Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Sertoryusz

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Sertoryusz
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


SERTORYUSZ.

W mieście Nyrsyi urodzony Sertoryusz, w młodym wieku ojca postradał. Czuła i troskliwa matka takowe mu dała wychowanie, na jakie się w dość miernym stanie zdobyć mogła. Udał się potem do prawnictwa, i zdatnym się stał do spraw i sądu, ale powab wojenny dzielniejszy był nad domową spokojność.
Pierwsza jego wyprawa była przeciw Teutonom i Cymbrom : tam gdy Scypion zwyciężonym został, ranny wówczas Sertoryusz postradawszy konia, tak jak był w zbroję odziany, skoczył w Rodan, i zachowawszy puklerz, na drugą stronę rzeki przepłynął.
Gdy Maryusz objął potem rządy wojska, a Cymbrowie świeżem zwycięztwem wzniesieni coraz żwawiej na kraje włoskie następowali, on sam się wodzowi ofiarował iść w obóz nieprzyjacielski na zwiady. Wdział więc na siebie Gallów odzież, i wszedł wśród Cymbrów, a przypatrzywszy się dostatecznie wszystkiemu, powrócił do Maryusza, który pochwaliwszy odwagę i przemysł, wielce go odtąd szacować począł.
Wysłany do Hiszpanji miał przełożeństwo nad półkiem tysiąca łudzi. Tam gdy jednego razu pierzchnęli byli z placu Rzymianie, on wiodł ich do szyków, i w powtórnej bitwie honor stracony odzyskał. Że zaś nieprzyjaciel z pobliższego miasta miał pomoc, w odzież zabitych swoich przyodziawszy szedł do niego, i gdy rozumiejąc, iż swoi powracają, wyszli przeciw nim mieszczanie i bramy otworzyli, wpadł zbrojnie, i wyciąwszy w pień straże, puścił domy na zdobycz, obywatelów zaś zabrał w niewolą.
Dzieło tak znaczne pomnożyło sławę jego; gdy więc powrócił do Rzymu, starał się o trybunat, ale mu Sylli przyjaciele nie dopuścili zyskać urzędu, którego wielce pragnął. Odtąd nieubłaganym jego stawszy się nieprzyjacielem, skłonił się do Maryusza, i lubo ten z Rzymu ustąpić musiał, złączył się z pozostałemi jego przyjaciółmi, i gdy się wśród Rzymu zwarły przeciwne strony, wraz z Cynną dowodził Maryuszowych. Odparci ze stratą dziesięciu tysięcy ustąpić musieli, a natenczas z pozostałych zebrał dość znaczne wojsko; z temi gdy do Rzymu wracać zamyślał, przybyły z Afryki Maryusz, z nim się natychmiast złączył.
Podzielone było wojsko na trzy części: po otrzymanem nad Oktawiuszem zwycięztwie powtóre Rzym opanowali Maryusz z Cynną, i wywarli tę, której się obawiał Sertoryusz, dzikość zapamiętałą; on zaś usprawiedliwił zdanie czynami twemi. Lubo albowiem równą z towarzyszmi miał w ręku sposobność, żadnego jednak obywatela z życia i majątku nie wyzuł, a ile mógł hamował mściwą zapalczywość wspólników swoich. Już był nieco ułagodził srogiego Cynnę, ale gdy Maryusza zmiękczyć nie mógł, a siepacze jego na gwałtowniejsze coraz ośmielali się bezprawia, powstał przeciw nim, i na cztery tysiące schronionych do obozu, w pień wyciąwszy, Rzym ze wściekłej zgrai oswobodził.
Po śmierci Maryusza i zabiciu Cynny, gdy Sylla Rzym opanował, udał się Sertoryusz do Hiszpanji : znalazł tam lud zdzierstwem celników podupadły i rozdrażniony, prawych obywatelów nad losem ojczyzny ubolewających; zebrał więc łatwo znaczne wojsko, i objąwszy rząd kraju, tak umiał łagodnością zniewolić mieszkańców i własnych żołnierzy, iż szły mu z łatwością wszystkie jego zamysły; a przeto twierdze jedne wzmocnił i rozprzestrzenił, drugie wzniósł, okręty wojenne w znacznej liczbie pobudował, i w portach, które naprawił, osadził, opatrzywszy je w rynsztunki wojenne.
Wcześnie i skwapliwie czynił takowe przygotowania, przeczuwał albowiem, iż skoro Sylla władzę swoję zapewni i ubezpieczy, obróci natychmiast oręż przeciw niemu. Chcąc mu zatem wejścia do Hiszpanji bronić, osadził żołnierzem twierdze i cieśniny Pirenejskie, a nad ludem, który tam zostawił, przełożył jednego z namiestników swoich Juliusza Salinatora.
Zbliżał się wysłany z wojskiem od Sylli Anniusz ku górom, ale widząc je obsadzone, zatrzymał się w dolinach, lecz gdy niejaki Kalpurniusz Salinatora zdradą zabił, rozproszyli się natychmiast żołnierze. Anniusz znalazłszy wolne przeprawy, łatwo je przeszedł, i w kraj Hiszpański wkroczył.
Nie będąc w stanie dania odporu Sertoryusz z trzema tysięcy swoich, udał się do Kartageny, skąd wsiadłszy na okręty, ku brzegom Maurytanji płynął, ale ze stratą odparty, nazad do Hiszpanji wrócić się musiał. Nieprzyjęty zrazu, zwiódł bitwę z namiestnikiem Anniusza na morzu, i pokonawszy go nie daleko wysp Balearyjskich zdobył twierdzę, i na jednej z nich z ludźmi się swojemi usadowił. Nie długo mu jednak tam wytchnąć przyszło; z liczną flotą, na której około pięciu tysięcy zbrojnego ludu rachowano, zbliżył się sam Anniusz. Wyszedł przeciw niemu Sertoryusz, a gdy nagle przypadająca gwałtowna burza nie pozwoliła bitwy, zapędzony nią aż na brzeg Luzytanji, znalazł tam kupieckie statki, świeżo przybyłe z wysp Atlantycznych, i dowiedziawszy się o szczęśliwem miejsc położeniu, już był myśl skłonił tam osiąść, i w spokojności ostatek wieku przepędzić; ale Cylyjczykowie przyzwyczajeni do życia błędnego, na których okrętach płynął, nie chcieli mu towarzyszyć; i chcąc mieć zysk z żeglugi, postanowili u siebie udać się do Afryki na pomoc Askalowi, którego byli Maurytanie z tronu wyzuli. Przymuszony potrzebą puścił się z nimi, i złączywszy się z Maurytanami naprzeciw Askalowi, wstępnym go bojem zwyciężył, i w mieście dokąd się był po klęsce schronił, obległ.
Dowiedziawszy się Sylla o takowych Sertoryusza czynach, słał Askalowi na pomoc z znacznem wojskiem namiestnika swojego Pacyana, ale i ten, gdy przyszło do bitwy, ze stratą z placu ustąpić musiał, i poległ w ucieczce. Złączył zatem zabrane wojsko jego ze swojem Sertoryusz, i zdobywszy miasto Tyngis, w niem schronionego wraz z bracią Askala dostał.
W spokojnem był dzierżeniu zdobytych krajów, gdy go wezwali Luzytanie, aby przeciw Rzymianom, którzy się na nich gotowali, rząd wojska objął. Taż sama nieodbita potrzeba, która go zapędziła do Afryki, sprowadziła znowu do krajów europejskich. Przybył wezwany do Luzytanów : rząd ich wojska objąwszy, cały się na to udał, aby powierzonych sobie żołnierzy usposobił i wydoskonalił w wojennym kunszcie.
Ufność, którą nad zwyczaj tamtejszych narodów położyli w nim Luzytanie, pochodziła z powszechnej wieści o nadzwyczajnej waleczności, roztropności i obrotnym przemyśle jego. Między innemi ten pamiętny był i osobliwy. Dostał był od jednego z tamtejszych mieszkańców łani białej, ta przyswoiła się łatwo, i tak przyzwyczaiła do niego, iż niedostępną mu była towarzyszką. Zrazu nic w tem osobliwego nie uważano, ale on chcąc z okoliczności korzystać, wmówił w lud lekkowierny i zabobonny, iż to był dar Dyany, i że duchem wieszczym łani owa obdarzoną była. Zamykał się więc z nią umyślnie, niby to na badanie o rzeczach przyszłych, i gdy się przez szpiegów, których miał wielu, dowiedział o jakowych skrytych zamysłach nieprzyjaciół, odpowiadał jawnie rzecz, która się siać miała, mieniąc, iż to co wiedział, od łani swojej powziął. Skutek uiszczał powieść a bajka wiarę brała. Częstokroć odebrawszy wiadomość o dobrem powodzeniu wojsk swoich, krył posłańców, którzy mu ją przynieśli, i zgromadziwszy wówczas Luzytany rozkazywał, aby bogom czynili ofiary i dzięki za otrzymane przez namiestników jego zwycieztwo, o którem, jak udawał, wieść od łani powziął. Gdy więc ci zadziwieni czynili modły, posłaniec nibyto ze świeżą wiadomością przybyły dokładnie wszystkie okoliczności zwycięztwa opowiadał. Tym kunsztem pomnażał poważenie swoje, iż szli wszyscy z ochotą na jego skinienia, a zaufani w takowym wodzu, któremu oczywiście sprzyjało niebo, mniemali, iż nic mu się oprzeć nie może.
Szczęśliwe uprzedzenie tyle sprawiło, iż lubo oprócz krajowych, niewięcej jak półtrzecia tysiąca Rzymian przy sobie liczył, wiodł wojnę przeciw czterem wodzom, których Rzym w rozmaitych czasiech przeciw niemu wysyłał, i w przeciągu tego czasu wiele narodów Rzymianom przyjaznych pokonawszy, Kottę na morzu nie daleko ciaśniny Gibraltaru, Fidyusza rządcę Betyki w bitwie, gdzie przeszło dwa tysiące Rzymian legło, zwyciężył podobneż zwycięztwa otrzymał nad Domicyuszem i Maniliuszem Hiszpanji prokonsulem; a gdy Metellus wysłał przeciw niemu namiestnika swego Toraniusza, i ten podobnego innym, którzy go poprzedzili, losu doznał. Sam Melellus jeden z najcelniejszych naówczas wodzów rzymskich, nie mógł mu zdołać, i wielokrotne poniosłszy straty, musiał wzywać pomocy prokonsula Gallji Lolliusza, a gdy i na tem jeszcze nie było dosyć, ze świeżem wojskiem Pompejusz iść przeciw niemu musiał.
Sposób wojowania naówczas Sertoryusza, właściwy był okolicznościom, w których się znajdował. Czego mu na mocy brakło, zastępował sprawnością i dziwnym obrotem. Wręcz, ile słaby, potykać się częstokroć nie mógł : korzystając więc z położenia miejsc, których był świadom, czuwał na porę takową, w której by mógł, jeżeli nie pokonać, trudzić przynajmniej i uszkodzić cóżkolwiek nieprzyjaciela. I nadawały się zamysły jego tym skuteczniej, im dzielniej mu służyła w tej mierze i sława, której nabył, i zaufanie u swoich, które zyskał. Wiedział on dobrze z własnego doświadczenia, iż wstępnym bojem na polu z Rzymianami, wezwyczajonemi w ten sposób bitwy, potykać się, zwłaszcza w nierównej liczbie, rzecz prawie była niepodobna : trzymał się więc miejsc nierównych, wieszał się po wzgórkach, dokąd przystępy, ile mógł psuł, zacieśniał i czynił nieprzebyte. Czuły na wszystkie ścigających siebie obroty, udając częstokroć zastraszenie, niby uciekał, a tymczasem nieznacznie narażał i wprowadzał w takowe miejsca, gdzieby je podejść mógł. Zgoła na co się tylko kunszt rycerski w największem wysileniu zdobyć może, wszystko się to w działaniu jego okazywało.
Nie wiedział już Melellus, co miał począć z tak dzielnym a przemyślnym w odporze nieprzyjacielem. Przyzwyczajony do innego sposobu wojowania, wszystkę usilność na to obracał, iżby zwabił w pole Sertoryusza; ale ten przekonany u siebie, iż inaczej utrzymać się nie może, nie dał się wywieść z zakątów i kryjówek, z których czatował na Melella. Wojsko rzymskie niezwyciężone w bitwach żądało spotkania, a gdy uskutecznić ich żądzy nie mógł Metellus, tracił dawniej nabytą wziętość, a zatem powagę i zaufanie. Dawniej znaczne dał był dowody biegłości i męztwa, i sprawiedliwie między pierwszemi wówczas rzymskimi wodzami miał miejsce, ale wiek podeszły, i zbyt wygodny w pieszczotach rzymskich spoczynek, czyniły mu pracę nieznośną. Sertoryusz zaś w samej porze wieku rzezki, czujny, przyzwyczajony do niewczasów, wzmacniał przykładem i zasilał żołnierzy swoich, równie jak i on nieznających spoczynku i wygody. Jakoż całe życie jego ustawicznem było działaniem : krzepki pracą, wówczas gdy inni spoczywali, bawił się ćwiczeniem koni, zapasy, szermierstwem lub polowaniem, a w tej, właściwej żołnierzom zabawie siły wzmacniał, rzezkości nabywał, odwagę swoich zwiększał; a przypatrując się położeniom miejsc, które, tropiąc zwierza, objeżdżał, znał sam przez siebie kraj, w którym wojnę prowadził, i wiedział bez mylnej lub zdradnej częstokroć przewodników pomocy, jak i którędy wojsko wieść, stanowić nieprzyjaciela, zatrzymać, okrążyć, najść, lub ścigać należało.
Kiedy się Metellus ruszał z obozu, niedopuszczał mu spokojnie postępować, ale lub go wyprzedzał, lub ścigał, pilne zawsze mając na to baczenie, czyli gdzie odłączonych od wojska na bokach nie znajdzie, a dopiero gdy je upatrzył, wypadał z kryjówek i raził : Gdy Metellus obległ jakowe miasto, dał mu dzieło rozpocząć, a dopiero wówczas przybywał niespodzianie, i między sobą a miastem Rzymiany zamykał. Nie mających dowozu żywności, a wstępnym bojem nie mogących walczyć, głodem do zwrotu i odstąpienia przedsięwzięcia przymuszał.
Jednego razu przysłał namiestnika swego do Metella, wyzywając go na pojedynek, ale mąż ten równie roztropny, jak i waleczny odpowiedział : « Iż wodzowi czynić obowiązek prostego żołnierza nie należy. » Odpowiedź takowa lubo przyzwoita i baczna nie podobała się wojsku, mieli to bowiem sobie za hańbę i upodlenie, iż mógł się z tego chełpić Sertoryusz, że rzymskiego wodza zastraszył.
Lakobryty narod Andaluzyi sprzyjali Sertoryuszowi, i dodawali żywności. Postanowił więc Metellus opanować ich miasto stołeczne; a że wiedział o tem, iż można im było wodę odjąć, ponieważ za murami było źródło, z którego ją brali, wziąwszy żywność na pięć dni szedł tam spieszno. Lubo rzecz tajemnie była ułożona i wykonana, dowiedział się o tym zamyśle Serteryusz, i przesłał dwa tysiące Hiszpanów do miasta, z których każdy niósł pełne wiadro wody : ubiegli ci Metella, zlali ją w suche studnie na deszczowe wody w mieście sporządzone, powracając zaś zabrali z sobą niewiasty dzieci i starce. Nadszedł Metellus, źródło opanował, a gdy mu po pięciu dniach żywności brakło, a oblężeni wody mieli dostatkiem, posłał po żywność Akwiniusza, przydawszy ku straży dowozu sześć tysięcy żołnierza; wiedział i o tem Sertoryusz. Gdy więc Akwiniusz powracał, z zasadzek mu drogę zaszedł, i okrążywszy dokoła straż rozegnał, i żywność zyskał : i sam wódz owej wyprawy straciwszy broń, puklerz i konia, ledwo się z resztą do obozu dostał.
Zwiększały pomyślne działania Sertoryusza sławę, a razem zaufanie i miłość Hiszpanów ku niemu, zwłaszcza gdy ich przybierał w broń rzymską, z czego wielce byli chlubni. Zdobycz hojnie pomiędzy nich dzielił, a dość mając na tem, że żołnierz przy sławie zapomożenie znajdzie, dalekim się zawsze od chciwości pokazywał, a przeto ochotę do wojowania w swoich zwiększał.
Najbardziej to ujęło okoliczne narody, gdy kazał wybrać najznakomitszych mieszkańców dzieci, i zgromadziwszy je w mieście zwanem Oska sprowadził tam mistrzów, którzyby je w rozmaitych naukach ćwiczyli. Wygody mieli wszelkie i odzież, jakiej młodzież rzymska używała. Takowem działaniem czynił znamienitą przysługę i rodzicom i krajowi, skarbił sobie serca obywatelów, i mając w straży ich dzieci, tem samem trzymał w ręku swoich rękojmią wierności obywatelów.
Od dawnych czasów trwał ten zwyczaj w Hiszpanji, iż słudzy przywiązani do panów, żołnierze do wodzów, poświęcali im życie swoje, wraz z nimi ślubując je zakończyć : na kilka tysięcy znalazło się takowych, którzy los swój złączyli z Sertoryuszem. Jakoż zdarzyło się, iż gdy razu jednego przed ścigającemi nieprzyjaciółmi do miasta schronić się musiał, porwali go między siebie, i wzniosłszy na ramiona jeden drugiemu podawał tak prędko, iż w oka mgnieniu prawie na miejsce się bezpieczne dostał.
Nie tylko u Hiszpanów i okolicznych narodów zyskał miłość, równie go i swoi kochali. Perpenna Vento, tak jak i on z Rzymu wywołany, przybył z znacznem wojskiem do Hiszpanji, i gdy gotował się osobno iść na Metella, zbuntowali się przeciw niemu żołnierze, i przymusili go, iżby je wiodł do Sertoryusza. Opierał się z początku mając krok taki, ile wyższy w urzędzie, za upodlenie, ale widząc nieprzełamany upór zbuntowanych, mimo wolą swoję, musiał się z nim łączyć. Że zaś to wojsko lubo dość liczne, ze świeżo zaciężnych złożone było, wiele miał do czynienia Sertoryusz, nim je do należytej karności przywiódł. Zaufani w wielości swojej pragnęli bitwy, i upewniali wodzów o niezawodnem zwcięztwie. Zrazu wstrzymywał niewczesną zapalczywość : widząc jednak statecznych w uporze puścił ich na nieprzyjacioły, a sam się ze swojemi w obozie pozostał, ledwo nie pewen, iż się takowa wyprawa nie uda. a doświadczenie nauczy śmiałków napotem ostróżności.
Stało się tak, jak był przewidział : zniósł łatwo nierządne tłumy Metellus. Gdy pierzchały sromotnie, przybył Sertoryusz na pomoc, i odparłszy goniących, i do obozu swojego wprowadził. Tam dopiero zgromadziwszy ich kazał przywieść dwa konie, jeden z nich był znędzniały i nikczemny, drugi spasły, dorodny i rzezki. Przy spasłym postawił człowieka nizkiego i chudego, przy nikczemnym takiego, który wzrostem i czerstwością moc nadzwyczajną okazywał. Za danym znakiem, ujął mocny słabego konia za ogon, siląc się za jednym razem włosy z niego wyrwać; nizki i słaby wyrywając po jednym włosie z ogona dzielnego konia, obrał go i zupełnie obnażył. Gdy więc śmiali się patrzący z próżnych usiłowań mocnego owego człowieka, który słabemu koniowi ogona urwać nie mógł, rzekł Sertoryusz : « Widzicie, jak więcej stateczna cierpliwość nad moc porywczą wykonywa; co się gwałtem nie zyska, pomału przychodzi. Powtórzone usiłowania, byleby były nieprzerwanie utrzymywane, rzadko zawodzą. Czas wszystko nieznacznie pokonywa, najlepszy on w potrzebie pomocnik : ale gdy go kto przymuszać chce i naglić, stawa się wówczas najszkodliwszym nieprzyjacielem. » Poznali kształtnie objawiony błąd porywczości swojej niebacznej żołnierze, Sertoryusz zaś zyskał odtąd lud posłuszny i karny.
Nad brzegami rzeki Tagus miał swoje siedliska naród Characytanów; miast i wsi osiadłych u nich nie było, a zamiast domów mieszkali w pieczarach. Kraj albowiem był wzniosły i skalisty. Ziemia tam czcza i gliniasta uprawy żadnej nie miała, gdy zaś nastawały upały letnie, za lada poruszeniem zbijały się tumany z wysuszonej gliny : te jak najsubtelniejszego prochu kurzawy mroczyły przechodzących. Zdarzyło się tam obozować Sertoryuszowi, a że mieszkańcy mniemali, iż zwyciężony ucieka, naigrawali się z niego. Rozgniewany takowym postępkiem, uważając iż ku wieczorowi z jednej zawsze strony wiatr się wznosił, a właśnie był naprzeciw pieczar gdzie mieszkali; kazał całemu wojsku owę glinę piaszczystą na kupy znosić : gdy niezmierną moc wzgórków nałożyli, powstał wiatr i takie przeciw owym pieczarom niósł tumany prochu, iż widząc się być prawie zasypanemi, musieli wyjść z kryjówek, żebrać miłosierdzia, i dobrowolnie mu się poddali, oświadczając, iż wszystko uczynią, co im tylko rozkaże, byleby ich do reszty nie zasypał. Zgromił ich naówczas wyrzucając ich nieludzkość, darował jednak winę, i znaczną liczbę dobrowolnie się ofiarujących w żołd przyjął.
Nieskuteczne Metella usiłowania przypisywano starości jego : ale gdy Pompejusz rząd wojska przeciw Sertoryuszowi objął, i ci dwaj godni siebie przeciwnicy, na wzór doświadczonych zapaśników, stanęli w kroku, a jednakże słabszemu od siebie nieprzyjacielowi wydołać Pompejusz nie mógł; wzniosła się wówczas nad zamiar sława Sertoryusza, i Rzym zdumiały odgłosem się jej napełnił.
W dalszym przeciągu dość się szczęściło Pompejuszowi, ale tam tylko zwyciężał, gdzie się dotąd niepokonany Sertoryusz nie znajdował. W jednym boju przytomni byli obadwa; lewe skrzydło Sertoryuszowe złamał Pompejusz : postrzegłszy to zwycięzca ze swojej strony Sertoryusz, przybiegł na pomoc namiestnikowi swojemu, i tak żwawo na goniących natarł, iż z placu ustąpić musieli, sam Pompejusz ranny ledwo się do swego obozu dostał.
Przyszło drugi raz do bitwy niedaleko Saguntu, niedostatek żywności przymusił do tego kroku : z obudwu stron spotkanie było żwawe i bój zapalczywy : chęć sławy i zemsty zapalała bojowników, a Mummius namiestnik Pompeja jeden z najbieglejszych wówczas wodzów rzymskich, wstrzymywał zapalczywość prawie rozpaczną w ostatniem już wysileniu nie tak o sławę, jak o los dalszy i ocalenie. Już przemagał w odporze, ale gdy w owym tumulcie poległ, hufce rzymskie pierzchać poczynały, stary Metellus sam wśród owego zapału skoczył, i swoich wsparł : lecz gdy i on ranny padł na pobojowisku, okryli go puklerzami żołnierze, i tyle niebezpieczeństwo wodza dodało im siły, iż po dwakroć przemagające Hiszpanów hufce za trzecią razą musiały ustąpić : ale i w owem cofaniu tyle zdziałał Sertoryusz, iż w porządku zszedłszy z pola, zamknął się w pobliższem mieście, i natychmiast jak tylko mógł, wzmocnił je, i swoich ubezpieczył. Przydał zatem nowe mury i szańce, i przywiodł do takowego stanu, iżby długie oblężenie wytrzymać mogło. Nie dla tego to czynił, iżby gotował się na odpór, i w zamknięciu schronienia szukał, ale chciał ukryć przed Rzymianami zamysł swój : jakoż gdy się z całą siłą pod miasto udali, rozesłani od Sertoryusza namiestnicy zbierali tymczasem nowe wojsko; uwiadomiony, iż już było na pogotowiu, przedarł się przez Rzymiany, i zwracając się nazad obległ tych, od których był oblężonym. Wkrótkim czasie odjął im żywność, przymusił nakoniec do tego, iż się Metellus z Pompejuszem musieli rozłączyć, pierwszy do Gallji się udał, drugi w kraju Wakcyanów obrał zimowe stanowisko, a stamtąd pisał do Rzymu, iż jeżeli nowych posiłków nie przyszlą, nazad się wrócić będzie musiał. Metellus udał się do sposobu podłego, sto dwadzieścia talentów wyznaczając nagrody temu, któryby Sertoryuszowi życie odebrał.
Ten przeciw któremu Rzym walczył, sam tylko godną Rzymianina wspaniałość oznaczał. Składał broń, byleby go ojczyzna przyjąć chciała, czcił współziomki, i gdy się wielu z senatu schronili do jego obozu, oddawał im cześć, jak gdyby wśród Rzymu zostawali : z ich liczby namiestników wybierał. I chociaż i ludźmi i żywnością i pieniędzmi Hiszpanów utrzymywał się, nie ścierpiał tego nigdy, iżby nie tylko pierwszeństwo mieli, ale żadnego z nich nawet do uczestnictwa władzy swojej nie przypuścił. Pomyślnością nieuniesiony, w nieszczęściu się nie upadlał, i tyle w sobie samym znajdował dzielności, iż im bardziej zdał mu się los nie sprzyjać, tym stateczniej z nim walczył.
Do innych cnotliwych pobudek, które do ku złożeniu broni wiodły, przyczyniała się wielce miłość matki, którą był w Rzymie zostawił. Wieść o jej śmierci z niezmierną boleścią odebrał, i w żalu nieutulony przez siedm dni na ziemi leżąc; gdy je w ustawicznem jęczeniu i płaczu trawił, ledwo go utulić mogli przyjaciele i domowi, przekładając, iż zbyteczność nieskutecznego już żalu, a z niej pochodząca nieczynność, w oczywiste narażała i jego osobę i tych co z nim byli, niebezpieczeństwo.
Mitrydat król Pontu zwyciężony od Sylli, gdy ten do Rzymu wrócił, gotował nową wyprawę przeciw Rzymianom, a wiadomy jaki im odpór dawał Sertoryusz, chciał go mieć zemsty wspołecznikiem : słał więc do niego posły obiecując posiłki ziemne i morskie, byle on ze swojej strony zabezpieczył mu odzyskanie państw, które był Sylla zawojował. Gdy przybyli posłowie do obozu, zwołał Sertoryusz tych, których miał przy sobie senatorów, i złożywszy radę zgodzili się na to, iżby pomoc Mitrydatową przyjąć, i wzajem wnijść z nim w przymierze, ale Sertoryusz z tem się dał słyszeć : « Zostawmy mu (rzekł) Kappadocyą i Bitynią do jarzma niewoli przywykłe i do których Rzymianie nie mają prawa : ale te kraje, które już w dzierżeniu będące Fimbrya utracił, a samże Mitrydat Sylli oddał, Rzymianom odjęte być nie powinny i nie mogą. Nie ja (mówił dalej) mam wzrastać Rzymu upadkiem, ale i mojemi zwycięztwy Rzym się wzmagać powinien. Każdy poczciwy człowiek, tym bardziej jeszcze, gdy na czele wojsk zostaje, bez uszczerbku sławy działać powinien; choćby szło i o życie, lepiej zginąć, niż cnotę opuścić. »
Gdy się o takowej odpowiedzi dowiedział Mitrydat, rzekł do swoich : « Coby ten mówił w pośrodku Rzymu, który w zakątach wygnania swojego tak się na nas przegraża? » Stanęło jednakże między nimi przymierze. Sertoryusz Mitrydatowi zaręczył dzierżenie i własność Kappadocyi z Bitynią; posłał namiestnika z ludźmi swojemi : Mitrydat trzy tysiące talentów wyliczyć i czterdzieści zbrojnych okrętów przystawić obiecał.
Namiestnik, którego wysłał Sertoryusz, zwał się Maryusz, zasiadał w senacie, i był wraz z Sertoryuszem skazany na wygnanie. Przyjął go z wielką czcią Mitrydat, a gdy do miast zdobytych wchodził, dawał mu pierwsze miejsce. Zdobył wiele krajów i miast Maryusz, które że nie były należne do Pontu lub Kappadocyi, nie pozwalał Mitrydatowi, iżby je brał w dzierżenie, ale je wolnością natychmiast obdarzał opowiadając, iż odzyskanie swobód winni byli Sertoryuszowi. Postępowanie takowe wiele szkodziło Rzymianom, których prokonsulowie i celnicy, chciwi tylko na zdobycz, w nieznośnem jarzmie trzymali mieszkańców.
Coraz bardziej szczęściło się Sertoryuszowi, ale ciż sami senatorowie, którym dał schronienie, i do rady używał, zaczęli mu nakoniec zazdrościć. Na czele ich znajdował się ów Perpenna, przymuszony, jak się wyżej rzekło, od własnych żołnierzy złączyć się z Sertoryuszem. Że wyższe niegdyś urzędy piastował, niecierpliwie znosił podległość : zrazu wybadywał się nieznacznie i dowiadywał o sposobie myślenia towarzyszów : widząc równie zazdrością uwiedzionych, śmielej poczynał : « Co nas tak uwiodło, (mówił do nich) i omamiło, że tu zostajemy w niejakiem poddaństwie, my którzy gdybyśmy się byli poddali Sylli, bylibyśmy się osiedzieli w domach naszych! nieszczęście tu nas przywiodło, żyć niby w swobodzie, a być w istocie niewolnikami : czemże bowiem jesteśmy, jeżeli nie strażą wygnańca? Łudzi nas jakby na igraszkę i szczere pośmiewisko czcząc senatorów nazwiskiem, a ci mniemani senatorowie toż samo muszą znosić, i działać, co tutejsze dzikie narody, których tak, jak i nas oszukuje. »
Temi i podobnemi namowami jeżeli nie skłonił zupełnie słuchających ku swojemu zamysłowi Perpenna, osłabił wielce ufność i poważenie Sertoryusza w obozie. Stygła pomału w żołnierzach ochota ku dalszemu działaniu. Bojąc się nakoniec otaczający go Rzymianie buntu jawnego podnosić, gdyż widzieli, jak byli krajowi do niego przywiązanemi, usiłowali zmniejszyć takową przychylność; stąd coraz rozchodziły się po kraju wieści uwłaczające wodzowi, w miastach powstawały rokosze i zamięszania, zgoła powszechna oziębłość.
Postrzegł takową w umysłach odmianę Sertoryusz, i chcąc złemu zabieżeć, zażył niekiedy surowości, iżby bojaźnią wstręt wichrzącym mógł uczynić; ale to bardziej jeszcze obrażało już nakłonionych ku niechęci obywatelów.
Korzystał z lakowych okoliczności zdradny Perpenna; i gdy mu się zdało, iż przywiódł rzecz do takowej poty, jakiej zdawna dla siebie żądał, zaprosił na ucztę do siebie Sertoryusza : gdy zasiedli do stołu, a hojnie użyczane trunki zagrzały biesiadników, za daniem znaku rzucili się na wodza, i odebrali mu życie.
Śmierć tego ze wszech miar znakomitego męża hasłem była zwycięztwa dla Rzymian; poddali się natychmiast dobrowolnie Hiszpani i Luzytańczykowie : a Perpenna po słabym odporze zwyciężony dostał się w niewolą Pompejuszowi, i w śmierci zelżywej godną zdrady swojej nagrodę odebrał.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.