[181]
VII.
U STÓP CYSTERNY W SYCHAR.
Rzekł jej Jezus: — Niewiasto! wierz mi, iż idzie godzina, gdy ani na tej górze ani w Jeruzalem nie będziecie chwalili Ojca
... Bóg jest duch, a ci, którzy go chwalą, powinni go chwalić w duchu i w prawdzie.
Ś-ty Jan. IV. 24.
|
I potem, judzką opuściwszy ziemię,
Skierował krok swój ku rodzinnej stronie,
Gdzie nazarejski gród w spokoju drzemie.
Była spiekota... Słońce żarem płonie,
W drodze dalekiej opuszczają siły,
I pot wystąpił Mistrzowi na skronie.
A kroczył łanem, co jak smak niemiły
Był w uściech żydów, gdyż zakonu słowa
W sercu Samaryi już się dawno stliły...
Szedł i na piersi opadła mu głowa;
I cała postać łabędziej urody
Jako kłodzina chwieje się palmowa:
[182]
Zapewne dumał nauczyciel młody,
Dlaczego ludzi rozprzęgły zakony,
I jakby wspólne zgotować im gody.
I tak, myślami i drogą znużony,
Gdy się przybliżył pod mury Sycharu,
Usiadł na stopniach cysterny, ochrony
Szukając w cieniu przed strzałami skwaru.
I oto palmy rozpuściły włosy
Nad tą postacią, tonącą śród czaru
Rozkosznej wiosny. Dołem kwietnie wrzosy,
Na które słońce zlewa ogień złoty,
A tam, ponad nim, błękitne niebiosy
Porozpinały szafirów namioty.
W jasne, przeźrocze, niezmierzone dale,
Kieruje dusza swe natchnione loty.
I zdało mu się, że w rajskim krysztale
Zatopił serce i że dusza wzrasta
W nadziemskim czarze i w nadziemskiej chwale...
A wtem, od strony niewiernego miasta,
Bosa i z krużą miedzianą na głowie,
Jakaś ku studni zbliży się niewiasta.
I Mistrz wnet ku niej zwróci się i powie:
»Pozwól mi napić się z twojego dzbanka,
Pragnę, a w drogi dopiero-m połowie«.
I zadziwiona tem Samarytanka:
»Azaż żydowi pić z nieczystej kruże?«
Rzecze, pańskiego zmierzywszy baranka.
[183]
»Wy w Jeruzalem, a my na tej górze
Chwalimy Pana — zwyczaj nasz odmienny,
Więc nie tą stroną czynić ci podróże«.
A Chrystus, twarz jej ująwszy w płomienny
Uścisk swych oczu, do niewiasty rzecze
Głosem, co płynie, jak strumień, brzemienny
W słodkie rozdźwięki, dźwiękiem, który ciecze
Jako ten ruczaj, skoro spłyną lody,
Albo tak bije, jak serce człowiecze,
Gdy zakosztuje rozkosznej swobody
I w niebo rwie się swobodnemi pióry —
»Przyjdzie« powiada, »o, przyjdzie czas zgody!
I nie Garizim, ani święte mury,
Lecz duch człowieka w świątnicę się zmieni,
I Ducha sławić będą duchów chóry...«
LUCYFER.
Oto spostrzegam śród dalekich cieni,
Jako tam władnie krwiożercze bożyszcze...
I widzę łunę pożarnych płomieni.
Wśród nich, przy krzyku »Poniszczę! poniszczę!«
Czciciele Ducha z wzniesionemi czoły:
Świat jest jak łzami przygaszone zgliszcze,
A na niem wznoszą kamienne kościoły.