Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha/Saladyn
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha | |
Rozdział | Saladyn | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Ojciec Saladyna, albo jak właściwe jego było nazwisko Salah-Addyna, nazywał się Ajub, i był z rodu Kurdów, obywatel miasta Dawiny. Wyszedłszy z ojczyzny swojej, przyjął żołd wojenny w Bagdacie, i po stopniach idąc, został namiestnikiem rządcy tamtejszego miasta. Uznając ten w nim niepospolite przymioty, w
nagrodę znacznych zasług, powierzył mu straż miasta, i twierdzę Tekrytu; że zaś tam wybrał namiestnikiem brata, a ten zabił sekretarza rządcy Bagdatu, razem przeto i z nim, nie tylko miasto, którem zawiadował, ale i kraj opuścić musiał. Stało się to w roku pięćset trzydziestym drugim Hedżry, a jak niektórzy Arabscy pisarze twierdzą, tejże nocy, gdy miał iść na wygnanie, urodził mu się syn, którego się życie opisuje.
Obszerne Arabji, Iraku. Mezopotamji i Syryi krainy, lubo pod najwyższą władzą Kalifów, mieszkających w Bagdacie zostawały, nie mieli oni po większej części innych z nich korzyści nad lekką daninę, tytuł zwierzchności i przywilej, iż pod ich imieniem wychodziły ustawy namiestników. Ci przywłaszczyli sobie, zwłaszcza w odległych stronach wszystkie najwyższej władzy przywileje, i częstokroć wiodąc z sobą wojnę, zwycięzca coraz bardziej rozszerzał granice państwa, niby hołdowniczego. Oddalony z Iraku ojciec Saladyna, od kilku z tych namiestników zażytym będąc, zyskał nakoniec od jednego z nich rządy miasta Balbek. Syn owego namiestnika Nuradyn zawdzięczając Ajubowi przywiązanie i wierność ojcu okazaną, nie tylko w urzędzie go potwierdził, ale najwyższym wojska swojego wodzeni ogłosił. Wszedł potem do Egiptu, i lubo tamtejszemu Kalifowi powierzchowność władzy zostawiono, Nuradyn w istocie był kraju panem : a Saladyn w radzie namiestniczej. Po śmierci Wezyra, lubo Saladyn najmłodszym był w radzie Kalify, ten go jednak następcą zeszłego wezyra ogłosił : Nuradyn zaś istotniejsze, co do władzy, namiestnictwo jemu oddał.
Aded mniemaną udzielność Egiptu pod nazwiskiem Kalify posiadał; ale równie jak ci, po których następował. nikczemny, bo całą władzę mieli w ręku otaczający urzędnicy, a pospolicie na czele ich bywał ten, którego na stopniu wezyrostwa osadzano. Zazdrośni spodziewali się obalić Saladyna, ale się na swojej nadziei zawiedli; na to albowiem w pierwiastkach skarbu publicznego użył, iżby jak najwięcej stronników sobie zyskał. W tych zaufany, przełożonego nad czarnemi rzezańcami, który był strażnikiem zamku i osoby Kalifa, z urzędu złożyć zamyślał, ale gdy ten przyjaciołami swojemi i strażą zamkową zmocniony gotował się do odporu, przyszło do bitwy. Zwyciężywszy przeciwnika Saladyn, zamek opanował, i mając w ręku swoich Kalifę, mniej czułego na te gwałty, które się w oczach jego działy, inną mu straż sobie zniewoloną przydał, i odtąd pod imieniem Nuradyna, Egiptem rządzić począł. W tak wzniosłym będąc stanie, nie tylko uwieść się nie dał (zwłaszcza w młodym wieku zostając) słodyczom rozkoszy i zbytkom, ale te w których zostawał nałogi, pijaństwa i lubieżności porzucił. I lubo mógł odzierżyć jedynowładztwo, wierny dobroczyńcy swojemu Nuradynowi, nie przestał być jego tak, jak i przedtem namiestnikiem; i oświadczywszy na wszelkie jego rozkazy posłuszeństwo, tego tylko w nagrodę usług swoich żądał, iżby żyjącego jeszcze wówczas ojca mieć przy sobie pozwolił. Uskutecznione były prośby jego; i gdy z Damaszku z całym rodem przybył, z niewymowną go radością przyjął : chciał mu nawet miejsca swojego ustąpić, ale rozrzewniony takowym postępkiem starzec, błogosławiąc cnotliwemu synowi, uczynić zadość żądaniu jego nie chciał.
W roku pięćset sześćdziesiątym piątym Hedżry, wojska Chrześciańskie ku odzyskaniu miejsc Świętych, które Krzyżownikami zwano, wyprawione, obiegły Damiettę. Przygotował się był na takowe najście Saladyn, i wcześnie miasto owe w żywność i rynsztunki opatrzył. Nie mając na tem dosyć, gdy się dowiedział o zbliżaniu Krzyżowników, szedł oblężonym na pomoc, i przymusił oblężeńców do zwrotu. Pierwsza ta przeciw Chrześcianom wyprawa, wzniosła obywatelów nie tylko Egiptu, ale i krajów okolicznych, które odtąd większy, niżeli przedtem, zaczęły dawać odpór wojskom krucyaty; w ręku Chrześcian będące twierdze odzyskać usiłowali, a nie śmiejąc jeszcze iść wstępnym bojem, pustoszyli okolice.
W następnym roku mszcząc się za najście wojsk Chrześciańskich Saladyn, wkroczył do Syryi, i spustoszywszy kraj, miasto Ela, nad morzem Czerwonem leżące, posiadł, i znaczną zdobycz w tej wyprawie zyskawszy, użył jej za powrotem do kraju na zbudowanie szkół publicznych, które znacznym dochodem opatrzył.
Że Kalif w zamku przemieszkiwał, wystawił dla siebie dóm osobny, nader wspaniały. Gdy takowemi budowlami zabawiał się, odebrał list z rozkazem od Nuradyna, aby odtąd Adeda Kalifem nie uznawano w Egipcie, ale tego, który w Bagdacie miał swoję stolicę, i nazywał się Mostady Beamryllah. Wkrótce potem Aded życia dokonał, nie wiedząc nawet o swojem złożeniu, i na nim ustało następstwo Kalifów Egiptu, niegdyś udzielnych, nakoniec czcze tylko zachowujących nazwisko.
Odzierżał natychmiast zamek Kairu Saladyn, i znalazł w nim wielkie skarby, bibliotekę liczną, sprzęty niezmiernego szacunku. W zbiorze drogich kamieni znajdował się rubin w wielkości i blasku nie mający sobie równego. Statecznie trwały w wierności ku Nuradynowi Saladyn, lubo przez śmierć Kalifa był prawie panem i jedynowładcą Egiptu, znaczną jednak część gotowych pieniędzy, które znalazł, jemu przesłał, resztę między żołnierzy rozdał, nic dla siebie nie zachowując. Czem tak ujął dawniej już życzliwe sobie wojsko, iż mimo częste w owe czasy przykłady gwałtów, niesworności, a nawet i buntowniczego przeciw władzy powstawania, nic podobnego, w całym czasie rządów swoich nie doznał. Wyprawił się zatem, tak jak roku przeszłego, do Syryi, i obiegł niedalekie granic Egipskich miasto Szawbek, ale usłyszawszy o zbliżaniu się Nuradyna, natychmiast do Egiptu powrócił. Krok takowy obraził, już zazdrością uprzedzonego przeciw Saladynowi Nuradyna, i odtąd powątpiwać o jego wierności i przywiązaniu do siebie począł.
Nagły zwrot do Egiptu przypisują niektórzy tamtych czasów dziejopisowie bojaźni Saladyna : iżby go dawniej żołd prowadzący u Nuradyna żołnierze nie odstąpili; i to może było przyczyną, iż powątpiwając o jego ku sobie przywiązaniu, a widząc, że był na czele licznego wojska, mniemał, iż chce osiąść kraje, któremi dotąd, lubo pod jego imieniem, jedynowładnie jednak prawie rozrządzał. Cożkolwiek bądź bardziej okazywać począł wzajemny wstręt między nimi, czemu osobliwie ze strony Nuradyna tym łatwiej wierzyć można, iż najwyższa władza rozdwojenia nie cierpi, a zbyt wzniesieni, łatwo się i do najśmielszych kroków udać mogą, byleby znieść z siebie najuciążliwsze jarzmo podległości. Wszczęła się zatem i po całym Egipcie rozniosła pogłoska, iż wstępnym bojem wkroczy Nuradyn, i wojnę przeciw Saladynowi rozpocznie. Coraz się mocniej i w samym Kairze ta wieść rozszerzała.
Zgromadził więc Saladyn celniejsze urzędniki, między któremi znajdował się i Ajub ojciec jego. Gdy o pogłosce uwiadomił przytomnych, ozwał się jeden z nich Takioddyn, iż moc mocą odeprzeć należy. Nie jest to moje zdanie, rzekł na to Ajub : jeżeli nas Nuradyn obdarzy swojem nawiedzeniem, uczczę go, jakem powinien z największą pokorą. Zwracając zaś mowę do Saladyna tak mówił : « Ty zaś synu, pisz do niego, iż jeżeliby chciał tu przysłać najostatniejszego z niewolników swoich, iżby ci życie odebrał, temu się nie sprzeciwisz. » Po zakończonej radzie zostali sami : « Nie bój się synu, rzekł naówczas Ajub : jeżeli Nuradyn w Egipt wkroczy, ja sam na czele wojska stanę mu na przeprawie; ale to, co teraz mówię, niech tylko będzie między nami. Bo choćby jednej trzciny cukrowej od ciebie żądał, a tyś mu jej odmówił, nie powinienbyś wszelako powstawać przeciw niemu. Zaniedbawszy albowiem wtenczas te, z któremi ustawicznie walczy Chrześciany, całą moc swoję obróciłby na ciebie : a że los wojny niepewny, kto wie, jakieby zatem skutki nastąpić mogły. Korząc zaś się ustawicznie, i uznając go za pana, zwłoką się ocalić za Bożą pomocą możesz. » Stało się tak ubłagany Nuradyn pokorą Saladyna zaniechał wyprawy do Egiptu, i z Chrześcianami wojnę rozpoczął.
Nie długo jednak trwała dla zaszłej śmierci tego znamienitego bohatyra, który w Damaszku stolicy swojej życia dokonał, zostawując dziedzicem rozległych państw swoich dwunastoletniego syna Al-Saleh Ismaela.
Nie dowierzając przebłaganiu Nuradyna Saladyn, obawiał się zawsze wkroczenia jego, a pamiętając na przestrogę ojca, iż wojny los niepewny, na to myśl obrócił, iżby w czasie przygody obmyślił sobie schronienie. Że zaś kraj Nubji najdogodniejszym ku temu zamiarowi osądził, posławszy na czele wojska brata swojego, znaczną część kraju tego zdobył, kilka miast ludnych i mocnych opanował. Byłby się jeszcze dalej rozszerzył, ale gdy właśnie w tym czasie odebrał wiadomość o śmierci Nuradyna, pewny już, iż się w Egipcie utrzyma, zwrócił nazad wojsko swoje. Wysłać go jednak natychmiast musiał przeciw rządcy Azwanu, który zebrawszy znaczną liczbę hołdujących Egiptowi murzynów, pod pozorem przywrócenia na tron syna ostatniego Kalify, wkroczył w Egipt. Zaszedł mu drogę brat Saladyna Al-Malek, i na głowę poraził; sam herszt na placu poległ, reszta ucieczką ocalała. Gdy się to działo w południowej części Egiptu, niespodzianie przybyła z sześćset okrętów złożona flota Krucyaty, mająca do trzydziestu tysięcy zebranych wojowników; ale gdy się sam w osobie swojej Saladyn zbliżał na odsiecz, nie czekając na jego przybycie, udali się na morze.
Pozostały syn i następca po Nuradynie, gdy dla młodego wieku sam rządzić nie mógł, a pierwszy namiestnik jego Sadodyn powierzonej sobie władzy na złe używał, inni urzędnicy obawiając się gwałtowności jego, wysłali posły do Saladyna obiecując wprowadzić go do Damaszku i poddać się rządom jego. Powabne było takowe wezwanie; natychmiast więc udał się tam z małym wprawdzie pocztem, ale dobranych ludzi. Gdy przybył, zastał otwarte bramy; z niezmierną obywatelów radością wprowadzony, udał się do domu, w którym niegdyś ojciec jego przemieszkiwał. Zamkowe albowiem straże przyjąć go nie chciały : przekupiwszy jednak przełożonego nad nimi, zamek i skarby Nuradyna w nim złożone posiadł.
Nie długo zabawiwszy w Damaszku szedł do Emessy, i obległszy to miasto znalazł waleczny odpór mieszkańców. Zaczem upewnił tamtejszego rządcę, iż nie myśli tego miasta na siebie zdobywać, ale jako namiestnik syna Nuradynowego mieć w swojej pieczy. Po takowem przyrzeczeniu rządca wykonał mu przysięgę wierności, i natychmiast udał się do Alepu, gdzie syn Nuradyna wówczas mieszkał. Ale skoro tam przybył, osadził go w więzieniu Sadodyn, jako wiarołomcę i zdrajcę monarchy swojego. Dowiedziawszy się o tem brat jego, który miał sobie poruczoną twierdzę Hamah, poddał się Saladynowi : ten szedł natychmiast do Alepu : nie przypuszczony za poduszczeniem Sadodyna, ledwo w obozie swoim zabity nie został, ale się spisek odkrył, i przekupieni za zabójstwo przyzwoitą karę odebrali. Musiał nakoniec odstąpić, zwłaszcza, iż właśnie w tym czasie wojsko Chrześciańskie podstąpiło pod Emessę, gdzie szedł jak najśpieszniej na odsiecz swoim, ale już wojska Chrześcian nie zastał.
Coraz większe zmocnienie się Saladyna powodem było Al-Salchowi do żądania pomocy od sąsiadów; jakoż zyskał jej przyrzeczenie od Saifodyna, sułtana Mozulu; czem gdy znacznie powiększył wojsko swoje, wyszedł z Alepu naprzeciw Saladynowi. Ten nie dowierzając mocy swojej, ofiarował ustąpić Emessy i Hamah, byle się przy Damaszku utrzymał; ale gdy mu to odmówiono, przyszło do bitwy, w której Al-Saleh z Saifodynem na głowę porażony, ledwo się z resztą swoich schronił do Alepu. Ścigał go Saladyn, i gdy wkoło miasto opasał, stanęło przymierze : mocą którego jedynowładztwo Syryi przyznane było Saladynowi, Al-Saleh przy Alepie i jego okolicach został. Odtąd pieniądze pod imieniem Saladyna w państwach jego bić zaczęto, i w obrządkach uroczystych jego imie, jak udzielnego monarchy, było wzmiankowane.
W roku pięćset siedemdziesiąt pierwszym Hedżry, który przypada w sposobie rachunku Chronologji naszej na tysiąc sto siedemdziesiąty i piąty, chcąc coraz bardziej rozszerzyć granice państwa swojego, a wiedząc, iż się zmawiali na niego zazdrośni sąsiedzi, uprzedził już przygotowanego na siebie Saifodyna, sułtana Mozulu, i w bitwie go pokonał. Znalazł w obozie jego wielką zdobycz, tą wzmożony znaczną część między żołnierzy swoich rozdał. Saifodyn schronił się w stolicy swojej; na pomocnika jego Kothodyna zwycięzki oręż zwrócił, miasto stołeczne posiadł, i wziąwszy go w niewolą, wkrótce z więzów uwolnił. Obległ potem miasto Azaz, i wówczas ledwo powtóre życia nie utracił, gdy nasadzony nań zbójca, upatrzywszy sposobną do wykonania zamysłu swego porę, natarł nań niespodziewanie, i nożem w głowę ranił. Porwał go natychmiast oburącz Saladyn, i dopóty trzymał, póki straż nie nadbiegła; z rąk jej odebrał zabójca karę zdrady swojej. Gdy po trzykroć Saladyn tego zamachu doznał, własnem niebezpieczeństwem ostrzeżony, pilną odtąd miał baczność na przychodnie, straże pomnożył, i mniej już, niż przedtem, narażał się na podobne przypadki.
Mimo ugodne przymierze z Al-Salchem, iż się przy dzierżeniu spokojnem Alepu i jego okolic zostanie, szedł tam z wojskiem, i obóz swój pod miastem rozłożył. Sprzyjający monarsze swojemu obywatele, wszystkie usiłowania jego czynili nadaremne : że jednak mniemał, iż ich ogłodzi, nie zrażał go odpór oblężonych, i
trwał statecznie w przedsięwzięciu. W czasie właśnie owym przyprowadzono mu małoletnią jeszcze córkę Nuradyna; tę skoro zoczył, wdzięk niewinnego wieku tak go zniewolił, iż wziąwszy dziecinę na łono rozrzewniony może i pamięcią ojca, któremu tyle był winien całował ją i pieścił; i gdy spytał, czegoby chciała, namówiona pierwej od swoich, rzekła : miasta Azaz. Natychmiast lud swój z niego wyprowadził, dziecie do brata z wielkiemi dary odesłał, i dawszy rozkaz do zwrotu, miasto z oblężenia uwolnił.
Szedł zatem przeciw Izmaelanom, chcąc ten naród ukarać za najazdy i gwałty, które wielokrotnie wpadając w kraj jego czynili. Ale rządca ich Szahabodyn przebłagał sprawiedliwą zapalczywość; napomniawszy więc i jego i starszyznę, iżby się napotem nie ważyli popełniać takowych gwałtowności, za które na sprawiedliwą zasłużyli karę, powrócił do Damaszku. Tam osadziwszy z namiestniczą władzą brata swojego, po kilkoletniej niebytności wrócił się do Egiptu, i w Kairze dawnej stolicy osiadł. Czynny i w spoczynku, zaczął naówczas owe sławne mury i twierdze, któremi go ze wszech stron opasał i wzmocnił, łącząc z miastem przedmieścia i zamek dawniej odległy. Na przedmieściu zwanem Mezra nowe założył szkoły; w samem zaś mieście dostatki wielkiemi opatrzony szpital dla chorych i ułomnych wystawił. A że Emir Mekki odbierał dość znaczną opłatę od pielgrzymów, przychodzących z Egiptu, wszedł z nim w ugodę, i ze skarbu publicznego obmyślił dla niego dochod coroczny, uwalniając na dalsze czasy od opłaty poddanych swoich.
Zabawiwszy przez czas niejaki w Kairze, gdy pora wojenna nastawała, opuścił Egipt, i na czele licznego wojska, wkroczył do Syryi. Gdy się ku Palestynie zbliżał, zastąpiły mu drogę wojska Chrześciańskie pod Askalonem, gdzie w bitwie porażony, z takim pośpiechem zwrócić się musiał, iż własny obóz opuścił, w którym zwycięzcy znaczną zdobycz znaleźli. Szczęśliwsza była następna wyprawa : wszedłszy albowiem do Syryi opanował twierdzę Alajran, nigdyś zwaną Paneadą, która od pierwszej krucyaty, dotąd w ręku Chrześcian zostawała. Dowiedziawszy się, iż sułtan Mozulu wzywał przeciw niemu pomocy Chrześcian, zaczął czynić przygotowania, ku ukarania przestępcy przymierza, które byli z sobą zawarli. Ostrzegł on o tem brata swego rządcę Alepu po Al-Salebu Amadodyna, i gdy razem z nim sposobił się ku wojnie. Saladyn chcąc obudwu uprzedzić, zbliżył się ku granicom, i obóz pod Alepem rozłożył; ale taki znalazł odpór, iż z wielką swoją stratą odstąpić musiał. Szedł zatem do Mozulu, i niektóre miasta przyległe opanował, stolicy jednak zdobyć nie mogąc, osadziwszy ludem swoim wzięte miasta z wielką zdobyczą do Damaszku powrócił.
W roku 1183, Hedżry 579, wszedł w Mezopotamią; Amidę miasto obronne i ludne opanował. Że zaś następca Al-Saleha w Alepie Amadodyn, chciał ubiedz Azaz twierdzę, a powstawszy przeciw Saladynowi, dał pochop Chrześcianom do wkroczenia w państwa jego, tak go ten podstępny krok obraził, iż szedł z licznem wojskiem do Alepu, chcąc zdobyciem stolicy zemścić się nad gwałcicielem przymierza. Skoro się o tem dowiedział Amadodyn, czynił z wielką usilnością przygotowania do odporu : ale gdy zewsząd Saladyn miasto okrążył, i coraz żwawsze przypuszczał szturmy, widząc, iż się mocy jego oprzeć nie mógł, wszedł w ugodę, w której oddając mu miasto stołeczne krajów, które dotąd posiadał, wziął w zamian inne w Mezopotamji, i tam się przeniósł. Saladyn wszedł do Alepu po długiem oczekiwaniu na tak pożądaną zdobycz, i zostawiwszy na miejscu swojem namiestnika, powrócił do Damaszku. Po krótkim odpoczynku nową rozpoczął wojnę przeciw Chrześcianom. Ci uwiadomieni o jego ku granicom swoim zbliżeniu, lubo zebrali w Galilei znaczne wojsko, że nie wyrównywało nieprzyjacielskiemu, mimo usiłowanie Saladynowe, iżby przyszło do bitwy, ustrzegli się jej, i schronili w miejsca takowe, że ich bez narażenia się na pewną stratę ścigać nie mógł : musiał więc wrócić do Damaszku. Że zaś pierwszem i najusilniejszem żądaniem jego było rozprzestrzenić się w Syryi, a zwyczajna wojownikom niesytość, im więcej zyskał, tym mocniej zapalała chciwość jego : zebrawszy wojska swoje, skoro tylko nastała wiosenna pora, wszedł w Palestynę, i zdobywszy miasto Napluzę, niegdyś zwane Sychem, kraj okoliczny, aż do rzeki Jordanu na rabunek poddał i spustoszył.
Karak miasto wielce obronne w ręku Chrześcian zostające, najmocniejszą było ich granic zasłoną; pokilkakrotnie chcąc je zdobyć Saladyn, a przez to otworzyć sobie drogę ku dalszemu postępowaniu, takowy odpór za każdą razą znalazł, iż od oblężenia odstąpić, i nazad bezskutecznie wracać się musiał. Tylekroć zawiedzione nadzieje zbyt wielkim były sławy jego uszczerbkiem, iżby o uskutecznieniu kiedyżkolwiek przedsięwzięcia swojego nie myślał. Najzdatniejszą do tego zdarzyły mu porę wewnętrzne niezgody Chrześcian, którzy pod różnemi wodzami, dość szczupły kraj Palestyny tak między siebie rozebrali, iż ten, który się tytułem króla Jerozolimy zaszczycał, oprócz samego miasta i kilku twierdz okolicznych, bardzo mały miał kraju udział. Zakony rycerskie Świętego Jana Teutonów i Templaryuszów, na straż kraju zdobytego i obronę pielgrzymów ustanowione, zamiast pełnienia obowiązków, uwiedzione zazdrością, jeden z drugim w ustawicznem były rozróżnieniu, a bardziej o własne dobro, niż kraju obronę czułe, niedostatecznem były jego wsparciem. Król zaś bez mocy i powagi, oprócz pierwszeństwa, żadnego innego udziału najwyższej władzy nie miał.
W takim były rzeczy stanie, gdy na czele licznego wojska wkroczył Saladyn do Palestyny : zastał już zebrane wojsko Chrześciańskie nie daleko jeziora Tyberyady, i natychmiast wiódł swoich do bitwy. Ale gdy zamknięci w obozie swoim, naprzeciw niemu nie wyszli, zwrócił się pod Tyberyadę, która wówczas należała do hrabi Trypolu, i lubo samo miasto zdobył, zamku w którym się byli zawarli oblężeni, dostać nie mógł. Zeszły się nakoniec wojska, i wszczęła się bitwa z wielką z obu stron zapalczywością; podwakroć ją noc przerywała, i skoro dnieć poczynało, wracali się do wzajemnego spotkania; nakoniec dnia trzeciego przyparci do Jordanu Chrześcianie, i wkoło otoczeni ustąpić musieli przemocy. Wielka ich liczba na pobojowisku poległa, ledwo który ucieczką ocalał; a w liczbie wziętych w niewolą był sam król Jerozolimy Gwilhelm z Luzynianu.
Saladyn zaprowadzić go natychmiast kazał do wspaniałego namiotu; gdzie gdy nieco spocząwszy przed nim stawił się, posadził go około siebie po prawej ręce, z drugiej zaś strony równie w niewolą wziętego Alborna, czyli Arnolda rządcę Karaku. Pił zatem do Luzyniana, podał mu swoję czaszę z trunkiem w śniegu ochłodzonym; z której gdy król się napił, a pragnienie nasyciwszy, czaszę Arnoldowi podawał; powstał z miejsca gniewem zapalony zwycięzca, i rzekł do króla : « Niech ten człowiek nieprawy, trunku dla ciebie danego nie kosztuje, ponieważ wedle chwalebnego zwyczaju u nas Arabów, toby mu życie ocaliło. » Wyrzucać zatem począł Arnoldowi jego okrucieństwa nad jeńcami : zamiar zuchwały, iżby Mekkę i Medynę posiadł : złamanie przymierza : i w takowym zapale, gdy mu ku ocaleniu życia przyjąć wiarę swoję nakazał, a on ten nakaz ze wzgardą odrzucił, dobywszy pałasza, własną ręką głowę mu uciął. Przeraził takowy widok Lucyniana, i równego się losu dla siebie spodziewał; ale go zabezpieczył w tej mierze Saladyn, oświadczając się, iż dalekim jest od okrucieństwa ku równym sobie, ale zgwałcone od Arnolda prawa ludzkości, słuszną i ze wszech miar należytą na niego ściągnęły karę.
Po tak wielkiej porażce o tem tylko myśleli zwyciężeni, jakby życie ocalić; opuszczali więc przed przybyciem jeszcze Saladyna siedliska swoje. Tyberyadę więc, Akrę ale Ptolomaidę, Jaffę albo Joppe, Cezareę, Nazaret, Seforę, Sydon i Berytę opanował. Szedł potem do Jerozolimy, gdzie się była wielka część zbiegłych zamknęła, ale i ci skoro się zbliżył, weszli z nim w ugodę, przez którą zyskali za pewną opłatę wyjście, a Luzynian wolność. Zostawał jeszcze Tyr do zdobycia, miał sto portem zawołanym i mocnemi twierdzami znamienite. Od morza je więc okrętami, sam zaś do lądu na czele wojska swojego dobywał; ale gdy nadeszła Chrześcian flota, i zniszczyła jego okręty, nic nie sprawiwszy odstąpić musiał.
Na odgłos zwycięztw Saladynowych zebrało się znaczne wojsko krucyaty, i morzem przybyło do Tyru; zmocnieni niespodziewanemi posiłkami Chrześcianie, wyszli w pole, i blizkie Trypolu miasto Akkę, w którem dziesięć tysięcy zbrojnego ludu było, oblegli.
Szedł swoim na odsiecz, skoro się o tem dowiedział przyszło do bitwy, przez dwa dni walczyły z soba wojska, nakoniec z znaczną stratą swoich z placu ustąpić musiał; jednakże choć wówczas nadzieję wsparcia utracili oblężeni, trwali statecznie i mężnie w odporze swoim.
Po mniej szczęśliwej wyprawie, gotował się na nową, gdy odebrał wiadomość od syna swojego z Alepu, iż przybyła nowa z Europy Krucyata, z przeszło 200,000 zbrojnych złożona, pod przywództwem Fryderyka Barbarossy cesarza, zbliżała się do Konstantynopola, zmierzając ku Syryi. Słał natychmiast do kalify mieszkającego w Bagdacie, do jedynowładców Syryi, Mezopotamji, Iraku i innych krajów posły, żądając pomocy, zwłaszcza, iż szło o powszechne wszystkich ocalenie, przeciw tak wielkiej Chrześcian wyprawie. Sam zaś hołdownikom swoim nakazał, iżby jak najśpieszniej z ludem swoim przybywali do jego obozu.
W niepewności losów wojennych obawiał się, iżby to, które zebrał wojsko, mogło się oprzeć nierównie większej liczbie, ale śmierć niespodziewana Fryderyka cesarza uśmierzyła troskliwość jego. Zmięszane albowiem stratą wodza Krucyaty wojska, bez rządu i karności zostając, wiele klęsk doznały : głodem i niewczasy znużone, ledwo we czwartej części doszły zamiaru swojego, i złączyły się z temi, które trzymały Akkę w oblężeniu : i gdyby świeża flota z Europy do Tyru nie nadeszła, cała ta wyprawa byłaby nieskuteczną. Mimo powiększenie sił, i coraz żwawsze szturmy zdobyć nie mogli Chrześcianie tej twierdzy, pod którą już przez dwa przeszło lata obozem leżeli. Ale gdy Rychard król Angielski tam z licznem i rządnem wojskiem przybył, a Filip August król Francuzki z nim się złączył, poddali się nakoniec mężni Akki obrońcy, z wolnością przejścia do obozu Saladynowego.
Wzięcie najmocniejszej twierdzy tak zastraszyło Saracenów, iż gdy Rychard w dalszy kraj wkroczył, poddawały mu się obronne miasta, a między innemi Askalon i Cezarea. Złączone wojska Francuzów i Angielczyków pod przywództwem własnych królów zmierzały ku Jaffie. Zaszedł im drogę Saladyn, ale zwyciężony w bitwie, ledwo ucieczką życie ocaliwszy schronił się do Jerozolimy miasta, i byłoby pewnie wróciło do rąk Chrześcian, gdyby nie przeszkodziła wszczęta między wodzami niezgoda.
Margrabia Montferatu, obawiając się, iżby Tyru nie stracił, do którego prawa nie miał, wszedł w umowę z Saladynem, iż Krucyaty odstąpi, Akkę przywróci, byleby się przy tem, co dzierżał, za pomocą jego utrzymał. Ta nieprawa zmowa byłaby się uiściła, gdyby w tymże czasie z życia wyzutym nie został. Lubo więc z jego śmiercią spełzły Saracenów nadzieje, zwłoka jednakże tyle złego wojskom Krucyaty przyniosła, iż odtąd szły rzeczy opieszale, i zgasł ów pierwszy zapał, po którym się najpomyślniejszych skutków spodziewać można było. Stanęło zatem przymierze, a raczej zawieszenie broni, na lat trzy. Jerozolima w ręku Saracenów została, i cały zysk tak wielkiej wyprawy był ten, że wolne przejście pielgrzymom warowano.
Powróciwszy do stolicy swojej Saladyn, zwyciężony wprawdzie, ale szczęśliwszy nad zwycięzców, resztę życia dość spokojnie przepędzając, zdobyte miasto zapomogł, i do pierwszego stanu przyprowadził. Nauk miłośnik wszędzie szkoły stanowił, mistrze biegłe hojnie podejmował, i z niemałym kosztem z najdalszych miejsc ku ćwiczeniu młodzieży sprowadzał. Wiele szpitalów tam, gdzie ich nie było, założył, gdzie niedostateczne miały dochody, nadał je sowicie. W tych godnych monarchy działaniach śmierć go zaszła w Damaszku siódmego stycznia w roku tysiącznym setnym dziewięćdziesiątym trzeciem, Hedżry pięćsetnym ośmdziesiątym dziewiątym. Miał lat pięćdziesiąt siedm, panował w Egipcie dwadzieścia cztery, w Syryi dziewiętnaście.
Powszechne dziejopisów Arabskich świadectwo stawia go między najznakomitszemi monarchami. Jakoż co do dzielności, dał jej największe dowody, w innych zaś właściwych rządcom przymiotach, tak dalece współczesnych i następnych przeszedł, iż go dotąd za przykład kładą. Obyczajności był nienagannej, żarliwy, ale aż do zaciekłości w wierze swojej. Skromny w sposobie życia, zdzierstwem się brzydzący i hojny, rozkrzewiający nauki, a co największa w rządcach, miłośnik sprawiedliwości; ale z drugiej strony, z ambicyi, chciwości i okrucieństwa w czasie wojny, usprawiedliwić go nie można.