Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha/Scypion Afrykański starszy
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha | |
Rozdział | Scypion Afrykański starszy | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Dwóch było Scypionów, którym chwalebnem następstwem przydomek Afrykańskiego służył. Ten, którego się życie opisuje, Publiusz Korneliusz starszym, i z wieku i stopnia powinowactwa pospolicie nazwany, urodził się roku od założenia Rzymu 517. Ojciec jego i stryj chwalebną za ojczyznę śmierć ponieśli.
Mając lat siedmnaście szedł na pierwszą wyprawę do wojska, którem ojciec jego zawiadował, wysłany przeciw Annibalowi. Najstraszniejszy ten Rzymu nieprzyjaciel, pokonawszy Hiszpany, przeszedł wstępnym bojem Gallji krainy, a wkroczywszy do Włoch, gdy się coraz dalej zaciekał, zaszły mu drogę rzymskie wojska u rzeki Tycynu. Wszczął się natychmiast bój z obustron natarczywy i żwawy, ale gdy Rzymianie przeprzeć Kartagińców nie mogli, a wódz odwodząc od ucieczki pierzchających żołnierzy, w oczywistem zostawał życia niebezpieczeństwie, postrzegłszy to zostawiony na wzgórku młody Scypion, wpadł wśród hufców nieprzyjacielskich, i już zajętego ojca z rąk ich wyrwał. Zdziwione heroiczną odwagą wojsko wielbiło młodzieńca, ojciec chciał wieńczyć jako wybawiciela swego; ale skromny młodzian dość mając na tem, iż powinność żołnierza i syna wypełnił, wieńca z dębowych liści, tak jak był zwyczaj, przyjąć nie chciał.
Przytomny pamiętnej klęsce pod Kannami, gdy z resztą niedobitków dostał się do Kanuzium, a tam dano mu znać, iż Metellus przywodził do tego urzędniki, iżby Rzym opuściwszy u sprzymierzeńców ochrony szukali; wszedł zbrojno wśród zgromadzonych, i wyrzucając im na oczy podłość takowego zamiaru, sam się oświadczył, i drugich do tego przywiódł, iż choćby życie tracić przyszło, ojczystego siedliska nie opuszczą. Nie mając jeszcze lat zgodnych do edylostwa, ośmielił się wraz z bratem swoim stanąć w liczbie starających się o ten urząd. Obruszyła starszych osobliwie takowa (jak ją mienili) zuchwałość; ale lud wdzięczen Scypionom, pamiętny na świeże dowody ich waleczności, nad spodziewanie wszystkich, obudwóch braci, ledwo pamiętnym przykładem na stopniu żądanym umieścił.
Wysłani do Hiszpanji ojciec i stryj Scypiona, gdy tam w boju stracili życie; a nikt nie chciał podjąć się wyprawy do tego kraju, młody Scypion ofiarował się tam służyć ojczyźnie, i jemu wojska w Hiszpanji oddano. Do innych pobudek stawienia się dzielnie, ta wówczas niepoślednia była, mścić się krwi ojca i stryja.
Lubo upokorzeni po przeszłej z Rzymianami wojnie, wzmagali się handlem i przemysłem Kartagińczykowie : w tym zamiarze opanowali wschodnie Hiszpanji kraje, gdzie kruszców kopalnie, sposobność morskiego nadbrzeża, rzeki spławne, ziemi żyżność coraz obfitsze nadawała korzyści. Najznaczniejszą ich była osadą świeżo założona Kartagena, równie dogodnym portem, jako i mocnemi twierdzami znamienita, i w owych okolicach ze wszech miar najużyteczniejsza. Zbliżyli się, czuli na taki wzrost, ku Hiszpanji Rzymianie; a że tam swoje założyli osady, a mocnym narodom trudno trwać długo w spokojnem sąsiedztwie, przyszło do boju, gdzie po różnych lotu odmianach, gdy Scypionowie na placu polegli, zaufani w świeże zwycięztwa Kartagińczykowie, zdobywali się na coraz większe usiłowania, aby z przemocy swojej korzystać mogli.
W takim były rzeczy stanie, gdy mianowany prokonsulem Scypion przybył do Hiszpanji, i tam będącego wojska rządy objął. Pospolite wszystkich było mniemanie, iż zwyczajnym rzezkiej młodości uwiedziony zapałem, od wstępnego boju zacznie; ale równie roztropny, jak waleczny, za rzecz przyzwoitą osądził, nim dzieło rozpocznie, pierwej poznać kraj, w którym miał działać, wojsko swoje i siły nieprzyjaciela, a dopiero zaczynać działania swoje.
Trzy wojska pod znamienitemi biegłością i doświadczeniem wodzami, mieli w Hiszpanji naówczas Kartagińczycy. Magon za stupami Herkulesa, gdzie Kadyx leży, miał swoje stanowisko w kraju Komanów, Azdrubal syn Giskona obozował nad brzegami Tagu przy ujściu jego w morze. Trzeci także Azdrubal w kraju Karpentanów przebywał, wypowiedziawszy wojnę temu narodowi. Te trzy wojska w dwójnasób przewyższały liczbę Rzymian, których nie więcej było nad dwadzieścia tysięcy pieszych, jazdy dwa tysiące.
Gdy przyszło do rady wojennej, powszechne było starszyzny zdanie, aby, nim się siły nieprzyjacielskie złączeniem powiększą, iść na pobliższy obóz nieprzyjacielski. Ale takowej porywczości sprzeciwił się Scypion, twierdząc, iż ile możności rozłączone siły Kartagińców mieć należało; gdy się zaś wojowanie od zaczepienia części jednej ich wojska zacznie, drugie przybywając jej na pomoc, przewyższą nierównie moc zaczepników, i kroki ich dalsze nieskutecznemi uczynią. Ściągnął takowym odporem powszechną na siebie naganę, i choć zdawało się w pierwiastkach osobliwie, zmniejszać ufność, którą w nim wojsko miało, wolał jednakże znieść na czas, takowy sławy swojej uszczerbek, niż podawać swoich w jawne niebezpieczeństwo. Trwał więc spokojnie w obozie przemyśliwając, jakimby sposobem najdogodniej mógł rozpocząć wyprawę swoję, przekonanym u siebie będąc, iż pierwszy krok dobrze zdziałany skutkami następnych włada.
Z ustawicznego badania dowiedział się, iż między wodzami nieprzyjaciół zwyczajna przy równości pierwszeństwa była niezgoda. Nie znosili się z sobą tak, jakby należało, aby rzecz szła porządnie i ciągle. Ztąd pochodziło, iż najcelniejsze ich siedlisko w Hiszpanji Kartagena, nie miała należytego opatrzenia, i tysiąc tylko żołnierzy jej strzegło. Przedsięwziął zatem korzystać z takowej niebaczności, i nie zwierzając się nikomu, pod pozorem innej wyprawy, zbliżał się coraz bardziej ku owemu miastu. Dopiero domyślać się poczęli o jego zamyśle Rzymianie, gdy się ujrzeli pod Kartageną.
Nagły szturm przestraszył wielce oblężonych, i byliby za pierwszym wstępem zdobyli miasto Rzymianie, gdyby na innego trafili obrońcę. Był to Magon rządca miasta, mąż waleczny, roztropny i wielkiego w rzemieśle wojskowem doświadczenia. Lubo więc niespodziewanie napadniony, nie stracił serca i przytomności, i z małą liczbą broniących takowy dał odpór, iż mimo największe Rzymian i wodza samego, który się nie oszczędzał, wysilenia, z niemałą stratą do swoich stanowisk wrócić musieli.
Widok nieuskutecznionego dzieła wzmógł oblężonych; zewsząd się słyszeć dawały okrzyki, naigrawania, i chlubne przegróżki; odparte hufce rzymskie szły nazad ze wstydem i rozpaczą, ale Scypion z tego samego powodu wziął otuchę, iż co przedsięwziął do skutku przywiedzie. Trzymał więc przez czas niejaki wojowników swoich w nieczynności, a sam wszelkich ku wykonaniu dzieła używając sposobów, gdy postrzegł, iż część miasta, którą otaczały wylewy wodne, nie była dostatecznie opatrzona, a zaś wody ze zwrotem morza zmniejszały się, o tej właśnie porze, puścił przez nie w bród żołnierzy swoich. Gdy więc, ile w nocy, razem na niespodziewające się bynajmniej straże wpadli; wszczęła się niezmierna w mieście trwoga; z murów spędzeni zwiększyli ją, a tymczasem z drugiej strony wyłamali drzwi u bram Rzymianie : wpadli zatem w miasto, i poszło na rabunek. Magon schroniwszy się do zamku, i widząc się
bez pomocy, poddał się zwycięzcom. Niezmierną zdobycz podzielił między wojsko Scypion. Co zaś w gotowych pieniądzach znalazł, oddać w całości do skarbu publicznego nakazał.
Gdy więźnie przed nim stawiono, znalazła się między niemi nieporównanej piękności panna; o tej, gdy się dowiedział, iż była zmówiona z Allucyonem wodzem Hiszpanów, przyzwać go do siebie kazał, a stawiwszy pannę, tak mówił do niego : Wiem, iż miałeś ją pojąć za małżonkę, i dla tej przyczyny strzedz jej kazałem jak najpilniej w obozie, iżbyś ją z rąk moich bez trwogi odebrał. Cieszę się wielce z tego, żem się do tak pożądanego złączenia przyłożył : żadnej zaś innej nie żądam nagrody nad tę, iżbyś był odtąd przyjacielem narodu rzymskiego. Zdziwiony Allucyon nie mógł się zrazu zdobyć na wyrazy, któremiby wdzięczność swoję obwieścił : prosił jednak Scypiona, iżby raczył przyjąć skarby, które był przywiózł na okup swojej oblubienicy. Przyjmuję chętnie, rzekł Scypion, ale z tym dokładem, abym je przyszłej małżonce twojej oddał. Ledwo się dał użyć Allucyon do zatrzymania przy sobie okupu, a wielbiąc wspaniały umysł i wstrzemięźliwość zwycięzcy, przyrzekł wierność i przywiązanie Rzymianom, i odtąd w całej tej wojnie nieodstępnym był Scypiona towarzyszem.
Chcąc się zapewnić Kartagińcowie o wierności sprzymierzeńców, brali z każdego narodu Hiszpanów młodzież w zakład : ci zostawali pod strażą w Kartagenie. Gdy ją zdobył Scypion, stawić owę młodzież przed sobą kazał, i udarowawszy hojnie, do domów rozesłał, tego jedynie od nich żądając, iżby zapewnili o tem narody swoje, jako Rzymianie przyjaźni ich pragną, i na tem przestawają, aby jej od nich doznawali. Skoro owi młodzieńcy do swoich przybyli, tak ich ten widok niespodziewany ujął, iż cisnęli się zewsząd do Scypiona, żądając z Rzymianami sprzymierzenia, a tym sposobem więcej jeszcze łagodnością, niż bojem zyskał.
Przepędziwszy zimę w Tarrakonie, gdy pora wiosenna nastawała, szedł przeciw Azdrubalowi, bratu Annibala; ten nie chcąc być uprzedzonym, równie przeciw Scypionowi śpieszył. Spotkały się wojska w okolicach miasta Bekuli, i gdy już przyjść miało do boju, nad spodziewanie Rzymian zawarł się w obozie swoim Azdrubal, i tam się z jak największą usilnością wzmacniał. Zwołał natychmiast starszyznę i żołnierzy Scypion, a ukazując obóz nieprzyjacielski, tym pewniejsze obiecywał swoim zwycięztwo, im widoczniej postępek Azdrubala oznaczał bojaźń wstępnego boju. Nastąpił ten wkrótce, gdy Kartagińczycy z obozu wyszli; ale mimo największą usilność walecznego swego wodza nie zdołali wytrzymać natarczywości rzymskiej, i rozpierzchnęli się na wszystkie strony.
Przewidywał słaby swoich odpór Azdrubal : słonie więc i kassę wojenną wcześnie przez rzekę przeprawił, sam zaś z resztą swoich, nie oparł się aż przy górach Pirenejskich, a te przebywszy, i wzmocniwszy świeżo przybyłemi posiłkami wojsko swoje, gdy się ku bratu do Włoch przebierał, zaskoczony i zwyciężony od Rzymian, wojsko i życie utracił. Ostatnito był cios na Annibala dotąd zwycięzcę : straciwszy wówczas nadzieję wsparcia, lubo mu umysł w przemysły płodny coraz innych ku utrzymaniu się sposobów dodawał, nie były jednak dostateczne, iżby to, co przedsięwziął, do skutku przywiodł.
Lubo Azdrubal wyprowadził był wojsko swoje z Hiszpanji, te które pod innemi wodzami zostały, przewyższały siły rzymskie. Zatrzymał się więc w okolicach Tarrukony Scypion, gdzie zimę przebył, i zbierał ze wszystkich stron przybywające do siebie posiłki sprzymierzeńców. Te wzmocnili i nierównie liczniejszemi uczynili Indybilis i Mandoniusz, najcelniejsi wówczas wodzowie hiszpańscy; po ich przyjściu ujrzał się na czele czterdziestu tysięcy pieszego żołnierza, jezdnych zaś miał trzy tysiące. Wyszedł więc w pole. Pod Sylpią znalazł nieprzyjaciół zawartych w okopach; ale wywiódł ich przemysłem, udawając skwapliwy powrót, a gdy za nim szli w pogoń, stanął natychmiast w porządnym szyku : bój się wszczął żwawy, i gdy wśród największego zamieszania ukryte w zasadzkach roty tył wzięły nieprzyjaciołom, z niezmierną klęską ustąpić z placu musieli. Ostatniato była między Kartagińcami a Rzymiany w Hiszpanji bitwa. Magon albowiem do Gadów się cofnął. Azdrubal zaś syn Giskona z żalem opuścić musiał ten kraj, i do Afryki powracać, gdy już w Hiszpanji trudno było oprzeć się Rzymianom.
Scypion zwycięzca nietrwałych dotąd w wierności Hiszpanów, przy Kartagińcach obstawających, nie dowierzał ich porywczym oświadczeniom, i miał pilne oko na czynności pierwszych narodu lego przywodców. Właśnie się rozrządzeniem świeżo nabytych krajów zatrudniał, gdy niebezpieczną chorobą złożonym został w Kartagenie, i wkrótce rozeszła się wieść o jego śmierci. Czuwający na dobrą tylko porę owi nibyto naczelnicy sprzymierzeńców Indybilis i Mandoniusz, podnieśli rokosz, a co wzmogło jeszcze bardziej niebezpieczeństwo takowego powstania, część wojska rzymskiego, którą był Scypion ku straży kraju w nadbrzeżach Iberu zostawił, powstała przeciw zwierzchności, a mniemając, iż się pozbyli czułego wodza, znaleźli tę porę sposobną ku dogodzeniu chciwości swojej, do której od dawnych czasów przez ustawiczne rabunki byli przywykli. Pozór spisku był zatrzymana należytość, której gdy się upominali, a dla niedostatku pieniędzy nie mogli jej otrzymać, wypowiedzieli starszyznie posłuszeństwo, a na ich miejsce obrali z pomiędzy siebie dwóch wodzów, Albiusa Kalena i Atryusza Umbra. Niedość jeszcze mając na takowem przeciw karności wykroczeniu przywłaszczyli sobie moc nadania im nazwiska prokonsulów z przysposobioną, tak jak byli zwykli używać wybrani z Rzymu, okazałością pierwszeństwa i powagi.
Wieść o śmierci Scypiona, która ich była uwiodła, gdy później jego wyzdrowieniem fałszywą się być okazała, napełniła buntowników bojaźnią. Scypion ubolewał nad tak okropnem i szkodliwem dla Rzymu wydarzeniem; i lubo zasłużyli na najsurowsze kary, trzymając się jednakże prawideł roztropności, udawał, jakby nie wiedział o nastąpionym buncie. Zgromadziwszy zatem namiestników swoich, rozkazał, aby zaległa płaca wypłacona była wojsku, które było powstało, z tym dodatkiem, iżby niektórzy od nich wybrani stawili się przed nim w Kartagenie.
Gdy się zbliżyli w dość znacznej liczbie, kazał swoim zajść im drogę, i nie okazując najmniejszej odrazy, obchodzić się z niemi uprzejmie, i zaprosić do własnych swoich stanowisk. Stało się tak : a gdy się zabierali do spoczynku, natenczas jak na niewolników włożono na każdego z nich okowy.
Przybyli zatem w dzień wyznaczony dowódcy buntu, zaufani w dobrem przyjęciu pierwszych, a nie wiedzący co się potem stało, i równie stracili wolność. Nazajutrz tak hersztów, jako i żołnierzy gdy stawiono przed Scypionem, wstąpił na wzniesione miejsce, i obracając się ku winowajcom, tak mówił.
« Nie masz takowej zbrodni, któraby nie miała zamierzonego sobie celu : jaki był wasz, buntowniki? Wy, którzyście przysięgli krew przelać za ojczyznę, wyście ją zdradzili. Dzieci odrodne, znieważyliście matkę waszę; najściślejsze, najświętsze względy nie zdołały pohamować bezbożności waszej, gdyście łamiąc świętokradzko ustawy krajowe i prawa natury, zuchwałym zapędem śmieli powstać na ojczyznę waszę. Zasiedli rządownicze krzeszła Albius Kalen i Atryus Umber, i wyście ich śmieli na nie sadowić. Indybilis i Mandoniusz zdrajcy weszli z wami w towarzystwo. Odwoływacie się na cuda, gdy się co nadzwyczajnego w przyrodzeniu działa : możesz być większy nad waszę zbrodnią, której i krew winowajców zmazać i zetrzeć do szczętu nie zdoła. Wcięliście ztąd pochop do rokoszu, iż się wam płaca należy : alboż to zysk ma wzruszać Rzymianina? Czterotysiączna niegdyś legia przypłaciła życiem podobną, którejście się wy dopuścili, niekarność i zbrodnią. Czegóż się odemnie spodziewać macie? Mylicie się, jeżeliście mniemali, albo mniemacie dotąd, iż wam to, coście zbroili, przebaczę. Skarać was mam wolą, a sprawcą kary waszej niech będzie ten sam wstyd, który się wraz z żalem na twarzach waszych wydaje. Przepuszczam żołnierzom, może uwiedzionym, ale starszyzna w oczach waszych karę odbierze. »
Przyprowadzono zatem w okowach hersztów buntu i Kalena i Umbra, i według zwyczaju rzymskiego smagano rózgami, i głowy im ucięto. A gdy się to działo, powtórną przysięgę wierności, jakby na nowy szli zaciąg, wykonywali żołnierze i namiestnicy przed Scypionem. Mandoniusz wraz Indybilem, uczestnicy i podżegacze do buntu skryli się w domach, czekając z bojaźnią, co się z buntownikami stać miało. Widząc bez żadnego względu ukaranych hersztów, rozpacz przywiodła ich do powstania przeciw Rzymianom. Zgromadzili więc, dwadzieścia tysięcy pieszego żołnierza, jazdy dwa tysiące pięćset, i wkroczyli w kraj Sedetanów, sprzymierzonych z Rzymianami.
Powziąwszy Scypion wiadomość o zuchwałym ich postępku, a wiedząc z doświadczenia, jak były niestateczne i zwrotne za lada okolicznością Hiszpanów umysły, przedsięwziął uprzedzić nieprzyjacioły, i zwieść z nimi bój, nimby się więcej ich zgromadziło. Zebrał więc, ile mógł, wojska naprędce, a upewniwszy świeżo ukaranych żołnierzy, iż ich przestępstwo puścił w niepamięć, i że najlepszą w waleczności okażą poprawę, przeprawił się przez rzekę, i stanął niedaleko obozu nieprzyjacielskiego. Znając chciwość Hiszpanów na zdobycz, wielkie stada owiec po przyległych wzgórkach rozpuścił, a za niemi postawił na zasadzce Leliusza, aby gdy według zwyczaju swego, rzucą się na trzody, on wtenczas wpadł na nich. Stało się, jak przewidział : widok owiec skusił Hiszpany. Rzucili się do nich, i gdy zagarnione pędzili ku swemu stanowisku, ukazał się Leliusz, i nie dając łupieżcom czasu do szyku, wielką liczbę na placu położył, reszta ledwo do swego obozu uciekła.
Przyszło nazajutrz do bitwy; wyprowadzili wojska w pole Indybilis i Mandoniusz, i chociaż nad spodziewanie żwawy odpór dawali Hiszpanie, przemogła biegłość wodza, i wojska rzymskiego waleczność, zjadłą rozpacz zdradnego nieprzyjaciela; przymuszeni do ucieczki wodzowie, ledwo życie unieśli. W krótkim czasie po owej klęsce zaufany w dobroci Scypiona, stawił się nad spodziewanie przed nim Mandoniusz, i gdy wyznał winę, wraz z wezwanym od siebie Indybilem, ponowili przysięgę wierności, i przy własnościach swoich utrzymanemi zostali.
Po wypędzeniu Kartagińców, w spokojnem Rzymian dzierżeniu zostawała Hiszpania. Zdał więc na swoje namiestniki straż twierdz, granic i sprawowanie wewnętrznego rządu : a że się czas wyboru konsulów zbliżał, postanowił udać się do Rzymu. Nim się w podróż wybrał odwiedził go Massynissa król Numidów : zrzekłszy się przyjaźni Kartagińców, wszedł z Rzymianami w przymierze.
Przybywając do Rzymu zyskał nagrodę prac swoich, gdy senat zaszedł mu drogę, lud tryumf oznaczał; ale że len piastującym tylko pierwsze urzędy był pozwalany, a jeszcze ich był nie osiągł, przeniósł posłuszeństwo praw u nad okazałość; a czuli w spółobywatele uwieńczyli skromność pierwszym w wyborze konsulatem.
Żwawą Marcella natarczywością, przezorną Fabiusza zwłoką, znękany pogromca niegdyś Rzymu Annibal, utrzymywał się jeszcze nie tak przewagą mocy jak dzielnością umysłu swojego. Odgłos ludu stawiał przeciw niemu Scypiona, on zaś żądał wyprawy do Afryki, ażeby wkroczeniem w własny kraj, przymusił Annibala do wyjścia z Włoch, gilzie się już był od lat szesnastu, wsparty zwycięztwy, zagnieździł. Lud szedł za zdaniem Scypiona; ale senat sprzeciwiał się żądaniom jego; na czele zaś senatu był ów zwłoką Rzymu wybawiciel Fabiusz. Wielki ten mąż, przekonany, iż wstępnym bojem Annibalowi oprzeć się można było, czyli sędziwością wieku zbyt ostrożny, czyli też miłością własną uwiedziony, iżby młodzieniec na pierwszym prawie wstępie z wysilonej pracy jego nie korzystał, stawił się przeciw niemu w najżwawszym odporze.
Sława, zasługi, wiek, a zatem wziętość powszechna i uszanowanie, wstrzymywały przez czas niejaki żądanie powszechne. Udał się więc do Fabiusza Scypion, a wówczas łagodnością, prośbą, przełożeniem, iż to, co lud oznaczał, i czego usilnie pragnął, z istotnym dobra publicznego było użytkiem, tyle nakoniec przynajmniej wymógł na nim, iż mniej usilnie, niż przedtem opierał się; nieprzeparty zdał się uledz, i wyprawę do Afryki Scypionowi powierzono.
Nim rozpoczął ku tak ważnemu dziełu przygotowania, sprawił dla ludu wspaniałe igrzyska, po których zakończonych udał się do Etruryi, gdzie zdatne do żeglugi okręty rozkazał przyspasabiać i zbierać. Skoro się o żądaniu takowem dowiedzieli mieszkańcy, przystawili natychmiast drzewo, i czego tylko było potrzeba; czynili to zaś tym chętniej, iż zyskał był sposobem obchodzenia się swego powszechną miłość, przeto uprzedzali zamysły jego. Ubiegały się miasta w dostawianiu najlepszych, których tylko mieć mogli, rzemieślników. Każdy powiat hojnie udzielał tego, co się w nim znaleść mogło. Nad spodziewanie więc wszystkich i samego nawet Scypiona, w krótkim czasie tyle okrętów zbudowano, ile tylko do przyszłej wyprawy było potrzeba.
Zyskawszy od senatu pozwolenie, siedm tysięcy ochotników zebrał, i zabrawszy ich z sobą, puścił się na morze i przy płynął do portu Syrakuzy. Tam zastawszy nieposłusznych rozkazom senatu żołnierzy, iżby gwałtem zabraną zdobycz oddali mieszkańcom, przywiódł ich do oddania, co byli niesłusznie zabrali.
Gdy to w Sycylji działał, i czynił przygotowania dalsze, poprzedził go wysłany do Afryki Leliusz, namiestnik i nierozdzielny towarzysz. Skoro na brzeg wysiadł z częścią wojska, przeraził bojaźnią Kartagińców, zdawna odwykłych od takich nawiedzin; chcąc zatem zyskać Rzymowi sprzymierzeńców, udał się do Massynissy króla. Ten pomoc przyobiecał, i wzywał Scypiona do jak najprędszego przybycia w tamte kraje; ale bunt Lokryanów zatrzymał go przez czas niejaki. Przyczyną jego był pretor Pleminiusz, któremu rządy tamtejszego kraju Scypion powierzył. Ten na złe używając danej sobie władzy, tak oburzył na siebie Lokryany, iż skupiwszy się nagle wycięli w pień zostające u siebie na straży wojsko : pojmawszy zaś Pleminiusza, czyniąc największe zniewagi, ledwo srodze skaleczonego zostawili przy życiu.
Na odgłos powstania Lokryanów udał się tam Scypion, i uśmierzywszy rozruchy, Pleminiusza do władzy powrócił. Lokryanie wysłali posłów do Rzymu, przekładając stan swój nieszczęśliwy z przyczyny nieużytego rządcy, i to mieniąc wszczętego rokoszu i rozpaczy powodem. Nie zaniedbał tej zdatnej pory zawsze przeciwny Scypionowi i jego wyprawie Fabiusz; a domagając się przykładnej kary na Pleminiusza, winił wodza za pobłażanie namiestnikowi, i rzeczą nie tylko sprawiedliwą, ale koniecznie w tych okolicznościach potrzebną sądził, iżby rządy nad wojskiem Scypionowi odebrano. Złączył się z nim Katon, niby żarliwością i względy nad Lokryanami ujęty, w istocie zaś dla tej przyczyny, iż obrażał się sposobem życia jego wspaniałym i dostatnim, i z tej przyczyny, lubo był w tej wyprawie namiestnikiem, żołd wojenny porzucił. Tkwiła w sercu jego skryta nienawiść ku Scypionowi, którego umysł wcale był różny od jego : pokrywał ją więc dobra publicznego pozorem, twierdząc, iż skaziciel dawnej skromności i wstrzemięźliwości rzymskiej, na czele wojsk cierpianym być nie powinien.
Za pośrednictwem Metella wysłany do Lokrów Pomponiusz z dziesięcią innemi urzędniki, aby na miejscu w rzecz weszli, skarg wysłuchali, i rozpoznali bezwzględnie, czyli skargi Lokryanów były sprawiedliwe. Gdy przybyli do Lokrów, po przynależytem roztrząśnieniu, uznał niewinność Scypiona Pomponiusz, Pleminiusza zaś jako winowajcę do Rzymu odesłał, gdzie wkrótce w więzieniu życia dokonał. Że zaś miał szczególne zlecenie, aby wraz z towarzyszami jechał do Syrakuzy, gdzie się bawił Scypion, i obaczył w jakim stanie znajdowało się wojsko jego, jak udawano, w rozpuście zanurzone i niekarne; wiedzący o tem Scypion zamiast słownych usprawiedliwień, gdy mieli przybyć, wywiódł przeciw nim i w szyku ustawił wojsko swoje; okazał w jak największym porządku już w porcie stojące gotowe do żeglugi okręty. Zadziwieni nie tak okazałością rynsztunków, jak wyborem ludu, porządkiem, składnością szyków, nie tylko uznali potwarz, ale za powrotem swoim do Rzymu, przed senatem i ludem, tak chlubne i wojsku i wodzowi dali świadectwo, iż zazdrość umilknąć musiała.
Jak pierwej Leliusza, tak nastąpić potem mające Scypiona do Afryki przybycie, jeszcze większej, niżeli ją już mieli, trwogi nabawiło Kartagińce. Bojąc się o własne siedlisko, wysłali posły do Syfaxa, drugiej części Numidyi króla, żądając od niego pomocy. Miał on już od kilku czasów zaręczoną sobie Sofonizbę siostrę Azdrubala, równie urodą, jako i rzadkiemi przymioty znamienitą. Przybył więc do Kartaginy, i po odprawionem z wielką okazałością weselu, mimo przyjaźni, z którą się był dawniej Rzymianom oświadczył, przyrzekł wszystką mocą swoją dopomagać nowym sprzymierzeńcom.
Utrzymywała go w takiem przedsięwzięciu umiejąca korzystać z powabów swoich małżonka, nad płeć i lata przemyślna i dzielna. Wyprawił więc posły do Scypiona, donosząc o nowem przymierzu, i odradzając wojnę przeciw przyjaciołom swoim, którym stanąć ku obronie był gotów.
Nie po myśli było zdarzenie takowe wodzowi rzymskiemu : zaufany jednak w przyrzeczeniu Massynissy, utaił przed swojemi Syfaxa zdradę, a zgromadziwszy wojsko wsiadł na okręty w porcie Lilibejskim. Przeprawa była wielce szczęśliwa, i wkrótce pokazały się Afrykańskie brzegi, na które wylądowawszy bez żadnej przeszkody, wojsko na wzgórkach pobliższych obozem rozłożył.
Skoro się o przybyciu Scypionowem w Kartaginie dowiedziano, miejskie bramy pilną strażą obwarowane zostały, naokoło zaś rozstawiono podsłuchy, ażeby wiedzieć o zbliżającym się nieprzyjacielu i wszystkich jego obrotach. Nie mieli wówczas na pogotowiu, ani wojska, ani wodza sposobnego do dania odporu. Azdrubal albowiem ojciec Sofonizby, lubo z innych miar obywatel znamienity, już był uznał niemożność swoję przeciw Scypionowi, gdy od niego zwyciężony, Hiszpanią opuścić musiał, i do Afryki powrócił.
Gdy się to działo w Kartaginie, przybył do Scypionowego obozu Massynissa. Oprócz przymierza, które go z Rzymianami łączyło, chęć zemsty nad Kartagińcami, którzy sprzyjali nieprzyjacielowi jego Syfaxowi, najdzielniejszym była tej jego czynności powodem. Powiększone mając wojsko złączeniem Numidów Scypion, gdy zbliżał się ku niemu Hannom z wojskiem, naprędce zebranem, zaszedł mu drogę, i wydawszy bitwę z wielką i stratą przymusił do ucieczki. Przegranej i to niepospolitą było przyczyną, lubo się dzielnie opierali nieprzyjaciele, iż w największym zapale, ze wszystkich stron otoczony Hannon, mężnie się broniąc na placu poległ.
Po tak znakomitem zwycięztwie szedł Scypion ku Utyce twierdzy obronnej, i dobrze opatrzonej; ale niespodziewany odpór mężnych obrońców nie dał mu dokonać przedsięwziętego dzieła, zwłaszcza, iż się już pora zimowa zbliżała, a w kraju cudzym dość trudno było o żywność i należyte w owym czasie zapasy. Upatrzywszy więc sposobne miejsce ku zimowemu stanowisku, obóz twierdzami mocnemi i rowem głębokim na wszystkie strony obwiódł, i opatrzywszy w dostateczną żywność, nie tylko ku potrzebie, ale i ku wygodzie, tam wojsko swoje rozłożył.
Ubezpieczony nieczynnością Scypiona podczas zimowej pory Syfax, który się był z resztą zwyciężonego wojska Kartagińców złączył, także niedaleko Rzymskiego obóz swój rozłożył; pod pozorem poselstwa, nibyto o przymierze wysłali Rzymianie szpiegów; gdy za ich powrotem dowiedział się Scypion o złym dość stanie i nieczułości straży nieprzyjaciół; zszedł niespodziewanie Numidów, i zapaliwszy te, które były na przodzie obozu, namioty, gdy ile przy dość mocnym wietrze niezmierny wszczął się pożar; przelękłych i uciekających do czterdziestu tysięcy w owym tumulcie i zgiełku na placu położył. Syfax i Azdrubal ledwo życie unieśli, z tych pierwszy o mil ośm, ostatki wojska swojego zebrał, drugi w pobliższem miejscu, ledwo schronienie znalazł.
Wzmocnieni posiłkami świeżo przybyłych zaciężnych Gallów Kartagińczycy, zebrali wojsko, ale i to, gdy wyszło w pole, Scypion zwyciężył. Nie zraził się jednak i własną i tą powtórną klęską Syfax, i zebrawszy liczne wojsko, gdy się gotował na Rzymiany, uprzedzili go Leliusz z Massynissą, i lubo się z największą dzielnością bronił, odbieżany od swoich, w niewolą się dostał. Opanował zatem Massynissa Cyrtę, stołeczne miasto jego, a gdy w zdobycz przyszła tam pozostała Sofonizba, widok jej tak go zniewolił, iż nie pomniąc na to, że dotąd żyjącego miała męża, i najsroższą była Rzymian nieprzyjaciółką, oświadczył jej przywiązanie swoje. Czyli niestatecznością, płci swojej dość zwyczajną; czy przymiotami Massynissy; czyli, co podobniejsza, niewygasłym zemsty zapałem uwiedziona, przyjęła rękę zwycięzcy, który wkrótce potem udał się do Scypiona.
Przyjęty był od niego z radością : ale gdy mu się zwierzył o nowo zaszłym związku; przekładać mu począł Scypion nieprzyzwoitość postępku jego, złe skutki, które ztąd wyniknąć mogą, a ten pewny, iż z szacunkiem przyjaźń rzymską utraci. Słysząc to przerażony i struchlały odchodził prawie od siebie, w srogiej walce zostając między sławą i ocaleniem, i tem wszystkiem, co tylko miłość w najwyższym stopniu zdziałać może. Po długim rozmyśle i powtórzonych Scypiona przełożeniach, zwłaszcza, iż jej wydania ku odesłaniu do Rzymu koniecznie wymagał, posiał do niej najpoufalszego z przyjaciół z trucizną, oznaczając rozpacz swoję, i ten jedyny sposób uniknienia ostatniej obelgi. Przyjęła z niewzruszoną stałością dar okropny, a tego tylko żałując, iż nie mogła się zemścić nad nieprzyjaciółmi ojczyzny swojej, bez odrazy wypiła trunek, który jej życie odjął.
Ostatnia po tylu klęskach nadzieja Kartagińców była w Annibalu, tym, który ich strasznemi Rzymianom nawet uczynił, i mógł jeszcze od niegdyś zwyciężonych wybawić ojczyznę. Powołany do zwrotu, z niewypowiedzianym żalem porzucił W lochy, pamiętne zwycięztw swoich siedlisko. Przybywszy do Afryki, a widząc rzeczy w złym stanie, gotował się na odpór, ale radził pokojem, jeżeli niezyskownym, przynajmniej nie bardzo stratnym, przedłużoną wojnę zakończyć. Nie zaniedbał jednak czynić przygotowania, którego tak ważna okoliczność wyciągała. Wypocząwszy więc nieco żeglugą strudzonym żołnierzom swoim, złączył je z temi, których w kraju zastał, a gdy jeszcze posiłki sąsiedzkie przybyły, ujrzał się na czele licznego wojska. Blizko Adrumetu obronnego miasta położył się obozem, a gdy ustawiczne z Kartaginy poselstwa przyniewoliły prędzej, niżby sobie był życzył, wyjść z obozu; coraz zbliżając się ku Rzymianom, w blizkości ich pod Zamą stanowiska obozowe rozłożył, tym sposobem, iż był między Kartaginą i wojskiem nieprzyjaciclskiem.
Słał zatem do Scypiona żądając z nim ustnej rozmowy; zezwolił z ochotą Scypion, i wówczas pierwszy raz stanęli przed sobą ci wielcy bohatyrowie. Imieniem narodu swojego żądał pokoju Annibal. Scypion pozwolił nań, ale z tak ostremi warunkami, iż ta rozmowa, oprócz nasycenia wspólnej ciekawości widzenia się, żadnego innego skutku nie przyniosła. Nastąpiła więc owa sławna bitwa pod Zamą, gdzie zwycięzca sławę swoję wzniósł, zwyciężony tej, którą był nabył, nie stracił.
Powróciwszy do Kartaginy Annibal, objawił ziomkom, iż inaczej być ocalonemi nie mogli, jak pełniąc to wszystko, co im Rzymianie przepiszą. Gdy powrócił do Rzymu Scypion, przyjęty był z niewymowną radością : wiodl w tryumfie Syfaxa króla w więzach, i znamienity przydomek Afrykańskiego zyskał. Nie na tem się jeszcze zakończyły względy wdzięcznego Rzymu : pochlebną wielce skromności, niestarając się o nię, odniosł nagrodę, będąc mianowany pierwszym z senatu. Wkrótce potem sprawował urząd cenzora, co było najznamienitszym stopniem dostojności obywatelskiej.
Po uspokojeniu zatarg z Kartaginą, zbiegły do Autyocha króla Syryi Annibal, wzbudzał go przeciw Rzymianom, ustawicznem przekładaniem przemocy ich strasznej narodom, i tak go zatrwożył, iż wielkie do wojny przeciw nim czynił przygotowania. Pożądane były dumie rzymskiej takowe zamiary, i biorąc z nich pochop do wypowiedzenia wojny Antyochowi, łatwo, jako się w takowych okolicznościach pospolicie zdarza, znaleźli pozór i sposób do zaczepki. Ogłoszono więc wyprawę przeciw królów i Syryi; a gdy między dwoma konsulami, Leliuszem, a Lucyuszem Scypionem, bratem Afrykańskiego, był spór, kto z nich miał wojskiem zawiadować; oświadczył się przed senatem, iż się podejmuje być brata namiestnikiem, i natychmiast poruczenie tej wojny dla niego zyskał.
Gdy się ku granicom Antyocha zbliżali Rzymianie, on nie dowierzając radom Annibala i sile swojej, wysłał posły, żądając pokoju, a że syna Scypionowego dostał był w niewolą, ofiarował mu go oddać, byle ten przywiódł spółziomków swoich do zawarcia przymierza. Nie byłoby Rzymianom chlubne, ani użyteczne, zwłaszcza po tylu wydatkach, gdyby Antyoch sowicie ich nie nagrodził. Podał więc Scypion z bratem punkta do przyszłej zgody; były zaś takowe : iżby Antyoch wszystkie, które posiadał nadbrzeżne Azyi kraje Rzymianom w dzierżenie puścił, i żeby się za górę Taurus z siedliskiem państw swoich przeniósł, koszta wojenne wrócił, i Annibala Rzymianom wydał. Wiedział Scypion, iż takową odpowiedzią przedłuży syna niewolą, albo śmierci jego stanie się przyczyną, ale przemogła miłość w rodzoną, miłość ojczyzny; tak jednak było dotkliwe to, które nad sobą wówczas odniosł zwycięztwo, iż wpadł w ciężką niemoc, i nie mógł w dalszem postępowaniu bratu towarzyszyć.
Ile możności przewlekał Antyoch wojenne czynności, ale niecierpliwe boju wojska rzymskie przyniewoliły wodza do tego, iż zamkniętego w obozie Antyocha powtórzonym szturmem przymusił do wyjścia w pole, i w bitwie potem zaszłej zwyciężył. Niezmierne łupy zyskali Rzymianie; Antyoch ledwo się dostał do Apamei. Tam z nim stanęło przymierze, z temi warunkami, iż odstąpić nadbrzeżnych krain, i za koszta wojenne piętnaście tysięcy talentów zapłacić musiał. Annibala, lubo było i to w ugodę weszło, wydać nie mógł, gdyż ten przewidując, co się stać miało, udał się do Prusyasza króla Bitynji.
Za powrotem do Rzymu otrzymał Lucyusz Scypion tryumf i przydomek Azyatyckiego zyskał; jedynem zdarzeniem dwóm braci od dwóch części świata dano nazwiska. Stały się wprawdzie wiekopomnym zaszczytem Scypionów, ale oburzyły przeciw nim, jak się pospolicie w swobodnych narodach dziać zwykło, podejrzliwych współziomków, którzy, pozorem dobra publicznego okrywając, wzniesieniem cudzem upokorzoną dumą swoję, kształcą zazdrość nazwiskiem żarliwości. Na czele ich stanął Kato, przewodnik w nienawiści przeciw Scypionom, i następca już nieżyjącego naówczas Fabiusza. Podszedł trybunów, ci pod pozorem na własny pożytek obróconych łupów z Antyocha, zapoznali przed sąd Scypiona wraz zbratem. Znana była powszechnie ich niewinność : że jednak Afrykański za to, iż niegdyś w igrzyskach osobne Patrycyuszom miejsce oznaczył, lud uraził, ten okazywał radość z takowego upokorzenia.
Stanął obżałowany Scypion, i gdy mniemano, iż się będzie usprawiedliwiał, on od tego rzecz zaczął. « Dziś właśnie Rzymianie, rocznica, jak pokonałam w bitwie pod Zamą Annibala; nie czas wchodzić w szczególne rozterki, gdzie bogom dzięki uczynić należy : idźmy do Kapitolu, i tam cześć winną oddajmy Jowiszowi. » Ruszył się zatem z miejsca, a za nim lud cały. Sami tylko obżałujący i sędziowie zostali. Cały dzień ten przepędzony był w obrządkach uroczystych i radości, a gdy zmierzchać poczynało, mimo najżywsze przyjaciół i powinowatych usiłowania, Rzym porzucił, przenosząc dobrowolne wygnanie nad widok nieprawych ziomków. Osiadł zatem w wiosce swojej Linturnie nad brzegiem morskim, i tam w spokojności resztę wieku trawiąc, gdy się czuł być blizkim śmierci, grób sobie wystawić kazał, nie chcąc, jak twierdzi Liwiusz, aby i zwłoki jego Rzym niewdzięczny oglądał.