Dzieła Wiliama Szekspira/Tom IX/Objaśnienia/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Biegeleisen
Tytuł Objaśnienia
Pochodzenie Dzieła Wiliama Szekspira Tom IX
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1897
Druk Piller i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Wszystkie objaśnienia
Cały tom IX
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór:
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
OBJAŚNIENIA.


Miarka za miarkę.

Czas powstania tej sztuki odnoszą do lat 1602—3, głównem zaś źródłem, z którego pośrednio czerpał poeta, to nowella Giraldiego Cinthio, w zbiorze pod tytułem: „Hecatommithi“ (1565). Dekada VIII. N. 5. umieszcza następujące opowiadanie:
Za panowania nad państwem rzymskiem wielkiego cesarza Maxymiana, posyłani bywali urzędnicy do zarządu krajów, które pod jego władzą zostawały. Między innymi posłał on do zarządu Insbruku jednego z swych dworzan, którego miłował bardzo, imieniem Jurysta. A zanim wysłał, rzekł mu: „Jurysto, dobre mniemanie, jakie powziąłem o tobie czasu tego, gdyś był przy osobie mojej na usługach, sprawiło to, że cię ślę na rządzcę szlachetnego miasta Insbruku. O rządzie tym mógłbym wiele dodać, ale wszystko zamknę w jednem, to jest, abyś niezmiennie strzegł sprawiedliwości, choćby ci przyszło sądzić przeciwko mnie nawet, który panem twym jestem. Oznajmiam ci, że wszelkie inne błędy, jakiebyś popełnił z nieświadomości, albo z niedbalstwa (a tych też unikać należy, ile możności), mógłbym ci przebaczyć, nigdy zaś, gdybyś wykroczył przeciwko sprawiedliwości.
A jeśli sądzisz, że nie możesz być takim, jakiego cię mieć chcę, bo nie wszyscy ludzie do wszystkiego są zdolni, nie podejmuj urzędu tego, zostań tu lepiej przy dworze i zwykłym swym urzędzie, niżbyś miał, zostawszy rządzcą miasta tego, ściągnąć na się to, co ja uczynićbym był zmuszony z obowiązku sprawiedliwości, jeśli przeciw niej wykroczysz“.
I rzekłszy to, zamilkł.
Jurysta, więcej uszczęśliwiony z godności i urzędu, do którego cesarz go powoływał, niżeli znający sam siebie, podziękował panu swemu za tę przyjazną naukę, i rzekł mu, że sam z siebie żywo pragnął strzedz sprawiedliwości, a będzie to czynić tem chętniej, iż mu polecił cesarz, i że pragnie tak spełniać rządy swe, aby jego cesarska mość chwalić go tylko mogła.
Mowa ta Jurysty podobała się cesarzowi, który rzekł:
„Zaprawdę będę was chwalił, jeśli czyny ze słowami się zgodzą“.
I rozkazawszy wydać mu listy otwarte, które już gotowe były, wysłał go tam.
Jurysta tedy począł rządzić miastem dosyć roztropnie, starając się wielce szalę trzymać w mierze, zarówno w sądach, jako i w rozdawnictwie urzędów, nagradzaniu cnoty i karaniu występków. I długi czas w ten sposób utrzymywał się w wielkiej u cesarza wziętości i w miłości u ludu całego, tak, że mógłby się był zwać szczęśliwym, gdyby zawsze się tak rządził.
Aż stało się, że młodzian pewien z miasta tego, zwany Vico, gwałt popełnił na panience z Insbruku, i skarga zaniesioną została przed Jurystę. Ten zaraz ująć go kazał, i gdy wyznał, że w istocie gwałt jej uczynił, skazał go, wedle praw tego miasta, aby mu głowę ucięto, chociaż obwiniony chciał pogwałconą wziąć za żonę.
Człowiek ten miał siostrę, dziewicę, więcej nad osiemnaście lat nie liczącą, piękności wielkiej, umiejącą słowy bardzo słodkiemi przemawiać, w obejściu miłą, przytem cnoty niewieściej osobliwej.
Zwała się ona Epitya. Wiedząc, że brata na śmierć skazano, żal ją ogarnął wielki, i poczęła rozmyślać, jakby brata uwolnić, lub przynajmniej karę jego uczynić lżejszą. Była bowiem wprzódy z bratem razem, pod dozorem człowieka starego, którego ojciec jej w domu trzymał, aby ich oboje filozofii nauczył, chociaż brat z nauk jego mało korzystał. Szła do Jurysty, prosząc go, aby ulitował się nad jej bratem i nad młodym wiekiem jego, gdyż nie miał nad lat szesnaście, był nie doświadczony, i miłość go bodła. Dowodziła tedy, że zdaniem mędrców, cudzołóstwo popełnione z miłości, a nie dla pokrzywdzenia męża żony, zasługiwało na lżejszą karę, niż to, któreby było złośliwie uczynione, i że toż o postępku brata jej rzec było można, gdyż krzywdy ani złości wyrządzić nie chciał, ale gwałtowną powodowany miłością, popełnił to, za co był skazany, a dla naprawienia zła, gotów był panienkę poślubić.
A chociaż prawo chciało mieć, aby to gwałtowników nie uwalniało, mógł przecie Jurysta, jako mąż mądry, surowość jego złagodzić.
Inne też przywodząc racye, starała się skłonić namiestnika, aby przebaczył nieszczęśliwemu.
Jurysta, któremu nie mniejszą sprawiało przyjemność słuchać wdzięcznej mowy Epityi, jako i wielkiej jej piękności się przypatrywać, po dwakroć kazał sobie jedno powtarzać, a brudną zdjęty żądzą, myśl swą obrócił ku temu, by ten sam popełnił występek, za który na śmierć skazał Vicon’a i rzekł:
Epityo, to coś mówiła, do tyla bratu twojemu posłużyło, że tam, gdzie jutro głowę ściąć mu miano, nakażę zwlec wykonanie wyroku, aż rozważę, com słyszał, a jeśli uznam, iż mogę brata twojego uwolnić, oddam ci go tem chętniej, iż mi żal widzieć na śmierć wiedzionym dla prawa, które tego wymaga.
Epitya, z tych słów powziąwszy otuchę, podziękowała mu za uprzejmość jego, za którą wdzięczność mu wieczną przyrzekła, mając nadzieję, że rozważywszy sprawę i to, co mówiła, uraduje ją wolnością brata. Jurysta rzekł, iż uczyniłby to i spełnił jej żądanie, gdyby mógł, nie obrażając przez to sprawiedliwości.
Poszła Epitya donieść bratu, co uczyniła, a Vico uradował się, prosząc ją, aby się za nim wstawiła, co też ona przyrzekła.
Jurysta, na którego sercu piękność Epityi uczyniła wrażenie, przedsięwziął ją skłonić ku sobie i czekał, ażby wróciła.
Gdy przyszła potem w dni kilka z zapytaniem, odpowiedział, iż uwolnić go nie może, chybaby okupiła go swą cnotą.
Na te słowa, Epitya spłonąwszy, rzekła:
Drogie mi jest życie brata, ale droższa jeszcze cześć moja, a wolałabym go ocalić tracąc życie, niż moją cześć poświęcając. Odepchnijcie więc myśl tę niecną. Jeśli innym sposobem ocalić go mogę, uczynię to chętnie.
Po rozmowie tej Epitya szła do brata i opowiedziała mu, co jej rzekł Jurysta, dodając, iż ocalić go nie może; zaczem brat płacząc, zaklinać ją począł, aby się dlań poświęciła, i łzami i prośbami zmusił do przyrzeczenia.
Stało się więc, jak brat żądał, ale Jurysta mimo ofiary tej, wydał rozkaz, ażeby bratu jej głowę ścięto, i nazajutrz zbył Epityę, mówiąc, iż do domu jej przyśle brata... Jakoż ciało jego tylko odwieziono siostrze. Epitya doznała boleści wielkiej, lecz pokrywając ją, rzekła do oprawcy, który trupa przywiózł:
Powiedzcie panu swojemu, który jest też moim panem, że przyjmuję brata takim, jakim mi go odesłać mu się podobało, a gdy mej woli spełnić nie chciał, cieszę się, że swojej zadosyć uczynił, sądząc, że tak było sprawiedliwie... Poleć mu mnie z tem, żem zawsze jego sługą.
Epitya zrazu chcąc się pomścić, pragnęła zabić wiarołomcę, ale rozmyśliwszy się, poszła sprawiedliwości szukać u cesarza, który był w Villac’u. Ubrawszy się w żałobę, padła mu do nóg i opowiedziała wszystko. Kazał cesarz przywołać winowajcę, który na widok swej ofiary strasznie drżeć począł, uląkł się i stracił przytomność.
Wybadawszy sprawę, cesarz kazał najpierw Juryście zaślubić pokrzywdzoną, która się temu opierała, a potem na śmierć go skazał.
Jurysta przygotowany na ścięcie, czekał już tylko, rychło-li oprawca przyjdzie mu odebrać życie; w tem Epitya, która tak gorąco przeciw niemu świadczyła, posłyszawszy o wyroku cesarza, poruszona wrodzoną dobrocią swą, uznała niegodnem siebie, gdy cesarz nakazał, aby była żoną jego, i ona go za męża przyjęła, dozwolić, by zginął z jej powodu. Myślała, że to raczej pragnieniem zemsty się wyda, niż sprawiedliwością. Szła tedy prosić cesarza o ocalenie mu życia.
Maksymian zachwycony był, usłyszawszy ją tak przemawiającą za Jurystą, chociaż ten ją pokrzywdził; uznał też, że tak wielka dobroć zasługiwała, aby spełniono to, o co prosiła, a kazawszy o godzinie, która była na śmierć przeznaczoną, przywołać Jurystę, przebaczył mu, oddając za żonę Epityę.
W roku 1577 Jerzy Whetstone na tle tej powieści osnuł komedyę we dwóch częściach, której dał tytuł: „Wielce doskonała i sławna historya Promosa i Kassandry“. Nieznany ten poeta uczuł wszakże, iż pożycie małżonków byłoby niemożliwem, gdyby je przypomnienie śmierci brata zatruwało, i jak Szekspir, dla nadania prawdopodobieństwa sztuce, ocalił mu życie cudownie. Oprócz tego Whetstone, zwyczajem ówczesnym, postawił obok drugą parę komiczną, i przygody jej splątał z historyą Promosa i Kassandry. Tym cieniakiem głównego bohatera Promosa (Jurysty) jest nijaki Phallax, któremu powierzono sprawowanie policyi w mieście. Z rozkazu namiestnika zamyka on wszystkie podejrzane domy. Jednego dnia pachołkowie przyprowadzają mu opierającą się rozkazom ulicznicę, Lamię. Phallax rozmiłowuje się w niej i bierze ją w swoją opiekę. Zręczna jejmościanka, której doradzcą jest nijaki Rosko, za wiele sobie pozwala na rachunek łask Phallaxa, i odziera go niemiłosiernie. Ten, nie mogąc wystarczyć jej wymaganiom, łupi mieszkańców, a gdy i tego mało, policyantów swych, Rapaxa i Gripaxa, zmienia w ulicznych rabusiów. Kończy się to tem, że Phallaxa precz wyrzucają, odebrawszy mu, co porabował u ludzi, a Lamia idzie do więzienia. Dwie te powieści rozwijają się równolegle niczem zresztą nie połączone.
Whetsone napisał później jeszcze powieść na podstawie komedyi, pomieszczoną w jego: „Heptameron of civil discourses“ (1582 roku).
Z tej to nieforemnej komedyi napisał Szekspir swoją: „Miarkę za miarkę“, wziąwszy tytuł zapewne z następującego wiersza w Promosie i Kassandrze: (Akt V. Scena IV.)

„who others doth deceyve,
Deserves himself like measure to receyve“...

Grano komedyę Szekspira 26. grudnia w 1604 roku, przed Jakóbem I.
W druku ukazała się dopiero w roku 1623, w wydaniu zbiorowem.


Troilus i Kresyda.

Komedya ta, zaliczana niekiedy do tragedyi, powstała około 1609 r. w którym to czasie wyszły dwa jej wydania z przedmową, akcentującą tę „nowość“ jako nigdzie jeszcze nie przedstawioną. W pierwszem wydaniu ma tytuł: „Straszna historya Troilusa i Kresydy, doskonale wyrażająca początek ich miłostek wraz ze zręcznem pośrednictwem Pandarusa, książęcia Licyi, napisana przez Wiliama Szekspira. Londyn 1609.
Przedmiot komedyi był od czasu Homera wielokrotnie opracowany, zwłaszcza w średnich wiekach. Bezpośredniem źródłem, z którego czerpał Szekspir, była romanca Chaucera p. n. „Troilus i Kresyda“, ta zaś opierała się na noweli Boccaccia.
Prawdziwie włoski koloryt cechuje opowieść Boccaccia o naiwnie namiętnej miłości Troiła i Kresydy, gruchających w oblężonym grodzie Pryama, przy szczęku oręża, wśród nieustannej wrzawy wojennej. I tam, jak u Szekspira, ułatwia Troilowi przystęp do celu marzeń, Pandarus, krewniak Kresydy. Gdy w końcu w sprawę serdeczną obojga wciska się wojna z okrutnemi swemi żądaniami, gdy w zamian za pewnego jeńca trojańskiego wyrywa Dyomedes z objęć Troila córę greckiego kapłana, czujemy, iż fakt ten w sposób bolesny druzgocze związek dwojga serc naprawdę sobie oddanych. Zwycięstwo Dyomedesa nad samotną Kresydą, Achillesa zaś nad żądnym zemsty Troilem, zaokrągla fabułę w sposób tragiczny.
Temat ów jednak pszeniesiony na północ, stał się w rękach Chaucera, nadwornego poety króla, który był znany ze słabości dla płci słabej, stał się zwierciadłem zupełnie odmiennych poglądów życiowych. Kresyda jest tu wstydliwszą, lecz zarazem pożądliwszą. Pandarus, stryj jej, kuty na wszystkie boki światowiec, lubi ironizować nawet w roli stręczyciela. Troilus przybiera charakter niedoświadczonego marzyciela, tak wysokie ma mniemanie o czystości swej bogdanki, iż sam nie ważyłby się za nic w świecie prosić ją bez pośrednictwa Pandarusa o łaskę, której udzielić mu ona sama pragnie, pomimo udanego oporu. Tak więc naprzeciw pacholęcej prawie namiętności, staje dość pozioma zmysłowość żądnej kobietki. W chwili rozstania Kresyda opłakuje raczej utratę ognistego kochanka, niźli rozstanie z Troilem. Czyż dziwo, że tak prędko pociesza się jej miękie serce czułościami Dyomedesa! Z żalem wprawdzie wspomina Troila i obdarza go arcyrzewnym listem; ale broszę, którą Troilus dał jej w chwili rozstania na pamiątkę, znajduje on w zerwanym z pleców Dyomedesa płaszczu.
Teraz dopiero spada mu łuska z oczu. „Oto, woła, jakim okazuje się świat, gdy go ktoś nawskróś przejrzy!“ Zabity przez Achillesa z uśmiechem przygląda się Troilus z wyżyny chmur życiu szarej rzeszy. W całym sposobie przedstawienia stosunku Troila i Kresydy czuć tchnienie schyłku wieków średnich, kiedy wraz z ideałami feudalnymi stracił i kult kobiet swą barwność.
Szekspir poszedł za Chaucerem; dramatyczny jego talent wysubtelizował jedynie charakterystykę osób, dość prymitywną u Chaucera i żywszej, niźli ten poeta, złożył dowody obserwacyi.
Szekspirowska Kresyda doszła już do przekonania, iż niepodobna wierzyć mężczyznom. Dla tego też chce misternie udawaną obojętnością podnieść w oczach Troila swą wartość. Jest wirtuozką kokieteryi, jak Kleopatra, jeno bez tej królewskiej wyniosłości, jaka cechuje miłośnicę Antoniusza. Do jakiego stopnia góruje w niej zmysłowość, widać to najlepiej w scenie, gdy Pandarus zwiastuje jej, iż — wydana Grekom — ma wrócić do ojca i rodaków.
A jednak ten sam Troilus niedługo potem na własne oczy musi patrzeć, jak Kresyda Dyomedesowi wręcza upominek, ofiarowany jej w chwili rozstania przez Troila. Co prawda jest ona dość uczuciową, by przecie przy tej sposobności wspomnieć pierwszego kochanka, biadać nad słabością płci swej i tkliwy liścik napisać do Troila. Jestto bodaj czy nie najniższy stopień słabości charakteru.
Efektowność tego typu kochanki podniósł Szekspir przez zestawienie z postacią Heleny, pięknej, lekkomyślnej grzesznicy, z powodu której toczy się taka wojna. Tu już szukał poeta źródła nie u Chaucera, lecz u Homera, świeżo wydanego w przekładzie Chapmana. Niemniej jednak, gdy Homer przedstawia Helenę tak powabną, iż wdziękami swymi zdobywa sympatyę nawet starców trojańskich, u Szekspira rozpływa się ona w czczej paplaninie miłosnej.
W rzędzie mężczyzn, głównie Troilus i Parys poświęcają całą uwagę swym kobietom, mimo niebezpieczeństwa grożącego miastu i ich własnemu domowi; natomiast Hektor i Achilles są przedewszystkiem bojownikami. Traktują sprawy serca jako szczegół podrzędny. Hektor, to prawdziwy bohater: wielkoduszność łączy z trzeźwym poglądem, czego dowody składa właśnie w poglądzie swym na historyę Heleny. Nie usuwa się on jednak od dalszej walki o wiarołomną, ponieważ zabrania mu tego honor. Śmierć tego entuzyasty-rycerza przynosi zagładę żonie, rodzicom, ojczyźnie. A podczas kiedy na szlachetnym mści się niezręczność, tryumf zlewa swe blaski na brutala. Achilles jest u Szekspira zawodowym rębajłą, którym kieruje nie poczucie honoru, jeno próżność. Obojętną dlań rzeczą odzyskanie H eleny; zjedna z cór trojańskiego króla utrzymuje stosunek miłosny, żąda jednak, by walki nie zaniechano, bo tylko walka dać może jego zręczności pole do popisu. Aby dać uczuć rodakom, iż jest dla nich nieodzowny, zamyka się w namiocie i wespół z Patroklem marnuje czas na igraszkach. Dopiero utraciwszy Patrokla, swą zabawkę, rzuca się pomiędzy walczących i żądny tytułu pogromcy Hektora, w sposób bardzo nie rycerski korzysta z chwili, napada na bezbronnego i przy pomocy wojska Myrmidonów, kładzie go trupem. Tym sposobem najsławniejsi wojownicy starożytności, ku którym wieki średnie z zachwytem wznosiły oczy, stają się u Szekspira stekiem wad i śmieszności.
W takim świecie nie dziw, że dojrzewają podobne monstra, jak Tersytes. To już nie błazen o tkliwem sercu i otwartej głowie, jak w „Królu Lirze“, jeno garbaty, złośliwy klaun, kałem obrzucający każdego, kto od niego wyższy. Jest to niewolnik, dla tego niepomiatany, że i wielkich nie oszczędza.
Z rzędu pozostałych postaci wyróżnić należy jeszcze Ulissesa. Prawi on kazanie samemu Achillesowi, głosi morały niby o pielęgnowaniu cnoty dla niej samej, a w gruncie idzie mu jedynie o połechtanie ambicyi syna Tetydy. Ulisses prowadzi także Troila przed namiot Kresydy, aby obaczył na własne oczy, jak go ona zdradza, ale wybuchy trojańskiego młodzieńca hamuje roztropny Grek nader umiejętnie. Słowem, przedstawia Szekspirowski Ulisses tę mądrość życiową, która umie na wskroś przejrzeć stosunki i w każdej sprawie zająć stanowisko oportunistyczne, ale nie przychodzi jej nawet na myśl, kusić się o poprawę świata lub o wymiar słuszności, na czem łam ali karki szlachetni, reformatorskiemi dążeniami owładnięci bohaterowie z okresu Hamletowskiego.


Cymbelin.

Na tragedyę o „Cymbelinie“ składały się najróżnorodniejsze pierwiastki: powieść Boccacyusza, ulubiona poecie kronika Holinsheda, romans Lilly’ego Euphues i własna fantazya poety.
Kymbelin czy Cymbelin u Holinsheda należy do legendowych, bajecznych królów; według kroniki jego, wychowanym być miał na dworze rzymskiego Augusta i przez niego pasowany na rycerza. Żył z Rzymianami w zgodzie, a młodzi synowie, jeździli do Rzymu kształcić się w sztuce wojennej. Jednakże później wzmianka jest o wojnie jego z Rzymianami, z powodu odmówionego haraczu. Imiona synów jego Gwideryusza i Arwiraga są u kronikarza przytoczone. Porwanie ich i całe stąd pochodzące zawikłanie, dotworzone zostało przez poetę.
Właściwy wątek zaczerpnięty z Dekamerona. Rzecz dzieje się we Włoszech i nabywa tu charakteru właściwego krajowi i obyczajom. Kupcy, Włosi, zebrani w gospodzie, po wieczerzy rozprawiają sobie, zabawiając się rozmową o kobietach, każdy z nich ma coś o swojej żonie do powiedzenia i każdy swoją wychwala. Nijaki Ambrogulio dowodzi upornie, że wszystkie kobiety są słabe, że nie ma jednej, któraby mu się oprzeć mogła, nawet żona Bernaby Lomellina, tam przytomnego. — Włosi po Rzymianach w spadku wzięli to smutne przekonanie: Casta est quam nemo rogavit. Bernabo dotknięty do żywego, ofiaruje zakład, że jego Ginewra nie ulegnie zwodnikowi. Niepoczciwy zarozumialec przyjmuje zakład, jedzie do Genui, gdzie żona kupca pozostała, i nie próbując nawet ją poznać, ani względy jej pozyskać, znajduje daleko łatwiejszem kazać się w skrzyni zanieść nocą do jej pokoju. Dobywszy się potem z ukrycia, Ambrogulio podkrada się do śpiącej, wypatruje znamię rodzime, które ma na lewej piersi, kradnie jej woreczek, suknię, pierścionek i pasek, przygląda się z wielką uwagą całemu pokojowi i uchodzi. Wróciwszy do Bernaby, przekonywa go, iż zakład wygrał, opisuje mu dokładnie sypialnię jego żony i pokazuje na dowód skradzione rzeczy. Bernabo w rozpaczy, wysyła jednego ze sług swoich z rozkazem, ażeby zabił Ginewrę. Sługa, zaprowadziwszy ją w miejsce ustronne, już ma wykonać rozkaz pana, gdy prośby i zaklęcia nieszczęśliwej go miękczą. Ginewra przebrana za mężczyznę uchodzi i chroni się do Aleksandryi, pod imieniem Sicurana, zaciągając się do służby Sudana Egiptu, który ją mianuje kapitanem swej gwardyi. W tem przebraniu Ginewra, przypatrując się raz jarmarcznym sklepom w Akrze, spostrzega na wystawie u kupca weneckiego pas i woreczek, które poznaje za swoje. Zapytuje go, skąd je dostał. Kupiec, który nie kim innym jest tylko łotrem Ambrogulio, odpowiada, śmiejąc się, że je ma od pięknej Genuenki, którą uwiódł, założywszy się z jej mężem, iż tego dokaże. Ginewra, dla której to wyznanie jest wyjaśnieniem wypadku, jaki ją spotkał, hamuje swe wzruszenie i przygotowuje zemstę. Poznaje się bliżej z Ambroguliem, zachęca go, aby osiadł w Aleksandryi, i pod pozorem jakiegoś handlu, ściąga tam męża swojego. Naówczas w obecności Sudana wyjaśnia się sprawa, Bernabo niewinną swą żonę znajduje w przebranym kapitanie Sicurano, a Ambrogulio, po zeznaniu zdrady, jakiej się dopuścił, wbity na pal, odbiera zasłużoną karę.
Boccacyusz, w przekładzie francuskim, jak widać z drobnych szczegółów, służył za wzór Szekspirowi.
Osobnego wydania „Cymbelina“ za życia autora nie było, wyszedł po raz pierwszy w zbiorowem 1623 roku, podzielony na akty i sceny. O graniu na scenie tej sztuki p. t. „The Tragedie of Cymbeline“ w roku 1610—1611, wspomina dziennik Dr. Simona Forman.
Ogłaszamy tu po raz pierwszy „Cymbelina“ oraz „Troila i Kresydę“ w przekładzie Stanisława Kossowskiego a „Miarkę za miarkę“ w tłómaczeniu Jana Kasprowicza.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Biegeleisen.