Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha/Konstantyn

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha
Rozdział Konstantyn
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


KONSTANTYN.

Naród Dardanów w Illiryi osiadły, zjednoczony z Rzymianami, wydał z siebie wielu znamienitych mężów, między któremi znajdował się Konstancyusz Chlorus, ojciec Konstantyna wielkiego, wspaniałością umysłu, dobrocią serca, wielkiemi przymioty, tak dalece znamienity, iż sprawując najdostojniejsze urzędy, powołanym nakoniec został do rządów państwa, gdy go Maxymian Herkul cesarz wspólnie z Dyoklecyanem rządzący, następcą swoim mianował, w Medyolanie roku od założenia Rzymu 1043, po narodzeniu zaś Chrystusa 292. Przy temże mianowaniu ułożony był podział państwa, i dostała się mu w dzierżenie Gallia, Hiszpania i Brytania. Że zaś mianujący cesarze chcieli powinowactwa związki tym mocniej przywiązać do siebie i następców i i towarzyszów; Konstancyusz pojął w małżeństwo Teodorę córkę z pierwszego małżeństwa Eutropji żony Maxymiana, oddalając od siebie Helenę matkę Konstantyna, którego się życie opisuje.
Okoliczności bardziej, niżeli szczególne do osób przywiązanie, przywiodły były Dyoklecyana i Maxymiana do udzielenia najwyższej władzy Galeryuszowi i Konstancyuszowi. Nie dowierzając więc przybranemu, Maxymian syna jego Konstantyna, niby to z uprzejmości, w istocie jak rękojmią przy sobie zatrzymał; ustąpił go jednak Dyoklecyanowi, którego odtąd wypraw wojennych był nieustannym towarzyszem. Niekiedy jednak wezwany od Maxymiana, zwłaszcza podczas wojny z Persami i nad Dunajem, przy nim się znajdował. Miejscem urodzenia jego mianują Naissę miasto w Mezyi, gdzie rodu jego pierwiastkowe było siedlisko.
Po dwudziestym roku panowania Dyoklecyana Galeryusz zwycięztwy i szczęśliwem powodzeniem dumny, przykrzyć sobie zaczął podległość, w której dotąd zdawał się być trzymanym od dawnych cesarzów tyle więc namową, podstępy, a nakoniec i odgrażaniem wymógł, iż się Dyoklecyan zrzekł władzy najwyższej, i toż samo Maxymian uczynić musiał.
Zostawał naówczas przv Galeryuszu Konstantyn, i tak dziełmi, jako i przymioty zyskał powszechną wziętość, tak dalece, iż wszystkich było jednostajne mniemanie, zwłaszcza, iż był synem rządzącego, Galeryusz zaś potomka płci męzkiej nie miał, że na niego padnie wybór następstwa. Nie uważając na takie względy Galeryusz, a gardząc Konstancyuszem, sam następcą mianował Sewera, i Dace albo Dazę siostrzeńca swego, którego wówczas Maxyminem przezwał.
Zdziwiło niezmiernie wszystkich takowe wybranie, bolało zaś wielce Konstancyusza, gdy widział, jaka się krzywda synowi jego stała : ulegać jednak musiał przemożności Galeryusza, który tym nowym wyborem czcze następcom dawszy nazwisko, wszystkie inne udziały państwa na siebie wziął; Konstancyusza przy dawnym tylko Gallji, Hiszpanji i Brytanji podzielę zostawił. Skrzywdzony Konstantyn nie śmiał okazać i zmartwienia swojego przed Galeryuszem. Ten zaś czując powszechną z wyboru odrazę, używał ostrożności względem ukrzywdzonego, obawiał się albowiem słusznej jego zemsty; miał więc ustawiczną na niego baczność, i otoczył zaufanemi sobie towarzyszami i posługaczami, iżby o każdym kroku jego mógł być uwiadomionym. Bojąc się narazić ludowi i wojsku, nie śmiał mu życia odbierać : ilekroć jednak osobliwie w wojnach nadarzały się takowe okoliczności, w którychby mógł je utracić, narażał go na nie, niby czcząc waleczność, w istocie jednak, aby się pozbył strasznego zczasem następcom i! sobie przeciwnika.
Nie mogąc temi sposoby dogodzić żądaniu swemu, przyniewolił go potykać się z lwem rozjadłym, którego ku igrzyskom chowano; nieustraszony umysł Konstantyna : dzielność i raźność zdarzyły mu i w tej mierze zwycięztwo. Gdy wkrótce potem ciężką chorobą złożony I Konstancyusz usilnie domagał się syna; nie mogąc go dłużej trzymać, puścił od siebie, lecz wprędce rozmyśliwszy się posłał za nim pogoń : tej przemysłem uszedł Konstantyn, i nad spodziewanie przybył do ojca. Zastał go śmiertelną złożonego chorobą w Brytanji w mieście Eboraku (York), gdzie dwudziestego piątego lipca roku 306 życia dokonał, mianując go swoim następcą. Liczył wówczas trzydziesty piąty rok wieku swego, gdy rządy państwa po ojcu objął, wprzód zyskawszy według zwyczaju owych czasów zezwolenie wojska, które gdy go cesarzem ogłosić chciało, bojąc się narazić Galeryuszom, wstręt udawał, lecz po niejakim sporze, niby nakoniec przymuszony, uczynił powszechnej woli zadosyć, biorąc nawet nazwisko Augusta, które tylko Galeryuszowi z Konstancyuszem wspólne było.
Skoro wieść o śmierci Konstancyusza i wzniesieniu Konstantyna doszła do wiadomości Galeryusza, wielce go takowa śmiałość i zuchwały krok (jak mienił) obraził. Ulegając jednak okolicznościom, potwierdził wybranie wojska, ale nadawszy tytuł Augusta Sewerowi, Konstantyna przy znamieniu cesarza tylko zostawił.
Widząc omylone nadzieje swoje Maxeneyusz syn Maxymiana, który niegdyś dzierżane przez ojca państwa chciał osiąść, powstał przeciw Sewerowi, i w Rzymie podniosłszy rokosz, tamże Augustem ogłoszony został. Dowiedziawszy się o tem Galeryusz, wskazał do Sewera, iżby bunt wszczęty uskromił. Szedł więc przeciw Maxencyuszowi, ale zbuntowane wojsko przymusiło go do ucieczki, i schronił się w Rawennie; tam oblężony od Maxencyusza, gdy mu się poddał, mimo uroczyste przyrzeczenie, zabity został.
W spokojnem dzierżeniu, po śmierci ojca, państw jego i władzy zostając Konstantyn i chcąc od najazdów pobliższych narodów ubezpieczyć granice, a razem ułatwić sobie wstęp do nich, gdyby był zaczepionym, pod Kolonią most z kamieni stawiać zaczął, i z obojej go strony mocnemi twierdzami opatrzył; dzieło to przeważne, aż w lat dziesięć do skutku doszło, i jak wieść niesie, trwało do roku 955. Przestraszeni takiemi opatrzeniami granic Frankowie i inne pobliższe narody, żądali przymierza, i na usilne prośby otrzymali je, dawszy wpród wybrane z pośród siebie w zakład i rękojmią, niektóre osoby; Konstantyn zaś na pamiątkę wieczną tej okoliczności, igrzyska uroczyste, ciągle trwać mające, postanowił.
Przyniewolony wraz z Dyoklecyanem do złożenia najwyższej władzy Maxymian, nie mógł przestać tak, jak współtowarzysz niegdyś jego, na spokojności prywatnego życia. Zazdroszcząc więc synowi nabytego stopnia, gdy go wyzuć z niego i nie mógł, i nie śmiał, chciał przynajmniej po części być uczestnikiem. Nim jednak do uskutecznienia zamysłów swoich przystąpił, odwiedził mieszkającego w Salonie Dyoklecyana, namawiając go do wspólnictwa w przedsięwzięciu. Ale ten czyli zbyt trwożny, czyli baczniejszy od namawiacza, zamiast odpowiedzi na zapytanie, z tem się odezwał, iż nad wszystkie okazałe nadzieje, smak rosnących w ogrodzie swoim jarzyn i owoców przenosi. Wzgardził zdatną dla siebie nauką dumny starzec, i przywdziawszy na siebie purpurę udał się do Konstantyna, własną mu córkę ofiarując w małżeństwo. Po odprawionych uroczystych obrządkach, dowiedziawszy się o złem sprawowaniu syna swojego w Rzymie, przybył tam, i już był nakłonił niektórych obywatelów do powstania przeciw niemu : ale Maxencyusz udawszy się do żołnierzy, ojca do ucieczki przymusił. Udał się ten do Konstantyna, i gdy zamyśliwał o zgubie jego, i córkę do tak szkaradnego bezprawia nakłaniał, życiem zdradę swoję przypłacił.
Wyzwolony z bojaźni ojca Maxencyusz, lubo jako odrodny, rad był zejściu jego, wziął jednak ztąd pochop do zaczepki, i gotował się przeciw Konstantynowi na wojnę. Nie dał się ten uprzedzić, a rozrządziwszy podległemi sobie krajami, tak dzielnic i skwapliwie w zaciągach i przygotowaniu się na wojenną wyprawę poczynał, iż w krótkim czasie zebrał znaczne wojsko. Nie chcąc jednak dać poznać Maxencyuszowi, iż przeciw niemu zgotowane było, udał się nad Ren, jakby wszczynał nową wyprawę przeciw pogranicznym narodom. Przybywszy do Trewiru, lubo go wzywali Rzymianie, aby ich z jarzma uwolnił, nie chciał zaczynać wojny domowej, któraby większą szkodę całkowitości państwa przyniosła, już wielorako zagrożonego. Z tego powodu siał posły do Maxencyusza, żądając z nim ustnej rozmowy; ale gdy ci odrzuceni ze wzgardą zostali, a posągi Konstantyna w ich oczach zburzone były, dowiedziawszy się o tem, postanowił orężem dochodzić krzywdy Rzymian i zelżenia swojego.
Po śmierci Galeryusza, który był następcą swoim Lycyniusza oznaczył, i rządy mu Tracyi, Illiryi i Grecyi oddał, Maxymin się państwy jego z Licyniuszem podzielił. Konstantyn zaś obawiając się, aby się przeciw niemu z Maxencyuszem nie złączył, wszedł z nim w przymierze, i siostrę mu swoję Konstancyą w małżeństwo dać przyobiecał.
Nigdy jeszcze wschodnie rzymskie krainy tak wielkich do wojny przygotowań nie widziały, jakie były wówczas : sto siedemdziesiąt pięć tysięcy piechotnego żołnierza, ośmnaście tysięcy jazdy liczył w wojsku swojem Maxencyusz. Byli to po większej części ojca jego żołnierze do boju pod tak walecznym wodzem wprawieni, i zaufani w dawnych zwycięztwach swoich. Ośmdziesiąt tysięcy Rzym z Włochami dostarczył, czterdzieści tysięcy z Kartaginy przybyło, reszta składała się z Sycylijczyków i Maurów. Konstantyn miał dziewięćdziesiąt tysięcy pieszych, ośmnaście tysięcy jazdy : znaczną jednak część wojska, na straż granic zostawić musiał; miał także uzbrojone okręty, które z portów Gallji, mianowicie Marsylijskiego wyprawił.
Właśnie wówczas gdy czynił przygotowania do przyszłej wyprawy, przekonany o fałszu bałwochwalstwa, w którem dotąd zostawał, oświadczył nakoniec chęć dotąd nieobjawioną przyjęcia Chrześciańskiej religji, zwłaszcza, iż podług powieści czasu owego pisarzów, te zbawienne wewnętrzne chęci i wzruszenia jego, snem, czyli widokiem nadzwyczajnym stwierdzone zostały. Kazał więc natychmiast znak krzyża świętego kosztownie przygotowany położyć na proporcu, który przed nim niesiono z napisem : « w tym znaku zwyciężysz » : zwano ów proporzec Labarum, nosił go przed cesarzem jeden z celniejszych namiestników, i byli umyślnie na to wyznaczeni żołnierze, iżby go w bitwie otaczali i strzegli. Zdarzenie to nadzwyczajne zdaje się przyświadczać dotąd trwający napis na bramie tryumfalnej Konstantyna : « Senat i lud rzymski tę bramę poświęca Konstantynowi, który z natchnienia Bożego, dzieło uwolnienia Rzymu przedsięwziął. »
Na początku roku 312 przeszedł góry Alpejskie, i stanął pod miastem Suzą, obronnem wielce, i ztąd je pospolicie kluczem Włoch z tej strony nazywano. Miasto było ludne i licznym żołnierzem osadzone. Gdy więc mieszkańców ku poddaniu się wzywał Konstantyn, a nie dali się użyć namowom jego, szturm przypuścić kazał z taką mocą i żwawością, iż mimo waleczny odpór, wdarli się na mury oblężeńcy, i otworzywszy bramy zbrojnie całe wojsko wśród miasta weszło. Pewnej się już zguby spodziewali mieszkańcy. Lubo obrażony, zahamował jednak porywczość swoich Konstantyn, ognie wszczęte ugasić kazał, i od łupieztwa domy pozostałe ochronił. Szedł potem ku Turynowi, już i naówczas znamienitemu miastu, a gdy się ku niemu zbliżał, zaszło mu drogę wojsko Maxencyuszowe, rynsztunkami świetne, dobranym wyborem ludu znamienite, osobliwie hufce jazdy zbrojami najeżone i lśniące. Obawiając się aby pierwszy ich wstęp gwałtowny szyków jego nie połamał, gdy na nie wpaść mieli, rozstąpić się półkom swoim rozkazał, i dać przechód dla tego, iż wiedział, jako się im nazad cofać ciężko było, a zaś z tyłu łacnie rażonemi być mogli.
Stało się tak, jak przewidział : gdy owa ciężka jazda wśród się wojska przeciwnego znalazła, obskoczona zewsząd, wszystka prawie na placu poległa, reszta piechoty poszła w rozsypkę, udając się ku Turynowi : ale gdy bramy zawarte znalazła, a pogoń nadeszła, równie jak i jazda do szczętu zniesiona została. Tak sławne zwycięztwo, zamknięte zwyciężonym bramy Turynu, zwycięzcy otworzyło. Wszystkie okoliczne krainy poddały się, a Konstantyn zbliżając się do Medyolanu; zastał lud przeciw sobie wyszły, i z wielką czcią i uwielbieniem wszedł do tego najcelniejszego owych stron miasta. Niedługo tam zabawiwszy udał się do Werony, w okolicy której na czele liczniejszych jeszcze wojsk znajdowali się najznamienitsi wodzowie Maxencyusza, mianowicie naczelnik pretoryanów Rurycyus Pompejanus. Nie śmiał on iść wstępnym bojem, zamknął się więc w mieście, i tam wszystko przygotowywał do najmocniejszego odporu. Jakoż oprócz znacznej liczby mieszkańców, położenie samo przystęp czyniło wielce trudny, a do tego mury i okopy tak były dobrze obwarowane, iż nader było ciężko do nich przystąpić, zwłaszcza, iż trzeba było przebywać rzekę szeroką, i bystrą, która dodawała sposobu oblężeńcom ku przewożeniu żywności.
Mimo przeszkody, przeprawił się przez rzekę Konstantyn, i obóz pod miastem rozłożył, a gdy oblężeni uczynili wycieczkę, z taką klęską odparci zostali, iż przymuszonym był Rurycyusz kryjomo miasto opuścić, chcąc przynajmniej dać odpór odsieczą. Jakoż zebrał dosyć znaczne wojsko, i podemknął się pod obóz w nadziei, iż i oblężeni posiłkować go będą, a tak Konstantyn z obu stron otoczonym zostanie. Dorozumiał się tego podstępu wódz niemniej czuły, jak odważny; zostawiwszy więc część swoich w obozie, wyszedł z drugą przeciw nieprzyjaciołom, poraził ich, a gdy Rurycyusz życie utracił, ledwo się niektórzy ucieczką ratowali. Poddała się natychmiast Werona, i równie jak i Turyn ocaloną została, Akwileja i Modena otworzyły bramy, i już spokojny dzierżyciel tych krajów szedł prosto ku Rzymowi, w którym zawarł się Maxencyusz. Nie doznawszy żadnego odporu Konstantyn, obóz nad Tybrem przy moście, zwanym Milvius, rozłożył.
W nieczynnej gnuśności strachem przerażony zostawał wśród Rzymu Maxencyusz, równie się obawiając i zwycięzkiego przeciwnika i mieszkańców, którym jarzmo jego nieznośne było; w wojsku jednak swojem zaufany, odważył się nakoniec wynijść w pole : z drugiej strony Tybru nie naprzeciw obozu Konstantyna stanął, ale bliżej ku Rzymowi. Że zaś tam mostu nie było, z łodzi naprędce zbudować go kazał, i przezeń przeszedłszy, czekał na nieprzyjacioły.
Stanął przeciw niemu chciwy bitwy Konstantyn, i gdy przyszło do walki, która losem Rzymu władać miała, z taką się żwawością stawili za Maxencyuszem pretoryanie, iż były by złamane szyki najbitniejszych Konstantyna wojowników, gdyby sam na czele ich stanąwszy, nie pełnił razem wodza i żołnierza obowiązków. Rzucił się on z niepohamowanym zapałem wśród pretoryańskich hufców, czem w zmożeni żołnierze i namiestnicy jego przeparli je nakoniec, i przymusili do ustąpienia : a gdy je coraz bardziej naglili, zmięszani tłumami cisnęli się na most, ten załamał się pod ciężarem, i których oręż nie dosięgnął, pochłonęły wody. W liczbie owej znalazł się sam Maxencyusz, zwłoki jego nazajutrz znaleziono, uciętą głowę na proporzec zatknąć i nieść za sobą zwycięzca rozkazał. Wjazd jego do Rzymu nie był na wzór owych, gdzie króle znękane, i więźnie w kajdanach tłumami pędzono. Oprócz głowy znienawidzonego tyrana, żaden inny widok oczu nie obrażał; lud zaś cały uwielbiał wesołemi okrzykami wybawiciela swojego. Zwyczaj był, iż zwycięzcy udawali się do świątyni Jowisza i Kapitolium, i tam uroczyste oddawali ofiary nie chciał skazić świętokradzkiemi obrządkami wnijścia swego Konstantyn, i prosto do mieszkania cesarzów zajechał. Przez dni siedem trwały święte w Rzymie obchody i igrzyska; gdy się zaś te zakończyły, kazał swój posąg znamieniem krzyża przyozdobić z takowym napisem : « Przez ten zbawienny znak, oznaczający i nadawający moc i waleczność, wybawiłem miasto wasze z jarzma tyranów, przywróciłem senatowi i ludowi rzymskiemu dawny zaszczyt i znamienitość. »
Czuły i wdzięczny lud rzymski wzniósł ku czci Konstantyna bramę tryumfalną, która dopiero w lat trzy, tojest w roku 316 zupełnie była dokończona. Daje się ona dotąd widzieć, niedaleko miejsca igrzysk zwanego Kolizeum, albo Colosseum; że zaś już wówczas, tak nauki, jako i kunszta wielce były podupadły, nie mogąc dobrać takich, jakowych dzieło potrzebowało, snycerzów, użyli Rzymianie niektórych rzeźb z rynku Trajanowego : te z innemi w owymże czasie Konstantyna sprawionemi razem połączone, dają poznać różnicę czasów, w których urządzone zostały. Jak zaś starano się uwiecznić wybawiciela, tak równie i senat i lud chcąc zagubić pamięć tyrana, wszystkie jego posągi i napisy z miejsc wyruszyć i zgruchotać rozkazał.
Wpośród tych pierwiastkowych czynności nie zapomniał Konstantyn o urządzeniu świeżo nabytego państwa i o własnem bezpieczeństwie. Sławne owe strażników cesarskich pod nazwiskiem pretoryanów hufce, do tego były przyszły stopnia zuchwałości i mocy, iż zrzucały cesarzów, odbierały im życie, i narzucały państwu tych tylko monarchów, którzy albo im opłacali się sowicie, albo zposród nichże samych wybrani, zostawiali je w tymże stanie bezkarności i zuchwalstwa, do którego byli przywykli. Zniósł te hufce Konstantyn, i ażeby nawet znaku ich pamięci nie było, siedlisko ich w blizkości Rzymu zostające obalić i z ziemią zrównać rozkazał. Żeby jednak ten postępek śmiały i surowy, nie wzniecał odrazy, sowicie go nagrodził dobroczynością i względy : umieszczonemi zostali w liczbie obdarzonych i nieprzyjaciele, których przy majątkach, a niektórych i przy urzędach dawniej posiadanych zachował.
Lubo przez dwa tylko miesiące bawił w Rzymie, chcąc jednak pamięć trwałą bytności swojej zostawić, rozkazał wznieść rozmaite gmachy ku ozdobie i wygodzie miasta, niektóre podupadłe dźwignął, zwiększyli przyozdobił. Łaźnie publiczne kosztem jego stanęły, i trwały aż do czasów Pawła piątego Papieża, który do reszty znieść i rozebrać je kazał. Dowiedziawszy się o niektórych miastach, które i dla wojen domowych i przez niedozór rządców, już prawie do ostatniego przychodziły upadku, słał tam namiestniki swoje, którzyby obaczywszy każdego z nich potrzebę, opatrzyli je ze skarbu publicznego. Skutkiem takowej bacznej szczodrobliwości było powstanie wielu miast, między innemi Modeny, i Akwilei, w Afryce zaś Cyrty, która Numidyi niegdyś stolicą była.
Nie zapomniał o najistotniejszym prawego Chrześcianina obowiązku pomnożeniu czci Bożej : co żeby tym skuteczniej udziałał, w Rzymie przy pałacu Laterańskim wspaniały kościół wystawił. Grób Świętych Apostołów Piotra i Pawła na Watykanie takimże na cześć Bożą gmachem przyozdobił. Oprócz tych stanęły jego nakładem w samym Rzymie kościoły Świętych Pawła, Marcellina, Świętego Krzyża i świętej Agnieszki, z tych dotąd niektóre jeszcze pierwiastkową postać swoję okazują. W pobliższych także Rzymu miastach, Ostyi, Albanji, Kapui i Neapolu kościoły zbudowano.
Wyprawa przeciw Frankom, którzy wtargnęli byli w Gallią, sprowadziła w tamtejsze kraje Konstantyna. Zebrawszy wojsko stanął na brzegach Renu; a gdy im umyślnie przejścia dozwolił, wpadły na nich niespodzianie, skrycie rozstawione zasadzki, z taką natarczywością, iż ledwo reszta niedobitków ocalić się mogła. Wszedł zatem w ich kraj, i nie znalazłszy odporu, gdy do Trewiru powrócił, z niewypowiedzianą radością tamtejszych obywatelów był przyjęty. Resztę roku 313 przepędził w tem mieście, niektóre tam ustanowił prawa, najwięcej się zaś ściągały przeciw podejściom szpiegów i oskarżycielów, którzy za przeszłych rządów, zbyt rozplenieni, nieznośni byli obywatelom. W odbieraniu podatków umiarkowanie przepisał; urzędników celnych kradzieże i podstępy surowemi karami od zdzierstwa wstrzymał. Sprawiedliwości urządzenie tak obostrzył, iżby bez zwłoki i względów każdemu oddawana była.
Gdy się uszczęśliwieniem poddanych zatrudniał, Maxymin, który miał w dzierżeniu wschodnie kraje, zamyśliwał wyzuć z władzy Licyniusza wspólnika swego. Korzystając więc z oddalenia Konstantynowego, zebrał wielkie wojsko, stanął nad brzegiem Bosforu, i przeprawiwszy się przezeń opanował Bizancyum, i rozłożył obóz pod Herakleą. Dowiedziawszy się o takowem najściu Licyniusz, z małą kwotą zbrojnego żołnierza, szedł na odsiecz; a gdy z zebranych po drodze liczbę wojska powiększył, lubo nie miał więcej nad trzydzieści tysięcy, Maxymin zaś liczył siedemdziesiąt tysięcy, zwiódł z nim bitwę tak szczęśliwie, iż ledwo z pobojowiska Maxymin uszedł. Schronił się więc do Taxu, tam oblężony nie mając nadziei wyzwolenia, sam sobie trucizną życie odjął.
Posiadłszy wschodnie kraje Licyniusz, zaniechał względów, które miał przedtem dla Konstantyna, i do tego nakoniec przyszło, iż posągi jego obalić rozkazał. Wszczęła się więc między nimi wojna; w tej pokonany, o pokój prosił; przez który część krain swoich, Grecyą, Macedonią, Dardanią, połowę Mezyi i całą Illiryą utracił. Osiadł zatem w krainach wschodnich, i najczęściej przemieszkiwając w Nikomedyi, lub Antyochji, czas na biesiadach i lubieżności trawił, lud podatkami uciemiężał, i bez względu na powtórzone ostrzeżenia, i Konstantyna i własnej małżonki, tak się sprawiał, iż stał się poddanym nieznośnym, a kraj bez rządu i sprawiedliwości w najgorszym zostawał stanie.
Przez lat kilka trwające, między Konstantynem a Licyniuszem niesnaski, a raczej w obudwu chęć ogólnego panowania, sprawiły nakoniec przewidziany skutek domowej wojny. Na pogotowiu znalazły się do zerwania przymierza przyczyny : a ze wszech miar mocniejszy nie tylko w siły, ale w miłość ludu (co najdzielniejszą monarchów bronią) Konstantyn, przygotował się wcześnie do wojny. Niemniej i Licyniusz sposobił się do niej, a że sprzyjał bałwochwalstwu, ci którym zmiana Konstantyna zdawała się świętokradztwem, szli z ochotą do wojska jego. Egipt ośmdziesiąt zbrojnych okrętów przystawił, tyleż Fenicyanie, Jonia i Dorya sześćdziesiąt, trzydzieści Cypr, dwadzieścia Karya, Libia z Bitynią pięćdziesiąt. Wojska lądowego miał sto pięćdziesiąt tysięcy pieszych, jazdy piętnaście tysięcy. Nie wyrównywał mu w liczbie Konstantyn, zwłaszcza na morzu, ale dzielność żołnierzy i sława wodza zastępowała, na czem mu brakło.
Przeprawiwszy się przez ciaśninę morską Licyniusz, rozłożył się pod Adryanopolem. Konstantyn stanął nad brzegiem rzeki Hebru, która wówczas oba wojska przedzielała. Przemysłem, nad spodziewanie Licyniusza, przebył ją Konstantyn, w innej stronie zabierając się niby do zbudowania mostu. Gdy się więc zbliżył pod sam obóz nieprzyjacielski, Licyniusz wojsko swoje wyprowadził w pole. W roku 323 dnia trzeciego lipca nastąpiła owa pamiętna walka, w której mimo przewyższającą liczbę i odpór mężny, Konstantyn zwycięzcą został. Dzień ten przysparzając upadek Licyniusza, wstępem był do zjednoczenia wszystkich państw rzymskich pod jednę władzę.
W tymże czasie gdy wojsko lądowe zwyciężone zostało, Kryspus syn Konstantyna, siły morskie nieprzyjaciela, znękał pod Gallipolem : wódz wyprawy Abrantes ledwo ze czterema okrętami powrócił. Licyniusz widząc się być bez żadnej nadziei obrony i wsparcia, zamknął się w Chalcedonie : nie dowierzając jednakże tamtejszym obywatelom, zebrał nowe wojsko i szedł przeciw Konstantynowi. Ale powtórnie zwyciężony pod Chryzopolem, gdy i Bizancyum utracił, ustąpił państwa, aby przy życiu mógł być ocalonym : wkrótce je atoli z rozkazu Konstantyna postradał.
Widząc się być całego rzymskiego państwa jedynowładcą Konstantyn, dał wyrok znoszący resztę bałwochwalstwa, zachęcający zaś wszystkich do przyjęcia Chrześciańskiej religji. A że wówczas kacerstwo Aryusza rozszerzyło się było, i coraz bardziej rozmnażało, udał się do głowy kościoła Sylwestra Papieża. Ten na powszechny zbór do Nicei posły swoje wysłał, aby imieniem jego na czele innych zgromadzonych biskupów zasiadali. Zebrało się ich trzysta ośmnastu, a gdy czas naznaczony do otworzenia zboru przyszedł, i ojcowie miejsca swoje zasiedli, wszedł otoczony urzędnikami swemi Konstantyn, i pozdrowiwszy zgromadzonych, tak mówić począł :
« Spełniły się żądania moje, niczego więcej nie pragnąłem nadto, abyście się zgromadzili. Teraz Bogu dzięki, korzystam ze skutków pragnienia. Za łaską Boga zgnębieni są ci, którzy śmieli się targać na święte wyroki jego, ale wewnętrzne w kościele świętym zamięszania i niezgody, napełniają boleścią serce moje, gdy widzę, jakie ztąd skutki wyniknąć mogą. Zwyciężywszy przeciwniki mniemałem, iż w uspokojeniu wynurzać przed dawcą wszech rzeczy wraz z wami będę mógł uczucia wdzięczności mojej; ale mnie wasze zatargi obchodzą, i radbym jak najprędzej zabieżeć złemu. Od was to zawisło, których tu zgromadzonych z pociechą widzę. Namiestnik i Boga pokoju, wzbudźcie wśród was ducha miłości i zgody, do którego innych zachęcać i wieść powinniście. Najmilszą to będzie Bogu, któremu służycie, ofiarą; uczuciem najsłodszem mojem, który wraz z wami jemu służę. » Stanęło zatem jednostajnemi głosy wyznanie wiary, którego dotąd kościoł Boży w obrządkach swoich używa. Aryuszowe zaś błędy potępiono.
Dotąd sława Konstantyna żadnego nie odniosła była uszczerbku, albo raczej mniej się okazywało w nim takowych zdrożności, któremiby skaził ciąg panowania swojego. Śmierć Licyniusza, mimo przyrzeczenie życia, lubo usprawiedliwiona wielokrotnie od pochlebnych jemu pisarzów, zostawiła jednak słuszne powątpiwanie, iżby konieczne takową surowość przyczyny wymusiły. Następna Kryspa wielkiej nadziei młodzieńca z podstępu Faustyny macochy pochodząca, żadnego usprawiedliwienia znaleźć nie może. Z pierwszej małżonki Konstantyna Minerwiny był on spłodzony, a przymioty jego, wychowaniem czułem i nauką sławnego Laktancyusza wydoskonalone, obiecywały państwu szczęśliwe po ojcu znamienitym następstwo. Zażyty od niego niekiedy do społeczeństwa władzy, dał dowody zdatności swojej; przełożony nad wojskiem przeciw rozmaitym narodom wielokrotne otrzymał zwycięztwa. W ostatniej przeciw Licyniuszowi wojnie, na morzu Abanta, zarządzającego flotą nieprzyjacielską, zniósł i przymusił do ucieczki.
Nienawiść zwykła macochom przeciw dzieciom pierwszego łoża, przyczyną była śmierci znamienitego wielkich nadziei młodzieńca. Oskarżony, jakoby chciał popełnić kazirodztwo, bez poprzedzającego roztrząśnienia, do miasta Poli w Istryi odesłany został, i tam za rozkazem ojca życie mu gwałtownie odjęto. Poznał poniewczasie szkaradność postępku swojego Konstantyn, a żalem i zgryzotą przejęty, uznając niegodziwy podstęp Faustyny, gdy się właśnie wówczas o jej bezwstydnem zachowaniu dowiedział, w łaźni ją udusić kazał. Zwiększyło to nowe, lubo na godnej kary osobie popełnione okrucieństwo, wszczętą już z przyczyny zabójstwa Kryspa powszechną odrazę.
Nie pomogły łzy nieszczęśliwego ojca, ani posąg wystawiony Kryspowi z tym napisem : « Tu mój syn niewinny i nieszczęśliwy. » Nie dosyć mając na śmierci małżonki, rozciągnął ją na wszystkich bezbożnego dzieła uczestników : sam zemstą swoją najsrożej ukarany, gdyż odtąd utracił wewnętrzną spokojność, najszacowniejszą cnoty nagrodę. Rzym był tych okropnych scen świaddkiem; gdy mu więc ciąg tamtejszego mieszkania ustawicznie stawiał przed oczami to, co w nim zdziałał, postanowił odmienić siedlisko swoje, i to było przyczyną założenia nowej stolicy, którą od imienia swego Konstantynopolem nazwał.
Położenie miejsca najszczęśliwsze wpośrodku państw naówczas rzymskich, czyniło Konstantynopol ze wszech miar zdatnym do mieszkania cesarzów. Oprócz wdzięków jedynego prawie w świecie miejsca, blizkość morza, brzegi Azyi widoczne, a zatem łatwy dowóz żywności i towarów, dawał sposobność licznej osiadłości do handlu i życia wygodnego. We środku krain podległych mieszkający rządca, miał sposobność dozoru każdej w szczególności rzeczy, i dowiedzenia się prędszego o wszystkiem, co się w nich dziać mogło. Te wszystkie pobudki, a do tego chęć uwiecznienia pamięci swojej, przyzwyczajenie się do mieszkania w pobliższych miejscu temu krainach, a które były niegdyś rodu jego gniazdem i siedliskiem, gdzie się sam urodził; powietrza łagodność, ziemi żyżność, usprawiedliwiają wybranie Konstantyna : ale z innych miar nie było dogodne państwu, zwłaszcza, iż zamiar założyciela zamierzał ku upadkowi Rzymu, i ze szkodą państwa został uskutecznionym.
Namyśliwał się dość długo i zastanawiał się nad tem Konstantyn, gdzie miał przyszłą stolicę swoję założyć : przeniósł nakoniec nad wszystkie inne osady miasto Bizancyum, niegdyś obszerne i ludne, w ostatnich jednak czasach przez częste wojny i oblężenia, zaniedbane i spustoszałe. Różne są pisarzów świadectwa i zdania, kiedy to dzieło zaczął, najwięcej jednak z nich na to się zgadzają, iż porzuciwszy Rzym w roku 326, przez następny obierał miejsce, w roku zaś 327 budowlą zaczął. Była wieść, jakoby Juliusz Cezar chciał Troję wznowić, od której Rzymianie zaszczycali swoje pierwiastki. Konstantyn zrazu miał ten zamysł, gdy jednak obadwa miejsca oglądał; przeniósł Bizancyum, jako nierównie zdatniejsze. W trójnasób powiększył dawne miasto, a to tylko z niego zostawił, co mogło służyć do ozdoby nowego. Wszystkę zaś możność swoję obrócił na to, iżby godne się stało równać z Rzymem. Nie dokonał zupełnie zamysłu, ale syn jego i następca Konstancyusz według zamiaru ojcowskiego zakończył dzieło; pod Teodozyuszami zaś, Herakliuszem i Leonem w ozdoby się wzmogło i powiększone zostało.
Według opisu za czasów Justyniana uczynionego, długość miasta rozciągała się w prostej linji do 14,000 kroków, szerokość nie miała więcej nad 6,150. Na wzór Rzymu na siedmiu pagórkach leżał Konstantynopol, miał swoje Kapitolium, akwedukty, łaźnie, przysionki ku zgromadzeniu ludu, gmachy dla obrad senatu, dwa okazałe cesarzów pałace. W pośrodku rynku tak, jak w Rzymie, stała kolumna, od której liczyły się wymiary dróg, na mile podzielone. Zgoła cokolwiek przemysł złączony z możnością zdziałać może, wszystko tam dopełnione. Jednakże, iż już kunszta, a zatem i gust, tak rzeźby, jak i architektury znacznie się był skaził, i spowszechniał; znać było w tem wszystkiem, co urządzone wówczas, a bardziej jeszcze potem zostało, jak nowa stolica, mimo największą usilność zakładacza, nie wyrównywała dawnej, a tym bardziej nie dochodziła zamiaru, iżby ją przewyższyła.
Zatrudniony budowlą nowo założonego miasta, lubo tam ciągle przemieszkiwał, jednakże czuły a starowny o dobro kraju, gdy się dowiedział, iż Sarmaci sprzymierzeńcy jego, byli od Gotów uciśnieni, i ci im ostateczną grozili zgubą, szedł natychmiast z wojskiem swojem w tamte strony, i stanąwszy Marcyanopolu, wysłał na miejscu swojem Konstantyna syna swojego; ten przebywszy Dunaj nieprzyjacioły pokonał wydawszy bitwę dnia dwudziestego Kwietnia. Stanęło zatem przymierze na usilne prośby Gotów, i musieli dać w rękojmią wierności syna króla swego Argaryka. Pod pozorem podarunku płacili poprzednicy Konstantyna owej dziczy znaczną kwotę pieniężną, w istocie zelżywy haracz : ten wówczas był zniesiony, i póki żył Konstantyn, żadnej odtąd zaczepki od nich nie doznał.
Cieszyło się państwo rzymskie szczęśliwym pokojem, rządca sławą, iż go zjednał, że zaś między innemi zdrożnościami i ta w nim była niepospolita, iż łatwo dał się podejść lada powieści tych, którzy go otaczali, ztąd poszło, iż zjednawszy dla siebie niepospolite względy Euzebiusz Biskup Cezarei, utrzymujący błędy Aryusza, skłonił go nieznacznie do sprzyjania tym kacerzom, udając jakoby niesłusznie prześladowanemi byli. Uwierzył chytremu usprawiedliwieniu, a że na czele obrońców zboru Niceńskiego zostawał Atanazyusz, Patryarcha Alexandryjski, mąż nauką, cnotą i stałością umysłu znamienity, powziął ku niemu takową niechęć, iż gdy go jawnie prześladować nie mógł, w każdej okoliczności dawał mu poznać nieprzyjaźń swoję. Przyzwał nakoniec do siebie Aryusza, który dotąd na wygnaniu zostawał, a gdy kacerze sekty jego zgromadzili się w Tyrze, i tam wezwali Atanazyusza, iżby się z zarzutów usprawiedliwił, stanął na czas, i lubo okazał niewinność swoję, jednak z urzędu złożonym został. Odwołał się do Konstantyna, i stawił w Konstantynopolu, ale i tam lekkowierność górę wzięła; udano, jakoby Atanazy chciał dowozowi żywności z Egiptu przeszkodzić, i z tej jedynie powieści skazany został na wygnanie.
Oszukany w mniemaniu, starowny jednak o chwałę Bożą Konstantyn, nie zapomniał w mieście swojego założenia o świątnicach, gdzieby się Chrześciańskie obrządki jak najuroczyściej odprawiały. Był dawniej w Bizancyum przybytek pokoju, obrócił go na kościół, przekształcił i przyozdobił. Wiele innych wspaniałych z jego szczodrobliwości stanęło, między innemi najokazalszy Świętych Apostołów, gdzie w przysionku grób dla siebie obrał. W samym domu, gdzie mieszkał, były ku nabożeństwu sporządzone gmachy, tam się często znajdował, i niekiedy sam mówił do przytomnych wzbudzając ich do cnoty, utwierdzając w religji, wielbiąc Opatrzność i dobroć Stworzyciela. I lubo te jego mowy, jako się z jednej pozostałej okazuje, nie nadto były wytworne, w owym jednak wieku, gdzie się nauki już ku skażeniu nakłaniały, okazują niepospolitą w mówiącym wiadomość rzeczy i stylu układność.
Dumny zwycięztwy poprzedników swoich król Persów Sapor, słał poselstwo do Konstantyna, aby odstąpił krajów, które niegdyś do Persów należały; odpowiedziawszy na to, iż sam mu je odda, zaraz ściągać wojska począł. Ruszył zatem z Konstantynopola, i gdy święta Wielkonocne odprawiał w Nikomedyi, złożony chorobą do zamku Helenopola, w blizkości którego były źrodła wody ciepłej, nieść się rozkazał : tam chrzest święty przyjąwszy życia dokonał. Żył lat sześćdziesiąt cztery, panował trzydzieści jeden. Przed śmiercią państwa swoje między trzech synów, Konstantyna, Konstansa i Konstancyusza podzielił.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.