Życie Buddy/Część druga/XVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie Buddy |
Podtytuł | według starych źródeł hinduskich |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Concordia Sp. akc. |
Miejsce wyd. | Poznań |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Mądra Gopa spojrzała dnia pewnego na syna swego Rahulę i powiedziała mu:
— O, jakże piękny jesteś, synu mój! Jakże błyszczą twe oczy. Ojciec winien ci jest dziedzictwo pobożności, trzeba, byś się o nie upomniał.
Matka i syn wstąpili na terasę pałacową, a gdy Błogosławiony przechodził ulicą, rzekła Gopa Rahuli:
— Czy widzisz tego mnicha?
— Widzę, mamo! — odparł chłopiec. — Ciało jego błyszczy, niby złote.
— Piękny jest, jak bóg. Święty to blask przenika ciało jego. Kochaj go, synu, bowiem jest ojcem twoim. Dawniej posiadał ogromne skarby w złocie i klejnotach, teraz zaś chodzi od domu do domu, żebrząc pożywienia. Ale posiadł on skarb przedziwny, wiedzę najwyższą. Idź doń, synu, i powiedz, że żądasz dziedzictwa twego.
Rahula usłuchał matki i pobiegł uszczęśliwiony do Buddy.
— Mnichu! — powiedział. — Miło jest iść w cieniu twoim.
Mistrz spojrzał nań dobrotliwie, a chłopiec szedł dalej obok niego. Przypomniawszy sobie słowa matki, rzekł po chwili:
— O panie, jestem synem twoim. Wiem, iż posiadasz skarb największy. Daj mi, ojcze, dziedzictwo moje!
Mistrz uśmiechnął się, nie odpowiadając, i żebrał dalej, ale Rahula nie odstępował go krokiem, powtarzając ciągle:
— Ojcze! Daj mi dziedzictwo moje.
Nakoniec rzekł Mistrz:
— Nie wiesz, dziecko, co to jest za skarb, o którym ci mówiono. Sądzisz, że dostaniesz mienie znikome. Znasz te jeno skarby, które czci próżność ludzka i które rzekomym bogaczom porywa chciwa śmierć. Czemużbym miał cię jednak zostawiać w błędzie? Dobrze czynisz, Rahulo, domagając się dziedzictwa swego. Dam ci część skarbów moich. Poznasz te siedm klejnotów, te siedm cnót i dowiesz się, ile warta wiara, czystość, pokora, skromność, posłuszeństwa, rezygnacja i mądrość. Chodź, oddam cię pobożnemu Saniputrze na naukę.
Rahula poszedł z ojcem, a Gopa była uszczęśliwiona. Cierpiał sam jeno król Sudhadana, że go opuszczają wszyscy bliscy, i użalił się Mistrzowi, ten zaś rzekł mu:
— Nie martw się. Wielki to skarb, w którym wezmą udział ci, którzy słuchają mnie i wstępują w ślady moje. Znoś cicho cierpienia, jak słoń, który, raniony w bitwie strzałą nieprzyjaciela, nie jęczy. Królowie dosiadają w boju oswojonych słoni, pośród ludzi ten jest najlepszy, kto zdołał poskromić samego siebie i znosi cierpliwie cierpienia. Kto poskromił, jak rumaka, żądze swoje, ten nie czuje już pychy i temu zazdroszczą bogowie, bowiem nie czyni źle. Nie ucieczesz ni do grot morza, ni gór przed skutkiem złego czynu, bowiem przyczepia się do stóp twoich, pozbawia spoczynku i pali. Jeśli atoli czyniłeś dobrze, czyny twe witają cię, jak przyjaciela, gdy wracasz z ziemskiej podróży. Żyjemy w radości doskonałej, pośród zawistnych, nie czując zawiści i w takiejże radości żyjemy pośród chorych, zachowując zdrowie. Pośród znużonych rzeźwymi będąc, czujemy tę radość doskonałą, a także wówczas, gdy nic nie posiadamy. Z radością witamy pożywienie i podobni jesteśmy olśniewającym bogom. Mnich w pustelni zachowuje spokój duszy, a patrząc w jasne oblicze prawdy, zażywa nadludzkiej szczęśliwości.
Pocieszywszy temi słowy króla Sudhadanę, opuścił Błogosławiony Kapilavastu i wrócił do Radżagrihy.