Antysemici i nekrofile/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Antysemici i nekrofile |
Podtytuł | Uwagi o Kwestji Żydowskiej w Polsce |
Wydawca | Nakładem autora |
Data wyd. | 1944 |
Miejsce wyd. | Nowy Jork |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Czy stosunek rządu na uchodztwie i polskich ugrupowań antysemickich w kraju i zagranicą zmienił się podczas i z powodu wojny? Tak, ale tylko pozornie.
1. Reakcjoniści
Wiadomo, że w Kraju radykalne organizacje endeckie, które we walce przeciw Żydom i w propagandzie antysemickiej przed wojną przodowały, nie zmieniły swego stosunku do swych współobywateli żydowskich. Część ONRu (Obozu Narodowo-Radykalnego), organizacji nawskroś faszystowskiej, która w Polsce przedwojennej posługiwała się metodami faszystowsko-nazistowskiemi, nie wyłączając nawet pozdrowienia hitlerowskiego, współpracowała podczas obecnej wojny przez pewien czas z Gestapo, SS i SA oraz z innymi oddziałami hitlerowskimi. Ta część ONRu, składająca się w przeważnej mierze z uczniów gimnazjalnych i studentów uniwersytetu, oraz innych wyższych uczelni, wysługiwała się Gestapo przez urządzanie pogromów w żydowskich dzielnicach Warszawy i innych miast. W latach 1939 i 1940 pogromy miały miejsce w zachodniej części kraju, zaś w latach 1941 i 1942, we wschodniej.
Gdy wiadomość o tych pogromach doszła do Stanów Zjednoczonych, profesor uniwersytetu Columbia, Teodor Abel, Polak z pochodzenia, przemówił do swoich braci w Polsce za pośrednictwem radja, wzywając ich do zaniechania walk z Żydami. Treść tego przemówienia ogłoszona była w prasie polsko-amerykańskiej. Jaki był skutek tego wezwania, nie wiadomo. Natomiast wiadomem jest, że dzięki stosowaniu przez Niemców radykalnych środków, zmierzających do zupełnego wytępienia Żydów w Polsce, pogromy stały się zbędne.
Inne ugrupowania antysemickie, oraz reszta ONRu postanowiły na czas okupacji niemieckiej zawiesić broń antysemicką, wychodząc z założenia, że we walce przeciw Żydom polskim nie uchodzi działać w porozumieniu i z pomocą niemieckich wyznawców rasizmu. “My sobie z naszymi Żydami sami poradzimy po wojnie”, brzmiało wezwanie do zawieszenia broni. Niemniej, wśród publikacji podziemnych w Polsce są dotąd pisma wyraźnie faszystowskie i antysemickie. Jedno z nich, “Polska”, twierdziło niedawno, że w ghetcie warszawskiem walczyli tylko komuniści żydowscy, komuniści niemieccy i emisarjusze sowieccy. Redaktorzy tego pisma są doskonałymi naśladowcami propagandzistów goebbelsowskich. Ponad wszelką wątpliwość zostało stwierdzone, że we walce tej brali udział wszyscy Żydzi, na podstawie wspólnej uchwały, t. zw. Komitetu Koordynacyjnego, składającego się z Żydowskiej Partji Socjalistycznej “Bund” i Komitetu Narodowego. W skład tego ostatniego wchodziły wszystkie ugrupowania syjonistyczne i ludowe.
Pismo podziemne “Szaniec” w numerze z 31-go stycznia 1942-go roku zawiera takie ot twierdzenie: “Żydzi są i będą przeciwko nam zawsze i wszędzie… Na pytanie, jak wobec tego Polacy mają traktować Żydów, my, a z nami najmniej 90 procent Polaków, mamy tylko jedną odpowiedź: jak wrogów”.
W numerze z dnia 15-tego kwietnia 1942 tego pisma znajdujemy takie kwiatki: “Nie wojowaliśmy z Żydami… ale oto likwidują ich Niemcy lepiej i skuteczniej, niżby to zdołał uczynić ktokolwiek inny, a zwłaszcza my (t. j. Polacy)… Do społeczności ludów dobrej woli należeć będą mogli (Żydzi) chyba nie prędzej, aż się do cna wypali Żydów wiecznych rewolucjonistów i ich popiołami użyźni bezpłodne dotąd ugory duszy żydowskiej”.
Numer tego samego pisma konspiracyjnego z dnia 1-go stycznia 1943-go roku zawiera między innymi taki morał: “Polsce i Polakom życzymy, by ich Bóg uchronił od ognia, głodu, moru i demokracji, a wówczas sami uchronimy się od Niemców z zachodu, Moskali ze wschodu i Żydów… w środku”.
W broszurze ruchu podziemnego p.t. “Przyszła Polska Państwem Narodowem” czytamy: “Żydzi będą w całkowitem odosobnieniu (po wojnie), będą oni zmuszeni do ucieczki z Polski, gdyż stworzy się dla nich w powojennej Polsce odpowiednio ciężkie warunki”.
Itp., itd. Czy można się dziwić, że wobec tych i tym podobnych szczerych enuncjacji “The Congress Weekly”, pismo Kongresu Żydowskiego w St. Zj. zapytuje: “Is Polish Anti-Semitism Incurable?” (Czy polski antysemityzm jest nieuleczalny?)
2. Demokraci
Polskie warstwy robotnicze i chłopskie oraz inteligencja postępowa, które przed wojną uważały Żydów za równych im współobywateli, walczyły o ich równouprawnienie, napiętnowały ustawy i zarządzenia anty-żydowskie i anty-demokratyczne i które niejednokrotnie dopomogały Żydom w odparciu napadów ze strony zgangrenowanej młodzieży endeckiej, ustosunkowały się do Żydów podczas wojny prawdziwie po chrześcijańsku i pomagały im często nawet z narażeniem własnego życia. Fakty dostarczania Żydom środków do ucieczki przed Gestapo, odstępowania im kart żywnościowych, udzielania schronienia itp. są ogólnie znane. Odezwa organizacji podziemnej WRN, protestująca przeciw utworzeniu przez Niemców ghetta w Warszawie, była dowodem głębokiego współczucia dla żydowskich mas robotniczych i wyrazem solidarności zorganizowanych robotników polskich z ich żydowskimi towarzyszami. Ta sama organizacja robotnicza wydała niedawno odezwę, wzywającą ludność polską, by nie dała posłuchu wezwaniom i podszeptom Niemców, zachęcających Polaków do napadów na pozostałą przy życiu ludność żydowską; do różnego rodzaju innych wystąpień antysemickich, do wyjawienia miejsca ukrycia wielu Żydów itp. Ta odezwa wskazuje na to, że nawet obecnie po prawie pięcioletniem wspólnem cierpieniu Polaków i Żydów i mimo strasznych krzywd wyrządzonych im przez jednego i tego samego wroga, po zamordowaniu przez Niemców conajmniej 4/5 Żydów polskich, istnieje jeszcze możliwość dania posłuchu wezwaniom Niemców do wystąpień antysemickich.
Zachodzi duże prawdopodobieństwo, że ta odezwa odniosła pożądany skutek i że Niemcy zdołali ostatnio nakłonić w Warszawie tylko najgorsze szumowiny z polskiego świata zbrodniczego, do zabrania Żydom, pędzonym do obozów koncentracyjnych, reszty ich dobytku, który potrafili unieść w swoich rękach. Jak wiadomo Niemcy sfilmowali to smutne zdarzenie w tym celu, ażeby kiedyś wykazać, że to nie oni, ale Polacy pastwili się nad swymi współobywatelami Żydami i korzystali z ich chwilowego nieszczęścia i bezbronności.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt dostarczenia żydowskim masom robotniczym, zamkniętym w ghetcie warszawskiem różnego rodzaju broni przez towarzyszy polskich, zorganizowanych w cywilnym ruchu podziemnym. Przy pomocy tej broni oraz zdobytej na Niemcach, Żydzi warszawscy stoczyli wiele potyczek z niemieckimi katami z początkiem roku 1943-go, a w kwietniu tego samego roku, wielką bitwę, nazwaną w Polsce “wojną niemiecko-żydowską”, która trwała przez kilka tygodni. W tej ostatniej Niemcy musieli uciekać się do użycia tanków, samolotów i artylerji.
3. Wojsko rządowe
Znamienną jednak jest treść raportu żydowskiej organizacji podziemnej z października 1942-go roku, w którym znajduje się następujące zdanie: “Nigdy nie wybaczymy Komendantowi (polskiej podziemnej organizacji wojskowej) odmowy dostarczenia nam broni, przy której pomocy moglibyśmy ginąć po męsku (S. Mendelsohn, “Walka w Ghetcie Warszawskiem”).
Trudno też zrozumieć bierność dowództwa wojskowego ruchu podziemnego w Polsce w momencie, kiedy żydowski ruch robotniczy Warszawy staczał niedorównane w historji boje ze wspólnym wrogiem, potężnym i okrutnym, liczbowo znacznie przeważającym, a nadto zaopatrzonym w lepszą i skuteczniejszą broń. Gdzie była wówczas kilkusettysięczna armja podziemna, o której rząd polski w Londynie tylekroć prawił? Czyżby taka bezczynność i bierność armji podziemnej była możliwa w jakimkolwiek innym kraju okupowanym przez Niemców, jeśliby znaczna część ludności cywilnej stawiała okupantom jawny, zbrojny opór przez szereg tygodni? Chyba nie! Czyż to nie była stosowna chwila do wystąpienia bodaj części tej armji w mieście Warszawie i stoczenia otwartej bitwy z wrogiem? Oczywista rzecz, że tak. Władze polskie w Londynie nie wydały jednak rozkazu, a przedstawiciel rządu polskiego w Kraju widocznie nie uważał, że to jest właściwy moment do stoczenia walki z okupantem, bo w grę wchodziło tylko życie kilkudziesięciu tysięcy Żydów. Nie chcę się przyłączyć do zdania tych, którzy twierdzą, że wojskowy ruch podziemny, podlegający polskiej komendzie wojskowej w Londynie jest znikomy i że on ma ukryte cele, do których nie należy otwarta walka z Niemcami, lecz z kimś innym. Nie obwiniam też tej części podziemnego ruchu wojskowego, która się rekrutuje z członków zorganizowanej i świadomej klasy robotniczej m. Warszawy, bo ogólnie wiadomo, że kierownictwo tego ruchu spoczywa w rękach byłych oficerów regularnej armji, którzy są już to Piłsudczykami, już to endekami. O bierności wspomnianej grupy wojskowego ruchu podziemnego decydowały niewątpliwie brak rozkazu Komendy, oraz rygor i dyscyplina wojskowa. Nie sposób jednak pominąć faktu, że nawet socjalistyczny i chłopski cywilny ruch podziemny nie może się wykazać bodaj kilku bohaterami, którzyby postanowili walczyć i ginąć razem z swymi współobywatelami żydowskimi. A Żydzi w ghetcie warszawskiem walczyli pod narodowym biało-amarantowym i czerwonym sztandarem. Zauważyć też należy, że Warszawa nie była jedynem polem walki w “wojnie niemiecko-żydowskiej”. W raporcie bowiem, jaki otrzymał z Polski reprezentant Bundu, przebywający w Anglji, czytamy: “Walczyli zagrożeni ewakuacją krawcy żydowscy m. Tarnowa, włókniarze w Częstochowie; pod przewodnictwem pioniera żydowskiego ruchu socjalistycznego, starego Pejsachsona, walczyli robotnicy żydowscy w Będzinie. Żydzi rozbili obóz w Tremblince z początkiem sierpnia 1943 roku, wybijając do nogi załogę niemiecką, składającą się z 30 ludzi. Dwa tysiące Żydów uciekło stamtąd do lasów. Walczyliby w wielu innych miejscach, gdyby mieli broń. Nie mogli jej często dostać inną drogą, jak zdobywając ją na wrogach”.
4. Armja Ludowa
Zrozumiałem jest, że partyzanci polscy, stanowiący prawdziwy wojskowy ruch podziemny, nie mogli przyjść z pomocą Żydom w ghetcie warszawskiem. Nie mogli tego uczynić po pierwsze dlatego, że ruch partyzancki operuje przeważnie w lasach, wzdłuż linji kolejowych i na tyłach armji niemieckiej, a po drugie, bo w razie wejścia do Warszawy mieliby przeciw sobie dwóch przeciwników: Niemców i polski ruch podziemny, podlegający rządowi polskiemu w Londynie. Zaznaczyć należy, że Żydzi, którzy zdołali uciec z ghett i obozów koncentracyjnych do lasów, w których znajdowali się partyzanci polscy, otrzymali od nich prowiant, broń i amunicję, dzięki czemu byli w stanie stworzyć obecnie operujące obok nich osobne — żydowskie — oddziały partyzanckie.
Stosunek rządu polskiego na uchodztwie i czynników wojskowych do Żydów był i jest tylko pozornie inny, aniżeli rządu i władz wojskowych w Kraju przed wojną. Indorsowanie tego rządu przez znanego lidera amerykańsko-żydowskiego, jakie niedawno miało miejsce w Nowym Yorku, nie zmienia rzeczywistego stanu rzeczy. Ono bowiem nie było podyktowane tyle sympatją dla rządu polskiego, ile nienawiścią do rządu sowieckiego.
Zacznijmy od wojska. Kiedy we Francji tworzono armję polską, zgłosiło się do niej około 10 procent Żydów. Jeżeli armja polska liczyła około 100 tysięcy żołnierzy i oficerów, to było w niej około 10 tysięcy żołnierzy żydowskich. Podkreślam żołnierzy, bo oficerów pochodzenia żydowskiego było i jest w armji polskiej niewielu, a ci zresztą musieli wyrzec się swojej przynależności do narodowości żydowskiej, ażeby mieć dostęp do szkoły oficerskiej wzgl. Korpusu oficerskiego. O tem, jak dzielnie walczyli żydowscy żołnierze w czasie kampanji wojennej w Polsce, a później we Francji, w Norwegji, w Afryce, a obecnie we Włoszech, mówią świadectwa i oświadczenia ich bezpośrednich przełożonych oraz towarzyszy broni.
Stosunek większości oficerów polskich do żołnierzy żydowskich w Polsce był więcej niż nieprzychylny. Uważali oni Żydów za żołnierzy o wartości bojowej niższej od ich kolegów Polaków, a nawet Ukraińców i byli do nich uprzedzeni. Nie darzyli oni żydowskich żołnierzy równem do innych żołnierzy zaufaniem. Oficerowie polscy dawali im to odczuć i niejednokrotnie przypominali im zarządzenie gen. Sosnkowskiego z roku 1920, dotyczące nieużywania Żydów do służby polowej z powodu braku zaufania do nich. Oficerowie i podoficerowie odnosili się często do żydowskich żołnierzy w sposób obrażający ich ludzką godność, wyzywając ich słownie, a nierzadko czynnie ich znieważali.
Stosunek żołnierzy Polaków do ich towarzyszy broni Żydów zależał od tego, czy żołnierze ci pochodzili z warstw robotniczych i chłopskich, czy też z kół mieszczańskich i inteligenckich. Znakomita większość żołnierzy — Polaków — była robotniczo-chłopska. Stosunek tych żołnierzy Polaków do ich kolegów żydowskich był naogół poprawny, a często nawet serdeczny.
We Francji sytuacja była gorsza, niż w Kraju, a to z powodu nieproporcjonalnej ilości oficerów do liczby żołnierzy, a nadto ilość żołnierzy, rekrutujących się z warstw mieszczańsko-inteligenckich była stosunkowo bardzo duża. Większość tych żołnierzy stanowili członkowie lub sympatycy ugrupowań sanacyjnych i oenrowskich. Skargi żołnierzy żydowskich dochodziły nieraz do najwyższych władz wojskowych, ba nawet do samego wodza Naczelnego Wojsk Polskich gen. Sikorskiego, który niejednokrotnie starał się wpłynąć na podwładnych jemu oficerów, by sami odnosili się poprawnie do żydowskich żołnierzy i nie tolerowali antysemityzmu w szeregach żołnierskich. Starania jego były niestety tylko pozornie skuteczne. Wielu żołnierzy żydowskich, nie mogąc znieść nierównomiernego traktowania ich z żołnierzami Polakami i ciągłych szykan, pragnęło przenieść się do armji francuskiej lub angielskiej, ale na terenie francuskim z powodu obowiązujących tam przepisów i reguł to było niemożliwe.
Do Anglji, jak wiadomo, dostała się po klęsce we Francji tylko piąta część armji polskiej. Stosunek oficerów i żołnierzy mieszczan i inteligentów do żołnierzy, pochodzących z warstw robotniczo-chłopskich był bardziej nieproporcjonalny, niż we Francji. Procent żołnierzy żydowskich był o wiele mniejszy, niż we Francji. Ale i ten procent wkrótce zaczął się kurczyć. Gdy antysemityzm w szeregach wojskowych wzrósł zamiast zmaleć lub zupełnie zniknąć, gdy częste interwencje gen. Sikorskiego nie odnosiły skutku, wielu żołnierzy żydowskich skorzystało z możliwości przeniesienia się do armji angielskiej.
W Rosji. Gdy w roku 1941-ym, na skutek umowy polsko-rosyjskiej, zaczęto tworzyć nową armję polską — na terenie sowieckim — z byłych jeńców i obywateli polskich, którzy w owym czasie tam przebywali, z własnej inicjatywy oraz na skutek wezwania żydowskich liderów socjalistycznych, Altera i Ehrlicha, zgłosiła się do tej armji, formowanej przez generała Andersa, znaczna ilość Żydów polskich. Stosunek liczby żołnierzy żydowskich do żołnierzy Polaków był o wiele wyższy niż we Francji. Liczba Żydów w tej armji dochodziła do piętnastu procent ogółu żołnierzy.
Antysemityzm w tej armji nie różnił się wcale od antysemityzmu w armji polskiej w Anglji. Nabrał on nawet form jeszcze ostrzejszych w czasie opuszczania Rosji Sowieckiej przez tę armję w roku 1942-gim (zdarzały się wypadki wyrzucania żołnierzy żydowskich z wozów kolejowych) i podczas jej pobytu na Bliskim Wschodzie. Znowu szczera interwencja generała Sikorskiego, a po jego śmierci, niecałkiem szczera interwencja generała Sosnkowskiego, jako wodza wojsk polskich, nie wydały pożądanych rezultatów.
Pisano o tem wiele w czasopismach angielskich, żydowskich, oraz polskich. Protestował przeciw temu tragicznie zmarły przedstawiciel Bundu w Polskiej Radzie Narodowej w Londynie, Zygielbaum, jak i jego następca dr. E. Szerer, a nawet głosujący za budżetem i rządowi wielce oddany, drugi przedstawiciel żydowski w Radzie Narodowej, syjonista, Dr. Szwarzbart. Protestowali i potępiali antysemityzm w armji polskiej przedstawiciele stronnictwa chłopskiego w Radzie Narodowej, Bielański, Wilk i Zaremba oraz socjalista polski A. Ciołkosz — niestety — bezskutecznie. Członek Rady Narodowej, Zaremba, wołał niedawno na posiedzeniu tej Rady donośnym głosem: “Jak śmią oni (to odnosiło się do oficerów i wielu żołnierzy polskich) jeszcze obecnie zatruwać antysemityzmem życie żydowskich żołnierzy, którzy razem z nami walczą za Polskę?” Śmią, bo ich tak wychowano w Polsce, zapewniono im bezkarność, wskazywano niejednokrotnie na przykład dany przez obecnego wodza naczelnego, generała Sosnkowskiego, gdy był o 23 lata młodszy, oraz z czasu gdy “darł koty” z rządem Sikorskiego. Bezpośredni dowódca armji “Wschód” generał Anders, nie grzeszył wcale lepszym przykładem. Jego, generała Andersa, posądzała prasa żydowska w Palestynie o wydanie w roku 1941-szym tajnego rozkazu do oficerów i podoficerów Polaków w Rosji Sowieckiej, który w tłumaczeniu z angielskiego opiewa mniejwięcej następująco:
Do załączonego rozkazu Naczelnego Dowództwa (generała Sikorskiego), dotyczącego kooperacji między Polakami i Żydami w armji polskiej w Rosji Sowieckiej, dodaję co następuje: Rozkaz ten formułuje ostatecznie oficjalne stanowisko Naczelnego Dowództwa do sprawy żydowskiej, ale ja chciałbym usunąć jakiekolwiek nieporozumienie, które w związku z tym rozkazem mogłoby powstać.
Mnie znane są powody antysemickich odruchów w szeregach wojska. Przyczyną tych odruchów jest pamięć o nieszczerym, a czasem nawet wrogiem ustosunkowaniu się Żydów w Polsce do Państwa w tragicznym dlań roku 1939/1940.
(Gen. Kukieł powiedział onegdaj w Radzie Narodowej zupełnie wyraźnie, że “witanie Armji Czerwonej przez Żydów polskich w roku 1939 jest powodem wykroczeń antysemickich w Armji polskiej”.)
Ja się dlatego zupełnie nie dziwię, że nasi żołnierze, jako gorący patrjoci, traktują kwestję żydowską z taką bezwględnością, obawiają się bowiem, by rząd i władze wojskowe nie zignorowały dawnych oświadczeń. Panom może się zatem wydawać obrona Żydów przez Naczelne Dowództwo bardzo dziwną, niezrozumiałą i nieuzasadnioną. Ale pamiętajcie, że nasza obecna polityka, tak mocno zależna od Anglików, zmusza nas do adaptacji pozytywnego stanowiska do Żydów, których wpływ w świecie anglo-saskim jest potężny.
Wszyscy muszą zrozumieć, że nasza polityka nakazuje nam, byśmy zabronili wszelkich wykroczeń antysemickich, albowiem antysemityzm w armji, w obecnej chwili, jest niebezpieczny dla sprawy polskiej.
Ja dlatego rozkazuję, by Panowie wyjaśnili żołnierzom, pozostającym pod ich komendą i przestrzegali zwłaszcza zapaleńców, że otwarte wystąpienie przeciw Żydom jest czasowo wzbronione…”
Polska misja wojskowa na Bliskim Wschodzie na zapytanie nowojorskiego dziennika, zwrócone do generała Andersa, czy prawdą jest, że on wydał swego czasu taki rozkaz, odpowiedziała: “Nie, rozkaz jest w całości falsyfikatem”. Generał Anders sam nie odpowiedział na to pytanie, ani też publicznie nie zaprzeczył autentyczności tego rozkazu.
Gdy dr. Schwarzbarth na posiedzeniu Polskiej Rady Narodowej w połowie maja 1944 roku wspomniał o tym rozkazie, minister gen. Kukiel przerwał mu przemówienie twierdzeniem, że nie jest prawdą, jakoby gen. Anders wydał taki rozkaz. Wskutek tego dr. Schwarzbarth wyciągnął ze swojej teki oryginał rozkazu i okazał go generałowi Kuklowi i członkom Rady.
Oto widzimy, co warte są gołosłowne zaprzeczenia.
Brutalność polskiej policji wojskowej wobec Żydów palestynskich, u których znalazło gościnność wielu Polaków, a między innymi różni antysemici i autor hasła: “Walka ekonomiczna, owszem”, znalazła echo w różnojęzycznej prasie w Ameryce i w Anglji. Sprawa zamordowania Żyda palestynskiego przez kaprala Polaka, znalazła epilog w skazującym wyroku sądowym.
Z początkiem kwietnia 1944-tego roku niezależny poseł do Parlamentu angielskiego Driberg, poruszył sprawę antysemityzmu w armji polskiej w Anglji i na Bliskim Wschodzie. Okazało się, że wielu Żydów-żołnierzy opuściło samowolnie szeregi wojskowe z powodu antysemityzmu w armji polskiej i prosiło o przyjęcie do wojska angielskiego. Minister Spraw Zagranicznych Eden wyjaśnił, że już kilkakrotnie interwenjował w tych sprawach u członków rządu polskiego i u polskich czynników wojskowych.
Generał Sosnkowski zaprzeczył następnie w sposób kategoryczny, jakoby w armji polskiej miały miejsce jakiekolwiek wykroczenia natury antysemickiej, ale zarazem zauważył, że właśnie wydał ostry rozkaz zabraniający wszelkich wystąpień antysemickich, zaś czynniki rządowe podały, że osoby winne tych wykroczeń oddane zostały pod wojskowy sąd doraźny. (?)
Poseł Driberg podał agencji prasowej JTA wiele faktów dotyczących tych wykroczeń. Oto kilka z nich:
“1. Kapitan Mielniczek chwalił Hitlera za to, że mordował Żydów; 2. Kapitan Hrebowski ostrzegał Żydów w swoim oddziele, że czas na Żydów jeszcze przyjdzie; 3. Kapral Nowakowski powiedział: Biłem Żydów przed wojną, będę ich bił i po wojnie; 4. Żołnierz Lis w obecności grupy żołnierzy Polaków odezwał się do żołnierza-Żyda następującemi słowy: Ja mordowałem Żydów w Polsce i będę ich mordował przy pierwszej nadarzającej się sposobności; 5. Kapral Rozenski wyraził się publicznie następująco: Chciałbym zamordować pięciu Żydów, trzech komunistów i dwóch Ukrainców”.
Nic dziwnego, że twierdzenie generała Sosnkowskiego, zaprzeczające wogóle istnieniu antysemityzmu w Armji polskiej, prasa amerykańska uznała za niepoważne. Nic też dziwnego, że laborzysta, Mack, wydając sąd o Polsce na podstawie faktów przytoczonych przez posła Driberga, oraz posiadanych wiadomości o ekscesach antysemickich w Polsce przed i podczas wojny, oświadczył onegdaj w Parlamencie angielskim co następuje: “Rekord Polski na odcinku antysemickim jest najgorszy na świecie”. Znaczna ilość warchołów antysemickich w wojsku polskiem w Anglji i tolerowanie przez rząd i władze wojskowe wykroczeń antysemickich przyczyniły się do tego, niesłusznego zresztą, obwinienia całego narodu polskiego.
A jaki był skutek rozkazu czy zakazu generała Sosnkowskiego? Rozkaz ten tłumaczyli sobie antysemici w wojsku polskiem tak, jak generał Anders swego czasu tłumaczył podobny rozkaz generała Sikorskiego (o czem wyżej). Oto pewien sierżant powiedział żydowskim żołnierzom nazajutrz po zjawieniu się tego rozkazu, jak podaje JTA, co następuje:
“Nie możemy robić wszystkiego, co chcemy w tym kraju (w Anglji), bo Churchill, jak wszyscy wiedzą, jest na usługach Żydów, ale czekajcie jak was dostaniemy na kontynencie europejskim! Z chwilą, gdy was tam dostaniemy, po otwarciu drugiego frontu, to każdy Polak będzie miał dwie kule, pierwszą dla Żyda, a drugą dla Niemca”.
A sądy wojskowe sądziły nie antysemitów, ale żydowskich żołnierzy, i to za dezercję, bo chcieli walczyć przeciw Niemcom w armji angielskiej, w której byliby traktowani na równi z innymi towarzyszami broni. Zapadły nawet wyroki zasądzające, które wywołały oburzenie i protesty nietylko ze strony Żydów całego świata, ale też społeczeństwa ogólno-amerykańskiego, angielskiego i rosyjskiego.
Jedyne objektywne stanowisko w tej sprawie wśród polskich sfer w Ameryce zajął prezes Sekcji Polskiej Międzynarodowego Związku Robotniczego, który w oświadczeniu potępiającem antysemityzm w armji polskiej pod dowództwem generała Sosnkowskiego, powiedział między innymi:
“Oskarżenie tych żołnierzy o dezercje zawiera obelgę dla bohaterstwa ludu żydowskiego, który w epokowej bitwie w warszawskim ghetcie dał całej ludzkości żywy przykład ofiarnej walki dla sprawy wolności”.
Pod presją opinji publicznej świata demokratycznego oraz rządu angielskiego prezydent Raczkiewicz zastosował do zasądzonych żołnierzy prawo łaski.
Jak się ustosunkował i ustosunkowuje do Żydów polskich rząd polski i Rada Narodowa w Londynie? Czy w myśl głoszonej w Anglji i powtórzonej tu w Ameryce przez nieżyjącego premjera Sikorskiego zasady “równe obowiązki i równe prawa”, czy też w myśl deklaracji, złożonych w Anglji i w Ameryce przez ministra Stańczyka? Nie i jeszcze raz nie! Ta zasada oraz deklaracje są tylko po to, ażeby je składać na uroczystych zebraniach żydowskich za pośrednictwem socjalistycznego członka rządu (broń boże endeka), który szczerze pragnie urzeczywistnienia tej zasady, ale jest bezsilny wobec reakcyjnej i antysemickiej większości w rządzie i w Radzie Narodowej. Ta większość w rządzie i w Radzie Narodowej wcale tego nie pragnie i konsekwentnie nie dopuszcza do wprowadzenia tej zasady w życie.
Czy rząd polski w Londynie zniósł lub zmienił ustawy i rozporządzenia, nie mówiąc o przepisach ustawy wojskowej, wymierzone wprost przeciw Żydom, lub ich krzywdzące? Tak, jedną tylko, i to nie w sposób przekreślający ją w zupełności i znoszący wszelkie akty dokonane na jej podstawie. To dotyczy ustawy o utracie obywatelstwa. Tysiące Żydów polskich, przebywających czasowo za granicami państwa polskiego, w celach zarobkowych, w celu kontynuowania studjów uniwersyteckich, do których w kraju ich nie dopuszczono lub im je utrudniano, wreszcie w celu uniknięcia prześladowań administracyjnych i policyjnych, obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej i długotrwałych aresztów śledczych, spowodowanych fałszywymi doniesieniami policji, straciło wskutek tej ustawy obywatelstwo polskie. Dotknięci tą ustawą byli obywatele polscy, chcąc odzyskać obywatelstwo, muszą wnieść podania, a władze po ich rozpatrzeniu przywracać mogą obywatelstwo odnośnemu petentowi. Mogą jednak także załatwić takie podanie odmownie. Czy nie było prościej powiedzieć: Ustawę znosi się, a tym, którzy na jej podstawie utracili obywatelstwo, przywraca się je? Ależ tak. Na to jednak potrzeba było dobrej woli i szczerego podejścia do sprawy, a tych brak.
Konstytucyjna równość wszystkich obywateli, a więc i Żydów, wobec prawa zastąpiono oświadczeniami i deklaracjami w sprawie Żydów, a nie ustawą ani nawet rozporządzeniem rządu, czy też poszczególnego ministra. A przecież Prezydent Rzeczypospolitej może, w myśl Konstytucji, na podstawie której został “wyznaczony”, wydawać dekrety z mocą ustawy. Pozatem w tych deklaracjach rząd nie oświadczył nawet gotowości przywrócenia Żydom tych praw, które im gwarantowała Konstytucja z 17 marca 1921, rzekomo zniesiona przez Konstytucję z 23 kwietnia 1935. Przez użycie wyrażenia “równe prawa i obowiązki” nie załatwiono sprawy żydowskiej, nawet słownie czy na papierze. Deklaracja, złożona przez ministra Stańczyka wobec Żydów amerykańskich imieniem rządu polskiego, a w szczególności odczytana przez niego w dniu 10 grudnia 1941 w Nowym Jorku, na posiedzeniu Żydowskiego Komitetu Robotniczego, reprezentującego pół miliona żydowskich robotników w Stanach Zjednoczonych, zawiera bardzo ważne zobowiązanie. Wspominając w tej deklaracji o kulturze żydowskiej, która w Polsce przedwojennej “była bogata i wszechstronna”, rząd rzekomo zapewnia, że “prawo Żydów do własnej kultury i jej rozwoju będzie zagwarantowane” w przyszłej Polsce. “System autonomji kulturalnej” uznał rzekomo rząd polski w Londynie (w tej deklaracji) “za najlepszy środek realizowania w pełni i bez przeszkód rozwoju żydowskiego życia kulturalnego” w Polsce.
Czy rząd udowodnił bodaj jednym czynem, że ma szczere zamiary wprowadzenia tego systemu w życie? Nie. Zresztą naiwnością byłoby spodziewać się, że generalny sekretarz Akcji Katolickiej (w Polsce wydawała antysemicko-faszystowski “Mały Dziennik”), minister oświaty ks. Kaczyński, wprowadzi w życie zmiany w systemie oświatowym na uchodztwie czy w Kraju, któreby odpowiadały treści tej deklaracji. O dobrej woli, ale zarazem bezsilności ministra Stańczyka wspomniano wyżej. Należy jednak także wziąć w obronę cały rząd polski. Słowa “rzekomo” użyto w poprzednim ustępie zupełnie świadomie. Otóż rząd polski w Londynie przedmiotowej deklaracji nie wydał, jej nie ogłosił, ani też nie przyjął do oficjalnej wiadomości złożenia jej przez ministra Stańczyka, choć ją organizacje żydowskie w dobrej wierze opublikowały w różnych językach jako deklarację rządową. Tę deklarację sfabrykowano ad hoc w biurze “Poland Fights” w Nowym Yorku. Pomysł sfabrykowania jej na użytek amerykański jest własnością dra. W. Malinowskiego. Wprowadzono przez nią w błąd nietylko opinję amerykańską i Żydów amerykańskich, ale też historyka polskiego prof. Haleckiego, który, opierając się na tej deklaracji, twierdził w swym referacie, wygłoszonym w Stowarzyszeniu Prawników Polskich w Nowym Yorku, że kwestja żydowska w Polsce została już załatwiona.
A jak czynniki rządowe rzeczywiście zamierzają załatwić sprawę żydowską po wojnie, wskazuje raport Kierownika Komisji Spraw Zagranicznych Delegata Rządu R. P. Oto na stronie 8ej i 9tej tego raportu, którego autentyczność została ponad wszelką wątpliwość stwierdzona, czytamy co następuje (cytuję w brzmieniu oryginalnem dzięki użyczeniu mi dokumentu przez redaktora nowojorskiego dziennika “Der Tug”; nazwiska autora raportu nie podaję ze zrozumiałych powodów):
“Wśród zagadnień naszych narodowościowych istnieje jeszcze zagadnienie żydowskie. Sprawa ta u nas pozornie tylko była sprawą wewnętrzną. W rzeczywistości wiązała się ona zawsze z zagadnieniami międzynarodowymi i wpływała na naszą sytuację zagraniczną. Rozumiemy, że w wyższym jeszcze stopniu będzie to miało miejsce przy likwidacji tej wojny, w której żydowstwo międzynarodowe oficjalnie należy do jednego z obozów walczących. Masowe morderstwa Żydów w Polsce, dokonywane przez Niemców, sprawę żydowską u nas zmniejszą, ale nie usuną jej całkowicie. Napewno ocaleje jeszcze znaczna ilość Żydów, a ich reemigracja po zakończeniu wojny sprawić może, iż trzeba się liczyć z jednym do dwóch miljonów ludności żydowskiej. Wobec natomiast potwornych prześladowań, jakim Żydzi w Europie ulegli, opinia świata jeszcze znaczniej czulsza będzie na ich losy i bardziej dbała o ich interesy. W Kraju w danej chwili góruje chrześcijańskie współczucie dla katowanych Żydów, poza tym jednak panuje we wschodniej części Polski bardzo ostre rozdrażnienie w stosunku do Żydów, pozostałe z czasów okupacji bolszewickiej, w całym zaś Kraju istnieje niezależny od momentów psychologicznych stan rzeczy, w którym powrót Żydów do ich placówek i warsztatów jest zupełnie wykluczony, nawet w znacznie zmniejszonej ilości. Ludność nie żydowska pozajmowała miejsca Żydów w miasteczkach i miastach i jest to w wielkiej części Polski zmiana zasadnicza, która nosi charakter ostateczny”.
[Ze str. 9-tej] “Powrót Żydów w masie odczuty byłby przez ludność nie jako restytucja, ale jako inwazja, przeciwko której broniłaby się ona nawet drogą fizyczną. Byłoby tedy dla polityki naszej rzeczą zgoła tragiczną, gdyby w momentach ustalenia naszych granic, uzyskiwania kredytów, zawierania sojuszów czy federacji — Polska postawiona została pod pręgierz opinji świata, jako [słowo nieczytelne] bojowego antysemityzmu. Wszystkie wrogie nam czynniki wyzyskałyby ten moment, ażeby nas pognębić i pozbawić nas owoców, tak bardzo drogo okupionego zwycięstwa. Rząd słusznie czyni zapewniając opinję świata, że w Polsce antysemityzmu nie będzie, ale nie będzie go tylko w takim wypadku, jeśli żydowstwo ocalałe z pogromu nie będzie usiłowało powrócić masowo do polskich miast i miasteczek. Z tej trudnej sytuacji Kraj widzi tylko jedną drogę wyjścia, to jest podjęcie przez rząd polski zawczasu, możliwie natychmiast, inicjatywy stworzenia dla Żydów wschodniej Europy własnego ogniska narodowego. Winien to być program lansowany w kontakcie ze sferami żydowskimi o typie sjonistycznym, a przewidywać dla przyszłego państwa żydowskiego powinien on raczej terytorium wschodnio-europejskie, niżli Palestynę, która nadto zaciasna, za egzotyczna i budząca konflikty ze światem arabskim i niżli kolonje tropikalne, do których masy żydowskie nie zechcą się przenosić. Zawcześnie może byłoby precyzować o jaki teren by tu chodziło. Stanowisko nasze w tej sprawie musi nosić charakter nie antyżydowski a filożydowski. Żydzi są narodem, mają prawo do własnego terytorium i do wytworzenia na nim wszystkich warstw i klas. Diaspora jest dla żydowstwa przekleństwem, a za obecne tak potworne prześladowania należy mu się wynagrodzenie, o które dbać powinny przedewszystkiem te narody, które przez wieki gościły u siebie Żydów i które po tym pokojowym rozstaniu gotowe są brać udział w pomocy ekonomicznej i obronie militarnej nowego świata. Nie wiemy, jak dalece akcja w tym kierunku byłaby łatwą, ale najintenzywniejsze prace nad nią, zarówno dyplomatyczne jak i propagandowe, uważamy za konieczne. Program zaś sam wydaje nam się o wiele realniejszy w momencie powszechnej rewizji granic i tworzenia nowych kombinacji państwowych, niżby nim był w czasie trwałego pokoju”.
Na szczęście te czynniki rządowe kwestji żydowskiej w Polsce załatwiać nie będą.
A w sprawie ratowania Żydów w Polsce od zagłady, czy rząd polski spełnił swój obowiązek? Czy uczynił, co do niego należało, ażeby uratować pozostałą jeszcze przy życiu drobną ilość Żydów? Nie! To było jednym z powodów, dla których przedstawiciel Bundu w Polskiej Radzie Narodowej S. Zygielbaum popełnił samobójstwo. Dzień w dzień wzywał on rządy Zjednoczonych Narodów, a przedewszystkiem swój rząd — rząd polski, — by przedsiędwzięto wszystkie możliwe kroki celem ratowania pozostałych przy życiu Żydów polskich. Rząd polski zrobił w tej sprawie niewiele. I dlatego Zygielbaum w swym pożegnalnym liście pisał pod adresem rządu polskiego:
“On niczego nie zrobił, coby odpowiadało rozmiarowi tragedji, która teraz ma miejsce w Polsce.”
To miało miejsce w maju 1943 roku. Od tego czasu, mimo że samobójstwo Zygielbauma było protestem przeciw bezczynności Narodów Zjednoczonych, a w szczególności rządu polskiego w sprawie ratowania Żydów, rząd ten niewiele uczynił. Nowy przedstawiciel “Bundu” w Radzie Narodowej dr. Szerer niedawno temu zmuszony był poświęcić ¾ swego przemówienia w dyskusji budżetowej tej właśnie sprawie i zgłosić specjalną rezolucję, zawierającą projekt ratowania Żydów. Czy rząd polski podejmie wskazane przez dra. Szerera kroki i czy ze względu na swoją niepewną sytuację, wytworzoną wrogiem stanowiskiem w stosunku do Rosji sowieckiej, zdoła coś uczynić, okaże najbliższa przyszłość.
Zauważyć należy, że rząd polski przesłał do Kraju wiele miljonów dolarów, a Żydzi otrzymali z tego zaledwie około 40 tysięcy dolarów, czyli ułamek jednego procentu. Wiadomo też, że z różnych powodów tylko część pieniędzy przekazanych dla Żydów w Polsce przez organizacje żydowsko-amerykańskie, doszła do adresatów. Co się stało z resztą, dotąd nie wyjaśniono.
A jak wygląda stosunek rządu polskiego do żydowskich uchodzców wojennych? Nie lepiej, niż stosunek władz wojskowych do żołnierzy żydowskich. W niektórych wypadkach może nawet gorzej.
Ewakuacja uchodzców polskich jest najlepszym tego przykładem. Największą ilość ewakuowano z Litwy i Rosji. Pierwsza ewakuacja miała miejsce w roku 1940 i w pierwszej połowie roku 1941, druga w roku 1942. Pierwszą umożliwił Żydowski Komitet Robotniczy w St. Zj., który wystarał się o wizy wizytorskie dla setek działaczy politycznych bez względu na ich wyznanie i przynależność narodową czy państwową, którzy szukali schronienia w Ameryce. Między tymi było stukilkudziesięciu członków Żydowskiej Partji Socjalistycznej “Bund” w Polsce. Sprowadzenie tych działaczy politycznych połączone było nietylko z ogromnymi trudnościami, ale i z kosztami, których wspomniany Komitet nie był wówczas w stanie pokryć. Reprezentant “Bundu” w St. Zj. zwrócił się do władz polskich w Londynie o pomoc finansową dla członków “Bundu”, ale bezskutecznie. Koszta podróży uchodzców narodowości polskiej rząd polski pokrył w dużej części, resztę zaś pokrył Żyd. Komitet Robotniczy.
Druga ewakuacja objęła stosunkowo dużą ilość uchodzców, bo kilkadziesiąt tysięcy obywateli polskich z Rosji Sowieckiej, nie wliczając w to wojska. Ewakuowano ich naprzód do krajów położonych na Bliskim Wschodzie, a następnie część z nich ewakuowano do Afryki i Ameryki. Wystarczy popatrzeć na listę tych uchodzców, ogłaszaną w pismach polsko-amerykańskich, ażeby stwierdzić, jak nikły jest procent Żydów wśród nich. Tą ewakuacją zajmowały się władze polskie w Rosji Sowieckiej. W jednym z listów z owego czasu, jakie nadeszły do Ameryki od osoby miarodajnej i kompetentnej, czytamy: “A. (to jest rząd polski) opiekuje się tylko swojemi dziećmi (t. j. obywatelami narodowości polskiej), dostarcza im żywności i ubrań oraz ich ewakuuje, natomiast z dziećmi B. (t. j. z Żydami) obchodzi się jeszcze gorzej, niż w Polsce przed wojną“.
Na skutek uzyskanego zezwolenia od rządu meksykańskiego ewakuował rząd polski w roku 1943 około 1500 uchodzców do Santa Rosa. Ilu w tem było Żydów? Nie więcej, jak trzydziestu. A jak się z tymi 30 Żydami do niedawna obchodzono w obozie, w którym władze polskie reprezentował niejaki Wiesiołowski, wiadomem jest z pism hiszpańskich, angielskich, żydowskich i polskich. Z powodu ekscesów antyżydowskich w tym obozie władze meksykańskie aresztowały dziesięciu chuliganów.
A w Teheranie, czy było lepiej? Nie, ba nawet gorzej. O stworzeniu przez polskich urzędników (rzekomo oficerów) ghetta dla uchodźców żydowskich i separowaniu ich od uchodzców Polaków w tamtejszym obozie, doniósł w marcu b. r. korespondent Zjednoczonej Prasy Amerykańskiej, Aldridge. Tłumaczenie się ministra Stańczyka, na skutek tej korespondencji, nie zawierało zaprzeczenia. Min. Stańczyk twierdził, że Żydzi sami domagali się odseparowania ich od reszty uchodzców — ze względów religijnych. Poprostu Żydzi prosili, by stworzono dla nich ghetto. (sic!)
W Portugalji czeka 1600 uchodzców żydowskich z Polski na wizy do Ameryki. Z tej Portugalji wyewakuował rząd polski własnym kosztem i staraniem setki uchodzców z Polski do Kanady, a częściowo do St. Zj. Ilu w tem było obywateli polskich narodowości żydowskiej? Na palcach jednej ręki można ich było policzyć. Centralny Komitet Żydowski zwrócił się do rządu polskiego z prośbą o wliczenie owych 1600 Żydów w Portugalji do “kwoty” meksykańskiej, przyczym przyjął na siebie obowiązek, poniesienia kosztów podróży i utrzymania ich w Meksyku. Jakkolwiek w “kwocie” meksykańskiej zmieści się jeszcze wiele tysięcy uchodzców z Polski, rząd polski załatwił prośbę odnośnego Komitetu — odmownie.
A jak się ma sprawa obsady stanowisk rządowych? Podobnie, jak przed wojną w Polsce. Żydów, t.j. obywateli polskich narodowości żydowskiej, na wysokich stanowiskach rządowych wogóle niema, a na niższych jest tylko znikoma ilość, ci zaś są kontraktowymi pracownikami, a nie stałymi urzędnikami. Są oni w szczególności zatrudnieni tam, gdzie poprostu z tych czy innych względów potrzeba Żyda. W rządzie polskim, na placówkach dyplomatycznych, w Centrach Informacyjnych itp. niemasz Żyda. Gdy zamianowano dra. L. Grossfelda ministrem skarbu, PAT narobiła dużego huczku na świecie. Co się stało? Żyd polskim ministrem! Nie Żyd, tylko Polak, pochodzenia żydowskiego. Dr. Grossfeld nie przyznaje się do narodowości żydowskiej i nie reprezentuje Żydów w obecnym rządzie, jak ich nie reprezentował w poprzednim, gdy był wiceministrem Pracy i Opieki Społecznej. Reprezentował on i reprezentuje obecnie wyłącznie PPS. Zanosiło się wprawdzie na ustanowienie ministerstwa dla Spraw Żydowskich, którego szefem miał zostać poale-syjonista dr. Tartakower, ale ostatecznie skończyło się tylko na podróży tego dra. do Anglji i z powrotem do St. Zj. na koszt rządu polskiego. Nominacji nie otrzymał.
Jest jedno ministerstwo, które uchodzi za “zażydzone”, choć na jego czele stoi stuprocentowy Polak. To jest ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. Czy na jakiemkolwiek stanowisku w tym ministerstwie zatrudniony jest bodaj jeden Żyd w charakterze stałego urzędnika? Nie. Przy reorganizacji delegatury tego ministerstwa w Nowym Yorku zlikwidowano ostatnio obu urzędników kontraktowych — Żydów. Minister Stańczyk jest bardzo czuły na zarzut “zażydzenia ministerstwa” i skutkiem tego odmówił przyjęcia do Centrali ministerstwa w Anglji nawet przyjaciela partyjnego, którego matka rzekomo była pochodzenia żydowskiego. Kiedy w przejeździe do Stanów Zjednoczonych w jesieni 1941 roku, minister Stańczyk znalazł się chwilowo w Lizbonie, zwrócił się do niego tamtejszy kierownik relifowy i ewakuacyjny, tow. partyjny M. z prośbą o przeniesienie go do Centrali w Londynie. Na to min. Stańczyk miał mu odpowiedzieć: “Z twoim nosem?” Na pytanie M., co jego nos ma wspólnego z przeniesieniem go do ministerstwa, otrzymać miał od Stańczyka następującą odpowiedź: “Toż mówią, że twoja matka była Żydówką”. M. zareagował na to w uniesieniu, mówiąc: “Gdyby moja matka to usłyszała w grobie to przewróciłaby się na drugą stronę”.
Rozmowa ta jest wielce charakterystyczna. Autentyczność jej została potwierdzona przez przyjaciela ministra, który w tym samym czasie bawił w Lisbonie również w przejeździe do St. Zj.
Stosunek rządu polskiego w Londynie do Stowarzyszenia Prawników Polskich w St. Zj. przypomina w zupełności stosunek rządu przedwojennego do Izb Adwokackich. Będąc sekretarzem tego Stowarzyszenia przez pierwszy rok jego istnienia, miałem sposobność przypatrywać się temu stosunkowi zbliska. Walka o uznanie przez czynniki rządowe i Stowarzyszenie Adwokatów w Londynie z endekiem, adwokatem Szurlejem na czele, Stowarzyszenia Adw. w St. Zj., trwała przeszło rok. Interwencje osobiste prezydjum i sekretarjatu Stowarzyszenia u konsulów, u Mikołajczyka, jako wiceprezesa Rady Narodowej oraz u ministra Stańczyka w sprawie uznania Stowarzyszenia i pomocy materjalnej dla wielu jej członków nie odnosiły skutku i były dla interwenientów moralnie bolesne. A już po uznaniu Stow. traktowane ono było i jest w stosunku do Stow. w Anglji — po macoszemu. Przyczyną tego wszystkiego jest to, że większość członków Stow. w St. Zj. stanowią Żydzi, a prezesem jego nie jest endek ani sanator, ale demokrata i w dodatku pochodzenia żydowskiego, J. Witenberg.
Zanotowania godny jest fakt, jaki miał miejsce niedawno. Ministerstwo Sprawiedliwości zawiadomiło Stow. Prawników w St. Zj., że gotowe jest przyznać stypendja prawnikom, którzyby się zobowiązali napisać jakieś prace z dziedziny prawa. Zgłosiło się około dziesięciu prawników, członków tego Stowarzyszenia. Ministerstwo nie uwzględniło jednak ani jednego podania. Odmowa przyznania stypendjum była uzasadniona w sposób prawdziwie jezuicki. Przyczyna odmowy leżała w innej płaszczyźnie. Ministerstwo Sprawiedliwości spoczywa w rękach endeka, większość członków rządu i Rady Narodowej w Londynie, decydująca o budżecie, jest reakcyjna, a wszyscy petenci są Żydami. A ci się zgłosili, bo zamiast pracować fizycznie jako krawcy, maszyniści itp. woleli pracować umysłowo i przygotować referaty czy projekty prawnicze, z których rząd i Kraj mogłyby skorzystać. Prawnicy Polacy są przeważnie zatrudnieni w różnych instytucjach rządowych.
A tyle się prawi o potrzebie inteligencji w przyszłej wolnej Polsce. Stypendjum dałoby bodaj kilku prawnikom możność powrotu do wiedzy i praktyki prawniczej, do poznania instytucji prawniczych i sądownictwa St. Zj., a tem samem do poszerzenia i pogłębiania swoich wiadomości prawniczych z korzyścią dla nich i dla Kraju. Ale cóż, kiedy ci prawnicy są Żydami!
A Rada Narodowa? Tak, w Radzie Narodowej w Londynie, jak podała agencja prasowa ONA, “poseł dr. Emanuel Szerer, przedstawiciel Ogólno-Żydowskiego Związku Robotniczego (Bund), złożył hołd poległym bohaterom i męczennikom Polski podziemnej — Polakom i Żydom, w języku żydowskim”. Agencja ONA dodaje od siebie, że “jest to prawdopodobnie pierwsze przemówienie w języku żydowskim w dziejach parlamentu polskiego”. Dr. Szerer nie jest posłem, a Rada nie jest parlamentem. Członkowie Rady, będącej nibyto ciałem opinjującym, są mianowańcami Prezydenta. Wysłuchanie przez członków Rady krótkiego przemówienia w języku żydowskim, w miejsce modlitwy za duszami zmarłych bohaterów, miało charakter kurtuazyjny bez żadnych konsekwencji politycznych. Gdy na odbytym niedawno posiedzeniu tej Rady postawiono pod głosowanie wniosek tego “posła” Szerera we formie rezolucji, domagającej się od rządu, by już teraz przygotował projekt dla przyszłego zastosowania w Polsce “przyrzeczonej przez rząd” (w rzeczywistości przez min. Stańczyka) autonomji kulturalnej dla Żydów, znaczna większość Rady, nazwanej “parlamentem”, ten wniosek odrzuciła. Uważa ona nawet projekt dla takiej autcnomji za rzecz niebezpieczną.
Taki sam los spotkał wniosek dra. Szerera, dotyczący antysemityzmu w armji polskiej w Anglji i na Bliskim Wschodzie. W tym wniosku — też w formie rezolucji — domagał się dr. Szerer od rządu, by “wzmocnił i rozszerzył prace wychowawcze w armji, w szczególności w kierunku pogłębienia ducha braterstwa i wzajemnego szacunku poszczególnych narodowości do siebie”. Okrzyk oburzenia członka Rady, Zaremby, o którym wyżej wspomniano, miał tylko ten skutek, że większość odrzucająca ten wniosek była nieco mniejsza od poprzedniej. Dla pocieszenia obu żydowskich członków Rady, dra. Szerera i dra. Schwarzbartha, prof. Grabski, prezes Rady, zamykając odnośne posiedzenie, wyraził przekonanie, że “w Polsce powojennej nie będzie miejsca dla antysemityzmu w jakiejkolwiek formie”.
Zgłoszony w dniu 14 maja 1944 przez socjalistę polskiego A. Ciołkosza wniosek o wyrażenie ministrowi Kukielowi votum nieufności z powodu zajść antysemickich w armji polskiej oraz zachęcania Polaków do wystąpień antysemickich przez generałów polskich, miał charakter czysto akademicki. Prezes Rady Narodowej, professor Grabski naprzód odmówił postawienia tego wniosku pod obrady i głosowanie, albowiem Radzie nie przysługuje prawo wyrażania votum nieufności poszczególnemu ministrowi czyteż całemu rządowi. Następnie pod groźbą opuszczenia Rady przez jej socjalistycznych członków, prezes Grabski zgodził się na otwarcie debaty. Reakcyjna większość Rady oświadczyła się przeciw wnioskowi. Wobec tego wniosek tymczasowo wycofano.
Charakter akademicki ma też ustanowienie przez Radę Narodową Komisji dla zbadania sprawy związanej z opuszczeniem szeregów armji przez żydowskich żołnierzy z powodu antysemityzmu. Rada Narodowa nie jest do tego upoważniona, a generał Sosnkowski może tej Komisji odmówić wglądu do akt i inwestygowania żołnierzy i oficerów.