Ewa (Wassermann)/Nocne rozmowy/1
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ewa |
Podtytuł | „Człowiek złudzeń“: powieść druga |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Renaissance“ |
Data wyd. | 1920 |
Druk | Drukarnia Ludowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wolfgang, przybyły do domu na urlop z okazji świgl Bożego Narodzenia mógł złożyć ojcu gratulacje z powodu nowej godności. Albrecht Wahnschaffe został radca tajnym.
Inaczej teraz było w domu zgoła, cicho, nudno. Krótka rozmowa z ojcem przekonała go, że się trapi Krysljanem. Nastawił pilnie ucha, ale nie mógł nic pewnego pochwycić.
Od postronnych dowiedział się, że Krystjan sprzedaje swój majątek, nie wiedział jednak z jakiego powodu.
Z matką rozmawiał raz tylko. Wydało mu się, że nie jest zdrowa, a traktowała go, z ubliżającą wprost obojętnością.
Krążyły wieści różne. Zarządca domu powiedział mu, że Crammon spędził dni kilka w Wahnschaffeburgu na tajemnych rozmowach z panią Richbertą. Wysłali oni podobno długi telegram do Berlina, z ofertą odczepnego w wysokości, podobno, pięćdziesięciu tysięcy, ale nie do danej osoby wprost, tylko do pośrednika. Odpowiedź wypadła niepomyślnie i Crammon wyruszył do Berlina osobiście.
Wolfgang napisał do Crammona, ale nie dostał odpowiedzi.
Nie interesując się tem, co czyni brat, zaprzestał dalszych dociekań.
Powróciwszy z początkiem tygodnia do Berlina, wymiarkował po zachowaniu się znajomych, że mają coś przeciw niemu. Czytał niezrozumiałe rozciekawienie w ich oczach. Pozbawiony szczególnej spostrzegawczości, dbał o to tylko, by zachować pozory nienaganności i nic popaść w konflikt z osobami, które mogły mieć wpływ na jego karjerę.
Podzielał z niezmierną uległością zapatrywania tych, z którymi obcować mu padło i drżał na myśl, że mogli go posądzić, o jakieś uchybienie, czy nietakt. Cechowała go ciągła czujność i nigdy nie był spokojny. Zanim wypowiadał zdanie własne, badał przedtem starannie, co o danej sprawie myśli większość, oraz ludzie miarodajni.
Na pewnem przyjęciu usłyszał szeptanie dwu młodzieńców, które za jego zbliżeniem się ustało. Odciągnął jednego z nich na bok i zapytał bez ogródek. Nie mógł trafić lepiej. Był to niejaki Svensheimer, syn wielkiego przemysłowca z Moguncji, który mu zazdrościł karjery, a także obie rodziny z dawien dawna żyły w rozterkach.
— Mówiliśmy o bracie pańskim! — odpowiedział. — Cóż to się stało? Krążą fatalne pogłoski. Cóż na tem prawdy? Musisz pan chyba wiedzieć.
Wolfgang sponsowiał.
— Cóż się stać mogło? — rzekł przygnębiony. — Nie wiem o niczem. Bardzo luźne nas obu łączą stosunki.
— Podobno wziął sobie na kark dziewczynę lekkich obyczajów i to najgorszej sorty, wprost ulicznicę. Sądzę, że rodzina powinnaby przeciwdziałać jakoś.
— Nic, a nic o tem nie wiem! — jękał Wolfgang, czerwieniejąc coraz to mocniej. — Zresztą nieprawdopodobnie brzmi tak pogłoska. Krystjan, to człowiek najekskluzywniejszy pod słońcem. Któż to rozsiewa takie brednie?
— Wszyscy je powtarzają, — rzekł Svensheimer złośliwie. — Dziwi mnie nawet, że pan się ostatni dowiadujesz. Zerwał podobno z wszystkimi przyjaciółmi. Powinienbyś go pan odwiedzić. Wszakże przebywa w Berlinie. Może cała sprawa da się załatwić po dobremu, zanim dojdzie do publicznego skandalu.
— Zbadam rzecz niezwłocznie! — powiedział Wolfgang, przybierając sztywną postawę. — Zbadam wszystko, a jeśli okaże się to oszczerstwem, pociągnę plotkarzy do odpowiedzialności.
— Tak, to najlepsze! — zauważył chłodno Svensheimer.
Wolfgang opuścił towarzystwo, a dawna nienawiść do brata rozgorzała na nowo. Błyszczał dotąd i ćmił wszystkich w rodzinie, a teraz, groziła z jego strony hańba i niebezpieczeństwo dla najistotniejszych interesów.
Dławiła go wściekłość.