<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Niemojowski
Tytuł Ciemna komórka
Pochodzenie Trójlistek
Wydawca Józef Unger
Data wyd. 1881
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
CXXII.
Ciemna komórka.

O, ja się niczego nie lękam, mój Tato:
Ni pieska, co ząbki wyszczerza na ludzi,
Ni kozła, co brodę ma taką kosmatą,
Ni sowy — puszczyka, co w dzieciach strach budzi;
A nawet czasami jeżeli się zdarzy,
Że kroczy kominiarz wysoko po dachu,
Ja zawsze, choć taki jest czarny na twarzy,
Spoglądam na niego bez trwogi i strachu.

Od boru gęstego bez końca, bez granic,
Nie stronię, choć w lesie są węże, jaszczurki:
Zuch ze mnie, wszak prawda? a jednak ja za nic
Nie zajrzę, mój Ojcze, do ciemnéj komórki.

Wiem, że tam nic niéma, prócz trochy rupieci,
I starych portretów, co skryte są kurzem;
W duchy zaś nikt inny nie wierzy jak dzieci,
A ja mam lat dziesięć, więc jestem już dużym.
Wiem także, że chociaż światełka pogasną,
To żadna rzecz w świecie swych kształtów nie zmieni,
Lecz wtedym szczęśliwy, gdy pięknie, gdy jasno,
Gdy słońce swym blaskiem do koła promieni,
Gdy pośród błękitu na niebie wysokiém,
Znikł z wiatru powiewem posępny cień chmurki;
Dla tego, mój Ojcze, ja brzydzę się mrokiem,
Dla tego od ciemnéj wciąż stronię komórki.

Bóg, synu kochany, gdy piękny świat stworzył,
Z potęgą wszechbytu cudowną, wspaniałą,
Nim na nim zwój roślin, ród zwierząt rozmnożył,
Rzekł: „jasność niech będzie!” — i światło się stało.
I pośród bezbarwnéj, posępnéj przestrzeni,
Którą w kir żałoby krył nocy cień szary,
Wytrysnął z chmur łona pęk złotych promieni,
I szczęścia urokiem zabłysły obszary...
A światłość, co spływa na pola, ogrody,
Rumieniąc w lazurze obłoki i chmurki,
To życie! więc i ty rad darom przyrody,
Odwracasz swe oczy od ciemnéj komórki.


Lecz oprócz światłości, co mroki rozrzedza,
Jest inna duchowa, potężna i wielka:
To światło moralne, to rozum, to wiedza,
To zdrojów łask Bożych najczystsza kropelka.
Wśród trudów książkowych, wśród pracy, wśród czynu,
Wśród znojów, co w pocie spływają znużenia,
Szukaj wciąż tych świateł, najdroższy mój synu,
Jak szukasz wśród nocy dziennego promienia;
Bo gdy wzrok odwrócisz od owéj jasności,
A um twój w nieuctwa okryje się chmurki,
To wtedy w twéj głowie, skarbnicy przyszłości,
Mrok będzie, jak w wnętrzu téj ciemnéj komórki.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Niemojowski.