Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Ks. Zygmunt Szczęsny–Feliński

<<< Dane tekstu >>>
Autor Teofil Matuszewski
Tytuł Ks. Zygmunt Szczęsny–Feliński
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1903
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom drugi
Indeks stron
Ks. Zygmunt Szczęsny Feliński.
(*1822 — †1895.)
separator poziomy
W

W październiku 1861 r. umarł arcybiskup warszawski, metropolita, ks. Antoni Melchior Fijałkowski. Po jego śmierci rządy dyecezyi sprawował ks. prałat Białobrzeski, wybrany na administratora na posiedzeniu kapituły, odbytem w tymże samym miesiącu i roku. Ten stan tymczasowy trwał z rozmaitemi zmianami do dnia 9 lutego 1862 r. W tym to czasie przybył do Warszawy, przyodziany godnością arcybiskupa metropolity, ksiądz Zygmunt Szczęsny Feliński.

Wyszłe w Krakowie pamiętniki arcybiskupa Felińskiego dają nam poznać przebieg życia jego, a oprócz tego jasno malują obraz życia narodowego z tej epoki, — obraz wierny, skreślony z prostotą, świadczący o rzeczywistym talencie pisarskim autora. W przedmowie do »Pamiętników ks. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego« Stanisław Smolka takie wypowiada zdanie: »nie ma może książki, któraby lepiej dozwalała zajrzeć w głąb duszy całego pokolenia« — słowem zalicza tę pracę ks. Felińskiego do najlepszych utworów naszej literatury pamiętnikowej.
Lata pacholęce przyszłego autora i dostojnika kościoła upłynęły przy boku ojca, Gerarda, i matki, Ewy z Wendorffów, na Wołyniu w rodzinnej wiosce, Wojutynie, gdzie przyszedł na świat 1 listopada 1822. Kilkoletnim chłopcem wraz z matką i rodzeństwem przebywał w rodzinnym majątku matki, Zboroszowie pod Beresteczkiem. Tu pobierał pierwsze nauki od guwernerów i te czasy zalicza do najmilszych chwil swego życia. Po czterech latach pobytu w Zboroszowie przeniosła się pani Felińska z dziećmi do Wojutyna, zmuszona do tego pożarem dworu, a z wielkim żalem zarówno małego »Fila«, — bo tak go w rodzinie nazywano jak i jego młodszego rodzeństwa: brata Juliana i dwóch sióstr, Zofii i Pauliny. Od czasu wyjazdu do Zboroszowa Zygmunt Szczęsny Feliński pozostawał wyłącznie pod opieką matki, gdyż ojciec zajęty urzędowaniem, przebywał w Żytomierzu.
Po powrocie do Wojutyna oddano obu braci do szkoły parafialnej w Nieświeżu. Zaburzenia polityczne w kraju przerwały na czas pewien naukę chłopcom i dopiero w r. 1833, zaraz po śmierci ojca, oddano młodego Feliksa do szkół w Łucku. Na wiosnę 1837 r. cała rodzina przeniosła się do Krzemieńca, lecz i tu nauka młodych Felińskich niedługo trwała, bo w niespełna rok wypadki polityczne spowodowały zesłanie pani Felińskiej do Berezowa, a opuszczone sieroty dobrzy ludzie rozebrali na wychowanie. Opiekunem młodego Feliksa został Zenon Brzozowski, zamożny obywatel z Pobereza, i zabrał do swego majątku, Sokołówki. Tu postanowiono, aby Feliński, który miał szczególne upodobanie do nauk ścisłych, kształcił się na inżeniera i aby poczynił starania o przyjęcie do korpusu dróg komunikacji w Petersburgu. Starania te jednak, z powodu zesłania matki, nie zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem. Po naradzie z opiekunem postanowiono, aby Feliński wstąpił na wydział matematyczny uniwersytetu moskiewskiego. Zaopatrzony w list polecający do kuratora hr. Strogonowa, został bez trudności przyjęty i w poczet studentów zapisany. Życie studenckie w Moskwie jednoczyło przebywających tam polaków w ścisłe koło, do którego nikt oprócz kolegów nie był dopuszczony. Po ukończeniu uniwersytetu pozostał jeszcze Feliński w Moskwie przez rok w służbie rządowej, aby na zasadzie uzyskanego stopnia naukowego otrzymać rangę państwową, Wkrótce po jej otrzymaniu wyruszył do Sokołówki, majątku swego opiekuna, i tu wspólnie z nim obmyślił plany co do swojej przyszłości. Stanęło na tem, że Feliński dla dokończenia edukacyi miał wyjechać na trzy lata zagranicę, a po powrocie zająć się wychowaniem dzieci swego opiekuna. Dwa lata oczekiwał Feliński na otrzymanie pasportu, czyniąc przez ten czas wycieczki do Kijowa i do matki, która wtedy właśnie powróciła do kraju i w Wojutynie zamieszkała. W tym okresie przypada znajomość Felińskiego z Kraszewskim w Gródku i wielki wpływ dzieł Krasińskiego, wpływ, któremu uległ szczególniej po zapoznaniu się z jego ideą posłannictwa narodów. Zaszłe w tym czasie wypadki galicyjskie opóźniły wyjazd Felińskiego, tak że dopiero w drugiej połowie roku 1847 mógł wyruszyć w daleką wędrówkę, która pociągała ku sobie urokiem ciekawości 25-letniego młodzieńca. Przez Lwów, Kraków, Wiedeń, Czechy, Saksonię, Berlin, a w końcu Brukselę podążył do Paryża. Podróż ta przyniosła wiele korzyści młodzieńcowi, który już bystrem okiem obserwatora poznawał pamiątki i stosunki miejscowe oraz wybitnych swoich rodaków, co później z przedziwną świeżością pamięci opisal w swych pamiętnikach. Przyjechawszy do Paryża, chciwy nauk i poznania osiadłych tu emigrantów, Feliński szerokie ponawiązywał stosunki, dobrze wszędzie widziany tak dla swych osobistych przymiotów, jak i przez wzgląd na stosunki rodzinne i osobę matki. Umieściwszy się — jak pisze w pamiętnikach — w prywatnym studenckim konwikcie, w samem sercu łacińskiej dzielnicy wielkiego miasta, zaczął uczęszczać na wykłady najznakomitszych ówczesnych profesorów. Czerpiąc naukę, ówczesna młodzież miała niebezpieczny do zwalczenia szkopul, o który rozbił się niejeden umysł, trudność polegala na pogodzeniu najsprzeczniejszych teoryi, bez popadnięcia w sceptycyzm naukowy i w zwątpienie religijne, co w zupełności udało się Felińskiemu. Stosunki z emigrantami również nie mało kłopotu przysporzyły przybyszowi, gdyż powstałe w lonie emigracyi stronnictwa polityczne sprawiały chaos, dla obcego niezrozumiały i niemiły. Szczególniej niechęć i złe usposobienie partyi demokratycznej względem osoby księcia Adama Czartoryskiego głęboko do tknęły młodego studenta.
Zapewne okoliczności, że, jako znany od dziecka matce Słowackiego, był przez nią synowi polecony, zawdzięczał Feliński serdeczne przyjęcie u wielkiego poety. Wkrótce obydwaj do siebie przylgnęli, i ten serdeczny ich związek przerwała dopiero śmierć poety. Dłuższy pobyt w Paryżu rozszerył zakres stosunków Felińskiego, i tak upłynął mu czas śród pracy naukowej i obcowania z ziomkami, na emigracyi zamieszkałymi. Przetrwał też Feliński lutową i czerwcową rewolucyę na paryskim bruku i był naocznym świadkiem tego, co się na tem krwawem polu działo. Po tych rozruchach wyjechał na jakiś czas z Paryża, porwany ówczesnym ruchem w Poznańskiem, a za powrotem zastał dogorywającego Słowackiego, który też na jego ręku skonał. Felińskiemu przypadło w udziale zebranie pozostałych po mistrzu rękopisów, które uporządkował i odesłał rodzinie.
Cały okres pobytu w Paryżu pozostawił niezatarte piętno na umyśle i sercu Felińskiego. Nauka, wpływ tylu znakomitych rodaków i obcowanie z Juliuszem przekształciły młodzieńca w dojrzałego męża. Dopiero rewolucya francuzka i za nią idące polityczne wstrząśnienia całej Europy, a wreszcie nieszczęśliwie umieszczone uczucie wyegzaltowały jego duszę i wprawiły w bolesne otrętwienie, z którego jedyną ucieczkę widział w śmierci, — w śmierci nie samobójczej, lecz takiej, któraby mimowoli skróciła dni jego.

Niezwykłe zdarzenie, które sam opisuje, wyleczyło go z tego chwilowego upadku ducha. Mieszkając w lecie w St. Germain pod Paryżem, pewnego dnia po męczącej bezsennej nocy zasnął nad ranem snem twardym i ujrzał nad sobą widmo śmierci, okryte białym całunem. »Pragnąłeś śmierci, oto ją masz!«, przemówiło widmo, schylone nad młodzieńcem. Po przebudzeniu przejęty strachem, Feliński spostrzega przed sobą białą postać i jednocześnie zadaje sobie pytanie, czy gotów jest stanąć przed obliczem Boga. Jakkolwiek okazało się, że było to tylko złudzenie wyobraźni, wywołane zarzuconą na krzesło bielizną, wypadek ten jednak wywarł na Felińskim tak wielkie wrażenie, że od tej chwili postanowił poświęcić się służbie bożej. Jakoż wróciwszy do kraju w styczniu 1851 r. po kilku tygodniach pobytu przy


Według portretu spółczesnego.
matce, jesienią tegoż roku wstąpił do seminaryum w Żytomierzu, mając wtedy lat 28. Tutaj podczas całorocznego pobytu miewał młody kleryk wiele chwil niepokoju i zwątpienia, trwożąc się o prawdziwość swego powołania, lecz znów głos wewnętrzny umocnił go w postanowieniu, a światłe rady i wpływ ks. Ożarowskiego, przewodnika mlodego alumna, wlało w jego serce ufność i wiarę w prawdziwość powołania, wszelkie odtąd pod tym względem wątpliwości usuwając. Kiedy po skończonych rekolekcyach przywdział duchowną sukienkę, był już wtedy nietylko zupełnie utwierdzonym, ale rzeczywiście z całym zapałem powołaniu swemu oddanym kapłanem. Pośród znacznie młodszych od siebie kolegów zajął Feliński odrazu dominujące stanowisko, przewyższając ich siłą charakteru, rozległością wiedzy i zamiłowaniem powołania. Jakkolwiek mało przygotowany w łacinie, przez wzgląd na ogólne szerokie wykształcenie został Feliński szybko wyróżniony, tak że po dwóch miesiącach przeszedł na kurs drugi, w pół roku na trzeci, a w rok potem wysano go do akademii duchownej w Petersburgu pod bezpośredni wpływ biskupa Hołowińskiego, pełniącego jednocześnie obowiązki rektora i profesora homiletyki. Pod takiem przewodnictwem kształciły się umysł i dusza młodego kapłana.

Zwracając na siebie uwagę zwierzchników, Feliński otrzymał święcenia bardzo szybko, bo już w r. 1855 w dzień Narodzenia M. B. Pomimo niezdrowia, ceremonii dopełnił sam arcybiskup Hołowiński w kaplicy akademickiej i rzeczywiście Feliński był ostatnim wyświęconym przezeń kapłanem. Po wyświęceniu przeniósł się ks. Feliński na stałe mieszkanie do Dominikanów w Petersburgu i tam przetrwał chwile rozterki, wynikłej po śmierci Hołowińskiego między ks. Żylińskim, domniemanym jego następcą, a prałatem Fijałkowskim, najzaciętszym wrogiem nieboszczyka. Następca Hołowińskiego, metropolita Żyliński, mając zamiar nowego kapłana zostawić przy sobie w Petersburgu, przeniósł go do swojej dyecezyi i mianował wikaryuszem przy kościele Św. Katarzyny. W r. 1856 zostal Feliński magistrem teologii, a w roku następnym kapelanem czyli ojcem duchownym alumnów akademii, a także profesorem logiki i etyki w tejże akademii. Na tem stanowisku odznaczał się młody kapłan nadzwyczajną skromnością i pokorą. W roku 1862 Papież Pius IX zatwierdził ks. Felińskiego na arcybiskupa i metropolitę warszawskiego. Akt konsekracyi, przez metropolitę Żylińskiego dokonany, odbył się 29 stycznia 1862 r. w kościele maltańskim w asystencyi rektora akademii Bereśniewicza (dziś biskupa kujawsko-kaliskiego) i Platera (dziś nieżyjącego). Po nowego dostojnika kościoła pojechali z kapituły warszawskiej dwaj prałaci: ks. Szczygielski, profesor akademii duchownej, i ks. Budziszewski, proboszcz ze Słomczyna pod Warszawą. Opisując tę uroczystość w swoich »Pamiętnikach«, ks. Feliński dodaje: »w czasie ceremonii, zaofiarowany przez Cesarza pastorał rozszedł się w spojeniach i o mało całkiem się nie złamał, z czego przesądni złą wróżbę dla trwałości mego zarządu wyprowadzili«.
Nowy arcybiskup przybył do Warszawy 9 lutego, a 16-go odbył ingres na katedrę i rozpoczął działalność swoją otwarciem kościołów, dotąd zamkniętych. Naprzód odbyło się otwarcie kościoła archikatedralnego[1].
Były to czasy tuż przed powstaniem i samego powstania.
Z postawieniem nogi na ziemi warszawskiej rozpoczęło się ciężkie posłannictwo Felińskiego. Miał spełnić zadanie arcytrudne: zażegnać wrzenie i manifestacye w społeczeństwie polskiem, wywiązane wskutek ostatnich wydarzeń dziejowych pragnął z przekonania i sercem szerzyć pokój, a powinności swe mierzył miarą, podaną mu przez religię.
W Warszawie znalazł się po raz pierwszy, sam jeden, bez przyjaciół osobistych i, jako młody kapłan, bez doświadczenia i rutyny, poprzedzony przytem nieufnością opinii podrażnionego ogółu. Słowem, rzucał się w groźny odmet, gdzie nadziei powodzenia prawie nie było, niebezpieczeństwo zaś na każdym kroku wielkie. Istotnie, pierwsze przemówienia jego, zarówno do duchowieństwa jak i do zgromadzonego tłumu, położyły kres śpiewaniu pieśni patryotycznych po kościołach, przywracając spokój i powagę nabożeństw. Narazie było to wiele, ale naród tak źle usposobiony był do Felińskiego, że nawet w kościele okazywał mu nieposłuszeństwo i nieuszanowanie.
Pomimo troski, wynikłej z takiego położenia, młody arcypasterz wziął się energicznie do reformy wewnętrznej i zewnętrznej w całej archidyecezyi. Akademia duchowna i seminaryum były w opłakanym stanie pod względem zdrowia i niezbędnych wygód; poczynił więc starania, aby złemu zaradzić. Że te starania nie skończyły się na niczem, świadczy, że raz zwrócona uwaga wywołała w krótkim czasie lepsze pomieszczenie tak dla akademii, jak i dla seminaryum. Nie mniejszą troskliwość okazał arcybiskup w reformie wewnętrznej w akademii duchownej. Sprowadził na profesora teologii dogmatycznej brata swego, Juliana, który był zarazem spowiednikiem alumnów akademii; katedrę pisma św. powierzył ks. dr. Jażdżewskiemu, późniejszemu posłowi do rady państwa w Berlinie; nadto sprowadził z Krakowa ks. Zygmunta Goliana. Otaczał się arcypasterz kapłanami wielkiej zacności, jak ks. Ożarowski, ks. biskup nominat Rzewuski, ks. Domagalski, ks. Kosowski, ks. Morawski i przy ich pomocy urządzał rekolekcye po kościołach warszawskich. W kościele katedralnym miewał często przemówienia z ambony lub z estrady, urządzonej na ten cel w presbyteryum. W zarządzie dyeceyi arcybiskup Feliński odznaczył się wielką gorliwością w urządzeniu konsystorza i prowadzeniu przybocznej kancelaryi, jak również w wizytowawaniu kościołów warszawskich i całej dyecezyi, poprzestając wszędzie na najskromniejszem przyjęciu, aby nie obarczać parafii wydatkami. Pałac swój, niegdyś króla Stanisława, na rogu ulicy Żytniej i Żelaznej, przeznaczył dla »Rodziny Maryi«, którą jako filię petersburskiej, także przez siebie założonej instytucyi, ustanowił w Warszawie. Opodal zaś pomieścił drugą instytucyę, Matek Dobrego Pasterza, zwaną powszechnie Magdalenkami, które do dziś dnia z wielkim skutkiem pracują nad nawróceniem zbłąkanych dziewcząt.
Podczas tej energicznie i wszechstronnie rozpoczętej działalności arcybiskupa Felińskiego padły pierwsze strały rewolucyjne. Tknięty tem do żywego, arcypasterz napisał do cesarza list z prośba, ażeby zaprzestano krwi rozlewu; sam zaś wstawiał się u władz za uwięzionymi i starał się łagodzić ich dolę. List do cesarza złożył arcybiskup na ręce W. Ks. Konstantego, który jednak nie chciał podjąć się tego pośrednictwa. Wtedy arcybiskup podał się do dymisyi z rady stanu, ale i tej ks. Namiestnik nie przyjął. Naraz ukazał się list arcybiskupa do Cesarza we francuzkim Monitorze, bez wiedzy autora ogłoszony. Wtedy ks. Namiestnik dał znać o wszystkiem Cesarzowi, skutkiem czego arcybiskup wezwany był do Gatczyny, dokąd wyjechał 13 czerwca czerwca 1863 roku w towarzystwie pułkownika Sierzputowskiego. W Gatczynie przybyli do niego z polecenia Cesarza: minister Platonow, szambelan Kiriejew i ks. Mieszczerskij na konferencyc polityczną. Gdy jednak poglądy arcybiskupa nie uzyskały aprobaty monarszej, otrzymał rozkaz wyjazdu do Jarosławia, gdzie pozostawał aż do roku 1883, w którym rezygnował z arcybiskupstwa na ręce Papieża Leona XIII.
W czasie pobytu w Jarosławiu nabył arcybiskup tamże na własność dom obszerny, gdzie urządził kaplicę, do której miejscowi katolicy uczęszczali na nabożeństwo. Kapelanem arcybiskupa w Jarosławiu był ks. Leon Potocki, a następnie ks. Dowgiałło. Kiedy Papież Leon XIII sklonił ks. Felińskisgo do rezygnacyi z arcybiskupstwa warszawskiego, mianując go za to arcybiskupem Tarsu in partibus infidelium, naówczas rząd wydał ks. Felińskiemu pasport zagraniczny i zapewnił dożywotnią pensyę z warunkiem zamieszkania zagranicą. Wtedy arcypasterz wyjechał na jakiś czas do Rzymu, lecz, przywykły do pracy, nie mógł długo pozostawać bezczynnie. Nauczywszy się po bułgarsku, miał zamiar poświęcić się misyom religijnym w Bułgaryi; zamiaru tego jednak zaniechał i zamieszkał w Galicyi, we wsi Dźwiniaczce, majątku hr. Koziebrodzkich, dając lekcye ich dzieciom i pracując w kościele jako kapłan. Czas, wolny od tych zajęć, poświęcał literaturze i z tej epoki mamy jego »Konferencye duchowne«, »Wiedza chrześciańska i bezbożna wobec zadań społecznych«, »Wspomnienia z życia i zgonu arcybiskupa Ig. Hołowińskiego«, »Wiara i niewiara w stosunku do szczęścia społecznego«, »Paulina, córka Ewy Felińskiej«, »Stosunek trzech najznakomitszych wieszczów naszych do Kościoła« (»Świat«, Kraków 1888), wreszcie w tejże epoce skreślił doniosłego znaczenia, wymienione powyżej dzieło swoje »Pamiętniki«, dopiero po jego śmierci drukiem ogłoszone.
W roku 1895, oddawna już cierpiący arcybiskup Feliński, powracając z Karlsbadu, 17 września umarł w Krakowie. Pogrzeb odbył się kosztem miasta, a zwłoki chciano pochować w kościele na Skałce, w grobach zasłużonych Polaków i czasowo złożono je na cmentarzu krakowskim; wszakże później, stosując się do woli nieboszczyka, przewieziono je do grobów rodzinnych hr. Koziebrodzkich w Dźwiniaczce na Podolu galicyjskiem, gdzie pogrzeb odbył się 26 września tegoż roku.
Przewidujący i szczęśliwy w działaniu kapłańskiem i społecznem, nie był takim na polu politycznem. Rządząc się sercem i prawdą, dyktowaną mu przez głęboką wiarę, nie zadowolnił obu stron, dla których szczerze chciał być łączącem ogniwem. Wychowany zdala od tego społeczeństwa, na którego losy chciał wpływać, nie znał go dobrze, nie znał też rozmiarów rany, którą chciał goić balsamem swego serca i najlepszych pragnień. Zrozumiał to poniewczasie; a rozczarowany, że kierując się prawdą, nie osiągnął celu, i naraził się tylko, odsunięty od działania publicznego, kreślił swe »Pamiętniki« i dokonał pracowitego żywota jedynie w służbie bożej, powszechnie niezrozumiany i niedoceniony.

X. T. Matuszewski.









  1. Przy tej ceremonii znajdowałem się osobiście, jako alumn seminaryum Św. Jana, przeznaczony do trzymania księgi, z której arcypasterz czytał odpowiednie ceremonie i modlitwy. Będąc tak blizko arcybiskupa, widziałem jego twarz nadzwyczaj smutną i nawskroś przejętą ważnością chwili.
    (Przyp. autora).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teofil Matuszewski.