Dziewczę z facyatki
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziewczę z facyatki |
Pochodzenie | Pieśni cykl Szkice z zaułków |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego i S-ki |
Data wyd. | 1894 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W małem okienku facyatki
Kwitnęły białe dwie róże,
Z za muślinowych firanek
Oczęta śmiały się duże.
Twarzyczka z zadartym noskiem...
Urocza jej właścicielka
Miała naturę dyablika,
Zaś wdzięczne imię: Anielka.
Od świtu do późnej nocy,
Złączona z gwarem maszyny,
Nad dachy starych kamienic
Płynęła piosnka dziewczyny.
Wesoła piosenka szwaczki,
Taka figlarna i pusta,
Szczera jak serce i świeża
Jak koralowe jej usta...
Miała dziewczyna sąsiada,
Zaś mieszkał on naprzeciwko,
Muz był gorliwym czcicielem,
A także panienki z grzywką...
Gdy pisał ody płomienne,
Lub rzeźbił czułe sonety,
W głębokich oczach dziewczyny
Do natchnień szukał podniety.
W majowe, ciche wieczory,
Gdy świat się zdaje być rajem,
Z podniebnych swoich okienek
Patrzyli na siebie wzajem...
Drżały ich serca młodzieńcze,
Zbratane słodką harmonią,
A cynik odwieczny, księżyc,
Na niebie śmiał się z ironią...
Dni przemijają jak chwile
I biegą w otchłań przeszłości —
Krótko trwa smutku elegia,
Krótko sielanka miłości!
Skończył się romans poety
Oraz sympatya panienki —
Nazbyt ceniła świecidła
I atłasowe sukienki.
Zaś muza swoich wybrańców
Unosi wprawdzie do nieba,
Daje im skarby fantazyi,
Lecz zato odmawia chleba.
Więc gdy się zjawił kusiciel —
Fabrykant łysy i gruby,
Modniarka z bladym śpiewakiem
Miłosne zerwała śluby...
Odtąd, gdy ziemię oplotły
Przezrocze zmierzchy wieczorne,
Zaglądał księżyc ciekawy
W pokoje szwaczki wytworne.
Rzucał swe srebrne promienie
Na jedwab i na kryształy,
I w świetne perły zamieniał
Łzy, co w jej oczach błyszczały.
Ona marzyła przy oknie,
Dziwnie żałosna i blada,
I zapatrzona w tę przeszłość,
Co bezpowrotnie przepada.
Przywoływała obrazy,
Co się rozwiały bez śladu,
I łkało serce w jej piersiach,
Pełne goryczy i jadu...
I powróciła po latach
Do swojej cichej facyatki,
Lecz w jej podniebnem okienku
Już białe nie kwitły kwiatki.
Zniknął w szerokim gdzieś świecie
Wybladły sąsiad dziewczyny...
Już dźwięczna piosnka nie płynie,
Złączona z gwarem maszyny...
Małe okienko z przeciwka
W powietrzu zmrokiem osnutem,
Jak smutne oko człowieka,
Patrzy się na nią z wyrzutem.
I jakieś szepty posępne
Prosto do ucha jej płyną:
„Co utonęło w przepaści,
Nie wraca nigdy, dziewczyno!...“