<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Lubicz
Tytuł Córka osadnika
Pochodzenie Zajmujące czytanki nr 7
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

V.
NAPAD.

Przez dłuższy czas nikt jednak nie zamącił spokoju mieszkańców puszczy leśnej. To też upewnieni dwaj osadnicy postanowili wyjechać ze skórami i futrami do miasta i zakupić tam różne potrzebne rzeczy, a zwłaszcza proch i kule, których zapas był już niewielki.
Po ich wyjeździe pani Brisson zasłabła i musiała się położyć, Lola więc pilnowała chorej i zajmowała się gospodarstwem. Gdy zabrakło mięsa świeżego, Adrjan, któremu poruczono opiekę nad kobietami, wyszedł raniutko na polowanie, obiecując rychły powrót.
Lola siedziała właśnie u wezgłowia śpiącej matki, głęboko zamyślona i zmartwiona nieobecnością ojca.
Zmrok zapadał i taka cisza była wokoło, że dziewczę słyszało cichy oddech matki i bicie własnego serca.
Nagle drzwi się otwarły i do chaty wpadł Indjanin. Okrywał go płaszcz z bawolej skóry, w ręku miał tomahawk, a na głowie barwne pióra.
Spojrzał wokoło, a widząc kobietę, leżącą w łóżku, poskoczył ku niej.
Pani Brisson obudziła się i z przerażeniem spojrzała na dzikiego, a przewidując śmierć niechybną, zawołała drżącemi ustami:.
— Panie Boże, zmiłuj się nade mną, w ręce Twoje oddaję ducha mego!
Indjanin zaśmiał się chrapliwie, ucieszony widokiem przerażenia kobiet.
— Ciebie zabiję, — rzekł, wskazując na Brissonową — a ciebie, biała dziewczyno, wezmę do niewoli.
Pewnym krokiem zbliżył się do łóżka. Wtem Lola padła mu do kolan i, odpychając go, zawołała:
— Zabij mnie, ale mamie mojej daruj życie!
Indjanin spojrzał drwiąco, a pochwyciwszy Lolę, rzucił ją na drugie łóżko, mówiąc:
— Tu leż cicho, niewolnico, twój pan ci każe!
Sam zaś śpiesznie skierował się do łóżka chorej.
Lola, upadając na łóżko, spojrzała na ścianę i spostrzegła zatknięty swój rewolwer, a gdy Indjanin się odwrócił, powstała szybko, pochwyciła broń i w chwili, gdy dziki zamierzył się tomahawkiem, strzeliła, trafiając w samą głowę wroga.
Indjanin runął na ziemię, chora zaś, z powodu tylu wzruszeń, omdlała. Wtem drzwi się otwarły i weszła siostra Henryka Liona, z przerażeniem patrząc na to, co się stało.
— Usuńmy naprzód tego Indjanina, ale ostrożnie, bo może nie jest zabity; lecz zdaje się, że nie żyje, gdyż nie rusza się.
Nie cucąc zemdlonej, obie wywlokły martwe ciało napastnika i dopiero potem zaczęły ratować chorą.
Noc przeszła spokojnie; wszystkie trzy kobiety nasłuchiwały każdego szelestu, każdego szczekania psa, któryby im oznajmił upragniony powrót Adrjana.
Lecz i noc minęła, i słońce zaszło, a Adrjan nie wracał. Obawa kobiet wzrastała. Nagle, wśród ciszy, Lola rzekła:
— Pozwól mi, mamo, pójść poszukać Adrjana... Może leży gdzieś ranny, może osaczyły go dzikie zwierzęta, pójdę, przekonam się.
Matka, widząc niepokój i obawę swej ukochanej córki, pozwoliła, a siostra Henryka Liona zobowiązała się tymczasem dopilnować chorej.
Nieprzyzwyczajona jednak do śledzenia na ziemi, nie dopatrzyła też nigdzie śladów przejścia, postanowiła wreszcie dać znak o swej obecności wystrzałem. Echa powtórzyły huk rozgłośnie, odpowiedziały mu krzyki spłoszonego ptactwa, ale po chwili umilkło wszystko, tylko bór wygrywał przeciągłym szumem drzew swą odwieczną piosenkę. Lola szła dalej w nadziei, że pomiędzy skałami leśnemi, znanemi jej z poprzednich wypraw, spotka Adrjana.
Nagle posłyszała szelest, obróciła się i tuż za sobą ujrzała Indjanina, uzbrojonego w strzelbę, tomahawk i maczugę. We włosach jego tkwiły pióra orle, oznaka wodza, i Lola poznała tego, który ją wyratował z rzeki. Pełna przerażenia, zawołała bezwiednie:
— Nie zabijaj mnie!
— Wąż Prerji nie zrobi nic złego Białej Lilji; uratował ją, od aligatora, uratuje i teraz. Pójdź, Biała Liljo, ze mną, podzielisz mój wigwam, jako moja żona.
— Nie dotykaj mnie! — krzyknęła dziewczyna.
W okamgnieniu Indjanin, uderzył ją maczugą w rękę, a przyskoczywszy, zarzucił na nią pętlę i związał. Tym sposobem Lola została ubezwładniona.
Indjanin kazał jej iść przed sobą.
Lola szła, nie wiedząc, dokąd ją wódz prowadzi, ale wkrótce ujrzała namioty, posłyszała głośne krzyki i wrzaski czerwonoskórych, które ucichły na chwilę, gdy ujrzano wodza.
Na widok skrępowanej Loli podniósł się okrzyk radosny:
— Hugh! Hugh!
Indjanki zaczęły grozić Loli maczugami, a niektóre gotowały się już teraz do bicia jej.
Lecz wódz spojrzał groźnie i zawołał:
— Biała Lilja jest pod opieką Węża Prerji!
Umilkli wszyscy, patrząc z bojaźnią na niego, on zaś szedł dalej w głąb osady. Wtem na placyku ujrzała Lola gruby słup, a przy nim przywiązanego, skrępowanego człowieka. Przypatrzywszy mu się zbliska, krzyknęła:
— Adrjanie! ty tutaj?
Zawołany spojrzał z żałością na Lolę i rzekł:
— Więc i ty w niewoli!
— Szukałam ciebie i ten dziki pochwycił mnie.
— Milczeć! — rozkazał groźnie Wąż Prerji.
Po chwili skinął na starą Indjankę i rzekł:
— Białą Lilję oddaję twej pieczy. Zanim zostanie żoną Węża Prerji, ty jej pilnuj i doglądaj, aby na niczem jej nie zbywało.
Stara z pokorą ucałowała rękę wodza i, zwracając się do Loli, rzekła:
— Niech Biała Lilja pójdzie do mego wigwamu, tak rozkazał Wąż Prerji!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Gruszecki.