<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward John Hardy
Tytuł Świat kobiety
Rozdział Jak być panią (lady)
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Waleria Marrené
Teresa Prażmowska
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ III.
Jak być panią (lady).
„Niezbyt to dawno, jak kobiety angielskie przywłaszczyły sobie tytuł, dawniéj używany jedynie przez szlachtę. Wprzód nazywały się wprost gentlewoman, a słowo to odpowiadało wyrazowi gentleman, jak lady odpowiada wyrazowi lord. Nie mmam nic przeciwko zmianie nazwy, tylko razi mnie nizki motyw, jaki ją zrządził. Chciałbym, żeby, upominając się o tytuł, kobiety przyjęły téż obowiązki, jakie on nakłada.”
Ruskin.

WWyraz angielski, lady powstał z saksońskich wyrazów loaf — bochenek i digan — rozdawać, czyli oznacza literalnie tę, co rozdaje chleb rodzinie, tak jak lord znaczy dostarczyciel chleba. Te dwa wyrazy odpowiadają układowi społecznemu i woli Najwyższego, które pojmować muszą nawet najwięcéj „postępowi,” żądający zrównania płci. W zdrowym stanie społecznym do męża należy myślenie o chlebie oraz innych artykułach żywności, do żony znów szafowanie niemi w sposób najodpowiedniejszy dla zdrowia i oszczędności. Jeśli uważanym jest za dobroczyńcę ludzkości człowiek, otrzymujący z roli podwójną ilość zboża tam, gdzie zbierano go tylko połowę, to równa chwała należy się téj, co potrafi rozumnie zużytkować ten owoc jego pracy.
Człowiek praktyczny odezwał się raz w ten spo­sób do kobiety kochanéj, równie jak on praktycznéj:
— Potrafisz pani gotować?
— A pan czy potrafisz dostarczyć to wszystko, co do gotowania potrzebne?
I tak się pobrali.
Przez długi czas otaczano szczególną poezyą karmienie niemowlęcia, jakby ten obowiązek szlache­tniejszym był od innych; tak samo jak zajęcia artysty­czne uważane są za pełne wdzięku, — gdy tymczasem pani domu, wywiązująca się należycie z tego trudnego zadania, właściwie ocenianą nie jest.
Jeden z historyografów d-ra Johnsona Piozzi opo­wiada, iż pytał go raz, czy często łaje żonę z powodu obiadu. „Tak często — odrzekł Johnson, — iż raz powie­działa mi: Nie żartuj z Pana Boga, dziękując Mu za obiad, który za chwilę nazwiesz tak niegodziwym, iż go spożyć niepodobna.” Mężowie rzadko pojmują trudności, z jakiemi walczyć musi pani domu, a rza­dziéj jeszcze rozumieją, iż trochę pomocy byłoby sto­kroć pożyteczniejsze od gniewu.
Prawda, że nie każda gospodyni zasługuje na pochwałę. Przypomina mi to praktyczną odezwę, po­mieszczoną w dziennikach przez młodego małżonka. „Parę lat temu — pisał — ożeniłem się z wcieloną dosko­nałością umysłową. Żona moja otrzymała wysokie wy­kształcenie i sądziła się co najmniéj równą najmędr­szym. Nie raczyła jednak nigdy poznać ceny produktów, ani wtajemniczyć się w sztukę zarządzania do­mem. Gdyby zaś kiedy zaszła do kuchni, byłaby tylko uderzoną nieestetycznym wyglądem mięsa i t. p. W re­zultacie — skarżył się małżonek, — wszyscy winszują mi klejnotu, jaki posiadam, ja zaś czuję tylko jego ciężar.”
Wice-hrabina Strangford ubolewa nad tém, iż wymyślne hafty lub talenta zajmują czas, przynależny domowym zajęciom, a znużony pracownik, powracając do siebie, je obiad niegodziwie zgotowany przez naje­mnicę, gdy tymczasem jego córka uczy się niemie­ckiego języka. Zewsząd odzywają się głosy: „Niéma kucharek!” Panna, umiejąca gotować, może wnieść wygodę, zdrowie i względny nawet zbytek do najbie­dniejszego domu, a jednak jak niewiele panien goto­wać się uczy! W koloniach taki jest brak osób, uzdol­nionych w tym względzie, iż są przepłacane w nieby­wały sposób, — pomimo to znaléźć ich nie można. Nie potrzeba téż wyjeżdżać tak daleko, ażeby dostać odpowiednie miejsce. Miałem sam sposobność przekonać się o tém z powodu biednéj kobiety a doskonałej kuchar­ki, która wskutek nieszczęśliwego małżeństwa musiała szukać sobie służby. Zaledwie jéj ogłoszenie pomie­szczone zostało w gazetach, osobiście zgłosiło się do niéj siedem osób, a zanim dwa dni upłynęło, odebrała pięćset trzydzieści trzy ofert. Czegóż to dowodzi? Oto nie mamy już w Anglii kucharek.
Przysłowie mówi: Bóg dał mięso, a dyabeł ku­charkę. Ta druga część przysłowia sprawdza się tylko wówczas, gdy kobiety odrzucają najpożyteczniejszy talent — przyrządzenia stosownie darów bożych.
Pensyonarka, zapytana o swoje nauki, recytuje, iż uczy się arytmetyki, algebry, geografii, astronomii, historyi powszechnéj, historyi Anglii, etymologii, gramatyki, ortografii, kompozycyi, deklamacyi, rysunku, muzyki, śpiewu. Na to odparł ironicznie jeden ze znanych pisarzy, iż wykształcenie jéj jest bardzo za­niedbane, bo jeśli do tego programu nie dodadzą łaci­ny, filozofii, inżynieryi i hydrostatyki, nie będzie zdol­ną pełnić obowiązków żony i matki.
Szczerze mówiąc, czyż kucharstwo nie powinno wchodzić w programaty szkolne, i to nie jako pobie­żna, ale gruntowna nauka? Kobiety jednak, którym braknie téj sposobności, powinnyby uczyć się same, zapomocą praktyki i dobréj książki. Dobrzeby było, gdyby panny podejmowały się codzień w domu przygotowania jakiéj potrawy w sposób smaczny i oszczędny. Służące nabrałyby tym sposobem większego szacunku dla kucharstwa i z konieczności byłyby oszczędniejsze. Ażeby żywić w przyzwoity sposób rodzinę, potrzeba rozwinąć taki sam zmysł smaku i praktyczności, jak kiedy idzie o strój lub o gustowne urządzenie pokoju i t. p. rzeczy, nie uważane wcale za podrzędne. Nazwij­my kucharstwo rodzajem chemii, osobę gotującą — uczo­nym chemikiem, a odrazu rzecz sama podniesioną bę­dzie. Doprawdy, jedynym powodem, dla którego kucharstwo nie zajmuje stanowiska równego sztuce le­karskiej, jest chyba to, iż dotąd nie przejęliśmy się za­sadą, jako należy raczéj unikać chorób, niżeli je leczyć.
Dobry kucharz chroni od choroby, gdy tymcza­sem lekarz, używający stokroć większéj powagi, je­żdżący powozem, w najlepszym razie uleczyć ją tylko może. I nietylko na fizyczną stronę człowieka wpływa zbawiennie dobra kuchnia — równie ważnym jest jéj wpływ na dobre usposobienie oraz humor męża i dzieci. Złe są skutki zapomnienia o starém przysło­wiu „nakarm zwierza,”, które stosuje się do mężów. „Im dłużéj żyję — mówił Sydney Smith, — tém więcéj się przekonywam, iż aptekarstwo ważniejszem jest od filozofii i że połowa przynajmniéj ludzkich nieszczęść pochodzi z jakiéjś wewnętrznéj niedyspozycyi, z niestrawionych pokarmów i t. p.” Gdyby aptekarstwo zamienić tu na kucharstwo, byłaby to czysta prawda.
Gdyby mnie kto zapytał, co znaczy kucharstwo, odpowiedziałbym: Znaczy to dokładną znajomość wszystkich roślin, owoców, korzeni, zwierząt, czyli tego wszystkiego, co jest pożywne, smakowite wpośrod pól i lasów, — znaczy to staranność, przemysł, dobre chę­ci i uważne wykonanie, — znaczy to gospodarność pra­babek i naukę nowożytną, — znaczy to użycie i oszczę­dność, — znaczy angielski dostatek, smak francuzki i arabską gościnność. Kto tę sztukę posiada, będzie rzeczywistym rozdawcą chleba, i jak matka dbać o to powinna, by dzieci jéj miały wygodne i ładne sukien­ki, tak dbać powinna także, by każdy w domu miał zdrowe i smaczne jedzenie. Choć mężczyzna utrzy­muje rodzinę i na chleb zarabia, praca żony nie jest mniéj ciężka, — bo równie trudno jest zapracować, jak rozdzielić przychód stosownie do licznych potrzeb i tak obrócić groszem, by najwięcéj przyniósł poży­tku. Czasem głupiec zrobi majątek, ale tylko ro­zumny zużytkować go potrafi. Dobra żona wie, gdzie co kupić i zna właściwą wartość każdéj rzeczy w ekonomii domowej, — może więc wyżywić swą rodzinę za sumę, którąby mniéj uzdolniona uważała jako zu­pełnie niedostateczną. Kobieta może być wysoko wy­kształconą, byle nie uważała za ubliżające swéj godności zajęcie się powszedniemi sprawami i gotowa­nie codziennego posiłku.
Widząc, jaki nieład panuje w wielu domach, względnie do sprawy tak ważnéj, jak jedzenie, dziwić się należy, jak gospodynie tych domów odważyły się wyjść za mąż. Prawda, iż szaleńcy podejmują się tego, co aniołowie przyjęliby ze drżeniem, — ale przyjąć trudne obowiązki żony, będąc tak źle do nich przygo­towaną, to więcej niż szaleństwo. Przyszła pani domu powinna być doskonale obznajmioną z tém, co znaczy rozdawnictwo chleba w całém tego słowa znaczeniu. Nietylko powinna umiéć gotować różne potrawy, ale także wiedziéć, kiedy jest ich właściwa pora i jaka odnośna cena. Powinna wiedziéć, jaką rolę grają ró­żne pokarmy w ekonomii organizmu ludzkiego, jaki ma być stosunek ciał stałych do płynów, jakie ich ro­dzaje służą chorym, jakie dzieciom w różnych peryodach rozwoju. Gdyby kobiety obznajmiane były z prawami fizyologicznemi w tym względzie, to, według zdania uczonych lekarzy, za kilka pokoleń nie byłoby dzieci niekształtnych, z krzywemi nogami i skrzywio­nym kręgosłupem, a garby zniknęłyby z powierzchni ziemi, jakby za dotknięciem różdżki czarodziejskiéj.
Dobre stare wyrażenie „lady” zostało tak zbrudzone różnemi niewłaściwemi użytkami, iż lepiéj mó­wić poprostu „kobieta.” A jednak, jakeśmy to widzieli, słowo „lady” zawiera samo w sobie pożyteczną naukę. Zastanawiając się nad jego pierwiastkowém znaczeniem, trudno pojąć, jakim sposobem można uważać za rzecz niewłaściwą dla „lady” zajęcie się kuchnią i pożywie­niem rodziny. Właściwie nie przystoi „lady” nie­znajomość domowych rządów. Jeżeli kobieta, mająca niewielkie dochody, wstydzi się gotować i zająć gospodarstwem, to niezawodnie w krótkim czasie mąż będzie miał powody wstydzić się za nią i za siebie sa­mego. Od kuchni zależy zdrowie, od zdrowia energia, od energii powodzenie. Rok cały złego pożywienia może stanowić: czy człowiek będzie ministrem, czy téż małym urzędnikiem. Mówią, iż przedwczesny upadek Emersona spowodowany był obfitém spożywaniem rozmaitych źle przyrządzonych pokarmów. Jeśli więc żony chcą mieć mężów zadowolonych oraz zdrowe i zdolne dzieci, niech przedewszystkiém zajmą się ich pokarmem.
Znałem żywy przykład prawdziwie rozumnego postępowania kobiety, która najzupełniéj zasługiwała na zaszczytną nazwę gospodyni domu. Pani ta, żona wojskowego, zwykła była dawać obiady, równie słynne z przyjemnego towarzystwa, jak z wybornej kuchni. Widząc ją wykwintnie ubraną, podtrzymującą dowci­pną rozmowę ze swoimi gośćmi, niktby się nie do­ myślił, że wszystkie doskonale przyrządzone i podane potrawy były jéj dziełem. Mając szczupłe środki i mo­gąc tylko trzymać dziewczynę do posługi, sama zajmo­wała się kuchnią. Przyrządzała wszystko, potem ubie­rała się szybko, na swą elegancką toaletę zarzucała kuchenną bluzę, i ostatecznie doglądała i uczyła kolei podania służącą. O godzinie obiadowéj bluza szła w kąt, pani domu rzucała ostatnie wejrzenie na zasta­wę stołu, potém przyjmowała gości, których liczba często dochodziła dwunastu.
Jeżeli praktyczny moralista za pierwszy obo­wiązek uważa usuwanie od bliźniego pokusy, to jakże wielką jest wina żon, które narażają swych mężów na wybuchy złego humoru i gniewu z powodu źle ugoto­wanego obiadu!

(Scena przedstawia sklep rzeźniczy).

Młoda mężatka. Co można dziś dostać?
Rzeźnik. Niewiele. Mam tylko pośladek cielęcy i wątróbkę.
Młoda mężatka (po namyśle). To proszę o pośla­dek wątróbki.
Podobne osoby nie zasługują na nazwę „lady” czy­li rozdawczyni chleba i nie mogą być dobremi żonami, bo pierwszym obowiązkiem pani domu jest znajomość artykułów spożywczych. Jest to nawet obowiązek chrześciański, bo do kobiet głównie stosować należy słowa Chrystusa, gdy po cudowném rozmnożeniu chle­ba rozkazał schować okruszyny, ażeby się nie zmar­nowały.
Jeden ze znakomitych kaznodziei, wielebny do­ktor Cox, w kazaniu, noszącém nazwę „Najlepszy pół­misek” („Gniazdo ptasie“ i inne kazania dla dzieci), porównywając Maryę i Martę, w ten sposób dawał rozu­mne rady dziewczętom: „Nie możemy wątpić, iż Pan Jezus, jakkolwiek mało dbał o tak zwane przyjemno­ści życia, sprzyjał oszczędności, przemysłowi, przezor­ności, rozsądkowi i dobremu smakowi, i że jakkolwiek zadawalniał się skromnemi potrawami, wolał, żeby były dobrze przyrządzone i podane. Nie możemy wąt­pić, iż Ten, co nakarmiwszy pięciotysięczną rzeszę chlebem i rybami, rozkazał apostołom zebrać okruchy, pochwali was, gdy będziecie unikały marnotrawstwa, robiąc najlepszy użytek z darów bożych. Podobacie Mu się więc, gdy waszym przemysłem i dobrym smakiem potraficie najprostsze potrawy uczynić wykwin­tnemi. Możecie więc być pewne, iż gdyby Marta, obrzą­dziwszy się w kuchni i nakrywszy stół, zamiast zajmo­wać się daléj półmiskami i flaszami, zrozumiała, że są jednak rzeczy ważniejsze, niż jedzenie i picie, gdyby starała się ona także myśl Pana przeniknąć i słuchać nauk, byłby On równie z niéj jak z Maryi zadowolony. Przecież i nam także sprawia to przykrość, jeśli kto, zaprosiwszy nas na obiad, troszczy się jedynie o poży­wienie. Mam nadzieję, że żadna z was nie będzie nigdy sądzić się zbyt wykwintną, lub zbyt wykształconą, aże­by z tego powodu zaniedbywać obowiązki domowe, a nawet jeśli tego wypadnie potrzeba, nie poleni się zakasać rękawy, włożyć fartuszek i zająć się przyrządze­niem jakiéj wykwintnej potrawy, przeznaczonéj dla spracowanych lub chorych, — ale mam także nadzieję, że zrozumiecie, iż poza tém są jeszcze inne obowiązki, tyczące się ducha. Bo jeśli litować się należy nad panią domu, która nie raczy wejrzéć w to, co się dzieje w kuchni i śpiżarni, więcéj jeszcze na litość zasługuje taka, co nic poza niemi nie widząc, zmienia się tym sposobem w kuchenną dziewkę.”







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edward John Hardy i tłumaczy: Teresa Prażmowska, Waleria Marrené.