Świat kobiety/XX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Świat kobiety |
Rozdział | Pielęgnujące i pielęgnowanie |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Waleria Marrené Teresa Prażmowska |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Trudno znaleźć silniejszy dowód, iż nasze czasy są stokroć lepsze od przeszłości, nad ten, iż młode osoby, mające świetne położenie towarzyskie, poświęcają się ciężkiemu zadaniu pielęgnowania chorych.
Jeśli rzeczywiście kobiety mają odrębne zdolności, to jedną z nich jest zdolność pielęgnowania chorych. Bez należytego wykształcenia jednakże ta zdolność może być źle skierowaną, robić rzeczy przeciwne nauce, a opuszczać to, co czynić należy. Nauka pielęgnowania jest w ciągłym postępie, tak, iż dziś, pomimo największych wrodzonych zdolności, nikt nie może pełnić dobrze podobnie trudnych i niebezpiecznych obowiązków, kto do nich systematycznie przygotowanym nie został. Wiele także kobiet sądzi, iż ma odpowiednie powołanie; najlepszy jednak dowód, iż tak nie jest, stanowi fakt opuszczenia szpitala przed upływem próbnego miesiąca, który, według ustawy, poprzedzić musi zapisanie do liczby pielęgnujących.
Naukę otrzymać można za opłatą w jednym ze szpitali, albo téż wchodząc doń jako posługaczka, biorąca bardzo małe zasługi, pod warunkiem pozostawania w nim lat kilka. Przeszedłszy stosowne nauki lekarskie, felczerskie i inne, postulantka zostaje dozorczynią. Z pomiędzy tych dozorczyń dopiero rekrutują się siostry. Ogólnie jednak siostry — słowo to nie ma religijnego znaczenia — pochodzą z wyższych sfer społecznych i mają odpowiednie wykształcenie. One to są przełożonemi nad postulantkami, dozorczyniami i posługaczkami.
Ażeby być dobrą dozorczynią, potrzeba posiadać w najwyższym stopniu wszystkie właściwości niewieście: cierpliwość, pogodę, współczucie, odwagę, oraz jednostajne usposobienie, przywyknienie zapominania o sobie, a wreszcie posłuszeństwo. Stanowczość, zdrowy rozsądek potrzebne są także, a jeśli do tego dołączy się wesołość i dowcip, będą to rzeczy bardzo pożądane. Nie potrzeba zdaje się nadmieniać, iż niezbędnemi są dobre oczy, dobry słuch, mocne nerwy i zdrowie.
Kobieta doświadczona w tym względzie dodawała jednak, iż charakter jest równie niezbędny, jak zdrowie, rozum i zdolność, a może jeszcze niezbędniejszy. Siostra szczególniéj może podobać się chorym i doktorom, może utrzymywać podwładne we wzorowéj karności; ale jeśli zbraknie jej wpływu, jaki wywiera wzbudzone zaufanie, uczciwość, prawość, skromność niewieścia, będzie ona zawsze w doświadczonych oczach nieodpowiednią, chociażby zkądinąd była wyborną dziewczyną na zajęcie posady zwierzchniczki postulantek, z których wyrobić się mają doskonałe siostry.
Kto przyjmuje na siebie ciężkie zadanie pielęgnowania chorych, a nie pojmuje całéj odpowiedzialności, jaką bierze, okazuje brak czucia i już z tego samego powodu jest niezdolnym. Zważywszy, iż życie lub śmierć człowieka zależy w wielu razach od uwagi, wiedzy i pilności dozorczyni, dziwić się trzeba, jeśli kobiety podejmują się tego bez należytego powołania. Ale tu zapytać można: na czém zależy powołanie? Potrzeba do niego dwóch rzeczy: chęci i sposobności. Wiele kobiet miało chęć poświęcenia się pielęgnowaniu chorych, ale nie miały ku temu sposobności. Zdrowie, węzły rodzinne lub inne jakie przeszkody stanęły im wspak. Dopiero gdy chęć się budzi i idzie w parze ze sposobnością, na pewne powiedziéć można, iż powołanie jest rzeczywiste, a Bóg nigdy nam nie przeznacza obowiązków lub odpowiedzialności ciężkich, nie dając zarazem siły do ich dźwignięcia.
Z jakiéjkolwiek klasy pochodzi postulantka na dozorczynię, musi ona w pierwszym roku swego zajęcia spełniać najcięższe i najprzykrzejsze roboty; im prędzéj więc, tém będzie lepiéj, gdy spojrzy na swoje zadanie ze strony rzeczywistéj i nauczy się pracować liliowemi paluszkami. Godziny zajęcia są bardzo długie, a w niektórych szpitalach zaledwie znajdzie się czas dostateczny na posiłki lub przechadzkę na świeżém powietrzu.
Słyszałem raz siostrę opowiadającą, iż nieraz miała tyle roboty, myjąc brudnych pacyentów i czyszcząc rozmaite potrzebne narzędzia, tak czuła się znużoną, iż płakała rzewnemi łzami.
Wielką pociechą dla postulantek, mających tego rodzaju robotę, jest myśléć o Tym, który na ziemi był służebnikiem wszystkich. On także spełniał niemiłą robotę, myjąc brudne nogi Judaszowi, mającemu go na drugi dzień zdradzić, a jednak właśnie dlatego był to czyn prawdziwie Boski. Kobiety, które odrzucają ręczną pracę, są służebnicami Beliala, nie Chrystusa, bo służebnice Chrystusa wiedzą dobrze, iż najostatniejsi ci, co spełniają najcięższe i najpotrzebniejsze roboty dla swoich sióstr i braci, pierwszymi będą w Jego królestwie. Bądźcie pewni, iż żadna robota postulantek nie może być tak brudną, jak ta, co jest udziałem nikczemnie próżnujących wyznawczyń Beliala, bo żyją one z pracy i nędzy innych, a samym sobie kłamią, myśląc o Boskiéj Opatrzności; ale zrozumieją to dopiero w chwili zguby, gdy zawołają: „Kiedyż ujrzałyśmy Cię!?“
Znałem starego kawalera doktora, który twierdził, iż jedyną kobietą, jaką warto zaślubić, jest siostra dozorczyni; i rzeczywiście gospodyni domu potrzebuje tych samych przymiotów co ona. Tu i tam pożądaną jest taka sama czystość, akuratność, przewidywanie, gotowość na rzeczy niespodziane, umiejętność zużytkowania tego, co się ma pod ręką. Słowem, to wszystko, co czyni kobietę źródłem domowego porządku, czyni ją także pożyteczną w szpitalu. Najsłodsze domowe przymioty okazują się równie cennemi w dozorczyni. Jeśli posiada ona wiadomości gospodarcze, te będą jéj potrzebne; nie posiadając ich, powinna czémprędzéj starać się brak ten zapełnić.
Nieakuratna dozorczyni może spowodować śmierć chorego, nie podając mu w czasie właściwym lekarstwa lub środków wzmacniających. W ważnych okolicznościach powinna ona spisywać słowa doktora, ażeby żadnego szczegółu nie pominąć, gdyż jeśli doktor ma się na nią spuszczać, przepisy jego muszą być co do joty wykonane. Ze smutkiem jednak wyznaję, iż widziałem siostry niedość czysto ubrane i niedosyć dbałe o siebie. Takie samolubne pominięcie rzeczy z pozoru drobnych, a w rezultacie ważnych, rzuca zły cień na całą instytucyę i zmniejsza jéj poważanie. Szczególnie winna być zwrócona uwaga na podawanie potraw z możliwą czystością. Obowiązkiem dozorczyni jest wielka grzeczność względem chorego, który jest jéj powierzony i może cierpiéć z powodu ostrego słówka, szorstkiego tonu lub wymówki. Jeśli głos miły i nieskrzypiące obuwie są rzeczą pożądaną w każdéj kobiecie, podwójnie pożądane są u dozorczyni. Potrzeba jéj miéć głos aksamitny, a stalową wolę. Pow inna téż pamiętać, iż szeptów lub cichych rozmów unikać należy, że najwłaściwszym przy chorych jest głos naturalny lecz miękki.
Jest kilka rodzajów dozorczyń: prywatne, przeznaczone do zakładów dobroczynnych, wojskowe, marynarskie i t. p. Pielęgnowanie ubogich chorych w ich własnych mieszkaniach jest niezawodnie najtrudniejsze, ale téż najbardziej pożyteczne. Krewni i przyjaciele biednych nieraz chętnieby ich pielęgnowali, nie mają przecież po większéj części na to czasu, a gdyby i mieli, nieświadomość czyniłaby ich bezużytecznymi. Gdy ciężka choroba zawita do domu robotnika, panuje w nim nieopisany nieład, a przybycie członka towarzystwa pomocy, to cóś nakształt przybycia zbawczego anioła. Gdy siostra idzie ulicą do domów, gdzie jest tak bardzo potrzebną, w swój czarnej sukni, kapeluszu i płaszczu, ludzie dziwić się mogą, iż młoda kobieta, stworzona do przyjemności życia, porzuca dobrowolnie piękne stroje i zabawy, stanowiące jedyne zajęcie wielu jéj podobnych. Ona jednak znajduje swą nagrodę w mieszkaniu ubogich, gdzie jéj obecność przynosi promień słońca, a jéj skromny strój zdaje się prześlicznym. Dozorczyni zajmuje się nietylko chorą osobą, ale gdy nie ma innéj pomocy, sama zamiata, pali w piecu i sprząta. Następujące zdarzenie, wyjęte z rocznego sprawozdania Towarzystwa dozorczyń, da wyobrażenie o jéj trudném zadaniu: „Zeszłego roku, po całych tygodniach choroby i pielęgnowania, umarł starzec, mający lat osiemdziesiąt dwa. Czém było jego życie? Nie wiadomo. Zapewne, jak każdy z nas, miał chwile słoneczne powodzenia i szczęścia w czasie tego długiego życia, ostatecznie przecież znalazł się w końcu biedny, chory, opuszczony i samotny. Z niewiadomych powodów został on celem nienawiści sąsiadów, którzy, jak swawolni chłopcy, nadawali mu przezwiska i rzucali kamieniami w jego okna. Z tego powodu trzymał okiennice zamknięte i zatykał gałganami ich szpary. Czas jakiś pozostawał w zupełnéj ciemności, bezsilny, na nędznym tapczanie. „Przy odwiedzinach chorego — mówi sprawozdanie — długi czas nie mogłyśmy wejść do domu, bo nie było nikogo, coby nam drzwi otworzył. W końcu chłopiec, mieszkający w sąsiednim domu, dostał się przez dach do wnętrza i wpuścił nas. Pokój, w którym znajdował się chory, był zupełnie ciemny, ale on nas widział, bo stałyśmy we drzwiach otwartych, i krzyknął z radości, że wreszcie zjawiła się przy nim żywa dusza. Zapaliwszy świecę, znalazłyśmy się w bardzo małéj, zawalonej izdebce, gdzie w kącie leżał skulony starzec. Rozpaliłyśmy ogień, zagrzały wody, zamiotły i wyniosły całą furę popiołu z komina. Potém umyłyśmy chorego, opatrzyły mu rany, posłały łożko, które nie miało ani prześcieradła, ani kołdry; z jego szczupłych zapasów zdołałyśmy przyrządzić filiżankę herbaty, ukrajały kawałek chleba z masłem i zostawiły go, jak twierdził, zupełnie szczęśliwym. Co rano myłyśmy go, słały łóżko, sprzątały pokój i przygotowywały mu posiłek.”
Głęboką niewiadomość ludu o rodzaju chorob i odpowiednich im środkach charakteryzuje fakt następny: „Stara kobieta cierpiała od ośmiu miesięcy na wodną puchlinę i wyobraziła sobie, iż leżenie stan jej pogarsza, przez cały więc ten czas siedziała na łóżku i w ten sposób tylko spała. Nie chciała także się umyć, utrzymując, iż spotkanie się dwóch wód — jest to jéj własne wyrażenie — musi sprowadzić śmierć natychmiastową. Potrzeba było wielkiéj wymowy i cierpliwości ze strony dozorczyni, ażeby jéj to wyperswadować.”
Towarzystwo odbiera nader liczne listy, pełne podzięk i wdzięczności dla dozorczyń. Oto jeden z nich, pisany przez biedną pracownicę, któréj kilkoro dzieci zostało uratowanych od śmierci i odzyskało zdrowie:
„Droga dozorczyni! Jestem bardzo szczęśliwa, że się opiekujesz moim chłopczykiem, bo mogę teraz z lekkiém sercem iść do roboty; wiem, iż będzie miał wszystko, czego mu tylko potrzeba. Jestem tak wdzięczna, iż tego wyrazić nie umiem; wiem tylko, iż Bóg ci nagrodzi za wszystko dobre, moim dzieciom wyświadczone. Nigdy nie zapomnę, jak czule opiekowałaś się ich czworgiem, kiedy tak ciężko chorowały na gorączkę, piętnaście miesięcy temu. Gdyby mi przyszło jutro zachorować, chciałabym tylko być przez ciebie dozorowaną. Przychodziłaś, nie dbając na czas, w nocy i rano do moich dzieci. Niech cię Bóg błogosławi.
Doświadczenie panny Nightingale i wszystkich, co się téj rzeczy dotknęli, poucza, iż pielęgnowanie ubogich w ich domach wówczas tylko okazuje się skuteczném, kiedy to czynią osoby poświęcające się, nie zaś służące lub płatne dozorczynie. Służące nigdy nie chcą porządkować z gruntu mieszkań, tłumacząc się brakiem stosownych narzędzi, których zwykle niéma w ubogich gospodarstwach. Tymczasem wraz z dozorczynią czystość i porządek wchodzić muszą do domu. Musi ona uczynić ten dom o tyle zdrowotnym, o ile to być może, a ten rezultat mogą tylko otrzymać nauczając i służąc zarazem, a czyniąc to z taktem, budzącym zaufanie cierpiących. Słowem, potrzeba tu kobiety z pojęciami dużo wyższemi od roboty, jaką ma spełniać. Kobieta chora na nogę, która cierpiała prawdziwe męki z powodu niewłaściwego obchodzenia się z nią, dostawszy się pod opiekę jednéj z pań dozorczyń, zawołała po jéj pierwszych odwiedzinach: „Jakżeż się mój pokój odmienił, jaki on teraz miły i wygodny! Skoro pani mnie opatrzyła, nie posiadałam się z radości, że już nie cierpię po tylu okropnych nocach. A co do pokoju, mam nadzieję, że jak będę zdrowa, potrafię go utrzymać takim, jakim go pani uczyniła.”
Wiele kobiet zamożnych, które nie myślały nigdy o zarobku z dozorowania, zostały następnie etatowemi dozorczyniami. Każda kobieta, bez względu na majątek, zyskałaby na tém, gdyby nabyła tylko miesięcznego doświadczenia w dozorowaniu chorych, a w szpitalach za niewielkie pieniądze uczynić to może. Wychowanie panny jest uważane jako niezupełne, jeśli nie bierze lekcyj muzyki, rysunku i t. p., sądzę jednak, iż kurs pielęgnowania chorych byłby co najmniej równie ważném udoskonaleniem, témbardziéj, iż rodzice nie mogą przewidziéć, czy w przyszłości dzieci ich nie będą zmuszone na chleb zarabiać, — byliby więc o nie spokojniejsi, gdyby dali im w rękę sposób zarobku tak poszukiwany. Jeśli zaś wzdrygają się na myśl tego, co córki ich zobaczyć i usłyszéć mogą w szpitalu, powinniby się zastanowić, iż lepiéj jest w czasie właściwym poznać prawdy życia zapomocą użytecznéj wiedzy, niżeli dowiedziéć się o nich zapomocą niewinnéj ciekawości. Po pewnym wieku niewiadomość nie jest już niewinnością, a my sądzimy, że jeśli kobieta pozna w szpitalu straszne prawa Boże, karzące grzech, i groźne skutki, jakie pociągają za sobą przekroczenia przeciw prawom hygieny, zastanowi się głęboko, zanim przyjmie na siebie obowiązki żony i matki, ale za to spełni je lepiéj.
Znakomity chirurg opowiadał mi fakt następujący: „Spotkałem raz w śpiżarni szpitalnéj ciężko łkającą młodą postulantkę. Pytam więc, czy miała zbyt wiele roboty, czy tęskniła za domem, czy téż kto jéj dokuczył? „Nie — rzekła płaczliwie, ale nigdy nie myślałam, iż przy pielęgnowaniu będę musiała dotykać chorych nóg.” Jest to tylko dowodem, iż ani kobieta, ani mężczyzna nie powinni podejmować się obowiązków, nie rozumiejąc ich znaczenia.
W marzeniu wielu dziewcząt tkwi idealne pojęcie pielęgnowania chorych, niemające nic z rzeczywistością wspólnego. Nie jest to wcale rzecz złożona z woni, ani eterycznych działań i wdzięcznych pacyentów. Chorzy nie są wcale do tych ideałów podobni; najczęściéj są niecierpliwi, nierozsądni, gwałtowni jak dzieci. Trzeba miéć doświadczenie, by wiedzieć, jak ich nieraz lada drobiazg męczy i nęka. Raz, gdy byłem jeszcze bardzo młody, pielęgnowałem ciężko chorą ukochaną siostrę. Sądząc, że usnęła, zabrałem się w jéj pokoju do pisania listów, kiedy usłyszałem bolesny jęk. „Co ci jest?” — zapytałem strwożony. „Ah! — zawołała — skrzyp twego pióra doprowadza mnie do rozpaczy.” Jeden z przyjaciół opowiadał mi, jak w czasie rekonwalescencyi po ciężkiéj gorączce cierpiał z powodu, iż dozorczyni szyła przy jego łóżku. Regularny ruch igły i lekki szmer przeciąganéj nitki drażniły jego osłabione nerwy.
Dziewczęta, zanim wezmą się do pielęgnowania chorych, powinny zdać sobie sprawę ze znaczenia téj pracy i zapytać samych siebie, czy mają ku temu odpowiednie zdolności. Najlepiéj to ocenią, odczytując następujące przepisy, wydane przez komitet Kasy Nightingale dla postulantek. Powinny się one nad niemi gruntownie zastanowić. „Potrzebujemy kobiet dobrze wychowanych, przystępujących do pracy z silném postanowieniem, wolnych od afektacyi i sentymentalizmu, ale obdarzonych prawdziwym zapałem. Im więcéj mają gospodarskich wiadomości, tém lepiéj. Gotowe do ofiar, nie powinny jednak sądzić się ofiarami. Muszą téż być przygotowane do spełniania wielu przykrych czynności. Tak jak i we wszystkiem inném, wpływ niewieści powinien być wywierany raczéj czynem, niż słowem. Potrzebne nam są dobre kobiety, ale oprócz tego niech będą dobrze wychowane, z silném zdrowiem i postanowieniem, inteligentne i praktyczne, zdolne do nauki, chętne do posłuszeństwa, ażeby z czasem mogły organizować i rządzić, zyskując sobie zarówno sympatyę zwierzchnika, jak podwładnych. Trzeba, żeby miały szeroki umysł i serce, rozumiały, że nie żyją jedynie dla własnéj przyjemności i że życie nic nie jest warte, jeśli nie ma przed sobą jakiegoś wyższego celu.”
Porównajmy te słowa z przepisami panny Nightingale dla dozorczyń:
1) Powinny być one tak skromne, jak to mówi nauka Pańska, iżby nawet osoba najnieskromniejsza nie wypowiedziała przy nich dwuznacznego żartu.
2) Powinny być wstrzemięźliwe w myśli, w czynie i w każdéj rzeczy.
3) Tak uczciwe, by nie przyjąć najmniejszego drobiazgu od chorych lub ich przyjaciół.
4) Godne wiary, to znaczy: powinny posiadać pamięć, zdolność obserwacyi i jasnego wypowiadania tego, co zauważyły.
5) Godne zaufania, by wypełnić w zupełności i przekazać daléj odebrane rozporządzenia.
6) Punktualne co do sekundy i porządne do drobiazgowości.
7) Spokojne, ale szybkie, szybkie bez pośpiechu, łagodne bez powolności, dyskretne a niewysuwające się na przód.
8) Wesołe i pełne nadziei, nie pozwalając ani sobie ani choremu upadać na duchu.
9) Powinny posuwać czystość do najwyższego wykwintu.
10) Powinny zapominać o sobie, a tylko pamiętać o chorym.
11) Powinny wreszcie współczuć z chorym, a niepoddawać się wzruszeniu.
Pokazuje się z tych przepisów, iż nie każda kobieta zdolną jest do podobnie wzniosłego powołania.
Taka tkliwa, obowiązków pamiętna,
Taka wierna w przygodzie, tak szczera,
Że piastunki nazwę nosić godna.
Jeśli więc życie święcisz na bliźniego sprawy,
Proś: sztuki pocieszenia Bóg ci niech łaskawy
Użyczy mocą Swoją...
Bo srodze serca ludzkie ból rozdziera krwawy,
A ran dotykać trzeba Chrystusową dłonią.