Żywot człowieka poczciwego (Rej, 1881)/Księgi wtóre/Rozdział II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Mikołaj Rej
Tytuł Żywot człowieka poczciwego
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1881
Druk Druk. I Związkowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały utwór
Indeks stron


ROZDZIAŁ II.
Jako się ma poczciwy w powinności swej zachować, postanowiwszy jaki taki staniczek swój.

A gdzie cię już z łaski swej Pan do tego przywieść będzie raczył, iż już postanowisz około siebie poczciwy a pomierny staniczek swój, pomniż też już na coś stworzon i wystawion na świat od Pana twego, i coś powinowat cnocie swej, i coś też powinowat rzeczypospolitej i ojczyznie swej, w której cię kolwiek twój Pan postanowić raczył. Także też coś powinien rodzicom i powinowatym swoim. Starajże się wżdy abyć zawżdy na ścienie zbroiczka chędoga wisiała, koniczek na staniu zawżdy gotowy był, boć tego zawżdy potrzeba i dla swej i dla rzeczypospolitej posługi. Służka aby też wżdy zawżdy był poczciwy, nie opiły, nie wszeteczny, ale choćby się et ad forum et ad corum, jako ono stara przypowieść, przygodził, to jest, tobie ku czci i ku posłudze, także i czasu potrzeby przypadłej. Starajże się o przyjaźń nietylko powinowatych swych, ale i postronnych, aby cię wszyscy miłowali, sławili, czcili, ważyli, boć się to zawżdy przygodzić może i ku potrzebie domowej, i czasu każdej przygody przypadłej. A toć nizkąd snadniej przypaść nie może, jedno gdy będziesz żył pobożnie, skromnie a na wszem poczciwie, każdemu się zachował, a nikomu nigdy nic winien nie został, a z każdym się sam bez prawa, bez przymuszenia, jedno wedle Boga a świętej prawdy jego, i rozsądził i postanowił.
Czyńże kędy możesz wszędy a wszędy gwałt przyrodzeniu swemu, wiesz żeć to zawżdy ku gorszemu niż ku lepszemu przykłonne jest. Uczże się pilno, abyś zawżdy zakon boży, prawo pospolite a powinność swą we wszem statecznie zachował, co czyje jest, co należy Bogu to Bogu, a co cesarzowi to cesarzowi. To jest: co należy sąsiadowi to sąsiadowi, co należy kmiotkowi to kmiotkowi, co należy słudze albo robotnikowi, to niechaj będzie jego. A jako Pan rozkazuje aby słońce nie zachodziło w ręku twoich zapłaty jego. Uczże się na wszem nadobnej pomiary i powinności swojej, tak w życiu swojem jako i w innych postępkach twoich. A tego pilnie strzeż, aby gęba nigdy przed mieszkiem w zawód, nigdy nie wyskakowała, boć to twardousty źrebiec, a jakoć na kryg weźmie, już go i ku górze trudno zahamować będziesz mógł; a kogo możesz, ratuj czem możesz, jeśli nie majętnością, albo wżdy wspomożeniem jakiem, tedy wżdy radą albo pomocą, a nie żałuj dla niego osadnić konika swego, bo masz za to pewną obietnicę pańską, żeć za to tyle troje nagrodzić i nasporzyć obiecał.

Załamujże w sobie twardem wędzidłem wszystki pożądliwości cielesne, boć to jest silny nieprzyjaciel poczciwej sławie twojej. Bo cię to zawżdy będzie wiodło na pychę, na gniew, na pomstę, na łakomstwo, na opilstwo, na obżarstwo i na insze przypadki, które się jemu podobają, a które są ohydne i szkodliwe poczciwemu stanowi twojemu. Bo widzisz iż cię Pan Bóg stworzyć raczył ku czci a ku chwale swojej, a nie ku lekkości swojej; a stworzył cię na podobieństwo do anioła, a mało cię, jako prorok powieda, uniżyć od niego raczył. Pomniż sobie jeśli aniołowi przystoi łotrować, albo wszetecznego a swowolnego żywota używać, bo pewnie gdzie się w to wdasz, i Bóg się ciebie zaprzy, a nie będzie o tobie nic chciał wiedzieć, i prędką lekkość i osławę będziesz około siebie miał, i o niej się zawżdy osłuchawać będziesz. Boć nie darmo święty Paweł pisze, iż wszeteczniki, pijanice i inne swowolniki srodze będzie Pan sądził na sądzie swoim, to jest: jeśli się nie uznają, a tak będą w tem trwać, a nie najdą miłosierdzia pańskiego za żywota swego.
Godność swą jako powinien poczciwy zachować. A tu będzie i o urzędzie poselskim i jako wiele na nim należy.

Starajże się też zasię, abyś się nie nazbyt domem obarłożył, abyś nie był tylko jako wieprz w karmniku, albo jako suchy pień na roli co się oń pługi zawadzają. Wiedz też w jakiem prawie siedzisz, i co jest powinność twoja, albowiem widzisz, iż każde prawo, by było namocniejsze, jako będzie na szrot puszczono, a poważną rostropnością nie będzie opatrowano, każde się zelżyć musi, i bardzo osłabieć. A przeto na to są uczynione sejmy, aby ci którzy prawy a sprawiedliwościami ludzkiemi szafują, gdzieby z praw pospolitych wykraczali, a sprawiedliwości ludzkie temby się obelżyć miały, aby byli z tego pohamowani, i onemi wędzidły na nie z dawna ustawionemi i napisanemi, aby byli powściągnieni. I dla tego na to między sobą ludzie poczciwi posły obierają, aby sami wielkiemi zgrajami, a z szkodami na to wszyscy nie jeździli, a tym posłom już coby sami sprawować mieli, to im poruczają, tego się zwierzają, a zową je nadobnem przezwiskiem, to jest strożmi rzeczypospolitej.
A tak jeślićby się też kiedy trefiło na tym urzędzie być, iżbyć się bracia twoi zwierzyli tak wielkiego klejnotu swego, to jest prawa a wolności swoich, tu wierz mi, iż trzeba mądrze golić, bo już tam muszą przypadać rozmaite pokusy, i pogróżki, i obietnice, bo tam o dziwne a o różne stany pójdzie, musisz tam nie jednego dzwonka ruszyć, a trzeba tam pilno słówka rozstrzygać co kto mówi. Bo będzieć się zdało iż barzo dobrze ku rzeczypospolitej, a zejmiesz pokrywkę, alić piołunek miasto szałwi w garnku. A tak tu uważaj co jest sława a poczciwość, te naprzedniejsze dwa klejnoty, abyś je położył na wadzę z nędznym a równym pożytkiem, jeszcze k’temu wstydem a lekkością zasadzonym, sam to u siebie uważ, jeśliby daleko z kloby nie wybiły.
Bo uważ sobie o co tam idzie, jedno sobie pomyśl ktoć się zwierza, i czegoć się zwierzają. Boć się zwierzają oni zacni a poważni rycerscy stanowie, zwierzając się oni wdzięczni bracia a powinowaci twoi. Patrzże czegoć się zwierzają. Zwierzając się prawa o wolności swoich. Zwierzając się majętności a gardł swoich. Patrzajże jaka to jest rzecz wielka a poważna, a mógłby ją właśnie jakiem sacrosanctum nazwać. A jako ją czasem drudzy szafujemy, a jako się w niej zachowywamy, to już Pan Bóg niech rozeznawa, bo ten wszystko wie, widzi, a nic przed nim zatajono być nie może. Bo ją tak zatrząsamy czasem, nie inaczej jako owym plugawym ogonem lisim co im ławy pocierają. Albowiem snadnie się tego każdy dopatrzy, niech jedno przypadnie leda prywatka, a nietylko już swoja własna, ale niechaj ruszą mnicha, księdza, pana, starosty, wojewody, albo urzędnika jakiego, albo tez szwagra, zięcia albo powinowatego jakiego, wnet usłyszysz prędką obmowę, prędkie a uporne zasadzenie, i czasem niepomierne poswarki, by też to dobrze miało być i z obrażeniem rzeczy pospolitej, kiloby jakiej wioski do czasu podzierżeć dano, albo w nadzieję kłosia jakiego. A cóż gdy już przyjdzie o swą własną, to już tam rzkomo tajemnicami bywa zakryto, a przedsię wszyscy wiedzą, bo pismo powieda, iż niemasz nic tajemnego coby się wyjawić nie miało. A sława i zła i dobra jest barzo głośny dzwon, a brzmi na wszystkie strony szeroko.

Jakiby poseł miał być wedle cnoty.

A tak poczciwy człowiek, któryby tak zacny urząd a prawie jako jaką świątość, a zwłaszcza ku cnocie swej zwierzony, na się wziąć miał, pewnie się ma rozmyślić co na się bierze, a jeszcze na miejscu pilnieby się miał rozsądzić z cnotą, a z sumnieniem swojem, jeśli mu tego wiernie pomagać będą. Bo jeśliby obaczył iż mu jako ustronićby miały, a iżby się dać miały zwieść tam tym rozlicznym przypadkom świata tego, lepiejby daleko doma z poczciwą sławą zostać, niż się z niepoczciwą a z sprosną ohydą, a z tajemnemi przymówkami, a snać i z niebezpieczeństwem zdrowia do domu wrócić. Bo już taki człowiek miałby właśnie być jako aniół boży. Albowiem jeśli każdy cnotliwy a baczny człowiek powinien staniczek swój tak opatrować, tak zdobić, tak uważać, jakoby go każdemu z osobna dobrym, cnotliwym, a na wszem nadobnie ozdobnym ukazał, a jeśli to powinien z jednej osoby swojej, coż rozumiesz gdy one wszystkie poważne a zacne osoby weźmie na pracą, a na opiekę swoję, którzy się cnocie jego zwierzyli onych naszlachetniejszych klejnotów swoich, to jest praw, wolności, gardł i majętności swoich. A nakoniec patrz między uczciwemi stany, kto tylko jednego zdradzi, albo się przeciwko jednemu nie poczciwie zachowa, z jakim wstydem z jaką lekkością tego używać musi. A cóż owszem tak wiele stanów zdradzić, którzy mu powierzywszy gardł i majętności swoich, jechali do domków swych, ciesząc się nadzieją cnoty jego. A on już tam i prawy ich szafuje, i nowe na nie ustawia wedle zdania swego.
Albowiem łakomstwo wielki to jest a możny pan. A pewne za niepewne stracić, nie barzo to rozum jest. A tam się już czego pewnego nadziewa, a tu do domu przyjechawszy niemasz się już czego nadziewać. Ale by się obaczył, już tu nierówno pewniejsze. Bo już pewna sława, pewna wielka poczciwość, pewna miłość a wdzięczność u ludzi, pewne obietnice pańskie, które wiernemu a cnotliwemu nieomylnie są obiecane. A pewne też zasię pomsty, które złościwego nigdy minąć nie mogą.
Albowiem patrzaj jako jest marna rzecz, gdyby kogo potkało jakie dobrodziejstwo od kogo, aby za to wdzięczności jakiej ukazać nie miał. Ale zasię też nierówno sprośniejsza, dobrodziejstwo jakie wziąć od kogo, a cnotę, sławę i dobre mniemanie za nie zaprzedać, a dać się zwyciężyć, odwieść od poczciwej przystojności swojej. Bo kto wżdy już nieobacznie upadnie, a potem się obaczywszy już tego drugi raz przestrzega, już takiemu to wżdy bywa i u ludzi i od Boga odpuszczono. Ale kto dobrze rozmyślnie, chociaj widząc jawną zelżywość swą, złą sławę swą, i bliski upadek swój, a przedsię harcuje cnotą swą jako siwym na Kleparzu, a prze marny jaki a krótki pożytek swój, zdradzi napierwej sam siebie, sławę i powinność swą, zdradzi przyjacioły i inne zacne stany którzy mu się tego powierzyli, zdradzi rzeczpospolitą, zdradzi potomstwo swoje, a wyda wszystko prawie jako na mięsne jatki, o już takiemu nietylko aby to odpuszczono być miało, aleby sprawnie taki miał być wypędzon zawżdy od spółku ludzi poczciwych, jako parszywa szkapa, aby się i insze stado od niego nie popsowało. Bo już tam skażony umysł a niepoczciwe serce być musi. Albowiem stateczny umysł a poczciwe serce nigdy się za żadne skarby w niewolą zaprzedać nie może, a zwłaszcza czemby miało uszczyrbić poczciwej przystojności swojej a sławy swojej. Albowiem kamień nigdy się płomieniem nie zapali, jedno marne śmieci, które się ni nacz nigdy przygodzić nie mogą.
Ale się snać drugiemu tak zda, iż lepsze jedno dziś, niż dwoje jutro, a co ja mam to ja mam, a po mojej śmierci niech chceli i niebo upadnie, a skowronki potłucze. I nadziewa się iż tem nędznem podpomożeniem, i sam tu za żywota świata może użyć, i potomstwo swe opatrzyć. O nędzneż to twoje użycie czasów twoich, byś się obaczył, i to omylne podpomożenie potomstwa twego. Bo obacz jedno w jakiej sławie, i w jakiej poczciwości, i w jakiej miłości tego czasu twego nędznego a barzo krótkiego używasz, i w jakich prawiech i w jakich wolnościach potomstwo swe zostawujesz, co i sami i z tem wszystkiem ani sami zwiedzą jako marnie potem zginą. I choćby też nie zginęli upadkiem rzeczypospolitej od ciebie zgwałconej a źle postanowionej, ale zginą onym nieomylnym dekretem pańskim, iż źle nabytego trzeci dziedzic nie pożywie.

Jako starzy ludzie cnoty strzegli.

A patrzaj na one poczciwe ludzi wieku starego, jako u siebie tak poważne klejnoty uważali. Czytaj zacz Cycero rzymski gardło dał, zacz Sokrates w Atenach, zacz Seneka, — wszystkoć dla sławy a dla poczciwości, iż stali mocno przy cnocie a przy wolności rzeczypospolitej. A toć je też tam wielkie dobrodziejstwa potykały, a wżdy woleli i państwa i gardła potracić, a sławę sobie nieśmiertelną zostawić, która i dziś po świecie jako żywa lata i wiecznie latać będzie. A ty swoję dla kęsa nędznego pożytku dobrowolnie a z dobrym rozmysłem błotem a śmierdzącym gnojem zagrzebasz, a prawie jakobyś się wstydził jakoby za jaki zły uczynek za nię. Czytajże zasię w jakiej Katylina albo inszy burzyciele a skażce pospolitej rzeczy sławie zostawali, i ku jakiemu końcowi przychodzili, wszak to już i za naszej pamięci, i po stronach, i u nas po trosze się działo.
Dyogenes on sławny filozof, kto o nim czyta, tam się nasłucha w jakiej wadze u niego złota albo bogactwa były, aby się był miał dać uwieść od przystojności swojej, boby go był barzo rad Aleksander wiele złotem odkupił, aby był chciał być przy nim, a odstąpił od przedsięwzięcia swego. I gdy mu zostawił odjeżdżając bryłę złota, szedłszy do morza wrzucił je w głębokości, powiedając: Iż lepiej iż ja ciebie utopię, niżelibyś ty mnie utopić miało. A co wiedzieć jeśliby się na potem moje poczciwe przyrodzenie dla ciebie nie uniosło? I wiele to kroć potem Aleksander mawiał: Iż bych nie był Aleksandrem, niczembych nie radszy był, jako Dyogenesem.
Sokrates on też drugi zacny filozof, gdy poń posłał Archezylaus zacny król, aby był z nim miał rozmowy około postanowienia królestwa swego, i około powinowactwa królewskiego swego, po długich rozmowach gdy już Sokrates miał odjechać, tedy mu król kazał wielkie upominki przynieść. Ten zadziwowawszy się powiedział: A jakoż ja to mam brać, czego oddać nie mogę? a też mi się zda, żem ja tobie królu więcej dał niżli ty mnie dawasz. Bo ja tobie dawam rzeczy nieśmiertelne, które cię i ku sławie, i ku zacności, i ku takim sprawam, przez które wiele złota nabyć może, przywodzić będą, a aż z tobą i do grobu wniść muszą, a ty mnie dawasz rzeczy doczesne, nikczemne, a krótko trwające, które nietylko aby mię ozdobić miały, ale owszem więcej zelżyć, a z poczciwego umysłu mego a z stałego przedsięwzięcia mego, któregom ja ni na czem inszem jedno na cnocie zasadził, snadnieby mię zwieść mogły.
Ale ach niestetyż! wieleli dziś takich Sokratesów na świecie znajdzie. A snać dziś nie trzeba wiele złota, ani wiele klenotów na to ważyć, uwiedzie nas snadnie leda cacko, albo leda jaka lekka obietnica, iż sobie dla niej lekce poważymy co naszlachetniejsze, one klenoty swoje, cnotę a długą sławę swoję, a nic nie dbamy jako Sokrates, aby z nami wstąpiła do grobu. A chociaj to jawnie a jaśnie ludzie widzą, zasłoniwszy przedsię psiną oczy, daj dwie na łęk. A taki nieobaczny człowiek jaż dwiema szkodzi, i sobie iż się uwieść da, i onemu co mu pozwoli rzeczy szkodliwych, a jemu nieprzystojnych. A tak ty mój miły poczciwy człowiecze, któregożkolwiek stanu jesteś, bądź na tym urzędzie, bądź też i bez urzędu, uważaj pilno a pomyślaj sobie co to jest sława, cnota, a poczciwość, a dzierz się tego mocno jak pijany płota, boć wszystko inne snadnie zginąć może, jedno cię to ma aż do grobu doprowadzić.

W przypadłych urzędziech jako się poczciwy zachować ma.

Nuż jeślićby się też przytrafiło, iżbyś na jaki urząd ziemski albo na jakikolwiek inszy, albo na pobory, albo na jakie insze rzeczypospolitej sprawy był powołan a potrzebowan, jeślibyś mógł bez tego się obejść, tedyćby mało nie lepiej. Ale jeśli się nie będziesz mógł swej woli odjąć, bo szlachetne przyrodzenie nie dopuści, któremu się wszystko bujać chce by orłowi ku górze, tedy pilno rozmyślaj a rostropnie uważaj, jako się masz w tem bez obrażenia cnoty zachować, bo wierz mi iż to trudny węzeł, a trudno go rozwiązać, acz to już nędzny żywot, który się w jaką niewolą dla równego pożytku zaprzedawa, bo już tam co naprzedniejsze klenoty człowieka poczciwego zaprzedane być muszą. Naprzód wolny żywot, bo już musisz liczyć i Ciziojanus i godzinki, abyś powinności swej nie omieszkał. Potem też i sumienie. Bo byś nacnotliwszym był, nie może to być aby cię nie uniosły albo dobrodziejstwa jakie, albo upominki jakie, albo też postrachy jakie, albo powinności, albo insze przypadki, azać mało takich najezników około takiego więc pana harcuje.
Nuż zasię apellacye na sejmiech albo na wiecoch wyprawować, albo się z poborów wyliczać, albo jako mówią respondować, już się rachować, już przymówki cierpieć, aby się też i napoczciwiej w tem zachował, jako wrota nowe zbudujesz albo komin zmurujesz, już bez przymówki być nie może. Już wnet powiedają iż znać na nim urząd albo pobory. Aleć to snać jednak czasem i bez kunsztu bywa, bo już poborca albo jego pisarze, im może na wójcie nawięcej wytargować a wyciągnąć, to nawiętsze misterstwo, choć będzie daleko nierówno z uniwersałem. Aleć też i wójt chociaj się widzi prosta skowera, da czasem chytrym poborcą o ziemię. Powiedali o jednym, iż gdy płacono po groszu od głowy, tedy się zmówił zgromadą, iż jutro kiedy będę oddawał pobór, aby nie było jedno sto pogłowia we wsi, a drudzy niech się rozlazą albo na orzechy, albo na roboty; a pod przysięgą oddawano. Tedy nazajutrz przyniósł do poborce sto groszy. Powiedział mu poborca: A miły wójcie, wszak to wielka wieś, jest tam kilka set pogłowia. Powiedział wójt z oną zakrzywioną postawą jako prostaczek: Byłoć miły panie, byłoć krasszej czeladzi niemało, aleć się rozbiegło po robotam, i przysiągł, że ich teraz niemasz we wsi jedno sto, i musiał wziąć bierca sto groszy, a wójt za ostatek z gromadą pił dwie niedzieli. Powiedali też o drugim, iż gdy płacono z osiadłych łanów po kilku groszy, tedy się też zmówił z sąsiady, aby ich nazajutrz trzy na jednym łanie siedziało; przyniósł też wójt ledwie mniejszą połowicę z onych osiadłych łanów. Powiedział mu poborca: Wójcie, wielka tam wieś, musi tam być więcej łanów. Powiedział wójt także też z głupią postawą: Takci się twej miłości widzi iż wieś wielka, iż się rozrodziła czeladka. Ale możesz temu wasza pańska miłość wierzać, iż u nas dziś trzej siedzą na jednym łanie. I przysiągł wójt że trzej dziś siedzą u nas na jednym łanie, i oddał jako chciał pobór, a potem pił za ostatek z gromadzicą kilka dni.
A tak wzajemci się ty kobyłki czeszą, ale przedsię Boga i cnoty próżno oszukać, i na wójta i na poborcę wszystkiego się ludzie dowiedzą. Albo także też i mytnik, a jakoż też ten pobożnie może użyć urzędu swego: bo na jednem miejscu ma pisarze, to już tam vix justus salvabitur, ledwie się święty wybiega. Na drugiem miejscu najmie burmistrzowi, na drugiem wójtowi, burmistrz żydowi, żyd pisarzom poruczy, a każdy z tych chce zyskać. A na czemże ten zysk ma być? Nie wyorzeć, ani z młyna wymierzy, jedno co z nędznych ludzi jako tako wyciągnąć a wymęczyć może. A tak i każdy inny urząd niech się tem nie chlubi, aby tam bezpieczne sumnienie spełna zawżdy a pobożnie zostać miało.
Piszą o Samnitoch, iż gdy jakiegoś urzędnika co takież ludzi łupił, obiesić chcieli, tedy się do tego trefił on Ezop, rzkomo z głupia chytry mędrzec, i począł im bajać o liszce, powiedając im: Iż musieliście wy nie słychać o onej liszce, co rozniemógłszy się leżała w gorący dzień pod drzewem na zielonej trawie, a muchy ją obsiadły. Przyleciała do niej sroka i powiedziała jej: Ej miła siostro, toż masz kłopot przed temi muchami, chceszże, ja je rozpędzę? Powiedziała liszka: Niechaj miła siostro, bo odpędzisz ty co się już napiły, przylecą zasię głodne, tedy większy kłopot będę miała. Także i wy tego obiesicie co się już napił, a głodnego na to miejsce posadzicie, jeszczeć gorzej będzie, i więtszy kłopot ludzie będą mieli. I zwyciężeni Samnitowie oną fabułą, wolno go puścili, i urząd wrócili, a był z niego potem dobry człowiek.
Dyonizyus on okrutnik syrakuzański gdy jechał przez rynek, zabiegła mu baba i prosiła go aby jej co dał. I pytał jej: A miła babo, a będziesz za mię Boga prosiła? Powiedziała baba, iż będę barzo rada za cię Boga prosiła, ale iście nie dla ciebie królu, ale iżby po tobie jeszcze gorszy nie nastał. Kazał jej król i dać niemało, i wiele potem w sobie złych obyczajów uskromił. A tak nie możeć to być, niech się tem chlubi kto chce jako chce, aby się na każdem urzędzie unieść nie miał, a iżby gwałtu nie miał uczynić i wolnemu żywotowi swemu, i sumnieniu swemu.
A wszakoż poczciwy człowiek gdy się rozmyśli na cnotę, na sławę i na bojaźń bożą, i to wszystko w sobie uskromić może, a w każdej sprawie tak sumnienie swe umiarkować może, że się na wszem może pobożnie i poczciwie zachować. Sed quis est et laudabimus eum. Bo jeśliże sam swej cnoty przestrzegać powinien, tedy owszem pasąc takie stado owieczek pańskich. A Pan woła: Biada tobie co łupisz, albowiem też ty pewnie złupion będziesz. A nie wynidziesz aż wrócisz do namniejszego pieniążka. A iżby to prawda była, puśćmy już chociaj pismo na stronę, a uczyńmy sobie w tem sprawę rzeczami jaśnie widomemi. Poźrzyjmy po wszystkich staniech świata tego, co ich i dzisiaj jest, i co ich i przed tem, już i za naszej pamięci bywało, jeśliże uźrzysz dom, który ze złego nabycia powstały, aby się długo rozkorzenić miał, a marnie upaść nie miał. A jeśliże kęs mało pokwitnie, patrzajże długoli trwać będzie, albo jeśli się w tem rozraduje potomstwo jego. Poźrzysz zasię na dom z dawna poczciwie zasadzony a pobożnie sprawowany, jeśliże się nie zdobi, nie kwitnie, a nie szerzy z obietnic pańskich. A to się koło już aż do skończenia świata zawżdy tak toczyć musi. A nie darmo iście prorok ten głos na świat rozwołał: Iż byłem młody a starzałem się, wielem świata zwiedził i wielem widział, alem tego nigdy nie widział, aby sprawiedliwy był kiedy opuszczon, a pokolenie jego aby szukało chleba. A tom też widział, iż złośliwego zawżdy pobijała złość jego.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Mikołaj Rej.