Świat kobiety/XVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Świat kobiety |
Rozdział | Domy pełne córek |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Waleria Marrené Teresa Prażmowska |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przed dwudziestu laty napisałem rozprawkę pod tytułem: „Domy pełne córek. Co z niemi robić?” Czytałem ją w Filozoficzném Towarzystwie uniwersyteckiém, w którém zajmowałem wówczas jeden z niższych stopni. Ponieważ ogłoszenia o rozprawach, jakie czytane być miały każdego tygodnia, wywieszane były przy wejściu, jeden z odźwiernych, przeczytawszy ten tytuł, nie chciał wywiesić ogłoszenia, gdyż, jak twierdził, było ono według jego mniemania „niewłaściwém.“ Szanując skrupuły mego przyjaciela odźwiernego, nie mogę się jednak zgodzić z jego zdaniem, — przeciwnie, uważam, iż rozprawa jest więcéj jeszcze na czasie dziś, niż ćwierć wieku temu. Jeśli bowiem wówczas już zarysowywał się trudny problemat: co robić z córkami? — dziś może się on wydawać niepodobnym do rozwiązania, bo liczba kobiet, dla których praca jest koniecznością, wzrosła bardzo, nie tylko z powodu wzrostu ludności, ale także z powodu upadku rolnictwa i handlu. Kobiety, którym nie przyszło na myśl uczyć się czegoś specyalnie, znalazły się nagle w potrzebie zarobkowania, a zarobkowanie jest trudne i mało popłatne. „Nie chodzi nam o to, byś pani wyżyła z pracy, jaką dać możemy — mówił zarządzający sklepem płótna w West End, — musisz sobie radzić jeszcze w inny sposób; ostrzegam jednak, że jeśli pani tego miejsca nie weźmie, są setki innych, które je przyjmą.“ Podobne przemowy słyszy się nieraz. Rokrocznie wzmaga się trudność utrzymania, a cztery lata temu do egzaminu na wakujące posady biurowe było dwa tysiące pięćset kandydatek, choć posad do rozdania było tylko sto czterdzieści pięć. A jednakże, pomimo to, są zajęcia, do których brak zawsze osób potrzebnych. Jeśli wakuje miejsce w telegrafie, albo miejsce nauczycielki, zjawia się zaraz setki ofert, ale jeśli potrzeba służącéj, choćby jéj ofiarowano wysoką płacę i lepsze pożywienie niż to, jakiém się zadawalnia rodzina, znajdzie się z trudnością osobę nieodpowiednią i ta jeszcze tłumaczyć się będzie przed sama sobą i przyjaciółmi z powodów, dla których je przyjmuje. A co jeszcze dziwniejsze, młode osoby porzucają dom rodzicielski, szukając sobie zajęcia, a zostawiają na łasce brudnéj i nieuczciwéj dziewczyny domową kuchnię.
W jednéj z książek Jana Ingelow wyczytałem następujące słowa, wyrzeczone przez bohatera: „W poufnéj rozmowie z rozumną a skłopotaną kobietą, mieszkającą w jednym z moich domów, dotykałem kwestyi przykrości codziennego życia. Wyznała mi ona, iż wykonałaby chętnie wszystkie roboty domowe, ale pomimo to musiała trzymać służącą, bo któżby drzwi otwierał?
— Czyby to pani zdrowiu szkodziło otwierać je saméj?
Obruszyła się na to pytanie.
— Bynajmniéj, ale czasem zdarza się wizyta.
— Więc płacisz pani około czterdziestu pięciu funtów sterlingów rocznie, czyli sumę, stanowiącą różnicę pomiędzy wygodném życiem a biedą, głównie dlatego, ażeby odwiedzającym otwierała drzwi służąca do wszystkiego, zamiast osoby dobrze wychowanéj?
Dlaczegóżby osoba dobrze wychowana uważała, iż ją poniża jakikolwiek rodzaj użytecznej pracy? Czy tylko za pracę w właściwém tego słowa znaczeniu uważa ona taką, która jest mniéj pożyteczną? Czy rzeczywiście lepiéj jest biegać od Annasza do Kaifasza z jaką fantazyjną robótką, niż gotować, sprzątać, niańczyć dzieci, bądź to w domu rodzicielskim, bądź w jakimkolwiek innym? Gdyby jednak panny chciały rzeczywiście tylko pilnować domu, niezawodnie oszczędziłyby ojcu więcéj pieniędzy, niż ich utrzymanie kosztować może.
Parę lat temu młoda Angielka wyjechała z mężem do Montany. Będąc prawdziwą kobietą, szybko przystosowała się do warunków miejscowych, a były one trudne — trzeba było niejedno znieść i wywalczyć. Jakkolwiek wychowana w dobrobycie angielskiego dostatniego domu, wesoło przyjęła nowe obowiązki i spełniała je z odwagą i wytrwałością, które zdobyły jéj uwielbienie męża.
Przyjaciółki w Anglii, do których pisywała co tydzień, litowały się nad nią i przysyłały listy pełne ubolewań, iż musi pracować w domu jak niewolnica, iż zabija się podobną robotą. „Jak możesz temu wydołać?” — pytano zewsząd. A ona odpowiadała:
„Lubię pracę. Kiedy się niéma żadnego towarzystwa, a wszyscy mają robotę poza domem, z samych nudów trzeba wziąć się do roboty domowéj. Zdaje mi się, iż to jest najwłaściwszy sposob życia. Czuję się użyteczną, szczęśliwą i sądzę, że takby było z każdą zdrową kobietą, będącą na mojém miejscu.
„Rzeczywiście, zmywanie naczyń, szorowanie podłogi i t. p. roboty wydają się bardzo ciężkie, ale mogę zaręczyć, że to się tylko zdaje, dopóki się do téj roboty nie weźmie.
„Nie zamieniłabym mego szczęśliwego, swobodnego i zdrowego życia na życie znużenia i nudów, unieszczęśliwiające tyle dziewcząt. Wcale się nie czuję godną litości, — przeciwnie, dziwię się, iż wiele osób, cierpiących biedę, nie przeniesie się tutaj i nie używa dobrobytu, tak łatwego do otrzymania.
„Pytacie: co tu zyskają? Przedewszystkiém zdrowie, szczęście, a potém jest tu pełno roboty, pełno zajęcia, ale i zabawy. A co stracą? Towarzystwo i zbytek siedzenia z założonemi rękami, by patrzéć, jak inni robią źle to, cobyśmy lepiéj zrobili sami.
„Jestem doskonale szczęśliwą z mojemi zajęciami i przyjemnościami. A jeśli mam jaki kłopot — któż ich nie ma? — mam radości, które je aż nadto nagradzają. Więc dajcie mi tylko domowe ognisko na dalekim Wschodzie, a będę zadowoloną.”
Na Zachód! — tam swobody ojczyzna prawdziwa,
Gdzie potężna Missuri do morza upływa!
Gdyby nasze panny chciały w Anglii podobnie postępować, problemat: „co robić z córkami?” byłby odrazu rozwiązany.
Im więcéj się zastanawiam, tém więcéj pojmuję, iż podniesienie domowéj pracy do jéj rzeczywistego znaczenia rozwiązałoby kwestyę pracy kobiecéj.
Zapewne, podobna praca mało dziś przedstawia uroku dla wykształconych kobiet, ale może téż niezawsze tak będzie. Dlaczegóż praca ta nie miałaby być uważaną za powołanie równie szlachetne, jak pielęgnowanie chorych? Położenie wykształconéj dozorczyni chorych zmieniło się dziś bardzo, nie jest już wcale tém, czém było niegdyś, — położenie więc służącéj może podnieść się także w wyobrażeniu ogółu, skoroby je zajęły odpowiednio ukształcone kobiety. Dziś, gdy coraz więcej nabiera znaczenia metoda prewentywna, nie wiem, dlaczego niżéjbyśmy stawiali te osoby, co porządkiem, czystością, dobrém przyrządzaniem pokarmów strzegą nas od chorób, niż te, co nas w nich pielęgnują.
Potrzeba nam więc kuchennéj Florencyi Nightingale, ale z drugiéj strony potrzeba także więcéj chrześciańskiego uczucia i względności dla służących, potrzeba, ażebyśmy ich uważali jako równych sobie, a tylko uboższych.
Czyż więc upadł zupełnie projekt pomocnic pań, o którym tyle mówiono? Tak, niestety, upadł, gdyż owe mniemane pomocnice wcale pomocnicami nie były. Chciały one wykonywać tylko śmietankę prac domowych, resztę zostawiając innym. Kobiety, które wyobrażają sobie, iż domowa robota zasadza się na okurzaniu porcelany i nakrywaniu do stołu, podobne są do dozorczyń chorych, chcących jedynie śpiewać hymny i poprawiać poduszki.
W koloniach jest także wielki popyt na służące. W liście z Nowéj Zelandyi czytamy, iż prosta, szesnastoletnia dziewczyna zarabia dziesięć szylingów tygodniowo, uważaną jest za należącą do rodziny, ma konia do wyjazdu i w krótkim przeciągu czasu złożyła kilka funtów sterl. w banku i miała parę ofert małżeńskich, które jednak odrzuciła, z powodu, iż jest jeszcze zbyt młodą. Potrzeba służących jest tak wielką, iż jedna z pań, dowiedziawszy się o przybyciu okrętu, pojechała 26 mil (angielskich) bez śniadania do portu, w nadziei zdobycia sobie potrzebnéj pomocnicy. Daremny jednak był jej pośpiech: zanim przybyła, 130 służących, jakie tym okrętem przypłynęły, znalazły już umieszczenie. Ta sama pani opisuje szczegółowo położenie swéj dawnéj praczki, która w Northern Island ofiarowała do najęcia swéj dawnéj pracodawczyni jednę ze swych willi, gdyż sama, nie potrzebując więcéj pracować, przeniosła się do większéj i wygodniejszéj.
Dlaczegóż więc trzy czwarte miliona kobiet pozostaje w kraju bez zajęcia, umierając z głodu lub gorzéj jeszcze, kiedy wszystkie bez wyjątku listy, dochodzące z kolonij, dopominają się ciągle o służące?
Położenie zaś służących w tych odległych stronach zupełnie odpowiada wymaganiom dobrze wychowanéj kobiety, bo jest ona cenioną jak należy. Pracodawcy spędzają tak wiele czasu ze swemi pomocnicami, iż te ostatnie z tego korzystają, bo niemal wszystkie roboty są wspólnie wykonywane. Jeśli zresztą kobieta dobrze wychowana, posiadająca przytém wiadomości gospodarcze, zapragnie własnego domu, długo nań czekać nie potrzebuje — może wybierać pomiędzy wykształconymi ludźmi, którzy tłumnie emigrują. Jest ona daleko odpowiedniejszą żoną dla pracującego człowieka, niż wykwintna panna, z którą jednak żeni się nieraz z powodu swego osamotnienia.
Będąc sam przekonanym, iż sprawiedliwość wymaga, ażeby nie stawiano sztucznych zapór kobietom, chcącym wkraczać w męzkie zawody, radziłbym jednakże tym dziewczętom, którym dobrze życzę, wybierać takie, co nie są sprzeczne z niewieścią naturą. Dziewczęta, zarówno jak chłopcy, powinny mieć jakieś chlebodajne zajęcie, ale chciałbym, żeby to zajęcie nie odrywało ich od domu — i dlatego to kuchnia i utrzymanie porządku są tak dla kobiet właściwe. Ważnym także względem jest to, iż moralność nie może być lekceważoną u służącéj. Właściciel fabryki może się o nią nie troskać co do swych „rąk,” ale kiedy idzie o przyjęcie niańki lub panny służącéj, zmienia się zupełnie kwestya.
„Cokolwiek się stanie, żadna z moich pięciu córek ręcznie pracować nie będzie.” — Tak mówiła przy mnie jedna z matek, wyrażająca się przytém wcale niepoprawnie. To téż zapewne osoby, mające taki wstręt do pracy ręcznéj, oburzą się na mnie, iż doradzam dobrze wychowanym pannom, ażeby wzięły się do zajęcia, które powinny podnieść do takiéj godności, jakiéj używa pielęgnowanie chorych.
Otóż dopóki kobiety nie zrozumieją, iż próżniactwo więcéj jest poniżającém od ręcznéj pracy, nie będzie można rozwiązać pytania: „co robić z córkami?
Nie to, co robimy, ale jak robimy, jest rzeczą ważną, a prawdziwy pan lub pani w całém tego słowa znaczeniu nigdy nie pomyślą, iż popełnią niewłaściwość, robiąc to, co jest do zrobienia. Niéma tak wysokiego położenia, któregoby nie można poniżyć, ani tak nizkiego, któregoby nie można podnieść; panny więc, potrzebujące zajęcia, powinny brać takie, jakie im się zdarza, i robić to wszystko, czemu podołają. Rodzice zaś powinni miéć właściwą dumę i wstydzić się jedynie próżniactwa i nieuczciwości. Sądzę, iż w dzisiejszych czasach każda dobrze urodzona i dobrze wychowana kobieta, otwierająca sklep, przyjmująca miejsce służącéj, lub niosąca pakunek na ulicy, dokonywa prawdziwie filantropijnego dzieła, dopomaga bowiem tym, którzy usiłują zmienić szalony obyczaj, zmuszający dziewczęta umierać z głodu wśród obfitości. Prawdziwie dobrze wychowana kobieta zostanie nią zawsze, bez względu na warunki, w jakich znajdować się może. Dlaczegóż więc miałaby tracić swą godność, pracując rękoma, nie głową?
„Pomocnica potrzebna do niewielkiéj rodziny, w któréj obowiązki kucharki i niańki spełniają same panie.”
Takie ogłoszenie czytaliśmy świeżo; budzi ono nadzieję, iż system „pomocnic pań” nie upadł w zupełności. Gdy rzeczywiście panie wezmą się do gotowania i niańczenia dzieci, postęp to będzie ogromny; panie zaś zostaną paniami, czy będą zamiatać pokoje, czy grać na fortepianie, czy téż siedziéć na kanapie z włóczkową robotą.
Filantropi, najgorliwiéj zajmujący się rozszerzeniem zakresu niewiesciéj pracy, często bardzo wyszukują robotę dla robotnic, nie zaś robotnice dla roboty. Przychodzą do nich zubożałe kobiety i, zamiast powiedziéć, do czego są uzdolnione, opowiadają o swoich wysokich stosunkach; wyszukuje się im więc zajęcia nie w stosunku wychowania i wiedzy, ale w stosunku do położenia ich dziadka generała lub wuja dziekana.
Cóż jednak za zajęcie znaléźć można dla kobiet podupadłych, jeśli są nieporządne, nieuważne, niezdolne przyłożyć się do czegokolwiek? Są one najczęściéj bezużyteczne, bo nie przyzwyczajono je nic robić dokładnie i dano tylko ogólne, powierzchowne wykształcenie, do niczego nieprowadzące. Miéjmy nadzieję, iż wkrótce będzie rzeczą modną nauczyć oprócz tego każdą pannę jakiego praktycznego zajęcia, — wówczas dopiero wstyd ogarniać ich będzie, jeśli nie zdołają zarobić sobie na chleb powszedni i przyłożyć się do dobrobytu rodziny, jak to czynią ich bracia. Nauka rzemiosła lub szkoła handlowa są to przecież rzeczy kosztowne a w domach, pełnych córek, zwykle z wydatkami rachować się trzeba, — sądzę jednak, iż pieniądze, wydawane na talenta i t. p., starczyłyby na gruntowną naukę, która dałaby im natychmiastowe zyski i zabezpieczyła przyszłość.
Istnieje do wyboru niezmierna liczba przemysłów i zajęć, stosownie do gustów i uzdolnień, ale powodzenie zależy od tego, jak dziewczęta przygotowują się do pracy i umieją jéj szukać. „Kiedy chcecie znaleźć zajęcie — mówi Haweis, — włóżcie najporządniejsze suknie i przybierzcie się w najmilszy uśmiech. Znałem młodą osobę w przykrém położeniu, któréj roboty nieraz do sklepów przyjąć nie chciano. Zastosowała wyżej wzmiankowaną metodę i zaraz uzyskała zamówienie w niewielkim zakładzie w City; zachęcona powodzeniem udała się do większego magazynu i tam dostała zamówienia dwa razy tak znaczne; powróciła więc do pierwszego, ażeby zrzucić się z układu, lecz nie chciano na to przystać. Miała więc roboty więcéj, niż jéj wydołać mogła; szczęściem, spotkała Siostrę Miłosierdzia, która poleciła jéj bezczynne „ręce.” Wzięła je do pomocy, akuratnie wykonała zamówienia i odtąd miała już ciągłą robotę.”
Kobiety, utrzymujące się same, najłatwiéj i najszczęśliwiéj za mąż wychodzą. Słusznie téż dumną być może młoda narzeczona, jeśli potrafi zebrać sobie skromny posag, a tym sposobem ułatwić przyszłość i dać zarazem ukochanemu zapewnienie, że miękka ręka, którą mu oddała, w potrzebie wesprzéć go potrafi.