Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Tomasz Łubieński

<<< Dane tekstu >>>
Autor Marian Massonius
Tytuł Tomasz Łubieński
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1903
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom drugi
Indeks stron
Tomasz Łubieński
(*1784 — †1870.)
separator poziomy
S

Starożytna, zdawna można, wpływowa i najwyższemi dostojeństwami krajowemi zaszczycana rodzina Łubieńskich od końca wieku XIII go osiadła w ziemi Sieradzkiej, gdzie w r. 1296 Mikołaj Hebda z Niewieszy Pomian, wojewoda Sieradzki, kupił majętność Łubnę. W pierwszej połowie wieku XV-go potomkowie jego, wzorem innych rodów szlacheckich w Polsce, przybierają nazwisko Łubieńskich.

Podług współczesnego portretu rysował X. Pilalti.

Sławnej pamięci Feliks Łubieński, starosta nakielski i zagojski, szambelan dworu króla Stanisława Augusta, a za Księstwa Warszawskiego minister sprawiedliwości i spraw zagranicznych, ożeniony z Teklą Bielińską, córką pisarza w. koronnego, osiadł w Szczytnikach, wsi, położonej w województwie Sieradzkim, zdawna w posiadaniu rodu Łubieńskich pozostającej. Tu w r. 1784 przyszedł mu na świat syn, który na chrzcie św. w d. 29 grudnia tegoż roku otrzymał imiona Tomasz Andrzej Adam. Był on drugim z rzędu z pomiędzy siedmiu braci, którzy wszyscy czynni byli w służbie publicznej. Miał też trzy siostry, z których najmłodszą była szeroko w naszym kraju znana pani Ludwikowa Sobańska.
Wychowanie w Szczytnikach było surowe i staranne. Czynnie się nim zajmowali zarówno ojciec, człowiek nader stałych zasad religijnych i politycznych, a krajowi i służbie publicznej całą duszą oddany, jak i matka, popularna w swoim czasie autorka licznych wierszy, przeważnie o nastroju patryotycznym, i kilku utworów scenicznych. Wkrótce po ostatnim rozbiorze kraju p. Feliks Łubieński, skutkiem okoliczności familijnych, sprzedał Szczytniki i przeniósł się do drugiego swego majątku Zagość w ziemi Proszowskiej, a starszych synów, w ich liczbie i Tomasza, wysłał na dalsze wychowanie do Warszawy. Stamtąd Tomasz jeździł jeszcze w r. 1801 do Wiednia, a w 1802 czy też 1803 wrócił do Warszawy. Zawiązało się tam w owym czasie stowarzyszenie młodych ludzi pod nazwą »Przyjaciół Ojczyzny«, do którego należeli między innemi Tomasz Łubieński z bratem swoim Piotrem (późniejszym naczelnikiem gwardyi narodowej w r. 1830, a następnie długoletnim prezesem Dyrekcyi Szczeg. Gub. Warsz. Tow. Kred. Ziem. i Warsz. Tow. Dobroczynności), Wincenty i Józef Krasińscy, Kazimierz i Stanisław Małachowscy. Młodo bardzo, bo już w roku 1805, ożenił się Tomasz z panną Konstancyą Ossolińską, córką kasztelana Podlaskiego. Gdy we wrześniu roku 1806 Tomasz został ojcem córki (Adeli), gotowała się już wojna Napoleona przeciw Prusom, wojna, która losy kraju tak radykalnie miała zmienić.
W d. 18 grudnia Cesarz staje w Warszawie. Młodzi państwo Tomaszowie Łubieńscy, dzięki swemu położeniu społecznemu i towarzyskiemu, biorą udział we wszystkich nader licznych uroczystościach i fetach na jego przyjęcie. W początku roku następnego widzimy Tomasza już w wojsku, w oddziale, który zwano wówczas gwardyą honorową, a który następnie przeformowany został na pułk szwoleżerów gwardyi. W jego szeregach bierze on udział w licznych potyczkach i w wielkiej bitwie pod Iławą (Eylau). Acz niemajacy dotychczas żadnej szkoły wojskowej, okazuje w nich odrazu tyle sprawności żołnierskiej, taką lwią odwagę i tak wybitne zdolności, że zwraca na siebie uwagę Cesarza i już w początku kwietnia zostaje kawalerem legji honorowej, a niebawem potym otrzymuje nominacyę na szefa szwadronu właśnie wtedy ostatecznie sformowanego pułku polskiego lekkokonnego gwardyi. Komenderowany do Warszawy, w bitwie pod Friedland nie brał udziału. W sierpniu tegoż roku udał się wraz z pułkiem do Paryża, a w końcu roku stanął kwaterą w Bordeaux. Jako szef szwadronu, był tam bardzo czynnym, nadrabiając własną usilną pracą braki wykształcenia wojskowego, drobiazgowo wglądając we wszystkie szczegóły komendy i organizacyi. To też z chwilą początku działań wojennych w Hiszpanii miał szwadron pod wszystkiemi względami wzorowy.
W wiekopomnej bitwie pod Somo-Sierra okrył się chwałą, wykonywając na czele swego szwadronu drugą szarżę i zastępując doszczętnie niemal wyniszczony szwadron Kozietulskiego. Dokończył tego, co Kozietulski rozpoczął.
Na początku r. 1809, komenderowany w sprawie remontów pułkowych do Paryża, spotkał się z żoną, która już w połowie r. 1808 na dłuższy pobyt do stolicy Francyi przybyła i stała się wkrótce przyjaciółką osobistą cesarzowej Józefiny. Lubieński sam przywiązał się gorąco i niemal entuzyastycznie do osoby Cesarza, zaufał mu bezwarunkowo, i dopiero późniejsze wypadki zdołały przywiązanie to i to zaufanie cokolwiek osłabić. Za zaszczytny swój udział w wojnie hiszpańskiej został w kwietniu r. 1809 oficerem legii honorowej, a zaraz potym wyruszył na nową wojnę do Niemiec i wraz z pułkiem wziął udział w bitwach pod Essling i pod Wagram. W przerwie pomiędzy jedną a drugą pełnił kilkakrotnie ważne funkcye samodzielne, zawsze usprawiedliwiając pokładane w nim coraz większe zaufanie Cesarza.
W styczniu roku 1810 Lubieński przyjechał wraz z żoną za urlopem do Warszawy. Zrażony już cokolwiek do Cesarza, straciwszy pewność, że, pozostając w pułku Szwoleżerów, krajowi służy, zamierzał był Łubieński bądź to przenieść się do wojsk Księstwa Warszawskiego, bądź wyjść do dymisyi. Chodziło Krasińskiemu o to, aby takiego jak Łubieński oficera w szeregach pułku zatrzymać, a ze względu zarówno na osobiste przymioty jego, jak i na zajmującą bardzo wybitne w kraju stanowisko rodzinę Łubieńskich, nie było to i dla Cesarza obojętnym. Wezwany w maju r. 1810 z powrotem do Paryża, otrzymał Tomasz dotacyę w Hanowerze. Mimo to, w r. 1811 powtórnie podał się do dymisyi, ale mu jej Cesarz kategorycznie odmówił, awansując go natomiast na pułkownika i przeznaczając na dowódzcę nowo formującego się 2-go pułku Ułanów Legii Nadwiślańskiej. Miejscem formacyi był Sedan, gdzie teraz Łubieński zamieszkał, ze zwykłą sobie sumiennością i gorliwością oddając się całkowicie wyczerpującej pracy nad formacyą. W końcu r. 1811 otrzymał drugą dotacyę, opartą na jakimś majątku w okolicach Erfurtu.
W r. 1812 pułk Łubieńskiego przeszedł do Niemiec, gdzie następnie wcielony został do dywizyi generała Corbineau. W składzie tej dywizyi brał udział w potyczkach pod Połockiem, ale podczas wielkiej bitwy pod Borodinem był na tyłach armii. W Moskwie nie był, podczas fatalnego odwrotu wielkiej armii znajdował się tylko w nieznacznych potyczkach, a z Cesarzem i siłami głównemi połączył się dopiero pod Ziębinem, przed samą przeprawą przez Berezynę. W bitwie nad Berezyną był bardzo czynny, a raniony kilkakrotnie, utraciwszy przytomność, został na placu boju porzucony, jako nieżywy. Od śmierci uratował go jego adjutant Prendowski, który zabrał był jego ciało w zamiarze oddania mu już tylko ostatniej posługi, a spostrzegłszy, że pułkownik żyje, dowiózł go z niezmiernym trudem do Wilna. W końcu grudnia Łubieński przybył do Warszawy, a już w początku lutego, zaledwie cokolwiek wydobrzawszy z ran, ruszył do swego pułku, który kwaterował w okolicach Poznania. Jeduak stan jego zdrowia zmusił go niebawem do wzięcia powtórnego urlopu i do wyjazdu na porządną kuracyę do Drezna. Stamtąd odwiedził na krótko żonę, która ciągle w Sedan pozostawała, był w Paryżu i w czerwcu wrócił do armii. Pułk jego, przemianowany na 8-my Szwoleżerów, wcielony został do korpusu jazdy generała Latour-Maubourg. Walczył pod Dreznem, następnie pod Culmem, naczele resztek swego straszliwie wyniszczonego pułku i garstki ludzi z innych oddziałów, bohaterskim wysiłkiem przebił się przez zwartą masę prusaków i połączył się z siłami głównemi. Pod Lipskiem został raniony, pod Hanau również, i w listopadzie r. 1813 otrzymał nowy urlop dla kuracyi. Udał się do żony do Sedan, a stamtąd w styczniu r. 1814 pojechał do Paryża i (z nieznanych mi powodów) podał się do dymisyi. Znowu mu jej odmówił stojący już nad przepaścią Cesarz, który nawet w d. 15 marca awansował go na generała brygady. Ale w działaniach wojennych Łubieński już nie brał udziału. Po upadku Napoleona ponowił prośbę o dymisyę i otrzymał ją w d. 1 czerwca r. 1815. Ale niebawem wstąpił na nowo w stopniu generała brygady do formującego się w Paryżu pod dowództwem W. Ks. Konstantego wojska królewsko-polskiego i otrzymał polecenie zlikwidowania pretensyi oficerów i żołnierzy polskich do rządu francuskiego. Ukończywszy tę uciążliwą pracę, wrócił przez Wiedeń do Warszawy i na początku r. 1815 otrzymał dowództwo brygady w dywizyi strzelców konnych. Na początku r. 1816 podał się do dymisyi i otrzymał ją w Marcu tegoż roku.
Wyszedszy do dymisyi, Łubieński osiadł na wsi w Rejowcu i gorliwie oddał się pracy rolniczej, dbając przytym usilnie o podniesienie dobrobytu swych włościan. W r. 1820 wybrany na posła do Sejmu z powiatu Chełmskiego, w znanej sprawie moratoryum dla dłużników hypotecznych głosował z mniejszością przeciw jego przedłużeniu. Po zamknięciu Sejmu znowu na wieś powrócił i tam w r. 1821, przeczytawszy w czasopiśmie »Wanda« dwa niedokładne opisy bitwy pod Somo-Sierra, w której sam tak zaszczytny brał udział, skreślił sam krótki jej opis i przesłał redakcyi. Założył w Rejowcu szkołę i szpital dla włościan, lecz czując się zbyt pochłoniętym przez różne sprawy publiczne i familijne, aby sam mógł skutecznie gospodarstwa doglądać, wydzierżawił Rejowiec swemu dawnemu adjutantowi Prendowskiemu (temu samemu, który mu był życie pod Berezyną uratował). Powstający podówczas (w roku 1822) projekt zawiązania Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego wielce go zainteresował. Jakoż od pierwszej chwili ukonstytuowania się tego Towarzystwa, nader czynny w jego zarządzie wziął udział, organizując rachunkowość tak Dyrekcyi Głównej, jak i kilku Dyrekcyj szczegółowych. Poprzednio jeszcze został sędzią pokoju powiatu Chełmskiego. W następnych latach, ciągle sprawami gospodarstwa krajowego czynnie zaprzą tnięty, wziął udział w założeniu pierwszego młyna parowego na Solcu, Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia, Towarzystwa Żeglugi Parowej na Wiśle, wreszcie Banku Polskiego.
W r. 1827 nastąpił słynny sąd sejmowy. W liczbie oskarżonych znajdował się i szwagier generała, Ludwik Sobański. Jak to z pisanych w owych czasach listów Tomasza do ojca, jest widocznym, był on wszelkim knowaniom i spiskom stanowczo przeciwnym i uważał je za niezmiernie dla kraju szkodliwe. Sprawa martwiła go i niepokoiła. Niepokój ten stał się jeszcze dotkliwszym, gdy nastały zaburzenia w Uniwersytecie Aleksandryjskim, i gdy (w r. 1828) 16-letni syn generała Leon za udział w tych zaburzeniach został z Uniwersytetu relegowany. Wyrok ten został potym znacznie złagodzony, a relegacya zamieniona na areszt 4-dniowy. Ale w marcu r. 1829 nastał pogrzeb Wojewody Bielińskiego, nowa demonstracya studencka, znany bolesny zatarg Leona Lubieńskiego z Zygmuntem Krasińskim i ostateczna relegacya pierwszego. Ciężko to dotknęło generała, który w listach do ojca gorzko skarży się na ten, jak go nazywa, »patryotyzm kaliski«.
Niebawem (24 maja r. 1829) nastąpiła Koronacya Cesarza Mikołaja, której okazałość na pokojowo usposobionym Łubieńskim dobre uczyniła wrażenie. Zamianowany senatorem kasztelanem, dzieli on czas pomiędzy sprawy nowego urzędu a zawsze mu ulubione interesy gospodarskie i finansowe. Na początku r. 1830 założył dom handlowy pod firmą »Bracia Łubieńscy i S-ka«, którego zadaniem głównym miało być udzielanie pożyczek na zastaw majątków ziemskich na Litwie, Wołyniu, Podolu i Ukrainie i poniekąd zastąpienie dla tych prowincyi Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Przy tych czynnościach zastał go wybuch powstania Listopadowego.
Dnia 1 grudnia Rada Administracyjna powołała Łubieńskiego na wice-prezydenta Warszawy. Przyjął on ten urząd i gorliwie starał się o utrzymanie w stolicy porządku i bezpieczeństwa. W kilka dni potym dyktator powierzył mu dyrekcyę poczt i policyi, wreszcie zwołany sejm zamianował go w d. 20 Grudnia zastępcą ministra spraw wewnętrznych, zaczym nowy minister złożył wice-prezydenturę miasta. Ale i na stanowisku ministra niedługo pozostał. Brat jego Henryk ułatwił tajemny wyjazd z Warszawy znienawidzonemu przez jej mieszkańców byłemu wiceprezydentowi Lubowidzkiemu. Wywołało to w publiczności niesłychane oburzenie, tak że dyktator, nie chcąc draźnić opinii publicznej, aresztował Henryka Łubieńskiego, a Tomaszowi dał dymisyę.
Tomasz był powstaniu przeciwnym, najgorsze z niego dla kraju przewidywał skutki, gdy jednak widział, dokąd ogół kraju podąża, do czynnego sprzeciwiania się temu ogółowi nie przypisywał sobie prawa. Pragnął gorąco funkcyi wojskowej. Przeznaczony chwilowo do Ministeryum Wojny, w końcu stycznia otrzymał nominacyę na dowódzcę złożonej z 18 szwadronów i 8 dział (pułki 4-ty strzelców konnych, 2-gi, 3-ci i 5-ty ułanów, 2 szwadrony karabinierów i jedna baterya konna) dywizyi rezerwowej jazdy.
Na początku działań wojennych dywizya ta stała pod Okuniewem. Z nieprzyjacielem zetknęła się po raz pierwszy w d. 19 lutego w pierwszej bitwie pod Wawrem, w której Łubieński odparł na jej czele szarżę 24 szwadronów rosyjskich pod dowództwem generała Sackena, ale ostatecznie, po wzmocnieniu Sackena świeżemi siłami, został sam odparty.
W bitwie pod Grochowem (d. 25 lutego) dywizya Łubieńskiego zajmowała pozycyę pomiędzy szosą Brzeską a Targówkiem. Gdy wojska polskie czyniły ostatnie wysiłki w celu utrzymania gwałtownie atakowanej olszynki, gdy 30 szwadronów jazdy rosyjskiej, podtrzymane ogniem 32 dział, rozpoczęły ruch, zmierzający ku jej oskrzydleniu, Chłopicki posłał Łubieńskiemu rozkaz przybycia na zagrożoną pozycyę i przeciwstawienia się groźnej masie kawaleryi rosyjskiej. Lubieński, uważając miejscowość za niedogodną dla operacyi jazdy, wręcz odmówił, powołując się na to, że Chłopicki nie jest wodzem naczelnym i nie ma prawa rozkazywać. Jazda rosyjska, przez nikogo nie powstrzymywana, rozbiła na tyłach olszynki 8-my Linjowy, a przez to uniemożliwiła już stanowczo utrzymanie tego klucza pozycyi. Prowadzona przez Zona i Meyendorfa straszliwa szarża pułku kirasyerów księcia Alberta, przeszła wszystkie pozycye środkowe i prawoskrzydłowe polskie do samej niemal Pragi. Bitwa została przegrana, pozostawało już tylko myśleć o porządnym i przyzwoitym odwrocie.
P. Rogier Lubieński, autor zawierającego nader cenne materyały życiorysu Tomasza, posuwa się w uwielbieniu swoim dla generała tak daleko, że nietylko usprawiedliwia jego zachowanie się pod Grochowem, ale nawet utrzymuje, że ono to właśnie ocaliło armię od zupełnego pogromu. Jest to twierdzenie zupełnie niezrozumiałe. Rozkaz Chłopickiego miał na celu niedopuszczenie Rosyan na tyły olszynki, dopóki zaś olszynka nie była zdobytą, dopóty pozostawała jeszcze możność wygrania bitwy. Gdyby zadysponowana przez Chłopickiego szarża się nie powiodła, to nie stałoby się nic gorszego od tego, co się stało, bo odwrot wojsk polskich osłaniany był i tak nie przez Lubieńskiego, lecz przez Skrzyneckiego, Kickiego i Małachowskiego. Že nakazana przez Chłopickiego operacya była dla jazdy możliwą, tego dowiodła kawalerya rosyjska, która tę samą operacyę wykonała — w przeciwnym kierunku. Na poparcie swojej opinii, przytacza p. R. Lubieński dwa ustępy ze znakomitego dzieła generała Puzyrewskiego, z których jednak pierwszy zawiera samą tylko krótką i suchą wzmiankę o fakcie, bez żadnych komentarzy, drugi zaś wyjaśnia, że bitwa grochowska, acz taktycznie przegrana, okazała się w skutkach swoich dla Polaków korzystną, ale o generale Łubieńskim, ani o jego zachowaniu się pod Grochowem nie zawiera ani sylaby. Trudno więc wyrozumieć, w jaki sposób oba przytoczone przez p. R. Łubieńskiego ustępy mają jego ryzykowny pogląd popierać. Drugą powagą wojskową, na którą się p. R. Łubieński powołuje, jest córka generała, panna Adela Łubieńska, która w notatkach swoich nader rezolutnie powiada, że »Chłopicki do końca życia bajał jak stara baba, ........ przypisując (przegraną) generałowi Łubieńskiemu ........«
Ponieważ Chłopicki nie był formalnie wodzem naczelnym, więc trudno zaprzeczyć, że Łubieński miał formalne prawo nie usłuchać jego rozkazu. Ponieważ działał on niewątpliwie w dobrej wierze, więc winić go o to niewolno. Ale wynosić ten jego nieszczęsny postępek jako taki, który ocalił armię od zguby — to już zawiele.
Przy reorganizacyi armii po bitwie grochowskiej, Lubieński otrzymał dowództwo 2-go korpusu jazdy (brygady Stryjeńskiego, Rutié i Jana Kamieńskiego — 24 szwadrony i 8 dział).
Po zwycięztwie pod Dębem-Wielkim Lubieńskiemu powierzono ściganie rozbitych wojsk Rosena. »Lubieński se mit un peu tard en mouvement, mais il exécuta à merveille la mission qui lui était confiée. Il poursuivit les russes jusqu’à Kałuszyn et au delà. Le 4-me des lanciers, qui formait la tête de sa colonne, chargeait tout ce qu’il rencontrait; il rompit plusieurs bataillons, les fit prisonniers et leur enleva trois drapeaux.« Tak opowiada o tym świetnym czynie Łubieńskiego, Prądzyński. Pościg jego, pełen energii i natarczywości, dotarł aż do Kostrzynia i ostatecznie rozproszył siły Rosena i Geismara.
Jednak powodzenia oręża polskiego nie napełniły go otuchą. W listach do ojca wyraża on ciągle obawy o przyszłość, a donosząc o katastrofie Dwernickiego, powiada: »lękam się, aby nieszczęśliwe zdarzenie Dwernickiego nie było początkiem końca.«
Kiedy (12 maja) rozpoczęła się operacya przeciw gwardyi, Łubieński stanął na czele korpusu, złożonego z 5-tej dywizyi piechoty (generał Henryk Kamieński) oraz brygad jazdy generałów Jagmina, Turny i Dłuskiego (11 batalionów, 24 szwadrony i 22 działa). Po przeprawie przez Bug został on przez wodza naczelnego skierowany wzdłuż tej rzeki, stanowiąc zupełnie zresztą oderwane od sił głównych i w powietrzu zawieszone skrajne prawe skrzydło armii. Pozostawiony własnemu losowi, został w d. 23 Maja otoczony pod Nurem przez siły tak niezmiernie przeważające, że, jak się zdawało, nie miał innego wyjścia oprócz kapitulacyi. Jednak, zawezwany do niej przez Berga, dał mu dumną odpowiedź: »Tant qu’il reste des baïonnetes aux polonais, ils se sauront frayer le chemin« i w samej rzeczy przebił się. Był to bodaj najświetniejszy z jego licznych świetnych czynów wojennych. Naciskany przez wielokrotnie liczniejszego nieprzyjaciela, wykonawszy długi szereg równie śmiałych jak mądrych manewrów, przeprowadził swoje wojsko przez rozległe błoto, niosąc armaty na rękach, za pomocą imponującego ataku na bagnety otworzył sobie drogę, szarżami jazdy osłonił uchodzącą piechotę i artyleryę i ostatecznie uszedł, utraciwszy jedno tylko działo.
W pamiętnym dniu 26 maja Łubieński zajmował pozycyę pod Ławami i Rzekuniem przed Ostrołęką. Wyparty stamtąd, po dość uporczywym boju, przez Bistroma, cofnął się w porządku do Ostrołęki, a następnie pod osłoną brygady Bogusławskiego (4-ty i 8-my Linjowe) przeprawił się przez Narew i połączył się ze Skrzyneckim. Po klęsce Ostrołęckiej, gdy wódz naczelny osobno od armii udał się do Warszawy, Łubieński otrzymał zlecenie odprowadzenia rozbitych wojsk do stolicy — i odprowadził je w porządku, który — po takiej klęsce przechodził wszelkie oczekiwania. W Warszawie stanął d. 30 maja.
Gdy, jeszcze przed wyprawą na gwardye, szef sztabu głównego, generał Chrzanowski objął dowództwo korpusu, przeznaczonego do operacyi w Województwie Lubelskim, szefostwo sztabu objął prowizorycznie generał-kwatermistrz Prądzyński. W pierwszych dniach czerwca szefem sztabu mianowany został Łubieński,
Do funkcyi tej Łubieński kwalifikował się wybornie nietylko przez swoje wybitne zdolności i wysokie wykształcenie wojskowe, nietylko przez swoją fenomenalną sumienność i pracowitość, ale również przez swój nieposzlakowany charakter, swój takt i swoją umiejętność obchodzenia się z ludźmi. Jakkolwiek nie mógł on uczynić Skrzyneckiego mniej niedołężnym, jednak parokrotnie udało mu się pośredniczyć pomiędzy wodzem naczelnym a znienawidzonym przez niego Prądzyńskim i wyjednać dla planów tego ostatniego niejaki posłuch, dzięki czemu wojna przedłużyła się jeszcze o parę miesięcy.
Na krótki czas przed szturmem Warszawy, szefem sztabu został generał Lewiński, a Lubieński znowu otrzymał dowództwo nad korpusem kawaleryi, przeznaczonym do działań w Województwie Płockim, na tyłach obozującej pod Warszawą armii rosyjskiej. Wobec sytuacyi ogólnej, działania te, acz dobrze przez Łubieńskiego prowadzone, nie mogły już odnieść żadnego skutku. Wkrótce po zdobyciu Warszawy, Lubieński podał się do dymisyi, którą w dniu 28 września otrzymał. Wróciwszy do Warszawy, poddał się Cesarzowi i w październiku otrzymał wraz z kilku innemi generałami rozkaz udania się do Moskwy. Z losem pogodził się, o emigracji zgoła nie myślał. Należał do rodzaju ludzi, stworzonych i przez naturę przeznaczonych do tego, co się pracą organiczną nazywa. Do Moskwy wyjechał dnia 9 listopada, stanął tam 17-go. Jego towarzysz podróży, generał Milberg pojechał niebawem dalej do Wołogdy, Łubieńskiemu kazano pozostać w Moskwie do dalszego rozporządzenia. Niebawem potym otrzymał on audyencyę u bawiącego wtedy w Moskwie Cesarza Mikołaja, o której to audyencyi Cesarz tak pisał pod dniem 12/24 listopada do feldmarszałka Paskiewicza:
»Długo bardzo z nim rozmawiałem i znalazłem go pogrążonego w wstydzie i konfuzji; dla tego postanowiłem dać mu wolność, będąc przekonany, że jego przykład będzie nam użytecznym; sprowadź go do siebie i rozmów się z nim.« (Rogiera hr. Lubieńskiego »General Tomasz Pomian hrabia Łubieński«, tom II, str. 101).
Jakoż zaraz po tej audyencyi Łubieński otrzymal pozwolenie powrotu do kraju i w pierwszych dniach grudnia stanął w Warszawie, gdzie został przez feldmarszałka nader uprzejmie przyjęty. Na życzenie Cesarza, posłał syna swego Leona, który dotychczas kształcił się w Edinburgu i w Berlinie, do Petersburga. W marcu r. 1832 wybrano deputacyę (po dwóch z każdego województwa), która miała się udać do Petersburga. Jednym z deputatów województwa Lubelskiego był gen. Łubieński. Deputacya wyjechała d. 25 kwietnia do Petersburga, gdzie generał, przez Cesarza wyróżniany i nader łaskawie przyjmowany, dwa lata spędził. Po powrocie do kraju, mieszkając przeważnie w Warszawie, oddał się sprawom familijnym, gospodarskim i finansowym. Wrócił do kierownictwa domu handlowego Braci Łubieńskich, należał do inicjatorów budowy pierwszej w kraju drogi żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej. W roku 1839 jeździł, w celu znalezienia potrzebnych na to kapitałów, wraz ze Steinkellerem do Anglii. Rzecz się nie udała, Łubieńscy ponieśli znaczne straty, Steinkeller zbankrutował, a kolej wybudował w lat kilka później rząd.
Długo jeszcze żył generał Tomasz Łubieński, w miarę wieku coraz bardziej usuwając się od interesów publicznych i coraz ściślej w kole rodzinnym się zamykając. W r. 1860 utracił jedynego syna Leona, w 1868 owdowiał, wkrótce potym oślepł, a d. 3 września r. 1870 w sędziwym wieku lat 86 zmarł w czasie, gdy drugie cesarstwo francuskie rozpadało się w gruzy w tym samym Sedan’ie, w którym on przed laty sześćdziesięciu był czynnym, jako jeden z najświetniejszych oficerów pierwszego cesarstwa.

M. Massonius.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Marian Massonius.