Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Fabius Maxymus

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Fabius Maxymus
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


FABIUS MAXYMUS.

Dóm Fabiuszów przewyższał inne w Rzymie tem, czem się w równości przewyższać godzi, tojest wielkością dzieł i usługą ojczyźnie. Ten którego się życie, opisuje, nosił przydomek pradziada swego, dla wielkich zasług zwanego Maximus, a od brodawki, którą miał na twarzy, Verrucosus; że zaś w pierwiastkach wieku, dla dojrzałego nad lata rozsądku, zdawał się być zbyt powolnym i gnuśnym, rówiennicy przez żart mianowali go owieczką, Ovicula. Gdy wszedł w młodziaństwo, dał poznać, iż to co mniej bacznie gnuśnością mianowano, było rozsądkiem; nieporywczość, roztropnością; a mniemana nieczułość stałością i męztwem.
Poznając, iż stan Rzeczypospolitej potrzebował usług pracowitych i rady dzielnej, przyzwyczajał się wcześnie do wytrwałości i trudów, a w takowym tylko ćwiczył się rodzaju krasomowstwa, które uczy i wzrusza, nie wdziękiem brzmienia i wyrazów, lecz rzeczy istotą. Jakoż wymowa jego stosowała się do charakteru, który miał; me zasadzała się albowiem na kunszcie, ale pełna była rzeczy, zwięzłości i mocy.
W pierwszym konsulacie miał zdaną sobie wyprawę wojenną przeciw narodom Liguryi; pokonał je w bitwie, i zapędził w miejsca odludne, gdzie szukając ocalenia skryć się musiały.
W kilka lat potem przebył Annibal góry Alpy, i na czele dzielnego wojska wszedł w kraje włoskie. Zwyciężył wojsko rzymskie pod Trebią, i uprzątnąwszy takową postępowania przeszkodę, rozpostarł się w Toskanji, burząc i pustosząc tamtejsze okolice. Smutne zewsząd wieści przychodziły do Rzymu. Nie strwożyły jednak konsula Flaminiusza; zagrzewał on senat i pospólstwo, aby stawiwszy nowe wojsko wyprawili je na poskromienie nieprzyjaciela. Sprzeciwiał się takowej porywczości Fabiusz, radząc poczekać lepiej, aż się sam Annibal zle opatrzony, własnem zwycięztwem zniszczy, a dopiero wówczas dokonywać jego zgubę. Ale umysł burzliwy Flaminiusza nie dał się przeprzeć; wstydem Rzymu mianował zwłokę w ukaraniu zuchwałego zaczepnika. Nie ścierpię tego (mówił) abym go, jak niegdyś Kamillus, u bram Rzymu zwyciężał. Szedł więc z nowo zaciężnym żołnierzem przeciw Annibalowi, i przy brzegach jeziora Trazymenu zwarł bitwę, w której taką żwawością z obustron potykały się wojska, iż żaden z walczących nie postrzegł trzęsienia ziemi, które wówczas przypadło, a było tak gwałtowne, iż góry się padały, a kilka miast okolicznych wywróconych z gruntu zostało. Zginął Flaminiusz stawając mężnie. Rzymianie, mimo najusilniejszy odpór, straciwszy wodza, cofać się musieli, a tak natarczywie ścigani byli, iż piętnaście tysięcy na placu legło, bardzo zaś wielu dostało się w niewolą. Kazał szukać Annibal ciała Flaminiusza, aby mu obchód pogrzebowy sprawił, ale w liczbie pobitych znaleźć go nie można było.
Wiadomość o tak wielkiej porażce przeraziła Rzymiany: zdało się wszystkim w tak nagłym przypadku obrać dyktatora, któryby złemu jak najśpieszniej zaradził, i nikt się zdolniejszym nie znalazł do piastowania tej władzy, nad Fabiusza. Obrał natychmiast namiestnikiem swoim Lucyusza Minucyusza; a oddawszy zwykłe bogom ofiary, wyszedł z Rzymu; nie żeby się wstępnym bojem ze zwyciężcą Trazymenu potykał, ale z mocnem przedsięwzięciem opierać się takowym sposobem, iżby do boju nie przyszło, a zwłoką czasu zmniejszały się siły nieprzyjaciela, zwycięztwy już znacznie osłabione.
Nim jeszcze z Rzymu wyszedł, żądał aby uwolnionym był od zwyczaju dawnego, który zabraniał dyktatorowi używać konia; w czasie wojny rzecz była, według przełożenia jego, wielce szkodliwa ujmować sposobności wodzowi, aby mógł wojsko oglądać, czemu pieszo wydołać było trudno; lud łatwo przyzwolił na sprawiedliwe przełożenie.
Obrządki, które czynił przed wyprawą na cześć bogów, wielce były okazałe i uroczyste; gdy się lud na nie zgromadził, miał do niego rzecz, przypisując klęski Trebiów i Trazymeny nie winie żołnierza, ani wodzów nieumiejętności, ale ich niedbalstwu, zaufaniu i bezbożności. Pobudzał więc do błagania bóztwa zagniewanego i karzącego przestępstwo; co nie dla lego czynił, iżby zabobonność w umysły przelękłe i lekkowierne wdrażał, lecz żeby prawą pobożnością odwagę tym gruntowniejszą zdziałał i utwierdził.
Trzymając się raz powziętego przedsięwzięcia gdy się zbliżył ku Annibalowi, nie następował wstępnym nań bojem, lecz pomału wedle zdarzeń impet jego wycieńczał tylko i drażnił; a gdy się już zanosiło na bitwę, tyle znajdował sposobów, iż jej zawsze uniknął. Ścigał przeciwnika, ale tak ostrożnie, iż wszystkie jego zaczepki, wywoływania, podejścia, zasadzki, były nadaremne. Obierał przeto ku obozowaniu miejsca górzyste. Gdy Annibal trwał na stanowisku spokojnie, on się ze swojego nie wychylał : gdy się przenosił z miejsca jednego na inne, toż samo czynił, zawsze się jednak trzymając górzystych położeń, i w takiem oddaleniu, iżby nie mógł być przymuszonym do potyczki, a miał zawsze sposobność szkodzenia. Zwlekając tym sposobem wojenną wyprawę, oburzył przeciw sobie wojsko, i był równie wzgardzonym i od swoich i od nieprzyjaciół. Ale Annibal inaczej myślał; poznał on działania, dobrego mistrza, a przeto wszelkiemi sposobami chciał go przymusić ku walczeniu. Cokolwiek więc doznany jego obrót i przemysł mógł wynaleźć, wszystko to użyte było przeciw Fabiuszowi : ale ten przekonany wewnętrznie, iż inaczej czynić nie był powinien nad to, co czynił, równym przemysłem zwracał i oddalał wszystko, co przeciw sobie zdziałanego widział, lub działać się mającego domyślał i przeczuwał.
W takowej rzeczy porze najprzykrzejszy mu się stał własny jego namiestnik Minucyusz. Wódz ten do bojów wprawny, z przyrodzenia gwałtowny i popędliwy, jedynie tylko bitwy żądał, a wydając się przed wojskiem z tą niepohamowaną żądzą, i obiecując pochlebne zwycięztwa, tak przeciw dyktatorowi oburzał żołnierzy, iż wielbiąc wspaniały umysł jego, coraz bardziej obmierżali sobie Fabiuszową wstrzymałość, nazywając ją gnuśnością i bojaźnią. Opowiadali mu takowe pospolite prawie w obozie mowy, potwarze i narzekania, domowi jego i przyjaciele, i radzili, aby zabiegał dalszemu złemu wydając bitwę. Ale on wysłuchawszy wszystkiego cierpliwie, takową dał odpowiedź : « Wtenczas pokazałbym się lękliwym i słabym gdybym się bał urągań i śmiechu. Kto się lęka dla ojczyzny, lęka się bez wstydu. Poddawać umysł pod wieści płoche, nie jestto być wodzem i rządcą, lecz niewolnikiem tych, którzy zle sądzą : nie słuchać ich tedy, lecz wstrzymać i poprawić należy. »
Omyłką przewodników Annibal wprowadzony był w krainy Kampanji górzyste, pomiędzy które płynęła rzeka Wulturn, miejscami bagnista, i gdzieniegdzie wielkiemi piaskami obsypana. Postrzegł ten błąd Fabiusz, i uwikłanego nieprzyjaciela w owych zakrętach widząc, wychod z ciaśnin żołnierzem tajemnie osadził; sam zaś zwykłym sposobem po górach się wieszał, czekając na porę, rychłoby mógł z niej korzystać. Gdy ją mieć mniemał, wziąwszy ochotnika z tyłu wpadł na Kartagińce, i ośmset na placu położył. Zbliżył się więc bardziej jeszcze ku Annibalowi, a ten widząc się być w ręku prawie Rzymian, kazał dwa tysiące wołów, które miał w obozie, zgromadzić, i rogi każdego obłożyć smolnem łuczywem. Gdy noc przyszła, zapalono łuczywa i popędzono woły na góry. Póki ogień rogów nie doszedł, szły spokojnie, gdy począł dopiekać, rozjuszone biegąc w zapędy wpadły na rzymskie zasadzki : te niezwykłym widokiem przestraszone pierzchły, a tymczasem Annibal wolny mając przechod z ciaśniny wyszedł. Postrzegł kunszt Fabiusz, gnać zbiegłych w nocy nie śmiał, bojąc się zasadzek, i dopiero gdy świtać poczęło, na odwód wojska kartagińskiego natarł, i byłby w niem wielką klęskę uczynił, gdyby ostrożny, a i w przygodzie nietracący przytomności Annibal, wczas swoim na pomoc nie przyszedł, i półkiem Górali Hiszpańskich Rzymian nie odparł tak żwawo, iż Fabiusz nie bez straty cofnąć się nazad musiał.
Zły skutek zamiaru dobrze ułożonego, tym bardziej jeszcze wzburzył niechętne wojsko rzymskie ku swemu wodzowi. Annibal zaś chcąc go podać w podejrzenie, kraj pustosząc, majętności Fabiuszowe, które tam były jak najsurowiej przykazał oszczędzać. Co gdy się do Rzymu doniosło, trybunowie nowy stąd wzięli pochop do czernienia jego sławy. Że zaś uczynił był ugodę z Annibalem względem wykupu niewolników, zganiono takowy postępek, jako niezgodny z powagą i sławą narodu rymskiego; pieniądze więc których żądał na okup, nie były mu przysłane. Zostawało nad zamiany dwieście czterdziestu jeszcze brańców rzymskich. Fabiusz nie dostawszy ze skarbu publicznego pieniędzy, wysłał syna do Rzymu, i kazawszy przedać własną swoję majętność, pieniędzmi za nie wziętemi wykupił więźniów, jak był przyrzekł. To uczyniwszy zostawił na miejscu swojem Minucyusza z rozkazem i prośbą, aby Annibala nie zaczepiał. Skoro przybył do Rzymu nadeszła wiadomość, iż Minucyusz znaczną partyą Kartagińców wysłanych po żywność, zniósł. Cieszyli się Rzymianie, on niewzruszony powtarzał : « Lękam się szczęścia Minucyuszowego. » Przypisywali ten wyraz zazdrości; Fabiusz jednak trwale, co wyrzekł, utrzymywał.
Tyle nakoniec dokazali Trybunowie, iż rozdzielono wojsko, i zostawiwszy część jednę przy dyktatorze, drugą oddano namiestnikowi; a co się było nigdy jeszcze nie zdarzyło, z równą dyktatorowi władzą.
Po niejakim czasie bawienia w Rzymie, wrócił do obozu, i wkrótce potem Minucyusz na wyszłe z obozu niektóre półki Kartagińców z wielką żwawością natarł; cofały się te aż do zasadzek. Gdy znienacka pokazały się, strwożeni Rzymianie ustępować poczęli : nie dali czasu do porządnego ustępowania z placu nieprzyjaciele, i gdy wojsko poszło w rozsypkę, szli w pogoń i wielu z Rzymian naówczas legło.
Przeczuł to był Fabiusz, i dlatego był w gotowości. Postrzegłszy więc coraz bardziej wzmagającą się klęskę, rzekł do tych, którzy go otaczali : « Idźmy posiłkować mężnego Minucyusza : jeźli go zbyt uniosła odwaga, nasza rzecz ten błąd zmazać i naprawić, a przestrzeżony poprawi się. » Całą więc siłą wpadł na goniących, a sam dowodząc rozproszył ich snadnie, i oba wojska złączone razem do obozu swojego ściągnął. Patrząc na niespodziewaną porażkę swoich, rzekł do otaczających siebie Annibal : « Wszakem mówił, iż ta chmura, co się wieszała ustawicznie nad górami, kiedyś pęknie i dobrze nas zmoczy.  »
Łupy na nieprzyjacielu zyskane znoszono : gdy wszedł Fabiusz do swego obozu, i w zwykłej zachowując się spokojności, pokrywał milczeniem błąd współtowarzysza : ten zgromadziwszy żołnierzy swoich tak do nich mówił : « Towarzysze! Być wolnym od błędu, zwłaszcza na wysokim stopniu zostając, rzecz jest większa nad siłę ludzką, ale z błędu brać naukę, w mocy jest i prawego męża. Wyznaję więc przed wami, iż mniej straciłem, niżelim zyskał w tym losie przeciwnym, i którego doznaję. O czem albowiem w całem życiu mojem nie wiedziałem, dzisiejszy mnie dzień nauczył. Przyznaję, iż nie mnie innym, lecz mną innemu rządzić należy; i że fałszywa była chełpliwość, która mnie uniosła przeciw temu, któremu ustąpić i dać się powodować z większąby było dla mnie chwałą, niż mu się sprzeciwiać. Odtąd jeden tylko dyktator przewodzić nami będzie. Macie odemnie ostatni ten rozkaz, ażebyście szli za moim przykładem, i tak jak ja, byli mu posłusznymi. »
Szło zatem wojsko za Minucyuszem; ten przystąpiwszy do Fabiusza, wyznając błąd, ojcem go swoim i nazwał, żołnierze jego Fabiuszowych wybawicielami swemi. Utkwiono więc przed namiotem dyktatorskim wszystkich półków proporce, i z powszechną radością rozdzielone wojska złączyły się razem.
Gdy ustały odgłosy owe radosne, Minucyusz tak mówił do Fabiusza : « Dwojakie w dniu dzisiejszym odniosłeś zwycięztwo dyktatorze; męztwem pokonałeś nieprzyjaciela, wspaniałością umysłu i roztropnością wspólnika. Jednem wybawiasz, drugiem uczysz; i jeżeli klęska, którąm od Annibala poniosł, jest obelżywą, tem coś względem mnie udziałał, zaszczycam się i chlubię. Ojcem cię nazywam, bom ci więcej winien, niż temu od któregom życie powziął; mnie on go tylko użyczył, ty je dałeś i mnie i wszystkim tym walecznym mężom, których do ciebie przyprowadzam. »
Przy kończącym się roku złożył dyktaturę Fabiusz, i znowu wrócono się do obierania konsulów. Pierwsi, którzy ten urząd piastowali, i wyprawieni byli przeciw Annibalowi, statecznie się trzymali przepisów Fabiuszowych, dając posiłki sprzymierzonym narodom, a wystrzegając się z jak największą usilnością przyjść do bitwy. Trwało to przez czas niejaki aż do Warrona, człowieka lekkomyślnie odważnego; ten gdy zostawszy konsulem, obaczył się na czele wojska, gardząc chełpliwie Annibalem, obiecywał za pierwszem spotkaniem łatwe nad nim zwycięztwo. Wierzył lud pogróżkom, i wielbił przyszłego wybawiciela ojczyzny. Zebrano wojsko takie, jakiego jeszcze Rzymianie nie mieli, było albowiem ośmdziesiąt tysięcy zbrojnego żołnierza.
Razem z Warronem był konsulem Paweł Emiliusz, mąż i zasługami w ojczyźnie, i wielkiemi przymiotami znakomity, pospólstwu jednak niemiły, dla tego iż mu nie ulegał.
Widząc Fabiusz na co się zanosiło, bojąc się aby tak wielkie wojsko winą wodza mniej bacznego nie przyszło o zgubę, udał się do Emiliusza, i obowiązując go, aby miał baczność na postępki kollegi swego, tak dalej rzecz prowadził. « Równie Emiliuszu przeciw Annibalowi, jak i przeciw współtowarzyszowi twemu ojczyzny bronić masz; obadwa albowiem bitwy pragną. Warron dlatego, iż nadto dufa w przemożność swoję; Annibal, iż zna jego słabość. Wstrzymując zwłoką, wypędzimy z Włoch nieprzyjaciela, bo się sam zniszczy : ścieląc mu drogę do zwycięztwa, wkorzenimy już zasiedziałego. »
Nastąpiła wkrótce klęska pod Kannami największa ze wszystkich, których Rzym doznał. Pięćdziesiąt tysięcy Rzymian, jak twierdzą niektórzy pisarze, na placu legło, czternaście dostało się w niewolą. Obiecał był Emiliusz Fabiuszowi stawać przeciw porywczości kollegi swego; gdy więc ranny w bitwie postrzegł Lentulusa, a ten mu konia własnego ofiarował, aby się ucieczką ocalić mógł, nie przyjął ofiary, ale ująwszy go za rękę rzekł : « Powiedz Fabiuszowi, iż Paweł Emiliusz do samej śmierci szedł za jego radą, i wprzód go Warro, niż Annibal zwyciężył. »
Na czele dwóch wojsk, które tak z niedobitków pod Kannami, jak i z nowego zaciągu złożone były, stawili Rzymianie Fabiusza z Marcellem. Ten waleczny, lecz popędliwy, w doskonałym stopniu posiadał umiejętność wojenną : nie mniej w tej mierze i Fabiusz był znakomitym, lecz zupełnie przeciwnych sobie charakterów byli ci dwaj wodzowie; jakoż pospolicie zwano jednego mieczem Rzymu, drugiego tarczą. To przeciwieństwo luboby w innych okolicznościach mogło być szkodliwe, w tej ocaliło Rzym. Marcellus albowiem wstępnym bojem drażniąc Annibala ustawicznie, nie dawał mu odpoczynku; Fabiusz zaś wytrzymywaniem i zwłoką nieznacznie go uskramiał i słabił.
Dowiedział się był, iż żołnierz jeden waleczny z wojska jego, urodzony w kraju Marsów, zamyślał przejść do Annibala, i współtowarzyszów do tego namawiał. Kazał go więc do siebie przywołać, a w poufałej rozmowie, jakby nic o zdradzie nie wiedział, chwalił go z męztwa i zdatności; i uznając w tem swoję winę i innych wodzów, pod któremi on przedtem zostawał, iż nie miały dotąd nagrody zasługi jego, dał mu najlepszego konia ze stajni swojej z przyrzeczeniem, iż byleby się tylko do niego w żądaniach swoich chciał udawać, na niczem mu zbywać nie będzie. Słodkim takowym postępkiem utrzymał i tych, którzy mu mieli w ucieczce towarzyszyć, i zyskał najwierniejszego potem żołnierza. Przywiódł do skutku takowym sposobem częstokroć powtarzaną swoję powieść : « Iż na dzikie zwierze są chłosty i pęta, ludziom dobroci tylko i cierpliwości potrzeba. »
Podobna pierwszej zdarzyła mu się była także okoliczność w czasie właśnie tej wojny. Doniesiono mu, iż jeden z żołnierzy jego często skrycie wychodził z obozu, i późno się nazad wracał; że zaś był bardzo pilny i waleczności doznanej, nie spieszył się z ukaraniem, ale póty wywiadywał się o przyczynie takowego oddalania, aż został upewnionym, iż się do kochanki swojej wykradał. Kazał ją więc skrycie do siebie przywieść, a wezwawszy owego żołnierza rzekł : « Wiem, iż co noc prawie z obozu wychodzisz, co jest przeciw ustawom wojskowym, ale i o tem wiem, żeś dobry żołnierz. Przez wzgląd na twoje zasługi i waleczność daruję ci winę, ale muszę ci dać przystawę, któraby cię strzegła. » Stawił więc przed nim owę niewiastę, a dając mu ją za żonę rzekł : « Ta cię pilnować będzie, żebyś mi się odtąd z obozu nie wykradał : ty zaś jak zacząłeś dawać dowody meztwa, dawaj je i napotem, aby wiedziano, iż cię nie bojaźń, ale miłość z obozu wywodziła. »
Dostał był podejściem Tarentu miasta Annibal : podobnym je sposobem Fabiusz odzyskał. Żołnierz jego rodem z Tarentu miał tam siostrę, w której kochał się jeden z wodzów Annibala, przełożony nad garnizonem tamtejszego miasta : tak dobrze z tej okoliczności korzystać umiał Fabiusz, iż przez owę niewiastę wodza pozyskał dla siebie, a przez zdradę jego Tarent znowu się w ręce Rzymian dostał z tak wielkiem plonem, iż na trzy tysiące talentów rachowano zdobycz. Obywatele poszli w niewolą, miasto zostało zburzone, a Fabiusz powróciwszy do Rzymu powtórny tryumf odprawił. W tymże roku rzadko trafiające się podobne zdarzenie napełniło go radością, gdy syna własnego konsulem oglądał. Nie długo jednak cieszyć mu się przyszło tak godnym potomkiem, stracił go w samej porze wieku; tyle jednak w tak smutnej przygodzie mężnej trwałości okazał, iż sam pogrzebową miał przemowę, i godnego pochwały własnemi usty uwielbił.
O tym synu jego jest powieść, iż gdy razu jednego będąc na czele wojska, postrzegł, że ojciec ku niemu konno się zbliża, posłał jednego z liktorów swoich przykazując ojcu, iżby z konia zsiadł, jeżeli miał z nim mówić.
Zdziwili się przytomni na takowy rozkaz, Fabiusz zaś zsiadłszy natychmiast z konia biegł do syna, a ściskając go serdecznie zawołał : « Wspaniale myślisz synu! bo znasz, czem jesteś, i jakim ludziom rozkazujesz. Takiemi postępki wsparliśmy i wznieśli Rzym, my i ojcowie nasi; pierwsze miejsce trzymała ojczyzna, za nią dopiero szli rodzice i dzieci. »
Tylu sposobów użył Annibal ku podejściu Marcella, iż gdy go wstępnym bojem zwyciężyć nie mógł, przemysłem nakoniec pokonał. Łudząc go albowiem coraz nowem podejściem, wprowadził w rozstawione zasadzki, w których mąż ten przezacny, zbyt uniesiony popędliwością swoją, z niewymownym żalem wojska i wszystkich obywatelów zginął. Cały więc ciężar wojny spadł na Fabiusza, a ten nie odstępując pierwszego zamiaru, a świeżym jeszcze przykładem kollegi przestrzeżony, tym bardziej utwierdzając się w zdaniu swojem, niszczył Annibala pomału, i zasłużył sobie na tę wieczną pamiątkę, iż w następujących wiekach Rzym wdzięczny miał to za hasło : « Fabiusz zwłoką naprawił rzecz. »
Wysłany do Hiszpanji z wojskiem Scypion, wojował tam szczęśliwie przeciw Kartagińczykom i narodom z nimi sprzymierzonym. Gdy powrócił do Rzymu, otworzył zdanie swoje w senacie, aby wysłać wojsko do Afryki : gdy się albowiem wojna w kraj nieprzyjacielski wprowadzi, pójdzie na ratunek ojczyzny swojej Annibal, zbyt już i ze szkodą i z wstydem Rzymu w krainach włoskich zamieszkały. Zdanie takowe zdawało się być wielom wielce zbawienne i użyteczne, ale Fabiusz powstał przeciw niemu, i z wielką zapalczywością takowemu przedsięwzięciu był sprzeczny, mieniąc je być zuchwałem i ze wszech miar nieużytecznem. Dowody któremi wśpierał zdanie swoje, zdawały się być ważne, uznawano jednak w tym zbyt porywczym odporze nie tak o dobro publiczne żarliwość, jak raczej zazdrość starego wojownika przeciw zbyt młodemu zwyciężcy.
Przemogło Scypiona zdanie i wyprawa do Afryki wzięła skutek; ale to tylko wojsko brać mu dozwolono, które się znajdowało w Sycylji; z niem zabrał kilkaset ochotnika, którzy dobrowolnie z nim poszli.
Jaki był skutek takowej wyprawy, która wodzowi jej tytuł Afrykańskiego przyniosła; jak Annibal przymuszony był porzucić włoskie kraje, i przybywszy do Afryki tamże od Scypiona zwyciężonym został; jak nakoniec ten wódz przezorny, dzielny i szczęśliwy, znękał potęgę Kartaginy, i do żądania pokoju przymusił; dzieje to rzymskie obwieszczają.
Nie był świadkiem takowych czynów Fabiusz, pracami i wiekiem zwątlony : wkrótce po wnijściu do Afryki Scypiona, życia dokonał, a wdzięczni usług jego obywatele złożyli się na obchód jego pogrzebowy, ażeby tak chwalebnie przepędzonemu życiu i w śmierci na sławie nie brakło.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.