Życie Buddy/Część trzecia/IX

<<< Dane tekstu >>>
Autor André-Ferdinand Hérold
Tytuł Życie Buddy
Podtytuł według starych źródeł hinduskich
Wydawca Wydawnictwo Polskie
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia Concordia Sp. akc.
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


*   IX.   *

Miastem Atari rządził król wielce zamiłowany w łowach. Raz ujrzał wspaniałego jelenia i jął go ścigać, ale rącze zwierzę odwiodło go daleko od towarzyszy. Nakoniec stracił z oczu łup, padł znużony pod drzewem i zasnął.
W drzewie tem żył bóg złośliwy Alavaka, lubiący ludzkie mięso, mordował i pożerał każdego, kto się doń zbliżył. Uradował się na widok króla i już miał spaść cios śmiertelny na śpiącego, gdy nagle zbudził go na szczęście szmer. Zrozumiał, że idzie o życie, gdy zaś bóg dusił go, przyciskając do ziemi, jął go prosić:
— O panie, ulituj się. Poznaję, że jesteś bóstwem ludożerczem. Daruj mi życie, a nie pożałujesz, bowiem złożę ci okup wspaniały.
— Co mi tam okup! — odparł Alavaka. — Łaknę mięsa twego,
— O panie! — zawołał. — Jeśli mnie puścisz żywcem, dostaniesz ode mnie codzień człowieka na pożarcie.
— Ledwo wrócisz do domu, zapomnisz przyrzeczenia!
— Ach! — zawołał krok — Nigdy nie zapominam przyrzeczeń danych. Zresztą, gdybym ci chybił raz bodaj, możesz przyjść do pałacu, a natychmiast oddam ci się sam na pożarcie.
Przystał na to bóg, a król wrócił do Atori. Nie zapomniał przyrzeczenia, z którego wykręcić się nie mógł, i musiał teraz koniecznie zostać okrutnikiem i mordercą.
Zawezwał ministra swego, opowiedział mu przygodę, a mąż ten, pomyślawszy przez chwilę oświadczył:
— O panie! Wszakże mamy w więzieniu skazanych na śmierć zbrodniarzy. Trzeba ich wysłać bogu. Widząc, że dopełniasz przyrzeczenia, zwolni cię może z ciężkich warunków.
Król zgodził się, powiedziano tedy skazańcom:
— Daleko, poza miastem rośnie drzewo, w którem mieszka bóg bardzo łasy na ryż. Ten kto mu zaniesie miskę ryżu, wolny będzie i posiądzie łaskę jego.
Codziennie wyruszał radośnie jeden ze skazańców do drzewa i nie wracał.
Zbrakło jednak rychło skazańców. Minister polecił sędziom wydawać jak najsroższe wyroki i uwzględniać jeno niezbite dowody niewinności, ale i tego nie starczyło, tak, że musiano poświęcić bogu złodziei.
Z ogromną gorliwością ścigano winowajców, ale więzienia opróżniły się niezadługo i musiano jąć się ludzi uczciwych. Król i minister porywali starców i odstawiali ich pod strażą na miejsce, a strażnicy musieli dobrze zmykać, by nie paść ofiarą żarłoczności boga.
Głuchy niepokój owładnął miastem. Starcy znikali, niewiadomo gdzie, a król uczuwał coraz to silniejsze wyrzuty sumienia. Lecz zbrakło mu odwagi poświęcenia się za lud swój i dumał:
— Któż mnie wyratuje? Podobno, że przebywa w Sravasti i Radżagrisze naprzemian człowiek potężny, Budda, którego cuda wszyscy po dziwiają. Lubi on, jak mówią, podróżować, czemuż tedy nie wstąpi do królestwa mego?
Odgadł Budda jasnowidzeniem pragnienie króla i, przeleciawszy powietrzem, przybył pod drzewo Alavaki, gdzie usiadł.
Ujrzał go bóg, chciał przystąpić, ale siły go nagle opuściły, ugięły się kolana, a wściekłość napełniła serce jego.
— Któżeś ty? — wrzasnął przybyłemu.
— Istota dużo potężniejsza od ciebie! — odparł Budda.
Zapienił się od złości Alavaka i umyślił zadręczyć na śmierć człowieka, którego tknąć nie był w stanie. Błogosławiony był spokojny, jak zawsze.
Po chwili opanował się trochę Alavaka i rzekł zdradziecko słodkim głosem:
— O panie, jesteś mędrcem, jak widzę, ja zaś zwykłem zadawać mędrcom cztery pytania. Jeśli odpowiedzą, są wolni, jeśli nie, popadają w niewolę i pożeram ich wedle upodobania.
— Zadaj cztery pytania! — rzekł Budda.
— Wiedz, — ostrzegł go Alavaka — że nikt dotąd nie odpowiedział, jak należy. Znajdziesz tu i owdzie kości onych mędrców, o których wspominałem poprzód.
— Zadaj owe cztery pytania! — powtórzył Budda.
— A więc powiedz mi, w jaki sposób możesz się ocalić z fal namiętności? Jak przebrnąć morze wcieleń i dotrzeć do portu? Jak uniknąć burz zdradzieckich? Jak ujść napaści zmysłów? Budda rzekł mu głosem spokojnym:
— Unikniesz fal namiętności, jeśli uwierzysz w Buddę i prawo jego, przebrniesz morze wcieleń i dotrzesz do portu, poznając święte uczynki; czyniąc dobrze, unikniesz burz zdradzieckich, a napaści zmysłów ujdziesz, krocząc drogą zbawienia.
Słysząc tę odpowiedź Mistrza, Alavaka padł przed nim twarzą na ziemię, oddał mu hołd i przyrzekł porzucić dzikie obyczaje, potem obaj udali się do pałacu króla w Atari.
— Królu! — zawołał bóg. — Zwalniam cię od zobowiązania twego!
Rozradował się król jak nigdy dotąd, a poznawszy wybawcę, zawołał:
— Wierzę w ciebie, o panie, który ocaliłeś mnie i lud mój, wierzę i żyć będę już tylko poto, by głosić chwałę twoją, chwałę prawa i chwałę gminy wiernych*




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: André-Ferdinand Hérold i tłumacza: Franciszek Mirandola.