Życie Buddy/Część trzecia/XIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor André-Ferdinand Hérold
Tytuł Życie Buddy
Podtytuł według starych źródeł hinduskich
Wydawca Wydawnictwo Polskie
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia Concordia Sp. akc.
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



*   XIII.   *

Mimo, że został nawrócony przez Buddę, nie wyzbył się Adżatasatru zapalczywości swojej i, korzystając z zatargu pomiędzy mieszkańcem Radżagrihy i mieszkańcem Sravasti, wydał wojnę Prasenadżitowi.
Zebrał wielką armje pieszych i konnych, mnóstwo wozów bojowych i słoni z wieżami, a wszędzie połyskiwały w słońcu lance i miecze.
Król Prasenadżit skrzyknął także wojowników swoich, uzbroił ich w lance i miecze, miał również wozy, konie i słonie i ruszył przeciw nieprzyjacielowi.
Zawrzała walka straszliwa, trwająca dni cztery. Pierwszego utracił Prasenadżit słonie, drugiego konie, trzeciego wozy, czwartego poginęli, lub popadli w niewolę piesi żołnierze jego, a on sam, na ostatnim, pozostałym, wozie, z trudem uciec zdołał do Sravasti.
Tutaj usiadł w ciemnej sali na niskiem krześle i trwał w takim bezruchu przygnębienia, iż gdyby nie łzy płynące z oczu, możnaby było sądzić, że zmarł.
Niebawem wszedł do sali kupiec Anatapindika.
— O panie! — rzekł. — Obyś żył długo i wrócił do zwycięstwa!
— Ach! Pobito mi żołnierzy! — wykrzyknął król. — Biedni moi żołnierze! Niemasz ich już!
— Przestań boleć, o królu, i zbierz ponownie wojsko.
— Wydałem wszystko, com posiadał na wyposażenie armji pierwszej!
— Królu! — rzekł na to Anatapindika. — Dam ci złota, ile potrzebujesz.
Wstał żywo Prasenadżit i zawołał:
— Dzięki ci, o Anatapindiko! Ocaliłeś mnie. Za złoto Anatapindiki wystawił Prasenadżit armję ogromną i ruszył na Adżatasatru.
Zderzenie wojsk zadziwiło samych nawet bogów. Prasenadżit zastosował szyk bojowy, jaki mu wskazali ludzie przybyli z krajów dalekich, a Adżatasatru nie mógł się oprzeć szybkim jego atakom. Teraz on poniósł klęskę i dostał się żywcem do niewoli.
— Zabij mnie! — krzyknął Prasenadżitowi.
— Zostaniesz przy życiu! — odparł tenże. — Stawię cię przed Mężem Doskonałym, a on postanowi o losie twoim.
Mistrz przybył niedawno do parku Dżety. Rzeki mu więc Prasenadżit:
— Patrz oto, Mistrzu. Mam w ręku króla Adżatasatru, który wszczął z błahego powodu wojnę, albowiem mnie nienawidzi. Ale ja nie czuję doń nienawiści i skłonny jestem wrócić mu wolność, z uwagi na pamięć ojca jego, Vimbasary, który był mi przyjacielem.
— Puść go wolno! — rzekł Mistrz. — Zwycięstwo rodzi nienawiść, a klęska cierpienie. Mędrzec wyrzeka się zarówno zwycięstw, jak klęski. Krzywda rodzi gniew, morderca pada z ręki mordercy, a zwycięzca z ręki zwycięzcy. Mędrzec wyrzeka się tego wszystkiego.
Wobec Mistrza poprzysiągł Adżatasatru zostać wiernym przyjacielem Prasenadżita, poczem dodał:
— Bądźmy sobie czeinś więcej jeszcze. Jak wiesz mam syna, ty zaś córkę imieniem Kszema, dotąd niezamężną. Dajże ją tedy synowi memu w małżeństwo.
— Niech tak będzie! — zgodził się Prasenadżit. — Niech związek dzieci zapewni na zawsze przyjaźń ojców.
Mistrz pochwalił obu królów. Odtąd nie powstał pomiędzy nimi żaden spór, a Adżatasatru przemienił się w najłagodniejszego pod słońcem człowieka.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: André-Ferdinand Hérold i tłumacza: Franciszek Mirandola.