Życie Buddy/Część druga/XV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie Buddy |
Podtytuł | według starych źródeł hinduskich |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Concordia Sp. akc. |
Miejsce wyd. | Poznań |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Od kiedy Sidharta porzucił świat, postanowił król Sudhadana, że tron obejmie syn jego z innej żony, Nanda. Nanda radował się wielce nadzieją władzy, oraz myślą, że poślubi piękną księżniczkę Simdarikę, którą kochał bardzo.
Mistrz osądził, że brat jego kroczy złą ścieżką, przeto udał się doń i rzekł:
— Przychodzę, wiedząc, że się radujesz wielce i chcę, byś mi sam podał przyczyny radości twojej. Odkryj mi wszystkie myśli twe, Nando.
— Wątpię, czy mnie zrozumiesz, bracie! — odparł Nanda. — Porzuciłeś wszakże tron i kochającą cię Gopę!
— Cieszysz się nadzieją królowania, Nando, nieprawdaż?
— Tak. I jeszcze także nadzieją poślubienia Sundariki.
— O nieszczęsny! — zawołał Mistrz. — Jakże cieszyć się możesz ciemnościami, w których toniesz? Czyż nie chciałbyś odnaleźć światła? Oswobodź się naprzód z radości, gdyż ona rodzi cierpienie i strach. Ten, kto nie zna radości, wolen jest cierpień i strachu. Oswobodź się od miłości, bowiem rodzi ona także cierpienie i strach. Ten, kto wolen jest miłości, nie doznaje cierpień, ni strachu. Szukając szczęścia tej ziemi, jałowym będziesz w czynach swoich, a uciechy przemienią ci się w cierpienia. Pamiętaj, że ciągle czyha śmierć na nieszczęsnych, którzy śmieją się i tańczą. Świat, to płomień jeno i dym. Cierpisz przez narodziny, starość i śmierć. Od kiedy błąkasz się od wcielenia do wcielenia, przelałeś więcej łez, niźli jest wody we wszystkich rzekach i morzach. Jęczałeś i łkałeś, nie mogąc osiągnąć pożądań, jęczałeś i łkałeś, gdy się iściło to, przed czem drżałeś. Śmierć ojca, śmierć matki, siostry, syna, córki, ileż razy smuciły cię w ciągu długiego szeregu wcieleń? Ileż razy traciłeś bogactwa swoje? A za każdem takiem nieszczęściem płakałeś gorzko, więcej łez wylewając, niźli jest wody we wszystkich rzekach i morzach świata!
Nanda słuchał zrazu niedbale słów Buddy, potem jednak coraz uważniej i doznał nakoniec wzruszenia. Mistrz rzekł mu jeszcze:
— Jeśli dokażesz, że świat będzie ci wart
tyle co bańka piany, lub marzenie senne, unikniesz
wzroku króla śmierci.
Umilkł.
— O Mistrzu! — zawołał Nanda. — Pójdę z tobą! Zabierz mnie!
Mistrz wziął Nandę za rękę i wyszedł z pałacu. W drodze rozmyślił się Nanda i poznał, że zbyt pospiesznie przystał iść z bratem. Wydało mu się, że może pożałuje rychło swego czynu. Królować, to mimo wszystko rzecz miła! A Sundarika? Piękna jest, pomyślał. Czyż jej już nie zobaczę nigdy? Westchnął ponuro.
Szedł jednak z Mistrzem, nie śmiejąc rzec słowa. Bał się jego wyrzutów i wzgardy.
Nagle ujrzał na zakręcie ulicy zbliżającą się z uśmiechem kobietę. Poznał Sundarikę i spuścił oczy.
— Dokąd idziesz? — spytała.
Nie odpowiedział, a ona rzekła, zwracając się do Mistrza:
— Czy zabierzesz go?
— Tak! — odparł Mistrz.
— Ale pewnie wróci niedługo?
Nanda chciał krzyknąć, że wróci niedługo do Sundariki, ale nie śmiał rzec słowa i poszedł dalej z Mistrzem, spuszczając oczy.
Zrozumiała Sundarika, że Nanda przepadł dla niej, i jęła płakać rzewnie.