Stary aktor (Pieśni)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł Stary aktor
Pochodzenie Pieśni

cykl Szkice z zaułków

Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i S-ki
Data wyd. 1894
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Stary aktor.

I.

Bogaty w wspomnienia sukcesów,
Ubogi na punkcie sakiewki,
Swój kącik ma aktor-emeryt
W izdebce łaciarza Dratewki.

Za młodu poezyi i sławy
Ciernista znęciła go ścieżka:
Był sztuki gorliwym czcicielem...
I „kątem“ pod strychem dziś mieszka.

Zachwycał go geniusz Szyllera,
Porwała potęga Szekspira,
I spać mu nie dały postacie
Hamleta, Romea i Lira.

Ariele i Puki skrzydlate
Sennemu szeptały bez końca:
„Dla sztuki żyj, chłopcze, dla sztuki!“
„Do słońca dąż, chłopcze, do słońca!“



II.

I wierność poprzysiągł poezyi...
I został wędrownym aktorem...
Te tłumy, co w dzień nim gardziły,
Porywał i wstrząsał wieczorem.


Wśród zgrai artystów dla chleba,
Na scenie na prędce skleconej,
On kochał, i szalał i konał,
W potężne kreacye wcielony.

Gdy wijąc się w kurczach śmiertelnych,
Nick wołał: „Uśmiechnij się, królu!“
Dech w piersiach zamierał słuchaczom
I serca pękały im z bólu.

Drżał teatr od grozy, wiejącej
Z Otella, Makbeta lub Moora...
I kwiatów padały girlandy
Pod stopy tułacza-aktora...



III.

Minęły sceniczne sukcesy,
Przebrzmiała baśń sławy złocista —
W izdebce łaciarza Dratewki
Zamieszkał na starość artysta.

Los-figlarz i ciernie i róże
Pod nogi mu sypał obficie —
Dziś aktor nauczył się łatać
I szewctwem zarabia na życie.

Nie nazbyt sławetny Dratewka
Jest kontent z swojego kamrata:
Miast wglądać w tajniki przyszczypek,
On myślą po niebie gdzieś lata.

Nieświadom jest szewckich zwyczajów
I fachu jest zgoła nieświadom...
„Ot, szkoda! Zmarnował się człowiek!“ —
Tak mówi Dratewka sąsiadom.



IV.

Przy chwiejnem światełku łojówki
On nieraz przesiedzi noc całą,
Z arcydzieł wielkiego Szekspira
Kreacyę studyując wspaniałą.

Dratewka po mendlu kufelków
To mruknie, to chrapnie od ucha...
A Makbet spostrzega cień Banka,
A Hamlet szyderstwem wybucha.

Jak czarem, kolejno się zmienia
Podstrysze łaciarza prostacze:
Park... cisza... szept tęskny Romea...
Pustkowie... pioruny... Lir płacze...

Szewc-aktor z orszakiem widziadeł
Odprawia nadziemskie wędrówki...
Wiatr z jękiem uderza w okienko,
Migoce światełko łojówki...



V.

Gdy w brudnej izdebce pod strychem
Rozgoszczą się mroki wieczora,
Dratewka, utracyusz i birbant,
Do knajpki wyciąga aktora.

Po trzecim kufelku bawara,
Po „gorzkiej,“ „miętowej“ i „czystej,“
Twarzyczka wędrownej Ofelii
Połyska przed okiem artysty.


Zbyt krótko się Hamlet napawał
Miłości tej błędnym ognikiem:
Ofelia nie zgasła w szaleństwie,
Lecz zato uciekła z kupczykiem.

I z oczu sennego aktora
Do kufla dwie słone łzy biegą...
Dratewka go budzi kułakiem:
„Hej! Pora do domu, kolego!...“



VI.

W ubogiej izdebce pod strychem
Dobiegło to życie do końca...
I skonał wędrowny artysta,
Wołając: „Do słońca! Do słońca!“

Tak z żalu pił majster Dratewka,
Aż dostał gorączki i chrypki...
Do butów zmarłego ostatnie
„Na urząd“ dorobił przyszczypki...

Za trumną aktora-tułacza
Szło czterech kolegów łaciarza,
Garść ziemi cisnęli do grobu
I poszli do knajpy z cmentarza.

Po piątym kufelku bawara
Rzekł majster, ścierając łzę z powiek:
„To partacz był, panie, nie łaciarz!
Ot, szkoda! Zmarnował się człowiek!“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.