<<< Dane tekstu >>>
Autor Fergus Hume
Tytuł Zielona mumia
Wydawca Lwów: Księgarnia Kolejowa H. Altenberga; Nowy Jork: The Polish Book Importing Co.
Data wyd. ok. 1908
Druk Kraków: W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów, Nowy Jork
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. The Green Mummy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XV.
Oskarżenie.

Don Pedro i profesor byli obaj wściekli z powodu okradzenia mumii. Hope nieuważał tego za niespodziankę, przewidywał bowiem z góry, że szmaragdy głównie skusić musiały złodzieja.
— To jasne — rzekł Bradock — że Bolton zamordowany został z powodu klejnotów, ale kto mógł je zabrać!? Kto mógł to zrobić?
— Ktoś, co znał treść rękopismu — odparł Don Pedro.
— Rozumie się, ale czy prócz tego egzemplarza, który pan posiadasz, kto inny jeszcze mógł mieć ten dokument?
— Być może, że istniała jaka kopia, a może nawet tłumaczenie, w takim razie mógł Waza o niem wiedzieć. Przypominam sobie nawet, że ojciec mój opowiadał mi coś podobnego. Jeżeli tak było, Waza musiał ukraść szmaragdy, a potem dopiero odprzedał mumię paryskiemu antykwaryuszowi.
— W takim razie trzeba odszukać tego Wazę — rzekł Hope.
— Jeśli go odszukamy, każę go przyaresztować pod zarzutem kradzieży — groził Don Pedro.
— Ciekawy jestem, jakim sposobem poznasz go pan po latach trzydziestu — rzekł Bradock, wzruszając ramionami.
— Mam doskonałą pamięć — odpowiedział Don Pedro — a przytem posiadam pewne wskazówki, które mi to ułatwią. Ten Waza był kochankiem jednej z niewolnic mego ojca, Peruwianki, wyznającej religię Azteków. Dla przypodobania się tej dziewczynie, wytatuował sobie na lewej ręce poniżej łokcia emblemat tego kultu, którym jest słońce oplecione wężem. Prócz tego ma bliznę na lewej skroni i bardzo charakterystyczny kolor oczu, który tylko u niego widziałem. Po tych znakach poznałbym go z łatwością, o ile jeszcze żyje.
— Najlepiej by było — rzekł Hope — dać ten rysopis policyi i wyznaczyć nagrodę za jego znalezienie.
— Jak wysoką ma być ta kwota? — spytał Don Pedro.
— Sto funtów wystarczy zupełnie.
Hidalgo zapisał sobie tę cyfrę w notatniku.
— Udam się natychmiast do inspektora Date w Pierreside, i polecę mu zajęcie się tą sprawą. Mam nadzieję — dodał, zwracając się do profesora — że pan będziesz szanował ciało mego przodka w czasie swych badań.

— Możesz pan być spokojny, że nie znajdę tam drugich szmaragdów — rzekł szorstko Bradock. — Kakatoes! odprowadź tych panów i czuwaj, żeby mi nikt nie przeszkadzał w moich badaniach.



Profesor rozkoszował się już przeszło godzinę oglądaniem zielonej mumii, gdy naraz zajęcie to zostało przerwane niespodzianem wtargnięciem kapitana Hirama Hervey. Krewki marynarz zaznaczył swoją obecność odrzuceniem w drugi koniec pokoju Kakatoesa, który mu bronił wstępu. Karzeł potoczył się po podłodze, przewracając kilka egipskich starożytności.
— Jak pan śmiesz traktować w ten sposób moją własność!? — zagrzmiał Bradock.
— To niech pańska własność nauczy się grzecznie postępować z ludźmi — odparł kapitan, stojąc na progu i żując swoje wieczyste cygaro. — Wyobrażasz sobie może, że stosować się będę do rozkazów głupiego karła? — A to co do stu piorunów!?
Wykrzyknik ten odnosił się oczywiście do zielonej mumii.
— A co!? Nie spodziewałeś się tego? — rzekł tryumfująco Bradock.
Hervey usiadł z cygarem w ustach i mrugnął dowcipnie w stronę sarkofagu.
— A kiedy będzie powieszony?
— Kto taki? — spytał Bradock, podskakując na siedzeniu.
— A ten, co ukradł te piszczele!
— Nie znaleziono go dotąd.
— Jakimże sposobem odzyskałeś pan swego machabeusza?
Profesor opowiedział mu wtedy, jak znaleziono mumię w ogrodzie pani Jascher.
— Niema w tem nic dziwnego — rzekł marynarz — było mu przecie po drodze wybrać to miejsce za cmentarz dla skradzionej maszkary.

— O kim pan mówisz? — pytał zdziwiony Bradock.
— A o kimże, jeżeli nie o tym arystokracie, co zabił pańskiego sekretarza i przychodził potem bezczelnie na mój pokład, gdy przybyłem do portu w Pierreside. Ptaszkiem tym jest ów przeklęty pyszałek, jaśnie wielmożny baron Frank Random.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Fergus Hume i tłumacza: anonimowy.