Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/ks. Karol Bołoz Antoniewicz

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wawrzyniec Benzelstjerna-Engeström
Tytuł ks. Karol Bołoz Antoniewicz
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1903
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom drugi
Indeks stron
Ksiądz Karol Bołoz Antoniewicz.
(*1807 — †1852.)
separator poziomy

Ach! ja tak moich widziałem ośmioro!
I co dnia patrząc na tak konające,
Wysiedziałem tu całe trzy miesiące.
Dziś — oto dziewięć wielbłądów podróżnych,
A na nich patrzaj, osiem juków próżnych.
I nie zostało mi nic — oprócz Boga;
I tam mój smętarz — a tamtędy droga
«Ojciec Zadżumionych»
J. Słowacki.

O

Ostatniem słowem pięknego poematu Juliusza Słowackiego końcową myślą tragicznego obrazu, rozpoczynam życiorys kapłana, pod sztandarem krzyża służącego sprawie Bożej i społecznej. Jak ojciec zadżumionych, hen na dalekiej pustyni grzebiąc umarłe swoje, tak i ten ojciec rodziny, pogrzebawszy z kolei wszystko, co tu ukochał na ziemi powtórzyć może z poetą:

I nie zostało mi nic oprócz Boga;
I tam mój smętarz, a tamtędy droga.

Droga, którą szedł z krzyżem w dłoni wśród burz i walk życia.


Chrystus zbawił nas prawdą miłością i cierpieniem — przyszedł wpokorze - pracował w miłości, nauczał wprawdzie — zbawił w cierpieniu — Krzyż i my przyjąć musim.

Karol Boremeusz Antoniewicz urodził się w roku 1807 w Skwarzewie, w Galicyi, z zamożnej ormiańskiej rodziny. Ojciec jego Józef i matka Józefa z Nikorowiczów, odznaczali się chrześcjańską pobożnością i obywatelskiemi cnotami, które w spuściźnie przekazali synowi.
Karol rychło bardzo stracił ojca i pod opieką matki odebrał wzorowe i staranne wychowanie, pod okiem matki rozwijało się serce i kształcił umysł młodzieńca, wzrastającego na niepospolitego męża.
Początkowe wychowanie odebrał Antoniewicz w gnieździe rodzinnem, w atmosferze wiary i cnoty domowej, dalsze zaś wykształcenie szkolne we Lwowie, gdzie gdzie matka była mu także aniołem stróżem. We Lwowie odbył nauki gimnazyalne, skończył uniwersytet i sposobił się do życia obywatelskiego, gdzie oczekiwało go stanowisko wybitne, zapewnione przez dostatek i spadkowy szacunek obywatelski.
Zaraz na wstępie młodzieńczego żywota, porwany burzą dziejową, wespół z innymi złożył daninę, a powróciwszy pod rodzinną strzechę rozpoczął zawód obywatela i rolnika.
W roku 1832 pojął za żonę Zofię Nikorowiczównę, krewną swoją i znacznym jej posagiem podwoił bogate mienie rodzinne, gdyż matka, zdawszy na syna strzechę rodzinną, osiadła we Lwowie w klasztorze panien Benedyktynek.
Z młodą małżonką rozpoczął żywot, które mu jak się zdawało przyświecać będą jeszcze promienie błogosławieństwa Bożego. Lecz Bóg przeznaczył Antoniewiczowi inne powołanie, sposobiąc go do tej godności przez krzyż cierpienie, łzy i mogiły najbliższych jego sercu. W sześcioletniem z żoną pożyciu dochował się pięciorga dzieci, z których czworo w krótkim czasie własnemi pogrzebał rękoma na cmentarzu wsi rodzinnej.
Znękani tak ciężkim ciosem, rodzice przenieśli się do Lwowa, nie uniknąwszy przez to srogiego losu. Zaledwie stanęli we Lwowie, Bóg zabrał piąte i ostatnie dzieciątko, a z niem ostatnią ziemską ich nadzieję.
Wśród takiej bezgranicznej boleści, nieszczęśliwi rodzice zrozumieli, że Bóg rozkazuje im rozłączyć się, żądając od nich ofiary z życia, powołując do swojej służby.
Poślubili więc wyrzec się świeckiego życia, wyrzec majątku, zerwać ich związek serdecznej miłości, składając wszystko Bogu w ofierze.
Zrobiwszy stosowne rozporządzenia majątkowe, nieszczęśliwa matka wstąpiła do zakładu sióstr miłosierdzia i tamże zmarła wkrótce po przyjęciu zakonnej sukienki; Antoniewicz zaś wstąpił do zakonu Zgromadzenia Jezuitów, rozpoczynając nowicyat w klasztorze w Starej Wsi w Sanockiem i tam w modlitwie i w Bogu szukał ukojenia swoich cierpień.
Od tej chwili droga życia i powołania Antoniewicza staje się tryumfalnym pochodem jego apostolstwa.
Osierocony, zgnębiony smutkiem, w ciszy swej celi odnalazł spokój i mógł przygotować się do pracy około winnicy Pańskiej.
Zaraz na wstępie swej działalności w Zgromadzeniu, zajaśniał w całej pełni podniosłością ducha młody kapłan, zwracając na siebie uwagę przełożonych, tak iż po odbyciu rekolekcyi, powołany zostal na manuduktora, czyli prefekta nowicyuszów, wkrótce zyskując ich zaufanie i miłość. Od tej chwili Antoniewicz zajaśniał skarbami duszy, hojnie od Boga uposażonej.
Wspomnieć tu należy, be Antoniewicz w najmłodszych latach w szkołach, a zwłaszcza na uniwersytecie, okazywał wyższe zdolności i niepospolity a oryginalny talent poetycki. Z tej epoki pozostały nam drukowane w Rozmaitościach Lwowskich poezye ulotne, udatne bardzo, uderzające zarówno formą, jak treścią, a nadewszystko nadzwyczajną prostotą. Również w czasie pobytu swego na uniwersytecie Antoniewicz powziął myśl napisania obszernej historyi Ormian w Polsce, wtedy już zbierając do tej pracy poważne materyaly. Wypadki i wczesne ożenienie się, były przyczyną, iż zaniechał tego zamiaru. W ciszy klasztornej rozbudziło się znowu natchnienie poety, odzywając się szeregiem pieśni religijnych, nacechowanych wyjątkowym wdziękiem prawdy i prostoty. Do nich tworzył poeta wdzięczne melodye i pieśni te z pod nawy kościelnej rozchodziły się coraz dalej i przez usta ludu przenosiły się z chaty do chaty, stając się modlitwą powszechną i pieśnią ogółu społeczeństwa naszego. Niektóre z takich pieśni, jak np. «Boże Narodzenie», «Na Święto Trzech Króli», «Przez Krzyż do Nieba» i wiele innych, zapewniły poecie i kapłanowi wiekopomne uznanie, jako twórcy pieśni narodowych ludu polskiego.
Wśród takich zajęć upłynął Antoniewiczowi czas nowicyatu i zbliżała się uroczysta chwila przyjęcia ślubów zakonnych. Przed dopelnieniem tego uroczystego aktu, Antoniewicz zajął się rozporządzeniem tyczącem się swego majątku. Bogate wiano żony oddał w całości jej rodzinie, a własny majątek rozdzielił na trzy części. Jedną przekazał stryjecznemu bratu, częścią drugą wyposażył wierne sługi, włościan i ubogich, trzecią zaś pozostawił do dalszego rozporządzenia, przyczyniając się w przyszłości do sprowadzenia z Francyi do Lwowa Zakonu Sercanek.
Dopełniwszy tego zadania, oczekiwał w Sączu na święcenie kapłańskie i te otrzymał z rąk ks. biskupa Marcelego Gutkowskiego w Lwowie w 1843 roku. Uroczystość święceń przyspieszono ze względu na zdrowie matki, chcąc pobożnej matronie przynieść przed zgonem pociechę, aby z rąk syna kapłana otrzymała ostatnie błogosławieństwo i namaszczenie.
Ta myśl była ostatniem natchnieniem a niemal życzeniem Antoniewicza i, niestety, życzeniem niespełnionem. Bóg i tej pociechy odmówił kapłanowi, chcąc aby do dna wychylił kielich goryczy. Sędziwa matka umarła, nie doczekawszy się święceń ukochanego syna.
W roku 1845 występuje na widownią młody kapłan, i swemi kazaniami zwraca na siebie uwagę całego społeczeństwa polskiego. Krasomówczy talent natchnionego kaznodziei, słusznie zdobył mu miano nowego Skargi wieku XIX-go. W roku 1846, kiedy zagrzmiała burza dziejowa, wtedy pod sztandarem Krzyża na polu walki, odzywa się pieśń wzniosła a śpiewa ją zbłąkanemu ludowi nieustraszony bohater tej żałobnej kroniki, ks. Karol Antoniewicz.
Już w 1845 r. kazania i missye publiczne ks. Antoniewicza o wstrzemięźliwości, jego wystąpienie przeciwko nałogowi pijaństwa i ogólnemu rozprzężeniu w Galicyi, było stanowczym krokiem na drodze jego posłannictwa. Wymową złotoustego Skargi odezwał się głos natchnionego kapłana i odrazu trafił do serca moralnie upadłych słuchaczy, zwróciły się jak do ojca serca tłumów i ks. Antoniewicz na wdzięczną, choć zaniedbaną rolę rzucał ziarno zbawienia.
Była to chwila okrutnego upadku pewnej cząstki narodu, a któż z nas nie zna tej smutnej karty dziejów naszych? Rozpowszechnione w Galicyi pijaństwo, a wskutek niego nędza i upadek moralny, stały si najdotkliwszemi z plag tego nieszczęśliwego kraju. Lud tamtejszy pozbawiony wszelkiej moralnej opieki pozostawiony na pastwę propinatorów żydów, zatracił ludzkie szlachetniejsze uczucia.
Administracya kraju i stosunki społeczne były podówczas prawdziwie opłakane, a powtarzające się nieomal rok rocznie powodzie i nieurodzaje, sprowadzały na kraj straszna klęskę głodu i chorób najrozmaitszych. W takich warunkach zastał ks. Antoniewicz wskazane mu przez Opatrzność pole działania.
Z tej epoki kazania i inne prace jego pozostaną w literaturze naszej ludowej, jednym z najpoważniejszych i najpiękniejszych jej zabytków. Wymowa zaś kaznodziejska, proste, poetyczne a wzniosłe myśli stawiają ks. Antoniewicza w rzędzie najpoważniejszych prozaików polskich. Missye galicyjskie owego czasu były niejako prologiem wspaniałym jego działania apostolskiego.
Podczas burzy dziejowej, rozgrywającej się w obwodach ziemi sandeckiej, bocheńskiej i tarnowskiej, na zgliszczach domów zbezczeszczonych kościołów, kędy lała się krew strumieniem i walały się trupy niepogrzebane, owe chwile były jedną z najboleśniejszych stacyi drogi Krzyżowej ks. Antoniewicza. Do rozbestwionych widokiem krwi i rozszalałych zuchwalstwem chłopów nikt nie miał odwagi przemówić, bo nawet pozostali przy życiu kapłani opuścili swe zbłąkane owieczki. Do tego wielkiego dzieła właściwie przeznaczył i powołał Bóg wyjątkowe serce i rycerskiego ducha ks. Karola Antoniewicza. On pierwszy, choć najmłodszy z kapłanów Zgromadzenia, okazał gotowość prawdopodobnego męczeństwa. W towarzystwie kilku braci zakonnych, młody kapłan wkroczył w krwią i łzami zalane dzielnice, z nadzieją że lud rozbestwiony na wszelkie zbrodnie, do skruchy i żalu powoła. I oto, według słów Wójcickiego, tłum zbójecki, zagrzany trunkiem i roznamiętniony mordem, kamieniem i przekleństwem przyjął odważnego kaplana, i zaledwie niektórzy w ponurem milczeniu słuchali jego słów. Ale wkrótce cudowną potęgą swej wymowy ks. Antoniewicz wydobył z tych serc zakamieniałych uczucie wstydu, do łez i żalu doprowadziwszy morderców. Kamienne serca poruszyły się, coraz większe tłumy zbiegały się słuchać słów kapłana, niezmordowanie głoszącego słowo Boże nawróconemu ludowi. Była to praca nadludzka, często gorliwy kapłan nie miał czasu na spożycie choćby najnędzniejszego posiłku, sypiał zaledwie po kilka godzin, gdzie i jak się dało, bo coraz bardziej zwartym kołem otaczał go lud, dopraszając się spowiedzi, chrztu i ostatniego namaszczenia. A wtedy na świeżo zbitej trumnie czy na omszałym kamieniu siadając, pełnił swą służbę kapłana. Oprócz tego potrafił ks. Antoniewicz wynaleźć chwilę czasu na naukę działek, ośmielając je słowem ojcowskiem i obdarowywując obrazkami. Za dziećmi zaczęły przychodzić kobiety. I tak się rozpoczęły missyę ks. Antoniewicza we wszystkich rzezią pokalanych miejscowościach, było ich przeszło dwadzieścia kilka, a pierwszą z nich odbył w Brzanach.
Skoro na jednej z takich missyi we wsi Wewiórce ks. Antoniewicz, na podziękowanie Bogu wzniósł krzyż na miejscu, gdzie jednej nocy w czasie rzezi zamordowano kilkadziesiąt osób, wtedy zebrany piętnastotysięczny thum z placzem padł na kolana u stóp kapłana, dziękując mu za swoje odrodzenie duchowe.
Po nieszczęsnej ziemi rozlegało się teraz szlochanie i ryk zawstydzonych zbrodniarzy, od wioski do wioski, od miasta do miasta szedł niby łoskot grzmotu, który po skwarze zapowiada upragniony deszcz zbawczy. Takie chwile pozostały w historyi tryumfalnym pochodem wielkiego apostoła. Strudzony pracą wielkiej missyi, z nadwatlonem zdrowiem ks. Antoniewicz szukał przez kilka miesięcy wytchnienia w Karpatach, nieustając i tam w pracy. Pisywał ztamtąd znane w literaturze «Listy zakonne» oraz «Wspomnienia missyjne», drukowane w Przeglądzie Poznańskim. Tam również napisał kilka drobnych książeczek ludowych i prawdziwie podniosłych poezyi, stawiających ks. Antoniewicza w rzędzie zasłużonych polskich poetów ludowych.
Powróciwszy do Lwowa ks. Antoniewicz boleśnie został dotknięty zwaśnionemi stosunkami, jakie tam wtedy panowały, a najwięcej kiedy W 1848 roku zniesiono klasztor Jezuitów we Lwowie. Od tej chwili ks. Antoniewicz wiódł żywot tułaczy, dopóki biskup wrocławski Diepenbrock, a za nim arcypasterz gnieźnieński, ks. Przyłuski, nie wezwali do siebie głośnego kaznodziei. Na tułactwie też w Staniątkach, dokąd najpierw udał się wyjechawszy ze Lwowa, napisał piękną pieśń do Matki Boskiej; na Szlązku austryackim, w Piekarach i w Freiwaldau stworzył powszechnie znany życiorys «Ś-go Izydora Oracza». W Sączu, gdzie pozwolone zamieszkać Jezuitom, napisał kilka prac wybitniejszych, jak: «Spowiedź katolicka wobec filozofii przeciwkatolickiej», «Droga Krzyżowa i wspomnienia o św. Kunegundzie». W roku 1849 odwiedził znowu Kraków, dzie rozpoczął większą pracę «Groby ŚŚ. Polskich». W Greffenbergu, bawiąc dla poratowania zdrowia, swojemi i składkowemi funduszam wzniósł kaplicę pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej oraz ochronkę dla dzieci.
Na wieść o strasznym pożarze Krakowa w r. 1850, pospieszył do nieszczęśliwego miasta z pociechą i jałmużną. Mowa jego, wypowiedziana na gruzach zgorzałego kościoła Dominikanów, należy do najwznioślejszych improwizacyi, do najpiękniejszych pereł krasomóstwa polskiego.
Z epoki missyi szląskich pozostały w naszej literaturze ludowej dwie drogocenne pamiątki: «Krzyż missyjny» i «Pamiątka missyi gómoszląskiej». W 1852 r. wstąpił ks. Antoniewicz do Wielkopolski, odbywszy i tam kilkanaście missyi, przerwanych gwałtownym wybuchem cholery.
Wśród popłochu, wywołanego zarazą, gorliwy kapłan podwoił pracy, niosąc od domu do domu pociechę i ratunek. Właśnie podczas trwania epidemii, O.O. Jezuici otrzymali pozwolenie usadowienia się w Obrze w dawnym klasztorze pojezuickim, a na uroczystość otwarcia zgromadzenia obrano dzień 4 Listopada, jako dzień imienin ks. Antoniewicza. W dniu tym zacny solenizant uczuł pierwsze oznaki strasznej choroby, lecz mimo to słuchał jeszcze spowiedzi i na ambonie przemawiał. Kiedy schodził z kazalnicy, już widocznem było, jak ciężko pasuje się z cierpieniem. Ciężka choroba trzymała go przeszło tydzień na łożu boleści, aż upadł jako wódz dzielny na posterunku, dotknięty straszliwą zarazą, w dniu 14 Listopada w niedzielę nad wieczorem wydawszy ostatnie tchnienie.
Krótki ten obraz żywota zasłużonego człowieka jest jedną z najpiękniejszych kart naszej historyi. Jako kapłan ks. Antoniewicz był natchnionym kaznodzieją apostołem i reformatorem ludu. Jako autor i poeta, zajmuje on wydatne miejsce w literaturze polskiej, jako jeden z wybitnych poetów ludowych. A dwa jego poematy «Wianek Majowy» i «Wianek Krzyżowy» są klejnotami poezyi religijnej.
Karol Estrejcher w swojej bibliografii poświęca ks. Antoniewiczowi kilka stronic, wyliczając cały szereg jego pism. Oprócz tego pisali o nim: ks. Polkowski, ks. Barącz, K. Wł. Wójcicki i O. Jezuita Jan Badeni. Staraniem ks. Badeniego wyszedł doborowy zbiór jego poezyi.
Zwłoki ks. Antoniewicza spoczywają pod sklepieniem klasztornem w Obrze. W 1853 r. t. j. w rok po jego zgonie, obywatele Wielkopolscy postawili mu w tym kościele pomnik z popiersiem, okolonym dwoma napisami. Łaciński od braci Zakonu z wymienieniem nazwiska, daty urodzenia, wstąpienia do zakonu i śmierci. Drugi, skreślony po polsku piórem wielkopolskiego poety jenerała Franciszka Morawskiego, zawiera następujące słowa:
«Z krzyżem w ręku nad polskim górujący ludem,
«Starłeś go i podniosłeś słowa twego cudem,
«Krzepiłeś go w niedoli miłością i wiarą,
«Dla niegoś żył jedynie i dlań padł ofiarą.
«Dziś cię szuka w twym grobie — przez łzy widzi w niebie
«I modląc się za tobą — modli i przez Ciebie».

Benzelstjerna Engeström.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wawrzyniec Benzelstjerna-Engeström.