Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha/Annibal

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha
Rozdział Annibal
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ANNIBAL.

Znamienitego dzieły i przymiotami Amilkara, z domu sławnego Barków, Annibal był synem : ten go z niemowlęctwa do dzieł wojennych sposobił. Ażeby zaś tym ściślej wstępował w ślady jego. przywiódł go do świątnicy bogów, i tam mu wieczną przeciw Rzymianom nieprzyjaźń zaprzysiądz rozkazał. Po śmierci Amilkara przebywał w Kartaginie, i gdy od Azdrubala następcy i zięcia ojca, do Hiszpanji był powołanym, sprzeciwił się wyjazdowi jego Hannon, obywatel znamienity, ale zadawniony nieprzyjaciel krwi Barków, nie zezwalając na to, iżby młody obywatel przy spokrewionym z sobą wodzu bawiąc się, nabierał ducha niepodległości. Niech się wprzód (mówił on) w karność i posłuszeństwo zaprawi, a dopiero go naówczas ojczyzna do usług swoich użyć może. Mimo jednak usilność jego, przemogli przyjaciele i powinowaci zeszłego Amilkara, i Annibal pozwolenie jechania do Hiszpanji zyskał.
Rządy tam ojca jego wielce były krajowi użyteczne; osady albowiem rozprzestrzenił, handel wzniósł, granice państw a rozszerzył, twierdze jedne zmocnił, drugie wystawił, najazdy sąsiadów odparł : zgoła stał się przykładem następców swoich. Najpierwszym z nich był Azdrubal zięć jego : ten, iżby tym dzielniej utrzymał i stwierdził ojczyzny swojej w tamtejszych krainach panowanie, założył przy brzegach morskich miasto Kartaginę, które dotąd dawne swoje nazwisko nosi. Wojny przez Amilkara wszczęte szczęśliwie tocząc, zemścił się śmierci poprzednika, który chwalebnie w boju poległ. Przez lat ośm sprawował rządy w Hiszpanji Azdrubal, w piątym przywołał Annibala, a gdy życia dokonał, on rządy kraju, i wojska za zezwoleniem zwierzchności objął.
Podług przepisów ostatnią razą zawartego między Rzymianami a Kartagińczykami przymierza, nie mogli ci poza rzekę Iber rozciągać granic swoich, a zaś powinni byli zachować pokój z dawnemi w Hiszpanji Rzymian sprzymierzeńcami. Lubo przed Iberem leżał Sagunt, stołeczne miasto lak ważnego narodu, szczególniej jednak był wzmiankowanym, wraz z powiatem, który się z tej strony rozciągał. Dla tej jedynie przyczyny ocalonym naówczas został, chociaż inne przyległe narody Kartagińczykowie opanowali. Nie śmieli zaczepić Saguntanów, dla względu na Rzymiany, Amilkar i Azdrubal, ale czekali sposobnej pory, żeby jako zaczepieni od nich, jęli się tej pożądanej dla siebie wyprawy. Zdała się być gotową Annibalowi, i przysposobiwszy się w moc należytą, postanowił dochodzić orężem mniemanej krzywdy uczynionej narodowi swojemu. Przewidując, co ich potkać miało, Saguntanie, słali posłów do Rzymu żądając pomocy, albo przynajmniej wstawienia się za nimi. Ale gdy rzecz szła w zwłokę i czas sposobny ku ratunkowi na powtórzonych naradzeniach się trawili Rzymianie, Annibal Sagunt obiegł. Bronili się mężnie w nadziei posiłków obywatele tamtejsi : lecz gdy te nie tylko nie przychodziły, ale żadnej o nich wieści nie było, uwiedzeni rozpaczą, cokolwiek kosztownego mieć mogli, włożyli na stosy; te gdy już się paliły, pozabijawszy starce, dzieci i niewiasty, skoczyli w nie, przekładając śmierć nad niewolą.
Z niewypowiedzianym żalem powzięli o zgubie Saguntu wiadomość Rzymianie i natychmiast wypowiedzieli wojnę Kartagińczykom : tego pragnął Annibal, i powziąwszy natychmiast myśl uprzedzenia nieprzyjaciół, gotował się do takowej wyprawy. Pierwszem jego było staraniem obwarować Hiszpanią, którą opuszczać miał, i nie zostawiać bez obrony. Żeby się więc w tem działaniu zapewnił, sprowadził Kartagińców do Hiszpanji, aby ją strzegli, znaczną zaś liczbę Hiszpanów przesłał do Afryki, aby i służyli ku obronie, i byli razem rękojmią wierności ziomków swoich. Bratu swemu Azdrubalowi zdał rządy hiszpańskich osad z wojskiem dostatecznem : w portach tamtejszych sześćdziesiąt zbrojnych okrętów zostawił.
Opatrzywszy tak kraj własny, jako i inne zdobyte, mając 100, 000 pieszego żołnierza, jazdy kilkanaście, udał się ku Alpom Pirenejskim, które Hiszpanią od Gallji tak, jak i teraz, przedzielały. Nim się jednak tam dostał, sprzyjającym Rzymowi narodom, wojnę wydał : te lubo nie bez znacznej straty swojej pokilkakrotnie zwyciężył, twierdze ich zdobyte własnym żołnierzem osadził, i w nowo podbitych krainach, ku straży pod wodzem Hannonem, 12,000 wojska zostawił. Odesłał, które mniej zdatnemi sądził, drugie 13,000 do domów, przez co lubo osłabił siły swoje, ułatwił sobie dalszy przechód mniej potrzebując żywności i opatrzenia. Wkroczył zatem do Gallji, nie mając więcej nad 5o,ooo piechoty, jazdy 9,000, ale ten wybór złożony z mężnych i doświadczonych wojowników, wyrównywał najmiększej liczbie. Przebycie rzeki Rodanu zatrzymało go nieco, osobliwie gdy słonie, które wiódł z sobą, przezeń przeprawiać przyszło : dokazał jednakże tego sporządzając niezmiernej wielkości promy. Te gdy darniem okryto, mniemając słonie, iż po ziemi idą, wstępowały na nie bez wstrętu, i dopiero tym sposobem dały się na drugą stronę przewieść, skoczyły niektóre w wodę, żaden jednak z nich nie utonął.
Po wypowiedzeniu wojny słali Rzymianie na czele wojsk przeciw Kartagińcom konsulów; Semproniusz w Sycylji przygotowywał się na przejście do Afryki, Scypion szedł przeciw Annibalowi : ale go ten uprzedził, tak śpiesznem postępowaniem, iż gdy mniemał, że go wśród Hiszpanji ledwo znajdzie, z niewymównem zadziwieniem dowiedział się w Marsylji, dokąd się był morzem udał, iż się już nad Rodanem znajdował. We trzy dni dopiero tam przybył po przeprawie Annibalowej, a zwątpiwszy, iżby go dognał, zostawił z częścią wojska brata swego, aby szedł dawać odpór pozostałym Kartagińcom; sam zaś siadłszy na okręty pospieszył do Włoch, aby mógł zajść drogę Annibalowi, gdy przejdzie Alpy. Przebywając je walczył z przyrodzeniem, i jak wieść powszechna niesie, używać musiał octu do kruszenia skał wśród stosów nanieconego ognia rozpalonych. Ustawicznie od tamtejszych mieszkańców nagabany, co krok prawie staczał bitwy z ludem dzikim, strasznym z postaci, sprawnym i szybkim w biegu, po owych niedostępnych przepaściach, które śniegiem i lodem ustawicznie okryte, okropny sprawiały widok. Wypadali z zasadzek, a świadomi najniebezpieczniejszych przepraw, byliby zniszczyli przechodzących, gdyby był Annibal na szczytach gór, ustanowionych ich siedlisk nie opanował. Dziewiątego dnia tej przykrej i ledwo podobnej do wykonania przeprawy, blizko twierdzy, którą zdobył, obóz rozłożył, i tam przez dwa dni wojsko jego wzięło spoczynek.
Zbliżał się czas jesienny, i jak się to pospolicie w miejscach wzniosłych działać zwykło, znagła tak rzęsisty śnieg spadł, iż wszystkie drogi i ścieżki zupełnie okrył i zasypał. Nieprzyzwyczajeni do takich widoków żołnierze Annibala, strwożyli się wielce, i zaczęli powątpiwać o dalszej przeprawie. Ale ich natychmiast na najwyższy szczyt zaprowadził, i ukazawszy, które się ztamtąd już widzieć dały, położyste krainy włoskie, gdy im z nich korzyść i łupy przechodzące ich żądania obiecał; wzbudził chęć do dalszego postępowania, a razem i niecierpliwość, iżby jak najprędzej używać mogli nagrody dotąd podjętych prac i trudów swoich. Piętnaście dni trwało przejście Annibalowe przez Alpy. Weszło zatem wojsko jego w żyżne kraju (gdzie teraz Piemont) równiny, i tam w obfitości nie tylko wyżywienia, ale wszelkich wygód, odpoczywając po pamiętnej wiekami przeprawie, pożądanym spoczynkiem zasilało się i rzeźwiło.
Na odgłos ich przyjścia zebrali się byli mieszkańcy, ale zwyciężeni, zamknęli się w stołecznem mieście swojem. Obległ ich Annibal, i trzeciego dnia zdobywszy, na postrach innym, niektórych śmiercią ukarał; co taki skutek przyniosło, iż weszli z nim w przymierze, coby i inne sąsiedzkie narody uczyniły, gdyby ich była nie utrzymała bojaźń coraz zbliżającego się przeciw Annibalowi rzymskiego wojska. Na czele był konsul Scypion, i nad brzegami rzeki Tycynu, wkrótce przyszło do bitwy, w której gdy już zwycięztwo zdawało się zostać przy Rzymianach, i już z placu ustępować nieprzyjaciel zaczynał, nadeszła z tyłu Numidów, zasadzonych od Annibala jazda, zmięszała tak dalece rzymskie szyki, iż poszły w rozsypkę, i byłby w tym tłoku sam konsul zginął, gdyby go był syn własny walecznością swoją nie ocalił. Owto był Scypion, który zwyciężywszy potem samego Annibala, pamiętny przydomek Afrykańskiego zyskał.
Zwycięztwo pod Tycynem, że pierwsze, chociaż nie było znaczne, usłało Annibalowi drogę do dalszych tryumfów; przestali być albowiem w oczach innych narodów Rzymianie niezwyciężonemi; wzniósł się umysł Kartagińców, w ostatniej wojnie pokonanych, a ufność w wodzu i biegłym i szczęśliwym, zastąpiła wojowników szczupłą liczbę. Chociaż albowiem 100,000 miał wojska Annibal, gdy ruszył z pierwszych stanowisk swoich, część jednak znaczną w zdobytych krajach zostawić musiał, wielu niezdatnych, albo którym nie dowierzał, odesłał. Przebywanie Rodanu, zbliżenie się do Alp, ustawiczne z Gallami i Allobrogi potyczki, strata w przejściu przez góry, wszystko to tak zmniejszyło liczbę wojowników, iż mu tylko zostało 12,000 Afrykanów, 8,000 piechoty hiszpańskiej i 6,000 jezdnych. Że z tak małą garstką ludzi, śmiał natrzeć na liczne wojsko Scypionowe, zdaje się być z pierwszego wejrzenia nierozmyślną zuchwałością : ale naglące okoliczności i ostatnia potrzeba, a prawie rozpacz, były do tego powodem. Nie mógł inaczej tylko sławą zwycięztwa utrzymać się w kraju nieprzyjacielskim, i zyskać posiłki od narodów, którym zaczepnie zwojowanym, jarzmo rzymskie było nieznośne, swobodnym zaś dotąd, sąsiedztwo uciążliwe było i niebezpieczne. Jakoż po wygranej bitwie przyszły mu liczne posiłki od Gallów, Ligurów; i prawie ze wszystkiemi tamtych krain obywatelami wszedł w przymierze przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi.
Dowiedziawszy się o klęsce pod Tycynem drugi konsul Semproniusz, z wielkim pośpiechem szedł na danie wsparcia zwyciężonemu, a złączywszy się z Scypionem, mimo radę jego, którą uznawał z zazdrości i bojaźni pochodzącą, gotował się na walkę z Annibalem. Jedynie on ze swojej strony tego pragnął, zwłaszcza, iż świeżo otrzymane zwycięztwo dodawało otuchy. Zeszły się wojska pod Trebią, i gdy się jazdą Numidów pod sam obóz rzymski podsunęła, a za pierwszem Rzymian wyjściem udała w cofaniu się ucieczkę; zaufany Semproniusz w przemoc i dzielność swoję, puścił za niemi w pogoń z znaczną częścią wojska. Przebyli w bród rzekę Trebią Numidowie : cogdy i Rzymianie uczynili, wpadł na nich w porządnym szyku przygotowany Annibal, a gdy z zasadzek czuwające półki jego razem wypadły, i z tyłu natarły, niepodobna już rzecz była oprzeć się ze wszystkich stron nacierającemu nieprzyjacielowi; 10,000 jednak wyboru wojska rzymskiego wstępnym bojem przebiło się przez zwycięzkie wojsko, i poszło do Placencyi, gdzie tejże nocy Scypion z niemi się złączył.
Po tak sławnem zwycięztwie odmieniła się postać rzeczy; Rzymianie uskromionemi w zbytnem o sobie zaufaniu zostali, padł strach na całe Włochy. Umiał z tak szczęsnych pierwiastków korzystać Annibal, wzmocnił się znacznie posiłkami ze wszystkich stron garnących się do niego sprzymierzeńców, i rozłożył wojska w miejscach dogodnych na zimowe stanowiska. Twierdzą Appian i Liwiusz, iż właśnie wówczas nie dowierzając świeżo sprzyjaźnionym, z przyrodzenia zaś płochym i mniej statecznym w przyrzeczeniu Gallom, których wielką liczbę miał w obozie; kazał porobić dla siebie rozmaitego kroju suknie, a nawet ku głowy okryciu przysposobione włosy. Przebierał się zatem częstokroć, aby był nie uznanym, i mógł sam przez się obchodzić stanowiska i straże, a nie podpadać w niebezpieczeństwo stracenia życia.
Gdy pora wiosenna nadchodziła, świeżo obrani konsulowie, Flaminiusz z Serwiliuszem zebrali liczne wojsko, jak najwcześniej chcąc uprzedzić Annibala. Czuły na obroty nieprzyjacielskie i on wcześnie ruszył ze stanowisk : ale przeprawa przez góry Apeninu w czasy słotne i dżdżyste, i gdy ztamtąd wyszedł, bagna i trzęsawiska, przez które iść musiał, zmniejszyły przez choroby z wilgoci pochodzące, liczbę żołnierzy jego : sam z przeziębienia i trudów ustawicznych oko jedno utracił. Przebrał się nakoniec do pięknych Etruryi krain, i w okolicach miasta Arezyum, gdzie stanął obozem pożądany spoczynek znalazł.
Tam gdy się dowiedział, iż Flaminiusz chciwy sławy, zuchwały i lekkomyślny, szukał tylko pory do okazania dzielności swojej, ażeby go tym bardziej wzruszył i przywiódł do nierozważnych działań, postanowił u siebie drażnić go i oburzać. Jakoż wysłał pod sam obóz rzymski Numidy, którzy częstokroć się ukazując, rozbiegali się okolicznie, paląc i niszcząc rzymskie osady. Nie mógł znieść takowej zuchwałości i zniewagi popędliwy Flaminiusz, i nie czekając na przyjście drugiego konsula, mimo zdanie wojskowej starszyzny, szedł przeciw Annibalowi. Uwiadomiony ten o jego zamysłach, pewen, iż ściganym z jak największym pośpiechem będzie, cofając się i niby uciekając, udał się w kraj górzysty, gdzie przejścia ponad brzegami jeziora Trazymeńskiego, górami ściśnione, były przykre i wązkie. Prowadził tą drogą wojska swoje, i przeszedłszy ją, na wzniesionem, a obszernem miejscu rozłożył obóz: po wzgórkach zaś nadbrzeżnych rozstawił zasadzki, aby gdy wnijdą Rzymianie w ciaśninę, i z boku i z tyłu rażonemi być mogli; a przed oczami mieli obóz na wzgórku z całą mocą wojska tam osadzonego.
Stało się tak, jak przewidział; zaufany w moc wojska, które wiódł, Flaminiusz, wszedł w ciaśniny; wpuszczony bez odporu, gdy się coraz zbliżał ku obozowi, opanowali ztyłu wejście Kartagińczykowie z gór zeszli. Wyszedł przeciw Rzymianom z obozu Annibal : gdy przyszło do boju, a dał umówione zasadzkom hasło, natychmiast ze wszystkich stron otoczeni Rzymianie, lubo mężny dawali odpór, wielką ponieśli stratę. Zgiełk broni, kamienie, drzewa, które na bijących się z gór spadały, krzyki okropne przeraźliwym echem po skałach wielokrotnie powtarzające się : wszystko to razem tak dalece przeraziło stłoczone w ciaśninach Rzymiany, iż gdy i miejsca do boju i sposobności do ucieczki nie było, jedni od broni nieprzyjacielskiej, kamieni i drzew tracili życie, drudzy w tłoku zgniecionemi zostali, wielką część pochłonęły wody Trazymenu. Byli tacy którzy widząc swoich klęskę, rzucali się wśród zwycięzców, przenosząc śmierć nad zniewagę. Flaminiusz poległ na placu, a z nim 15,000 Rzymian. Niektóre półki po mężnym odporze przedarły się przez kartagińskie wojsko, ale zewsząd otoczone, nazajutrz poddać się musiały : rachowano ich do 6,000. Taki zaś był zobopólny w tej bitwie zapał, iż gdy właśnie wówczas przypadło trzęsienie ziemi nader mocne, które kilka pobliższych miast zburzyło, z obu stron, jak twierdzą pisarze, żaden z bijących się, wzruszenia nawet ziemi nie postrzegł.
Jeżeli poprzednicze klęski zadziwiły przyzwyczajonych do zwycięztw Rzymianów, ta sprawiła trwożliwe wzruszenie; nie było jednak tak zamartwiające, iżby się natychmiast całą mocą nie przyłożyli do zabieżenia dalszym niepomyślnościom. Udali się więc do zwykłego w niespodziewanych, a niebezpiecznych przygodach sposobu, obierając, z poruczeniem najwyższej władzy, dyktatora. Wybór nie mógł być lepszy, jak gdy padł na osobę Fabiusza. Mąż ten zasługami, przezornością, dzielnością, sprawowaniem urzędów najpierwszych, doświadczeniem i cnotą znamienity, uznając w zbytniem zaufaniu poprzedników przyczynę zawodu, a więc tylu strat podjętych, postanowił naprawić zwłoką, co niewczesna porywczość zepsuła. Skoro więc przybył do obozu, pierwszem to jego staraniem było, iżby przywrócił dawną karność, która niedbalstwem i pobłażaniem przeszłych wodzów, zupełnie była zaniedbaną. To gdy uczynił wyszedł w pole, i pilne miał oko, na wszystkie obroty Annibala. Zbliżał się niekiedy i przystępował pod jego obóz, ale nie dawał się przywieść do wstępnego boju; postępując ciągle za nieprzyjacielem tak urządzał stanowiska swoje, iż zaczepionym być nie mógł, chociaż zdawało się, iż sam zaczepiał. Nie nadały się chytremu i przemyślnemu Annibalowi zwykłe podejścia, a tymczasem trawiąc poniewolnie czas w bezczynności, czuł, iż coraz słabiejąc, nie tylko korzyść z odniesionych zwycięztw, ale i wojsko nakoniec utraci.
To, co Annihal sprawiedliwie sądził najdzielniejszem przeciw sobie działaniem, Minucyusz namiestnik Fabiusza, mniemał być z wielu podobnemi sobie, skutkiem skrzętności trwożliwej, i bojażni podeszłemu więkowi, w jakim był Fabiusz, właściwej. Narzekali więc na opieszałość i nieczułość wodza, a mnóztwo nierozważne powtarzało ich skargi i narzekania. Uwiadomiony o tem Annibal, pomnażał, ile mógł wojska rzymskiego nieukontentowanie, w oczach ich pustosząc okolice, czyniąc i śmiałe i dotkliwe przegrożki, i podstępując jak najbliżej pod obóz rzymski, natrząsał się z zamkniętych, jakby wynijść nawet i patrzeć na zwycięzców nie śmieli. Ale niewzruszony umysł Fabiusza przenosił dobro kraju nad względy szczególne, i wolał ujść za niezdatnego, niż dogodzić woli swoich, a raczej Annibalowej, który jedynie walczenia pragnął. Wieszał się więc po wzgórkach, nie spuszczając z oka Kartagińczyków, nie dając im jednak sposobności do boju. Skargi, które się zewsząd po obozie wznosiły, doszły nakoniec do Rzymu. Minucyusz wsparty pomocą nieprzyjaciół Fabiuszowych, zyskał nad wojskiem władzę z nim równą. Poddał się nie bez żalu takowemu rozrządzeniu Fabiusz, i gdy żądał Minucyusz, iżby każdy z nich kolejno przez dzień na siebie przypadły, rządy trzymał, wolał raczej na dwie części wojsko podzielić, niżeli całe podawać, jak przeczuwał, w niebezpieczeństwo.
Jakoż zjściło się to wkrótce, co przewidział. Minucyusz w małem spotkaniu poraziwszy Kartagińczyków, wyprowadził wojsko swoje w pole przeciw Annibalowi, wzywając go do bitwy. Przyjął ten z ochotą upragnione wezwanie, i gdy przyszło do bitwy, zupełne byłby otrzymał zwycięztwo, gdyby Fabiusz postrzegłszy niebezpieczeństwo, nie przybył jak najśpieszniej swoim na pomoc. Wsparł i zgromadził rozpierzchnione półki Minucyuszowe, i przymusił już zwycięzkiego nieprzyjaciela do ustąpienia z placu. Pierwsze to było zdziałane przez Rzymiany odparcie Annibala; i sam wyznał, gdy po bitwie otaczającej go starszyznie, rzekł : wszak mówiłem wam, iż ta chmura, która się razwraz nad nami i koło nas wieszała po górach, kiedyżkolwiek pęknie i z gromem powódź przyniesie. Czułą było cierpliwości i wytrzymania bardziej jeszcze, niżeli dzielności nagrodą działanie Minucyusza, który wyznając winę swoję, a wybawicielem mianując dawnego wodza, dobrowolnie się z wojskiem swojem pod władzę jego poddał.
Im bardziej przebywaniem w krajach włoskich wzmacniał się i zagnieżdżał Annibal, tym usilniej starali się Rzymianie, nie tylko dawać odpór, ale i przymusić go do ustąpienia. W dwójnasób więc powiększyli wojska i swoje pod nowo obranemi konsulami, Pawłem Emiliuszem i Warronem. Osobliwszem i nader szczęśliwem dla siebie zdarzeniem, walczył dotąd Annibal z takiemi wodzami, których zbyt popędliwe męztwo zawsze bywało Rzymianom ku szkodzie, pierwszy Fabiusz zapędy jego wstrzymał, i równie tegoż samego byłby doznał w Pawle Emiliuszu, gdyby znamienity ten mąż nie miał w Warronnie wspólnika. Hamował on, ile możności, niewczesny zapał kollegi, nadaremna jednak była usilność jego; a co i on i Fabiusz przewidywali, stało się w pamiętnej owej klęsce pod Kannami, która omało Rzymu do zguby nie przywiodła.
Gdy na początku wiosny wojsko rzymskie wyszło w pole, Annibalowe tak było wycieńczone i znużone niewygodą zimowych stanowisk, a przedtem jeszcze ustawicznem Fabiusza czuwaniem i zwroty; iż w dwójnasób liczniejszemi byli od niego Rzymianie. Już się między posiłkowemi zaczynały szemrania i przegróżki, a na żywności tak brakowało, iż ledwo mógł jej na dziesięć dni dla wojska dostarczyć. Wspomógł go w tak przykrym stanie Warron, z jak największym pośpiechem szukając, jak mniemał i twierdził, pewnego zwycięztwa. Lubo albowiem razem z Emiliuszem na czele wojska był, kolejno jednak gdy szła władza, on chciał z dnia swego korzystać. Pierwsze spotkanie lekkiej jazdy nie było pomyślne dla Annibala; 1, 700 albowiem swoich utracił ale ta strata wznosząc dumny zapał Warrona, zdarzyła pokonanemu zwycięztwo.
To wkrótce nastąpiło pod Kannami, matem miasteczkiem nad rzeką Aulidium; 80,000 piechoty, 6,000 jezdnych przywiedli na bój konsulowie : Annibal nie więcej nad 10,000 jazdy, 40,000 piechotnego żołnierza liczył. Wojsko swoje tak rozstawił, iż wiatr gwałtowny, który dnia tego powstał, Rzymianom był w oczy, skrzydłami zaś tak rozrządził, iż gdy umyślnie środek szyku, w którym się sam znajdował, jakby się oprzeć Rzymianom nie mogąc, za pierwszem ich natarciem, pomału z placu ustępował; a ci uwiedzeni cofnieniem poszli w pogoń : skrzydła zjazdy złożone i z tyłu i z boków razem na nich wpadły : sam zaś wówczas Annibal widząc na około opasanych zwrócił się razem, i wstępnym bojem i na nich uderzył. Opierali się mężnie Rzymianie, i równie na obie strony ważyło się zwycięztwo, gdy wśród najsroższego zapału padł koń pod Emiliuszem : skoczyli ze swoich dla ratunku wodza, ci co go otaczali, ale reszta jazdy mniemając, iż to zsiadanie z przykazu było, gdy toż samo uczyniła, odsłoniła piechotę, na którą liczna Numidów jazda wówczas napadłszy, rozerwała szyki, a tak i te i reszta rzymskiego wojska poszła w rozsypkę. Przodkował im chełpliwy Warron : ale Paweł Emiliusz nie mogąc znieść obelgi narodu swego, ranny pokilkakrotnie, lubo mu konia podawano, odrzucił względną usługę, i wskoczywszy w tłum walczących chwalebnie życia dokonał. Pogrom ten przewyższył poprzedzające, i byłby ostatnim Rzymu ciosem, gdyby go nie wzmogła wspaniałość umysłu obywatelów, której ciągłe trwanie uczyniło nakoniec Rzymiany panami świata. Zbiegły Warro z garstką niedobitków, gdy się do Rzymu zbliżał, zaszedł mu drogę senat dziękując, iż o ocaleniu ojczyzny nie rozpaczał, i wysłanemu na okup jeńców od Annibala kazał ustąpić z odpowiedzią, iż się Rzym bez nich obejdzie.
Zwycięztwo pod Kannami nie przyniosło takowych skutków, jakieby mógły były nastąpić, gdyby Annibal był walczył z innym narodem. Mniemali otaczający go namiestnicy, iż skoroby pod Rzym podstąpił, znalazłby bramy otworem : ale ten równie dzielny, jako i roztropny bohatyr, znając lepiej, niż oni, nieprzyjacioły swoje, nie dał się unieść próżnym namowom, ani owemu zarzutowi Maharbala, iż jeżeli bogowie dali mu sposobność zwyciężyć, nie dali tej, jak ze zwycięztwa korzystać należy.
Wyprawiony z wiadomością o zwycięztwie do Kartaginy Magon brat Annibala, przywołanym będąc do senatu, opowiadał ciągłe brata powodzenia, a na dowód ostatniej wygranej bitwy, korzec pierścieni złotych, które stanu rycerskiego osoby nosiły, wśród izby wysypać kazał. I powieść i widok zdobyczy sprawiły radość, a że (jako to się pospolicie w swobodnym rządzie trafia) zazdrość jednych przeciw drugim podżega, przeciwni Annibalowi, sprzeciwiali się temu, żeby mu słać nowe posiłki. Większość jednakże starownych o dobro kraju obywatelów przemogła, i natychmiast posłano jazdy Numidów 4,000, czterdzieści słoniów do boju zgodnych, i znaczne w pieniądzach zapomożenie. Za powrotem brata udał się do kraju Samnitów, i tam znaczną zyskawszy zdobycz, postąpił pod Neapol; i lubo wyszłych przeciw sobie obywatelów poraził, miasta jednak dobrze opatrzonego zdobyć nie mógł. Szedł zatem do Kapuy, i tam dobrowolnie przyjęty czas zimowy przepędzić postanowił.
Dotąd w karności surowej trzymani, przyzwyczajeni do pracy i niewczasów Kartagińczykowie, rozkoszą zbyt wygodnego stanowiska, jak wieść powszechna niesie, zwyciężonemi zostali. Jakoż gdy na wiosnę wyszli w pole, a podstąpili pod Nolanów siedlisko, gdzie ich był Marcellus nowo wyznaczony konsul uprzedził; nie wiedząc o tem Annibal, a mniemając z pozoru (gdyż nikogo na murach nie było), iż to miasto łatwo posiędzie, pełen zaufania zbliżał się do bram; ale gdy się otworzyły nagle, a z nich przygotowani Jo boju Rzymianie wypadli, zmieszani niespodziewanem najściem Kartagińczycy, po słabym odporze, cofać się ku stanowiskom swoim musieli, i w tym pierwszym przed zwyciężającemi Rzymianami odwodzie, Annibal 5,000 swoich utracił. Szły ciągiem następne klęski namiestników jego, mianowicie Hannona, który wiodąc świeżo przybyłe z Kartaginy posiłki, od Rzymian porażonym został. Nie nadał się szturm do miasta Kassylinu przypuszczony; gdy zaś przyszło do bitwy z Marcellem, byłby zupełnie zwyciężonym, gdyby byli wyprawieni na zasadzkę Rzymianie w czas nadeszli. Nagrodził jednak tę stratę przemysł Annibala, gdy znamienite ludnością i bogactwy miasto Tarent opanowawszy, tak umiał sobie ująć serca i umysły mieszkańców, iż ze wszystkich sprzymierzonych, ci największą byli mu pomocą.
Nastąpiło potem zwycięztwo nad Fulwiuszem tak znaczne, iż z 18,000 Rzymian, które przywodził, ledwo 2,000 ucieczką życie unieśli. Szedł zatem na uwolnienie Kapuy od Rzymian oblężonej, a gdy z wielką stratą odpartym został, nie tracąc serca udał się ku Rzymowi. Gdy wieść przyszła o jego zbliżeniu, zgromadził się natychmiast senat, i radzili niektórzy, aby wojsko od Kapuy przywołać na pomoc własną : ale Fabiusz sprzeciwił się temu zdaniu, mieniąc to być upodleniem Rzymu, jakoby własnemu swojemu wsparciu nie dowierzał. « Nie śmiał (mówił on) po świeżem zwycięztwie ukazać się przed naszemi murami Annibal, teraz zwyciężonego, nie inny powód nad rozpacz wiedzie; przypuśćmy go do siebie raczej, niech zasłużoną karę za swoję zuchwałość w oczach naszych przez sam lud rzymski odbiera. »
Zostawiono jednego z konsulów przy oblężonej Kapuy, drugi Fulwiusz z połową wojska pod Rzym się zbliżył. Zastał już Annibala, który we 2,000 jazdy do samych bram Rzymu przystąpił, upatrując sposobne miejsca do szturmu i rozłożenia obozu. Widząc jednak z tyłu zachodzące Rzymiany, wrócił się do stanowisk. Nazajutrz przebywszy rzekę Anium, uszykował wojsko do boju : stanął przeciw niemu Fulwiusz i niecierpliwe boju wojska oczekiwały hasła, gdy nagle z gromem i ulewą przypadła burza przymusiła żołnierzy i wodzów do ustąpienia z placu. W dniu następnym podobnaż burza wstrzymała od bitwy : gdy zaś coraz przybywającemi świeżemi posiłkami wzmacniali się Rzymianie, przymuszonym został Annibal zwrócić się Kapuanom na odsiecz, których jednak ratować nie zdołał. Trzeba było takiej wspaniałości umysłu, dzielności i męztwa, jakie się naówczas w nim wydały, gdy po tylu stratach, od swoich słabo zapomagany, od sprzymierzeńców matą mający pomoc, w sobie tyle mocy i przemysłu znalazł, iż się wśród kraju nieprzyjacielskiego zawsze im straszny utrzymywał.
Wyznaczony konsulem po Fulwiuszu Marcellus, gdy zostając w kraju Samnitów dowiedział się o klęsce wyżej wspomnionej Fulwiusza, szedł przeciw Annibalowi, pełen nadziei, jak oznajmował senatowi, iż zwycięzcę pod Kannami upokorzy : ale znając biegłość jego w wojennym kunszcie Annibal, nie dał mu pory do wykonania chlubnego zamysłu. Z innemi natarczywy i szukający boju, względem nowego przeciwnika roztropnej używał ostróżnosci. Przymuszony do bitwy stawił się zwykle, i żadna strona nie ustąpiła kroku; ustrzegł się jednak powtórnej walki, i zszedł z placu. Ścigał go Marcellus, a wiedząc jak był obfity Annibal w wynalazki, tak się w ściganiu ostrożnie zachowywał, iż go naówczas przemyślny nieprzyjaciel podejść nie mógł. Nie przestał on jednak zwykłych przemysłów; i razu jednego tak złudził Marcella, iż widząc nieosadzony od Kartagińczyków wzgórek, a mniemając to być winą Annibala, co on był umyślnie uczynił, przedsięwziął to miejsce opanować. Gdy się więc w małym poczcie jak najspieszniej ku ubieżeniu owego wzgórka zbliżał, wypadły z wielu stron Annibalowe zasadzki. Nie było innego sposobu ratunku, tylko przedrzeć się przez środek nieprzyjaciół : dawali zwykłe dowody waleczności przytomni obadwa konsulowie, ale gdy jeden z nich Kryspinus rannym został, Marcellus na placu poległ, reszta, jak kto mógł, unosząc życie i rannego Kryspina, przez środek nieprzyjaciół do obozu się swego przedarła.
Klęska ta, lubo z liczby zabitych mała, nader bolesną była Rzymianom dla straty Marcella. Dowiedziawszy się o śmierci godnego siebie przeciwnika Annibal, gdy przybył na pobojowisko, zdjął z palca jego pierścień, a w kosztowne szaty przybrane ciało z okazałością zwykłym naówczas obrządkiem spalić kazał; popioły zaś w srebrnej puszce zawarte, okryte złotym wieńcem synowi odesłał.
Lubo wielokrotny zwycięzca Rzymian, czuł to jednak Annibal, iż bez znacznego od swoich wsparcia utrzymać się dłużej w nieprzyjacielskim kraju rzecz była niepodobna. Wymógł więc w Kartaginie, iż pozostałemu w Hiszpanji bratu jego Azdrubalowi, dozwolono iść do Wioch tamtejszemu wojsku na pomoc. Ruszył ten natychmiast ze znacznem wojskiem, i gdy się zbliżał ku włoskim krajom, lubo niemałą przeciw niemu liczbę zbrojnych wysłali Rzymianie, nie dosyć się to jeszcze zdawało na odparcie konsulom przeciw Annibalowi wysłanym. Tajemnie się więc z obozu wybrał jeden z nich Neron, i zaszedłszy niespodziewającemu się Azdrubalowi drogę, gdy się złączył z odpór dającemi, a przyszło do bitwy, pamiętne odniosł zwycięztwo, i sam wódz nieprzyjacielski na placu poległ; 4,000 jeńców odzyskali wówczas Rzymianie, a co największym było zyskiem, ostatnią Annibalowi odjęli nadzieję. Pomimo jednak tak wielką stratę znalazł on w umyśle swoim wsparcie, i gdy mniemali Rzymianie, iż go, albo ostatecznie znękają, albo do wyjścia z Włoch przymuszą, tak mocny dawał odpór, iż nie śmiejąc go wstępnym bojem zaczepiać, niewczasy i głodem pokonać chcieli.
Przez lat dwa utrzymywał się jeszcze, i byłby dłużej dokuczał zblizka Rzymianom, gdyby mimo sprzeciwienia się Fabiusza, nie byli wysłali z wojskiem do Afryki Scypiona, syna owego, którego był Annibal nad Tycynem pokonał. Zatrwożyła śmiała wyprawa Kartagińczyków : pomnożyła się bojaźń, gdy twierdze nadbrzeżne zdobywszy, coraz, się Scypion ku samej stolicy zbliżał, a gdy wieść doszła, iż złączonego z ich wojskami Syfaxa, króla Numidów, zwyciężył : naówczas nie już o dalekich wyprawach, ale o własnem bezpieczeństwie myśląc, rozkazali Annibalowi, aby porzuciwszy Włochy, przybywał na obronę ojczyzny.
Zasiedziałemu zwycięzko od lat szesnastu nieznośne było to zdarzenie, zwłaszcza iż jeszcze nie rozpaczał o pokonaniu Rzymian w ich własnym kraju. Gdy więc wybierać się przyszło, rzekł do przytomnych : « Od dawnego czasu mnie z miejsca zwycięztw moich nieczuli na własne dobro współziomkowie odrywają, nie dając mi takiej, jakąby dać należało, pomocy. Nie Rzymianie, którzy mnie pokonać nie zdołali; ale właśni obywatele, przez zazdrość, zawziętość i nieczułość swoję otrzymują nademną zwycięztwo. » Wsiadł zatem na okręty, a na wieczną wyprawy swojej przynajmniej pamiątkę, w przybytku Junony opis dzieł swoich wyryty na marmurze zostawił.
Miejsce gdzie w Afryce na ląd wysiadł, zwało się Leptis : ztamtąd wyszedłszy zbliżył się ku Kartaginie, i stanął niedaleko miasteczka Zama, dość blizko obozu rzymskiego; nim przyszło do boju żądał rozmowy ze Scipionem, nie była mu odmówiona. Używszy więc zwyczajnego z obojej strony zabezpieczenia, w wyznaczonym czasie stanęli na miejscu umówionem. Pierwsze wejrzenie jednaki w nich uczyniło skutek przypatrując się sobie wzajem przez czas niejaki, zachowali milczenie. Przerwał je Annibal, i tak mówił : « Racz na to pomnić Scypionie, iż losy szczęścia są niestateczne i zmienne : im więcej mają w sobie dzielności, tym srożej, gdy przeciwne, dokuczać zwykły. Masz tego we mnie przykład : jam jest ów Annibal, który tylokrotnie was pokonawszy, u bram rzymskich nakoniec ze zwycięzkiem mojem wojskiem stanąłem; dziś w Afryce, ciebie zbliżającego się ku Kartaginie widzę, i współziomków moich imieniem pokoju żądam. Sycylią, Hiszpanią, Sardynią, miejcie odtąd w waszem dzierżeniu : prawa się do nich Kartago zrzeka. Cóż wam więcej nad to wojna przynieść może, której jakich doznał niegdyś skutków zbyt sobie dowierzający Regulus; nad tem się zastanowić powinieneś. »
Gdy mówić skończył, takową dał odpowiedź Scypion : « Iż zwycięzcom prawa dawać należy : takowe zaś przepisują Rzymianie Kartagińcom : Iżby się zupełnie poddali temu, co rozkażą. Jeżeli na to nie zezwolicie, dzień jutrzejszy okaże, komu słuchać, a komu rozkazywać należy. » Nastąpił ów dzień pamiętny pod Zamą, gdzie Annibal, lubo pokonany, zdziwił odporem zwycięzcę swojego. Dwadzieścia tysięcy Kartagińczyków na placu poległo, obóz poszedł w zdobycz Rzymianom. Przybył zatem do Kartaginy Annibal, i wyznał, iż gdy innego sposobu do ratowania się nie widzi nad pokój taki, jaki z Rzymianami uczynić będzie można; stanął wkrótce; a gdy przyszło do opłaty Rzymianom czynić składkę, i wpośród jęczenia i narzekań, postrzegł Annibal płaczących niektórych obywatelów, nie mógł się wstrzymać od śmiechu. Powstał z nich jeden przeciw niemu zadając mu nieczułość, iż się z powszechnej niedoli natrząsał. Czulej pewnie, niż ty, ubolewam nad klęską ojczyzny, odpowiedział Annibal : ale mnie to śmieszy, iż gdy suchem okiem patrzaliście na spalenie okrętów, teraz gdy idzie o worek, każdy z was płacze.
Po zawartem przymierzu i odejściu Rzymian, obrany najwyższym urzędnikiem, starał się być użytecznym krajowi : ale powstając na zadawnione bezprawia, przymnożył we dwójnasób nieprzyjaciół; ci tak go prześladowali, iż nakoniec przymuszonym został opuścić Kartaginę. Miejsce schronienia był Tyr, stołeczne Fenicyanów miasto, od których Kartagińczykowie pierwiastki swoje powzięli. Przyjęty z wielką ludzkością i uszanowaniem, niedługo tam bawiąc, udał się do Efezu, gdzie Antyoch król Syryi naówczas przemieszkiwał. Tam gdy w posiedzeniu znajdował się ze sławnym sofistą, a ten się umyślnie, dla okazania niepospolitej nauki swojej, nad obowiązkami rzemiosła wojennego rozwodził; słuchał go do końca : a gdy go potem pytano, jakby mu się podobała owa uczona dyssertacya, rzekł : « Wielem widział i słyszał głupich starców, ale głupszego nie znalazłem nad tego bajarza. »
Skoro się dowiedzieli o przybyciu Annibalowem do Efezu nieprzyjaciele jego, dali znać o tem do Rzymu : ztamtąd wysłano poselstwo do Antyocha, aby Annibala wydał. Znajdował się, jak twierdzą, naówczas w Efezie Scypion; ten gdy w potocznej rozmowie pytał Annibala, kogoby z wodzów sądził być pierwszym? Alexander, rzekł, pierwsze miejsce trzymać powinien, on bowiem z małą garstką swoich nieprzeliczone wojska pokonał, i gdzie się pokazał, został zwycięzcą. Pytany, komu drugie miejsce oznacza? Pirrusowi rzekł, ponieważ równego nie miał w obraniu miejsca na bój i stanowiska, ani w tem, jak ludzi ująć, z któremi miał do czynienia. A kto będzie trzecim? pytał Scypion : ja nim jestem, rzekł Annibal. Uśmiechnął się na to Scypion mówiąc : A gdybyś mnie był zwyciężył? Byłbym wówczas pierwszym od Alexandra i Pirrusa, rzekł Annibal, a w tej odpowiedzi najczulszą dał Scypionowi pochwałę.
Nie nadał się Rzymianom krok podły dostania podejściem Annibala. Poselstwo bowiem do Antyocha, lubo inny miało pozór, do tego jedynie zmierzało. Trwały więc w nienawiści przeciw nim, a takowym postępkiem bardziej jeszcze rozżarzony, tyle wymógł na Antyochu, iż wojnę Rzymianom wypowiedział : ale gdy ten monarcha rad jego słuchać nie chciał, ani go do boju używać, zwyciężony od Rzymian Antyoch, ledwo się przy połowie państwa swego został.
Jeszcze nie wygasła była w sercu już zgrzybiałego Annibala, niechęć ku Rzymianom. Udał się więc do Pruzyasza, króla Bitynji, i w tem schronieniu czekał tylko pory do wywarcia zemsty swojej; ale i tam wyśledziła go nienawiść, a raczej bojaźń Rzymianów. Przeświadczeni, iż póki żyć będzie, zbyt straszny nawet w upadku nieprzyjaciel, póty przemysł jego szkodzić im nie przestanie; wymogli na Pruzyaszu, iż im go wydać obiecał. Dowiedział się o takowej zdradzie Annibal, i chciał życie ochronić, ale gdy skryte wycieczki, które miał koło domu, żołnierzami osadzone znalazł, dzielną, którą miał zawsze na pogotowiu truciznę, biorąc w rękę rzekł : « Czas już wyzwolić od trwogi Rzymiany, gdy nie chcą czekać na śmierć zgrzybiałego starca. Podłe poseł ich Flaminiusz nad zdradzonym, a bezbronnym otrzymuje zwycięztwo. Okazuje dzień dzisiejszy, jak się odrodził ten naród od ojców swoich : ci Pirrusa, gdy go otruć chciano, przestrzegli, a oni wysyłają posły do Pruzyasza, ażeby goszczącego w domu przyjaciela zdradził. » Wypił zatem zjadliwy trunek, i życia dokonał mając lat siedmdziesiąt.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.