[100]DUCH KOSYNIERA.
DUMA.
Drugie kury już zapiały,
W pustkowiu huka sowa;
A Stachowej sen zabrały
Pogłoski z pod Grochowa.
[101]
Srogie tam było spotkanie,
Jakiego nie słychano:
Kosyniery, Podlasianie
Padali jak siano.
Więc nad kołyską schylona,
Płacze łzą piołunową,
Nad sierotą, co u łona,
Nad sobą, biedną wdową!
W izdebce wraz się mroczy,
Zagasła szczepka smolna,
I zmęczone łzami oczy
Zasklepiły się zwolna.
Przecież, choć głęboko dyszy
I oczy śpiące miała,
Wszystko widzi, wszystko słyszy,
Jakby wcale nie spała.
Trzeci kogut północ wypiął,
Mignęło przed okienkiem:
Czujny odźwierek zaskrzypiał,
Wchodzi Stach z brzękiem, dźwiękiem.
[102]
Zrzucił czapkę, siadł przy stole,
Miło patrzy na żonę —
Błysło z pieca: krew na czole,
Całe piersi skrwawione.
Ujął kosę i krwią z rany
To ją czasem spryskiwał,
To ostrzył, to na przemiany
Do żony się odzywał:
«Moskal w skronie kulą chlusnął,
Krew trysnęła oczyma,
I kosynier lekko usnął:
Nad sen taki nic nie ma.
«Olcha gęsta, bagno skrzepło,
Trup kołdrą, trup poduszką:
Miękko, zacisznie i ciepło!
Nie ma jak moje łóżko.
«A kosynier żołnierz prawy
Choć śpi pod olchą nagą,
Jednak pilnuje Warszawy,
Jednak czuwa nad Pragą.
[103]
«Zawsze tam, zawsze tam stoi —
Jego oko przewrócone;
Najzuchwalszy kruk się boi
Rozpiąć skrzydeł zasłonę.
«O północku miecie srodze,
Więc dalej tłumem naszym,
Dalej po grochowskiej drodze
I ruskie czaty straszym.
«Dzień i noc wartując tajnie,
W stanowiskach wytrwali,
Przez bagniska, przez rozstajnie
Odpędzamy Moskali.
«Kosynier, gospodarz skrzętny
I domu nie zapomina.
Idzie do swej żonki smętnej,
Idzie nauczyć syna.
«I krwią ze swojego czoła
Kosę jemu nastala,
By kiedyś, jak kraj zawoła,
Miał czem rąbać Moskala!» —
[104]
Stachowę rozpacz ścisnęła,
Załamała dłoń białą:
Chce biedz ku niemu, przecknęła —
A w tem męża nie stało.
Seweryn Goszczyński.