Żywot człowieka poczciwego (Rej, 1881)/Księgi wtóre/Rozdział I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żywot człowieka poczciwego |
Wydawca | Księgarnia Polska |
Data wyd. | 1881 |
Druk | Druk. I Związkowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały utwór |
Indeks stron |
A gdyżechmy już odprawili pierwszy wiek człowieka młodego, to jest od narodzenia jego aż do śrzedniego wieku jego, gdzie się już wypisała wszystka młodość jego, i wychowanie jego, i przyrodzenie jego, ćwiczenie, nauki i wszystki postępki jego, już też pójdziemy do tego, jako gdy człowiek poczciwy już przyjdzie do wieku postanowniejszego, to jest, do wieku śrzedniego, któregożkolwiek stanu będzie, jako wiek on swój, i ony czasy swoje, aż do starości swojej, około siebie sprawować i stanowić ma, coby było i ku dobrej sławie jego, i ku poczciwości jego.
Bo acz są stany różne, i na różne sprawy, urzędy, i rozliczne postępki, wedle sprawy świata tego dziwnie rozsadzone, a wszakoż już stan narodu pospolitego, tak mi się zda, iż jest właśnie na cztery części rozdzielony, to jest: stan małżeński, stan wdowi, stan dziewiczy, a czwarty stan bezzakonny a sobie wolny. U między temi wszystkiemi stany żaden się lepiej Panu Bogu nie podoba, i żaden nie jest poczciwszy, tak ku pobożnemu żywotowi, jako też i ku innym sprawam świata tego, jako stan małżeński.
A tak gdy już pan młody przyjdzie do lat swych doskonalszych, to jest, do lat wieku śrzedniego, nielza jedno iż się już musi starać kędy dalej swe koła toczyć ma, a jako się postanowić i umiarkować, jakoby już dalej żywot swój w poczciwem opatrzeniu a w pobożnem postanowieniu rządzić i sprawować miał. A postanowienie jego żadne poczciwsze, przystojniejsze, ani pobożniejsze być nie może, jedno sobie wziąć żonkę poczciwą, a w bojaźni bożej wyćwiczoną. A w onej nadobnej społeczności starać się o to ze wszystkiej pilności, jakoby wżdy ony lata swe, i lata dalsze które go już dalej do kresu wiodą, tak wiódł, tak sprawował, jakoby wżdy w nich żywot swój stanowił ku czci Panu Bogu swemu i ku pociesze powinowatym swoim, a takież i ku czci a ku sławie swojej, także jeśliby się do tego pozdarzył, ku służbie rzeczypospolitej i ojczyźnie swojej, a ztąd i ku podparciu i ku porządkowi lepszemu dobrego mienia swego. Co się w żadnym innym stanie wszystko zawrzeć ani słusznie postanowić nie może, jedno w tym stanie, który się Panu Bogu podoba, i któremu zawżdy hojne błogosławieństwo obiecuje, gdyż są nigdy nieomylne obietnice jego.
A jeśliże już tak myśl swą z przejrzenia bożego postanowisz, tu się dopiero będzie pilno trzeba wygiskać a rostropnie uważać, jakiego towarzysza, i jakiemi obyczajmi sobie go szukać i obierać masz. Bo wierz mi, iż tu już nie o rękaw idzie ale o całą suknię, bo to nie do jutra ma być, albowiem i w tem są dziwne rozmysły ludzkie. Jeden sobie szuka żony z wielkich stanów, nadziewając się z tego i powagi i tytułów i rozmnożenia jakiego domowi swemu dostać. Drugi zasię niedba ni ocz, jedno iż mu się co z miłości a z dobrej myśli tak bez wszego rozmysłu upodoba, to już wiedzie jako kozę za rogi. Drugi zasię niedba ani o miłość, ani o powagę, ani o urodę, ani się żadnym obyczajom przypatrując, kiloby miała ze dwie wsi a w trzeciej połowicę, by też była i garbata, i żadna, i głupia, tedy jednak będą powiedać iż się barzo dobrze ożenił. Także też i dziewki gdy kto dawa za mąż, też się rzadko rozmyśla na obyczaje, na wychowanie, kiloby miał półczwarty wsi, tedy wnet powiedają iż barzo dobrze szła, bo się mu jeszcze po macierzy we dwu wsiach dostanie. Ano dobrze powie iż szła po macierzy, bo po roku nadalej, alić nasz pan buja po miasteczkach, a pani też do pani matki na mięsopusty. A tak zda mi się, iż ci wszyscy nie prawie do celu dobiegli, co się tak ożeniają.
Bo ów co się z wielkiego stanu ożenił, nie może być inaczej aby wżdy staniku swego jako tako przyniewolić nie miał, bo już i więtszym kosztem, i w więtszej powadze, i w więtszej trudności onę miłościwą chować musi, niźli powinien wedle staniku swego. Już czerwony rząd musi być na woźniki a niedźwiedzie do kolan, a kobierce z kolebki wywieszaj z obu stron, a gałki aby się ze wszech stron błyszczały. Już dwie służbiste a trzecia coby im kwokała, a trzy bramy aby były na każdej. Już ściany obić musi, już z półmiski kapusta. Przyjedzie gość, już go w więtszej ceremonii chować musi, bo już musi być wino, i z bożą męką malowana śklenica, i kasza ryżowa na wieczerzą, bo się już jęczmień dla pani nie godzi. Przyjedzie zasię szwagier w kilkudziesiąt koni, to już na sześć mis zarębuj, już wszystkim równo nalewaj, bo każdy będzie z lisim kołnierzem, trudno będzie poznać kie pan. Drugim też do wsi obroki dawaj, owsa dosypuj, że go ledwie gąsiętom kęs na wiosnę zostanie, i to w pudle gdzie pod dachem, aby go nie naleziono. Przyjedzie też zasię pan zięć do pana szwagra, alić konie w karczmie i z pachołki; przywitają go wżdy: o witajże panie zięciu, siądźże panie zięciu, nalejże też prze pana zięcia. A na wieki nie spytają jeśli jadł pan zięć, albo gdzie konie stoją, że czasem nieborak zięć i na czczo się upije, i także i spać do brogu gdzie polezie. A konik, chartek, ptaszek, jeśli się co u pana zięcia przytrefi, to już nie jego, pana szwagrowo, i już się tak każdemu wymawiać będzie.
Ow też zasię co z miłości ożeni, to też żadnym obyczajem długo w dobrym stanie trwać nie może, bo będą prędkie wymówki: a nie wziąłem nic po tobie. Także też zasię ona będzie powiedała: a ktoż cię prosił abyś mię był pojmował. Bo powiedają: między głodnemi nie długo miłość trwa, a snać i leda mucha je czasem zwadzi. A tam już ani gospodarstwo, ani żadna rzecz w dobrem postanowieniu być nie może. Olimpia Aleksandra wielkiego matka, gdy jej powiedziano o jednym dworzaninie zacnym Aleksandrowym, iż się także z miłości a nierozmyślnie ożenił, i z lekkiego stanu żonę pojął, powiedała: iż się ten tylko oczyma ożenił, ale by się był inszych zmysłów radził, podobnoby mu były tego nie dopuściły.
Ow też zasię drugi, co się tylko na Grzegorze albo na Wasiłki rozmyślał, nie upatrując sobie ani urody, ani obyczajów, ani porządku żadnego, tam też sprawa dobra trudno ma długo być. Bo jako pani panu nadmierznie, a pani też pan, bo to inaczej nie może być, jeśli obaczy, iż pan wichruje, to już pójdą każdy w swą. Pan do sąsiada zajedzie, to już tam trzy dni pije, do targu zajedzie, ledwie się czasem w tydzień wróci, a pani też do pani matki, albo też gdzie do sąsiady, a czasem się też przygodzi, jako ona stara przypowieść, iż się mitręga między niemi zamnoży, pan się imie wójtowej, a pani wójta, więc pan wlecze do wójtowej, a pani też nasypie pełen wór wójtowi, aż więc czasem i krup nie dostanie do kasze na wieczerzą. A wójt powieda iż się mitręgą żywi. Ale bodaj zabit i z taką mitręgą, bo więtsza mitręga w dworze, kiedy już w pudle niemasz nic.
Ale jeśli jużeś tak na tem swą myśl postanowił, iż w tym poczciwym stanie chcesz żywot swój postanowić a staniku swego pomiernego, poważnego, statecznego i bogobojnego użyć, szukajże sobie żonki staniku sobie równego, wychowania a ćwiczenia rostropnego, obyczajków nadobnych a wstydliwych, a pomocy wżdy jakiej, jaka może być, bo powiedają iż to są przysmaki do dobrego ożenienia: uroda, obyczaje, przyjaciele, a pomoc. A nie zawodźże się na wielkie trudności, na wielkie zgraje, na wielkie koszty, boć mało po tem iż bęben przed tobą kołace a surma wrzeszczy, a chłopi się po płociech wieszają, ukazując sobie gdzie tu pan młody jedzie. Bo znajdziesz u drugiego co na tę przejeżdżkę a na przynosiny posagu mu nic nie zostanie, i będzie długo sypiał aż do południa, bo go kurek żadny nie obudzi. Ale ty nie rozmyślając się ani na żadne zbytnie miłości, ani na żadne powagi, ani na żadne spadki albo wielkie pomocy, gdyć się już w obyczajach i w urodzie, i w poczciwych przyjaciołach upodoba poczciwa dzieweczka, miejże ty Pana Boga dziewosłębem, a anioły jego swaty, a bez wszech wielkich zalotów uczyń powinności swej chrześciańskiej dosyć, wziąwszy z sobą przyjaciela albo dwu, a to cobyś miał na bębny, na surmy, albo na opierzone swaty utracić, lepiej iż tem sobie podpomożesz gospodarstwa swego. A tam ci już Pan Bóg podarzy wedle obietnic swoich, że z onym miłym, a wdzięcznym, a sobie równym towarzyszem swoim używiesz długo rozkosznego żywota swego, i wszystkoć się sporzyć i mnożyć będzie około ciebie, jako ono powiedają, jako wianki wił. Bo co jest po długim żywocie, jeśli nie będzie wdzięcznego a miłego postanowienia około niego.
Bo to sobie snadnie każdy uważyć może, jakie rozkoszy, jakie miłe przypadki z takiego wdzięcznego stanu każdemu przypadać mogą. Już przygoda, już choroba, już każdy niedostatek lżejszy być musi niźli komu innemu, gdy już jedno drugiego onem wdzięcznem upominaniem cieszy, ratuje, i czem może wspomaga. Już zawżdy dwoja radość i żałość dwoja, pospołu z sobą chodzi. Już zawżdy wszytko sporo, bo jedno drugiego o wszytko się radzi, wszytko się nadobnie a rostropnie stanowi, wszystkiego się a wszystkiego sporo przymnaża. Przyjedzie przyjaciel, już mu miło na onę nadobną zgodę a na onę wdzięczną społeczność patrzyć, ano mu oboje usługują, oboje wdzięczną ochotę ukazują, tak iż na równej rzeczy przy onej ochocie woli tam każdy zostać, niźli ondzie gdzieby mu i korcem, zasępiwszy nos, dosypowano.
Nuż gdy się też zasię gdzie między ludzi trefi ona tak wdzięczna a zgodliwa para, w jakiej poczciwości, w jakiej powadze, i w baczeniu osobnem u każdego być musi. Już się to do nich wszyscy kupią, już tu z nimi sobie nadobne rozmówki mają, już się tu sobie leda czemu uśmieją. A oni dwa, gdy się trefi między ludźmi co z sobą różno chodzą, a jako wilcy z daleka na się zaglądają, też się im ludzie jako wilkom z daleka dziwują, i owszem się ich strzegą, a żonam uczciwym zakazują aby z takiemi towarzystwa me miewały, a ich się onych zasępionych obyczajów nie uczyły.
Nuż za się w domku sobie mieszkając taki poczciwy staniczek, a zaż mało rozkoszek swych nadobnych pomiernie użyć może? A zaż sobie nie mają onych nadobnych przechadzek po sadkoch, po ogródkoch? Już oboje grzebią, ochędażają, oprawują, szczepią, ziółeczka sadzą, ano wszytko sporo, ano się wszystkiego z wielką ochotą i dojrzeć i o wszytko starać się chce. Już przyszedłszy do domeczku, ano chędogo, ano wszytko miło, kąseczek chociaj równy ale chędogo a smaczno uczyniony.
Już obrusek biały, łyżeczka, miseczka nadobnie uchędożona, chleb nadobny, jarzynki pięknie przyprawione, krupeczki bieluchne a drobniuczko usiane, kureczki tłuściuchne. Owa w każdy kącik gdziekolwiek weźrzysz wszytko miło, wszytko jakoby się śmiało, a wszytko wdzięczniej niźliby u drugiego na trzy misy nakładano.
Nuż gdy jeszcze owi przyrodzeni błazenkowie a owe dziateczki wdzięczne przypadną, gdy jako ptaszątka około stołu biegając świrkocą a około nich kuglują, jaka to jest rozkosz a jaka pociecha. Już jedno weźmie, drugiemu poda, tedy się tu sobie urozkoszują, to się tu im jako nalepszym błazenkom uśmieją. A ono gdy już imie mówić, tedy leda co bełkoce, a przed się mu nadobnie przystoi. Tu już patrząc na onę swoję pociechę, jakoż nie mają Pana Boga chwalić, jakoż mu dziękować nie mają? A Pan też nie może jedno wdzięcznemi oczyma na onę taką społeczność, i na ofiarę swoję, którą mu podawają w poczciwem rozrodzeniu swojem patrzyć, i im wedle obietnic swych błogosławić. Albowiem to mocno zaślubić raczył takiemu każdemu stanowi, kto się w nim wiernie, pobożnie, pomiernie, a wedle woli jego zachowywać będzie, iż bogactwo a poczciwość około nich zawżdy zamnażać się będzie, a obiecuje się strzedz i rozmnażać obory ich, stodoły ich, gumna ich, tak iż w obfitości zawżdy będą używać dobrodziejstwa jego, a ziemia im dobrowolnie zawżdy będzie rozmnażała potrzebne owoce swoje. Żonka ona jego będzie jako winna macica, podawając wdzięczne gronka, i Panu Bogu ku czci, a ku pociesze onemu towarzyszowi swemu. Dziatki będą jako oliwne gałązki około stołu jego. A sam w swej stałości stanie jako drzewo cedrowe nad pięknym zdrojem mocno stojące, które już żadnym wichrem nigdy poruszono być nie może. A jakiż żywot proszę cię, a jakież wdzięczniejsze mieszkanie może być człowieka poczciwego, za żywota tego niepewnego swego, jedno ten, którego Pan Bóg opiekalnik jest, a który sobie między wszystkiemi stany nawdzięczniej upodobać raczył.
Albowiem patrzaj albo czytaj, jako żywot swowolny, tak w zakonie jak bez zakonu żywiący, był zawżdy u Pana i wszystkiego świata, tak u ludzi pogańskich jako i chrześciańskich, w wielkiem omierżeniu, a jako zasię poczciwy był w wielkiej powadze i na wielkiem baczeniu. Aczby o tem było wiele pisać, a wszakoż jednak krótko tego dotknąć może. Czytaj jedno o Hesterze, czytaj o Sarze, czytaj o Zuzannie, czytaj o onej Annie pannie świętej Samuelowej matce, czytaj o Tobiaszu, czytaj o Izaaku, i o innych świętych ludzioch, jako im Pan Bóg zawżdy błogosławił, i w jakiej je łasce swej zawżdy zachowywać raczył, a jako je zawżdy z każdej przypadłej przygody z wielkiemi ich pociechami wywodzić raczył, i jako dziwnie rozmnażał rozmaite pociechy a ustawiczne radości ich. Czytajże zasię o onym ubogim Dawidzie, czytajże o Salomonie co się był na swowolą a na wszeteczność udał, czytajże zasię o onym nędznym Achabie, i o onej sprosnej żonie jego, czytajże o Saulu, czytajże o onych przodkach naszych o co je wężowie ogniści kąsali, albo co Finees kapłan uczynił, i jako to wdzięcznie Pan Bóg od niego przyjął, gdy dwoje zastawszy na swowolnym grzechu, oboje mieczem ku ziemi przebił. Czytajże co się stało onym swowolnym synom onego świętego starego zakonu Heli biskupa. Jako wiele dla każdego z tych swowolników ludzi poginęło, i jakie nad sobą pomsty brali, i jakie bywały sprawy i dokończenia ich. A tam się nauczysz na jakiem zawżdy był baczeniu stan poczciwy u tego Pana, a na jakiem też zasię stan swowolnie a bezzakonnie żywiący.
Czytajże zasię jako pismo święte wszędy a wszędy nazywa żonę poczciwą a pobożnie wedle woli pańskiej żywiącą. A jako też zasię niepoczciwą, plugawą, a swowolnie żywiącą. Bo owę zowie okrasą domu swojego, jasną pochodnią, wieżyczką nadobną z słoniowych kości zbudowaną, a powiedając, iż zapłaty takiej poczciwej żony nie najdzie tu na ziemi leda gdzie, ażby jej musiał szukać aż na ostatecznych kończynach świata. Czytajże zasię jako złą, swowolną a plugawą, pismo też plugawie przezywa. Bo ją zowie świnią w bramkę ubraną, a pierścień złoty w nozdrzach nosząca, która przedsię zawżdy w gnoju dłubie. Zowie ją złodziejką, łotrynią, która okrada i Boga i męża swego, a jest skażcą i domu swego, i sławy swojej, i wszystkiego narodu swego. Czytajże zasię jakie szpetne pomsty a srogie karanie takie zawżdy brały nad sobą, i jakie bywały dokończenia ich, tak iż psi się najadali ścierwów ich, a robacy się tuczyli z onych swowolnych a z plugawych żywotów ich.
Czytajże zasię pogańskie prawa i zwyczaje, jako się około takich plugawych swowolnic zawżdy zachowali. Patrz: Kumanowie, prości pogańscy ludzie, nie wiedząc nic ani o zakonie, ani o bojaźni bożej, jakie na takie swowolnice byli prawa postanowili, iż gdzie już taką wszetecznicę przeświadczono, tedy ją na oślicę oczyma do ogona wsadzono, i przywiązano, i na rynek przywiedziono, zawoławszy aby się wszyscy zeszli a temu się dziwowali. Potem na nię jelit a plugawych kiszek nawieszano, a płuca jej plugawe na głowę włożono, także ją potem po ulicach wodzono, chłopięta swowolne błotem, kapustami zgniłemi, i czem mogły za nią ciskały, także ją już potem aż do śmierci oślicą zwano. A była jako kat albo hecel, iż żadny z nią poczciwy człowiek, ani poczciwa żona żadnego spółku, ani towarzystwa, ani rozmowy nie miewali. O siłażby teraz po te czasy oślic trzeba, a snać i krowy ledwieby temu nastarczyły.
Czytajże zasię jakie też prawa były ustawione na swowolniki, także też takie, jakiegożkolwiek stanu, by też i królewiczem był. Czytaj co się stało Tarquiniusowi, królewiczowi w Rzymie, co był onej poczciwej żenie Lukrecyi gwałt uczynił, jako był szpetnie zelżon, i z wielką lekkością i z państwa wygnan. Dyonizius, on okrutnik syrakuzański, chociaj był złym a swowolnym panem, patrzaj co synowi za takież wszeteczeństwo uczynił. Kazał go wnet pojmać, i wywiesić na plac, i ściąć. Panowie i człowiek pospolity ledwo go od onej śmierci wypłakali. Przedsię go kazał do pręgierza przywiązać i tak okrutnie bić, aż ledwie żyw został. I kazawszy go potem przywieść, pytał go, jeśliś ty kiedy słychał o mnie, abych ja był kiedy co tak wszetecznego uczynił? Powiedział mu syn: Nic się temu nie dziwuję, boś ojca królem nie miał. Powiedział mu ojciec: I ty pewnie ojca króla mieć nie będziesz, jeśliże się tego kiedy drugi raz dopuścisz.
Zeleuchus lokreński król na takie swowolniki także też takie prawo wywołać dał, iż ktoby się takiego swowolnego wszeteczeństwa a gwałtu dopuścił, aby mu były oczy wyjęte. Trefiło się na jego nieszczęście, iż syn jego, którego jednegoż miał, przestąpił ono prawo, a wziął gwałtem mężowi żonę. Wnet go kazał poimać a do stołka przywięzać, a posłał po cyruliki aby mu oczy wyjęli. Panowie się wnet wszyscy zbiegli, pospolity człowiek się też z wielkim płaczem zbieżał, bo był osobny młodzieniec, którego ludzie bardzo miłowali, a jedenże sam był, który już miał być dziedzicem królestwa onego, tak że go z wielką trudnością a z wielką pracą wypłakali. A wszakoż im powiedział król: Iż nic ci wam nie pomogą namocniejsze prawa, jeśli ich sami strzedz nie będziecie, a sami je sobie gwałcić będziecie. Ale iżem ja jest stróżem prawa, niechcę aby się na czem gwałcić miało. I kazał wnet stołek podle onego syna przywiązanego postawić, i powiedział im: Niechże będzie dla was miłosierdzie, a dla mnie sprawiedliwość. I kazał wnet cyrulikowi aby mu jedno oko wyjął, a synowi drugie. A tu patrz w jakiej to były powadze prawa u ludzi pogańskich, ledwoby tak dziś i między chrześciańskimi tego się dopatrzył.
A tak jeśliże cię tak Pan Bóg postanowić raczył, że już ujdziesz, tak jakoś słyszał, takiego wszetecznego żywota swego, a postanowisz staniczek swój w poczciwem małżeństwie świętem, z takim wdzięcznym towarzyszem, tak jakoś już o nim wyżej słyszał, tedy już wiedz, że tego wdzięcznego upominku, a tego tak zacnego klejnotu nie masz ni od kogo inszego, jedno od samego Boga. Bo słuchaj coć Salomon on wielki mędrzec, król i prorok, o tem tak pewnie powieda: Iż bogactwo i inne przypadki poczciwości wszystkoć się to może od ludzi przytrafić, ale żona dobra a poczciwa, to wiedz, żeć ta pewnie od Boga tobie jest dana.
A gdyż to pewnie wiesz, iż ten szlachetny klejnot twój, dar boży jest, umiejże też nań takie baczenie mieć, jako na dar boży, a na człowieka bożego, a nie daj mu nigdy przyczyny złego przykładu z siebie, tak w gniewie jako też w jakiej niedbałości, także też i w innych przypadkach poczciwemu małżeństwu szkodliwych. A chceszli aby ona była tobie wierna, skromna, trzeźwa, we wszem pomierna, także się też ty zachowaj przeciwko niej, i takie jej przykłady z siebie dawaj. A nie ukazuj jej żadnego nietrefnego podobieństwa po sobie. Bo to stara ona zwykła przypowieść: Coby tobie nie miało być miło, tego drugiemu nigdy nie działaj. A to uważaj, abyś nie upadł w gniew boży, gdyż wiesz iż żadny grzech bez pomsty byc nie może, aby zasię z onej wdzięcznej spółeczności jaki rosterk, a jaki rozruch w domu się twym nie zamnożył, boć już na to ani pisma, ani przykładów nie trzeba, często się temu przypatrzyć możesz, jako to jest sroga pomsta, kogo ją Pan Bóg pokarać będzie raczył. Bo już zła sława, już prędkie ubóstwo, już wzgardzenie u ludzi, już nędzny, mizerny a troskliwy ustawicznie żywot, już niebezpieczeństwo zdrowia, już się z każdego kąta strzedz musisz. A snać lepszego świata wilk z wilczycą w lesie używą, niźli tam gdzie się ten wrzód nieszlachetny zamnoży. A tak to pilnie uważaj sobie, a staraj się pilnie o to, jakobyś sobie, tak pięknego staniku swego, i tak wdzięcznego żywota swego niczem nie przekaził.