Ewa (Wassermann)/Zanim pęknie srebrna nić/12

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jakób Wassermann
Tytuł Ewa
Podtytuł „Człowiek złudzeń“: powieść druga
Wydawca Instytut Wydawniczy „Renaissance“
Data wyd. 1920
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
12.

Albrecht Wahnschaffe udał się do sypialni do leżącej w łóżku żony. Było to potężne łoże z baldachimem na kręconych slupach. Po obu stronach widniały na ścianie kosztowne gobeliny, wyobrażające sceny mitologiczne. Kołdra z błękitnego adamaszku osłaniała majestatyczną postać pani.
Pan Walinschaffe ucałował po rycersku dłoń żony, którą mu podała ruchem znużenia i osunął się w fotel.
— Chciałbym pomówić z tobą o Krystjanie, — zaczął — zachowanie jego niepokoi mnie od pewnego czasu. Zanadto już tej bezplanowości. Teraz znowu owo kupno djamentu. Taka rzecz działa wyzywająco. Psuje mi to humor.
Pani Richberta zmarszczyła czoło.
— Nie widzę wcale powodu do zaniepokojenia! — odparła. — Wielu synów bogatych sfer wiedzie takie, jak Krystjan życie. Przypominają szlachetne rośliny służące ku ozdobie. Zdaniem mojem, są oni wskaźnikami poziomu kultury, sami się uważają za doskonałych i mają rację zupełną. Urodzenie i majątek chronią ich od trudów zawodu. Istota ich, to nietykalność arystokratyczna i rezerwa.
Albrecht Wahnschaffe pochylił się i rzekł, bawiąc własnymi białymi palcami, których nie tknął ni cień starości:
— Przebacz, ale mam inne zapatrywanie. Sądzę, że w naszym świecie społecznym każdy powinien pełnić jakąś funkcję, pożyteczną dla ogółu. W tym poglądzie wychowałem się i nie mogę go zmienić na rzecz Krystjana. Pogodziłbym się zresztą z jego lekkomyślnością w używaniu pieniędzy, mimo że znacznie przekroczył w ostatnich miesiącach przyznany sobie budżet. Podkreślam, że majątek domu Wahnschaffe nie ucierpi skutkiem tego rodzaju wybryków. Dziwi mnie atoli brak punktu centralnego w życiu Krystjana? oraz niejednokrotnie przejawiona obojętność na zaszczyty i godności.
Pani Richberta spojrzała na męża chłodno z pod opuszczonych powiek. Gniewało ją, że chce wciągnąć w swe wirujące kręgi interesów Krystjana, stworzonego do wywczasu, zabawy, uciechy i piękna.
— Zostawiłeś mu dotąd swobodę, — rzekła — czekajże tedy i patrz co będzie dalej. Nie wszyscy muszą się pocić. Ruchliwość i interesy to rzeczy nie apetyczne zgoła. Urodziłam ci dwu synów, jednego dla ciebie, a dla siebie drugiego. Żądaj od swego co ci się podoba, on zaś niech czyni co może. O swoim chcę tylko myśleć i cieszyć się, że istnieje. Martwi mnie to tylko, że Krystjan, od czasu swej podróży do Anglji, coraz to bardziej odsuwa się od nas, a także jak słyszałam od wszystkich przyjaciół swoich. Mam nadzieję, że jest to drobiazg. Może tkwi w tem kobieta, a takie rzeczy mijają rychło. Nie zwykł robić w tych sprawach tragedji. Mówienie męczy mnie, Albrechcie. Jeśli masz jeszcze jakieś argumenty, to odłóż je, proszę na raz inny.
Obróciła głowę i zamknęła znużone powieki. Albrecht Wahnschaffe wstał, ucałował dłoń żony, w ten sam co przed rozmową sposób i odszedł.
Słowa żony, że urodziła dwu synów, jednego dla niego, drugiego dla siebie rozgoryczyły go na żonę, którą zawsze uważał za coś nietykalnego i wyższego. I na cóż to wszystko stworzyłem? Takie sobie zadawał pytanie, idąc wolnym krokiem przez wspaniałe komnaty.
Trudno mu było zbliżyć się do Krystjana, trudniej niż do ministra, czy otoczonego wielbicielami przybysza. Nie mógł się zdecydować, czy ma prosić, czy rozkazywać. Nie był pewny swego autorytetu, a mniej jeszcze przyjacielskiego porozumienia. Kiedy atoli udał się do Würzburga do siedziby rodowej, dla wypoczynku i rozrywki, posłał do Krystjana list z prośbą o rozmowę.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jakob Wassermann i tłumacza: Franciszek Mirandola.