj, w bogatych kupców obfitował. Pośród nich słynął z osobnych bogactw swoich Nernald Claudo, człek z niskiego rodu idący, aliści wielką rzetelnością się odznaczający i znaczne posiadający majętności. Żona obdarzyła go kilkorgiem dzieci; pośród nich były trzy dziewczęta, od chłopców starsze. Dwie dzieweczki, które bliźniaczkami były, liczyły po lat piętnaście, trzecia właśnie czternasty rok rozpoczęła. Nernald z towarami do Hiszpanji odjechał. Krewniacy czekali tylko na jego powrót, aby dzieweczki zamąż wydać. Jedna z córek kupca zwała się Ninettą, druga Magdaleną, a trzecia Bertellą. Do Ninetty pewien młody i ubogi szlachcic najtkliwszy afekt żywił. Ninetta odpłacała Restagnone (tak się zwał ów szlachcic) wzajemnością. Oboje poczynali sobie tak ostrożnie, że w tajności przed całym światem mogli swoją miłością się cieszyć. Ten tajemny ich stosunek trwał już dość długo, gdy nagle zdarzyło się, że dwóch młodzieńców, dziedziców dość znacznej fortuny, w Magdalenie i Bertelli się zakochało. Jeden z nich zwał się Folco, drugi Ughetto. Gdy Ninetta o tem Restagnone opowiedziała, ów postanowił z ich pomocą z niedostatku swego się wydobyć. W tym celu zbliżył się z nimi i to jednemu, to drugiemu ułatwiał spotkanie z ukochanemi. Nieraz także jednocześnie im pomagał, nie zaniedbując wszelako swojej wybranej, z którą często się widywał. Wreszcie Restagnone, przekonany, że pozyskał już całkiem ich przychylność, zaprosił ich pewnego dnia do swego domu i rzekł do nich:
— Wszystko, co uczyniłem dla was, mili przyjaciele, okazuje wam dowodnie, jaką przyjaźń dla was żywię. Wiedzcie, że gotów byłbym uczynić dla was nawet to, czego dla siebie samego uczynićbym nie zdołał. Powiem wam teraz, jaka myśl mi do głowy przyszła, wy zasię sami osądźcie, co czynić należy.
Jeśli słowa i postępki wasze nie kłamią, to przyznać trzeba, że równie gorąco miłujecie Magdalenę i Bertellę, jak ja ich starszą siostrę. Chcę wam podsunąć pewien środek, dzięki któremu afekty nasze do lubego wkrótce kresu przywiedzione zostaną. Wy jesteście ludźmi bogatymi, ja zasię nic nie posiadam. Jeśli, zebrawszy do kupy wszystkie swoje bogactwa, rozdzielicie pieniądze na trzy części i mnie jedną z nich oddacie, to pozostanie wam tylko wybrać stosowne miejsce, gdziebyśmy pospołu z swemi kochankami szczęśliwie żyć mogli. Zdaje mi się, że bez zbytnich trudów siostry ku temu skłonię, aby, zabrawszy część majętności swego ojca, w nasze ślady poszły. Poczniemy żyć, jak trzej bracia, każdy z swoją umiłowaną, i staniemy się najszczęśliwszymi na świecie ludźmi. Odpowiedzcie mi teraz, czy mam ten zamysł porzucić, czy też do jego wykonania przystąpić?
Dwaj młodzieńcy, najgorętszą miłością płonący, usłyszawszy, że będą mogli posiąść kochanki swoje, nie namyślali się długo i odparli, że zamysł Restagnone wielce im się podoba. Otrzymawszy zgodę Folca i Ughetta, Restagnone po kilku dniach zdołał zejść się tajemnie z Ninettą, co mu zawsze bez wielkich trudności udawało się osiągnąć, i opowiedział jej wszystko, co pospołu z dwoma młodzieńcami uczynić zamyślił. Przekonać ją trudno nie było, bowiem Ninetta niczego tak nie pragnęła, jak żyć z Restagnone w bezpieczności, nie lękając się o miłość swoją. Odparła zatem, że jego zamysł jest doskonały i że siostry ochotnie za jej przykładem pójdą, uciekając z rodzicielskiego domu. Wkońcu dzieweczka jęła go naglić, aby jak najprędzej wszystko do ucieczki przysposobił. Restagnone powrócił do Folca i Ughetta, którzy z niecierpliwością na odpowiedź swych kochanek czekali, i oznajmił im, że siostry zgodę swą wyraziły. Młodzieńcy postanowili osiedlić się na Krecie. Folco i Ughetto sprzedali swoje majętności pod pokrywką, iż wyjeżdżają w dalekie strony, i obróciwszy wszystko, co posiadali, na pieniądze, nabyli letką fregatę, uzbroili ją, opatrzyli w rzeczy niezbędne i jęli czekać chwili sposobnej. Ninetta, znająca dobrze tajne pragnienia swych sióstr, tyle pięknych słówek o przyszłości im naopowiadała, że nie mogły się doczekać dnia odjazdu. Gdy nadeszła noc, w ciągu której na pokład fregaty wstąpić miały, trzy siostry otwarły szkatułę swego rodzica i wzięły z niej wielką ilość klejnotów i monet złotych. Później z największą ostrożnością wyszły z domu i udały się w to miejsce, gdzie Restagnone, Folco i Ughetto na nie czekali. Młodzieńcy i dziewczęta weszli na pokład; zapuszczono wiosła w wodę i fregata odbiła od brzegu. Nie zatrzymując się nigdzie w drodze, następnego wieczora przybyli do Genui, gdzie po raz pierwszy uniesieniom miłości się oddali. Opatrzywszy się we wszystko, co im potrzebne być mogło, popłynęli dalej, zawijając do różnych portów, aż wreszcie ósmego dnia bez żadnych przypadków do Krety dotarli. Restagnone, Folco i Ughetto zakupili piękne dobra i niedaleko od Kandji piękne pałace zbudowali. Poczem wśród rozkoszy i dostatków żyć poczęli. Mieli liczną służbę, psy, sokoły i konie.
Jednakoż ludziom, żyjącym pośród rozkoszy i nijakich przeciwieństw nie mających, wkrótce mierznie nawet to, co im najmilsze było. Tak zdarzyło się i z Restagnone, który niedawno jeszcze Ninettę najczulej miłował. Od chwili, gdy już bez przeszkód mógł się jej miłością cieszyć i ją posiadać, jego afekt chłodnąć począł. Pewnego dnia na uczcie spotkał młodą i urodziwą szlachciankę, w której wielce sobie upodobał. Restagnone nie szczędził zachodów, aby jej wzajemność zdobyć i na jej cześć wspaniałe uczty wyprawiał. Ninetta, spostrzegłszy to, taką zazdrością zapłonęła, że od tej chwili Restagnone jednego kroku uczynić nie mógł, aby go okrutne wyrzuty nie spotykały. Jak przesyt nudę i wstręt za sobą wlecze, tak też znów trudności żądzę podsycają. Dlatego też wyrzuty Ninetty jeno pragnienie Restagnone powiększały. Nie wiedzieć, czy młodzieniec pozyskał względy ukochanej damy, dość na tem, że Ninetta wszystko, co jej doniesiono, za prawdę rzetelną przyjęła i o zdradzie męża już przekonana była. Z powodu wiarołomstwa Restagnone w głęboką rozpacz popadła, która później przemieniła się w szalony gniew i w nienawiść do męża. Tą nienawiścią zaślepiona, postanowiła swego niewiernego męża śmiercią ukarać, i w ten sposób zmyć hańbę, którą jej wyrządził.
Na wyspie mieszkała pewna starucha, Greczynka, biegła w przyrządzaniu zabójczych jadów. Ninetta prośbami i podarkami skłoniła ją do przygotowania śmiertelnego napoju. Otrzymawszy truciznę, młoda białogłowa wlała ją do puharu z winem. Pewnego dnia, gdy Restagnone wielce utrudzony i zgrzany do domu powrócił, podała mu jad do wypicia. Pragnienie tak go nękało, że, nie mieszkając, puhar do ust podniósł. Silna trucizna zaraz swój skutek wzięła, tak, iż mąż Ninetty jeszcez tegoż dniu umarł. Folco i Ughetto pospołu ze swemi kochankami nawet nie domyślali się, jaka była przyczyna śmierci Restagnone, i razem z Ninettą śmierć jego opłakiwali. Ciało młodzieńca z wielką czcią do grobu złożone zostało. Jednakoż po pewnym czasie zdarzyło się, że starucha-trucicielka, na nowej niecnocie pochwycona, do ciemnicy wtrącona została. Na pytki wzięta, do wielu zbrodni się przyznała, a takoż rzekła, że jad dla Ninetty przygotowała. Książę Krety, nic nie rozgłaszając, pewnej nocy pocichu Ninettę pochwycić kazał. Białogłowa, nie czekając, aż ją na tortury wezmą, opowiedziała wszystko, co śmierci Restagnone się tyczyło. Wówczas książę uwiadomił Folca i Ughetta o przyczynie uwięzienia Ninetty, młodzieńcy zasię opowiedzieli o tem Magdalenie i Bertelli. Siostry winowajczyni w niezmierną rozpacz popadły i ze wszystkich sił swoich starać się poczęły o ocalenie nieszczęśliwej, która na stosie spalona być miała. Wszystkie ich wysiłki i prośby na niczem spełzły, bowiem książę twardo postanowił sprawiedliwego i surowego sądu nad zbrodniarką dopełnić. Wreszcie urodziwa i młoda Magdalena, do której książę już oddawna daremnie się zalecał, postanowiła woli jego być powolną i w ten sposób Ninettę ocalić. Wybrawszy zatem stosownego wysłańca, zawiadomiła przezeń księcia, że gotowa jest być posłuszną jego chęciom, pod dwoma wszakże warunkami: a mianowicie, że książę uwolni Ninettę i że wszystko, co między nimi zajdzie, w głębokiej tajności zachowa. Książę z wielkiem ukontentowaniem wysłuchał poselstwa, długo się jednak wahał, jak mu postąpić wypada. Wkońcu jednak żądza w nim rozum przemogła, tak iż kazał Magdalenę uwiadomić, że jej kondycje przyjmuje. Porozumiawszy się z nią uprzednio, wydał rozkaz uwięzienia Folca i Ughetta pod pokrywką, że chce ich przesłuchać, sam zasię tajnie do domu Magdaleny przybył. Ninettę już przedtem w worek zaszyto, aby wrzekomo do morza ją wrzucić. Miast tego jednak, książę przywiódł Ninettę do Magdaleny, jako zapłatę za jej łaskawość. Żegnając się o świcie z Magdaleną, książę błagał ją na wszystko, aby tej pierwszej nocy miłości za ostatnią uważać nie chciała. Krom tego, polecił jej jeszcze, aby Ninettę dobrze ukryła, a później z wyspy ją odprawiła, w przeciwnym razie bowiem mieszkańcy Krety poburzyćby się mogli, zmuszając go do nowej surowości względem winowajczyni. Następnego dnia Folco i Ughetto swobodę odzyskali. Dowiedziawszy się, że Ninettę do morza wrzucono, pospieszyli do domu, aby swoje kochanki pocieszyć. Magdalena starała się ukryć Ninettę, jednakoż Folco ku wielkiemu swemu zadziwieniu odkrył, że w jego domu siostra jego kochanki przebywa. W duszy jego obudziło się podejrzenie, zwłaszcza, że już przedtem był słyszał o miłości księcia do Magdaleny; dlatego też spytał ją, jakim sposobem Ninetta od śmierci ocalić się zdołała. Magdalena kunsztowną bajkę ułożyła, aliści Folco kochance swojej nie uwierzył, jeno zasypał ją mnóstwem natrętnych pytań, domagając się, aby mu całą prawdę wyznała. Białogłowa po długich wykrętach wszystko mu wreszcie opowiedziała. Wówczas Folco, gniewem i boleścią przenikniony, dobył szpady i, nie dając do się przystępu błaganiom i zaklęciom Magdaleny, życia ją pozbawił. Potem, zdjęty trwogą na myśl o zemście księcia, ostawił zwłoki na miejscu i udał się do komnaty, w której Ninetta się ukrywała.
— Jeśli zechcesz — rzekł do niej — odwiozę cię tam, gdzie zgodnie z życzeniem siostry twojej się osiedlisz, aby nie dostać się znowu w ręce księcia.
Ninetta uwierzyła słowom Folca. Obawiając się księcia, pożegnała się pospiesznie z Bertellą i tejże nocy jeszcze pospołu z Folco Kretę opuściła. Młodzieniec w pośpiechu tylko niewielką sumę pieniędzy z sobą zabrać zdołał. W porcie wsiedli na pokład fregaty i od brzegu odbili. O dalszych ich losach wieści zaginęły.
Nazajutrz zwłoki Magdaleny znaleziono. Ludzie, Ughettowi zawistni i nienawidzący go, o wszystkiem księciu donieśli. Książę, który gorąco Magdalenę miłował, zaraz do domu Ughetta przybył i kazał go pochwycić pospołu z Bertellą, nim jeszcze kochankowie o śmierci Magdaleny i ucieczce Folca i Ninetty dowiedzieć się zdołali. Przymuszono ich do wyznania, że pospołu z Folco Magdalenę zabili. Wiedząc, że to wyznanie niechybną śmierć na nich sprowadzić musi, nieszczęśnicy przekupili straże częścią pieniędzy, którą w domu chowali, i ucieczką się salwowali. Ughetto i Bertella na wyspę Rodos odpłynęli. Wkrótce potem w niedostatku i w strapieniu zeszli z tego świata. Oto w jakie obieże Restagnone i Ninetta samych siebie i drugich wtrącili dzięki nierozumnej namiętności pierwszego i gniewowi drugiej.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Giovanni Boccaccio i tłumacza: Edward Boyé.