Historja chłopów polskich w zarysie/Tom I/X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historja chłopów polskich w zarysie |
Podtytuł | Tom I. W Polsce niepodległej |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie |
Data wyd. | 1925 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów — Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W XV i XVI w. Francja — powiada historyk — była jaskinią zbójów. Między nimi odznaczali się rozpasaniem i okrucieństwem hrabiowie Armagnac oraz ich zbrojne drużyny, zwane armaniakami. Jeden z nich, nazwiskiem Vauru, uwięził chłopa, poddał go torturom, ażeby wymusić okup. Daremnie brzemienna żona nieszczęśliwego włóczyła się u nóg potwora, błagając o litość. Starała się pożyczyć u sąsiadów żądaną sumę, ale zbierała ją z wielkim trudem, bo wszyscy byli biedni. «Spiesz się, jeśli nie chcesz, ażeby twój mąż był tak powieszony, jak ten oto, który nie złożył okupu» — krzyczy Vauru, pokazując jej na szubienicy wiszącego wieśniaka. Ona się waha w obawie, że on weźmie pieniądze i męża zamorduje. — «A może wolisz — powiada zbrodniarz — ażebym go utopił?» I w jej oczach każe wrzucić innego wieśniaka do Marny. Ona się waha — jego to podnieca, więc każe stracić jeszcze kilku. Nareszcie biedna kobieta decyduje się i oddaje pieniądze. — «No, dobrze, — mówi nikczemnik — teraz możesz iść do domu, bo twój mąż przed ośmioma dniami powieszony». Szalona z bólu obrzuca go obelgami; on każe zedrzeć z niej ubranie, obić i przywiązać do drzewa (zwanego Vauru, na którem wieszał własnemi rękami). Jęki nieszczęśliwej, która zaczęła rodzić, ściągają w nocy wilki, które pożerają w jej łonie dziecko i kładą kres jej strasznej męczarni.
Biskup z Beauvais na zebraniu Stanów Generalnych w Orleanie 1435 r. tak określił postępowanie panów (seigneurs) względem chłopów: «Łapią ich, zamykają w więzieniu, zakuwają w kajdany, osadzają w miejscach pełnych brudu i robactwa, zagładzają na śmierć. Jednych pieką, drugim wyrywają zęby, innych każą bić kijami i uwalniają dopiero po otrzymaniu okupu. Mężów i ojców zabijają wobec żon i córek, które wobec nich gwałcą». Możnowładca, przebywający na dworze, rządził w swych dobrach przez intendenta, człowieka «zimnego, nielitościwego i nieczułego jak topór w rękach kata, maszynę do wyciskania wszystkiego, co potrzeba dla zadowolenia pana i która jednocześnie pracuje nad wzniesieniem własnej fortuny, zbudowanej z krwi i łez».
«Królewskość pochłania feudałów, a wraz z nimi lud, pozbawiony wszelkich praw, bo nawet prawa do litości. Cierpieć i umierać — to jego los. Jeżeli zaś zrozpaczony chwyci za broń i pobiegnie ku śmierci, która zbliża się zbyt wolno... policzą tylko zabitych i spalonych bez zatrzymywania się dłużej nad temi drobnemi faktami, niegodnemi majestatu historji».
W XV w., podobnie jak dawniej, wyzwalanie chłopów odbywało się za drogą opłatą i pod tak ciężkiemi warunkami, że właściwie było ono tylko przemianą poddaństwa. Wyzwolony był niby wolny, niby posiadał ziemię na własność, ale tak skrępowany powinnościami i wyzyskany opłatami, że położenie jego nie o wiele albo nawet wcale nie było lepsze, niż w poddaństwie. Wyzwolony bowiem, lub nie, w każdym razie ciągle płacił — za ziemię, za pastwisko, za bydło, za wyprowadzenie go na targ, za sprzedaż, za zabicie i t. d. Poborca danin i podatków przychodził na targ, odbierał je dla pana i siebie, znacząc włościan kredą dla uniknięcia pomyłki. Płacili oni panu za zbiór winogron, za wytłaczanie, wywożenie, wynoszenie, sprzedaż hurtową i detaliczną i t. d.; płacili za prawo zabaw na brzegu morskim, za wyławianie szczątków z rozbitych statków... wyliczyć wszystkich podatków niepodobna. Obok nich pobierano opłaty wykupne od «praw panów». Musieli je uiszczać ojcowie, chcący swobodnie rozporządzać swojemi córkami, wdowy niewychodzące powtórnie zamąż, żeniący się przedwcześnie i t. d. W tem łupiestwie duchowieństwo współzawodniczyło ze szlachtą. To też kaznodzieja XV w., Barletta, mógł powiedzieć: «Żony panów i lichwiarzów, gdybyście zdjęły swe stroje i włożyły je pod prasę, wyciekłaby z nich krew ludu».
Za Ludwika XII (XV—XVI) chłop francuski nie znał smaku mięsa, nie zabijał wieprzów, gdyż sól sprzedawano po bardzo wysokiej cenie, żywił się tylko warzywami i owocami, a chleb uważał za zbytek, na który można sobie pozwolić zaledwie w niedzielę.
Możnowładcy francuscy pomimo swoich wysokich stanowisk byli umysłowymi prostakami, którym brak wykształcenia nie przeszkadzał w srogości. Słynny konetable Montmorency, wielki i wódz i bandyta, nie umiał pisać; sekretarz podawał mu pióro, którem on stawiał prostopadłe kreski, dopóki ten go nie zatrzymał. Był to już postęp, bo przedtem noble sire pogrążał pięć palców w kałamarzu i przyciskał je na dole aktu, na którym robiono adnotację: c’est la griffe de monseigneur — to jest znak pana.
Montlear, zwany «rzeźnikiem królewskim», chodził w towarzystwie dwóch katów, których nazywał swoimi lokajami. Według niego należało zawsze zaczynać od egzekucji: toteż kazał wieszać swoje ofiary «bez wysłuchania, bez użycia kawałka papieru i kropli atramentu», przechwalając się, że zostawił poza sobą powieszonych jako znaki swego pochodu. Jeżeli miał pojmanych zbyt wiele, kazał mężczyzn i kobiety wrzucać do studzien.
Inny możnowładca zabawiał się, zmuszając swe ofiary do skakania z wysokiej wieży.
Jeden z wodzów Ligi, wracając z wypraw, kazał rozpruć dwie dziewczyny, ażeby w ich wnętrzu pokrzepić swe nogi. Znany Bassompierre (XVI) trzymał sztylet na gardle chłopa, którego córkę gwałcił jego przyjaciel. Inny pan kazał swemu dziesięcioletniemu synowi zabijać jeńców, ażeby go przyzwyczaić do widoku krwi. Inny ścigał córkę swego dzierżawcy, którą chciał zgwałcić; ona wyskoczyła oknem i zabiła się, a ponieważ trup był jeszcze ciepły, on go zesromocił. «Dla dostojnych łotrów — powiada historyk — kradzieże i morderstwa były czemś tak zwykłem, jak jedzenie i picie».
Prawda, że tych okrucieństw dopuszczano się przeważnie podczas wojen religijnych i buntów chłopskich, ale pastwiono się tylko nad ludem. Wodzowie byli hersztami, a wojsko gromadami łupieżców. Gdy hr. Chavagnac (XVII) potrzebował pieniędzy, jeden z gubernatorów dał mu oddział żołnierzy, z którymi on, przejechawszy 50 mil. zrabował 34.000 franków.
Podczas niewoli swego męża księżna Kondeuszowa (XVII) szła z armją śród świetnego orszaku: okoliczni mieszkańcy musieli ją rozweselać codziennie tańcami, podczas gdy ich domy rabowano, a żony i córki gwałcono.
Oprócz wielkich buntów (Jacqueries), chłopi francuscy powstawali wielokrotnie przeciwko panom, a chociaż te powstania tłumiono niemiłosiernie, odnawiały się ciągle.
«Lud jest dziś (XVII w.) tak obarczony i uciśniony, — powiada przytoczony przez Bonnemère’a Delommeau — że prawie upada pod przygniatającym go ciężarem. Niema środka, któryby mógł go podźwignąć z tak wielkiego ubóstwa. Nieszczęście pochodzi stąd, że tylko biedni płacą podatki, a bogaci są od nich wolni».
Poddaństwo było związane z osobą. Dziecko szło za pośledniejszem z rodziców. Syn poddanki (serve) i ojca wolnego był poddanym (serf). Ich związki nie były uważane za małżeństwa (matrimonia), lecz za złączenia (sodalitia). Stanowili «część ziemi». Szlachta francuska stwierdziła jeszcze raz tę niewątpliwą prawdę, że panowie nie zrzekają się swych przywilejów dobrowolnie. Nie pominęli oni niczego, co tylko dało się obłożyć podatkiem, ściąganym z chłopów.
Jeszcze w XVII w. wieśniak płacił, gdy szlachcica pasowano na rycerza, na pieluchy «dzieci Francji», na wykupienie pana z niewoli, na uzbrojenie jego najstarszego syna i zamążpójście najstarszej córki. «Tak dalece ich poniżyliśmy i uciemiężyli podatkami i tyranją szlachty — powiada u Bonnemère’a Loyseau — że należy się dziwić, jak oni mogą istnieć i nas swą pracą żywić».
Podczas ustawicznych wojen wewnętrznych i religijnych wieśniacy urządzali na wieżach kościelnych wartownie, z których obserwowali ruchy wojsk i ostrzegali o ich zbliżaniu się. Zawsze bowiem wtedy wystawieni byli na rabunki, gwałty i znęcania się. Okrucieństwo i lekceważenie ludzkiego życia było tak głęboko wkorzenione w grunt ówczesnego społeczeństwa, iż opowiadano o pomocniku Richelieugo, «mężu biegłym w wieszaniu», że kiedyś podczas pięknej pogody zawołał: «Ach, jak przyjemnie byłoby dziś wieszać!» Szlachta francuska, która oburzała się na samą myśl, ażeby «szewcy i krawcy nazywali się jej braćmi», jeszcze twardszą okazywała się względem swych poddanych. O żadnych z jej strony ustępstwach bez przymusu nie mogło być mowy. «Albo nie należy jej dotykać — powiedział o niej Coquille — albo dotknąwszy, zgładzić». Gdy Ludwik XIV rozesłał po kraju sądy karne, złożone z członków parlamentu i prawników, na jednem posiedzeniu wydano 53 wyroki śmierci na szlachtę, które jednak nie były wcale wykonane dzięki protekcji krewnych u króla. Warto wiedzieć, za jakie przewinienia. Pewien margrabia trzymał na żołdzie 12 zbójów (których nazywał «dwunastu apostołami») dla dokonywania zbrodni. Pewien baron za rzekomą obrazę żony uwięził kilku chłopów, do których codziennie strzelał z pistoletu nabitego solą. W granicach rozkiełznanej samowoli i swawoli obracały się inne okrucieństwa.
Przerażające są opisy nędzy i głodu chłopów, wyniszczonych podatkami i grabieżami w pokoju i wojnach XVII w. «Kobiety zjadały swych mężów zmarłych z głodu, matki umawiały się o wzajemne zjadanie swych dzieci... Około Metzu znaleziono w kotle głowy dwojga dzieci, które w nim ugotowano». Niektóre wsie straciły całą ludność, w innych ocalała zaledwie setna ich część. Księża zaprzęgali się z parafjanami do pługa, ażeby uprawiać ziemię. Widywano kobiety zmarłe z głodu, którym niemowlęta ssały martwą pierś, albo starsze dzieci, które ogryzały ręce matek. Inne kobiety znajdowano nieżywe z ustami pełnemi trawy. A podczas tej strasznej niedoli król (Ludwik XIV) rzucał pieniądze na uczty i kochanki[1].
W Hiszpanji za Ferdynanda dozwolono (1486) wszelkie powinności i daniny zamieniać na czynsze i skup, co wiodło do zniesienia poddaństwa. Ludność wiejska składała się z dziedzicznych dzierżawców i drobnych właścicieli. Karol V w walce z miastami i włościanami ujarzmił ich swym despotyzmem. Oparłszy się na szlachcie, dał jej swobodę ucisku chłopstwa. Samorząd gminny został zniesiony, natomiast wprowadzono władzę patrymonjalną, która przetrwała do połowy XVIII w. i zapieczętowała niewolę ludu wiejskiego. Materjalnie upadał on pod dwoma ciężarami: szlachta, otrzymawszy za Ferdynanda prawo tworzenia majoratów, zaczęła wykupywać ziemię od znękanych podatkami chłopów, której ogromna część spoczywała w rękach kleru, a nadto spadła na nich osobliwa klęska — mesta. Z obawy przed napadami Saracenów zamieniono pola i winnice na pastwiska dla owiec, które łatwo było usunąć i które przed zimą pędzono połączonemi stadami (mesta) na południe. W tym celu zakazano grodzić płoty i kopać rowy, ażeby owce mogły po drodze się żywić. Właścicielami tych trzód byli panowie świeccy i duchowni, którzy nawet nałożyli dla nich osobny podatek. Po wypędzeniu Arabów całe to urządzenie pozostało. Daremnie włościanie zanosili prośby i protesty; szlachta nie dopuściła nawet ogrodzeń. Nadto grandowie i dostojnicy kościelni wyjednali sobie u króla osobne, całkiem niezależne władze, przed które jedynie oni i ich słudzy mogli być pozywani, oraz specjalny kodeks. Dzięki temu największe państwo ówczesnego świata doszło do ruiny ekonomicznej i kilka razy bankrutowało. Za Filipa II tyranja pogrążyła lud w bezdennej nędzy — ten lud, który tak kochał swój kraj, że wielu przyjmowało dobrowolnie służbę na galerach, aby tylko zostać w ojczyźnie. Liczebny spadek ludności był tak szybki i groźny, że (1622) nowożeńców uwolniono na cztery lata od podatków, a ojców sześciu synów — na całe życie, nieletnim pozwolono żenić się bez zgody rodziców i nałożono wielkie kary na wychodźców.
Grandowie w swych olbrzymich dobrach mieli po kilkadziesiąt tysięcy rodzin poddańczych, wydanych na pastwę drapieżnych oficjalistów. Toteż Hiszpanja jeszcze przy końcu XVII w. sprowadzała z zagranicy za sto kilkanaście tysięcy franków zboża. Że zaś stan ten wytwarzały majoraty i mesta, dowodem Baskowie, którzy oparli się nawet Filipowi II, nie dopuścili feudalizmu, szlachty i księży. Ci górale pirenejscy pozostali wolni, niezwyciężeni i pomimo ubóstwa swej ziemi — zamożni. Właściciele latifundjów dzielili je i wydzierżawiali spekulantom, a ci — chłopom, których wyzyskiwano niemiłosiernie i bezprawnie. Pod koniec XVII w. już brakło dzierżawców chłopów — musiano sprowadzać obcych.
Względnie szczęśliwe położenie chłopów północno-włoskich zmieniło się zupełnie pod panowaniem Habsburgów hiszpańskich (XVI). Wytworzyli oni państwo despotyczne i łupieżcze, w którem rządzili uprzywilejowani panowie i rabusie urzędnicy. I tu, jak w Hiszpanji, klęską dla ludu wiejskiego stały się majoraty i uciążliwe podatki, które wypuszczano w dzierżawę przez licytację. Toskanję zniszczyli Medycjusze, Lombardję — Habsburgowie niemieccy.
Po upadku Hohenstaufów rządziły w państwie sycylijskiem różne dynastje, przygniatające lud całym ciężarem feudalizmu i nękające go władzą patrymonjalną. Wicekrólowie, baronowie i księża bądź zapomocą uchwał parlamentu, bądź zapomocą rozporządzeń obdzierali go, a wrazie oporu wieszali lub posyłali na galery.
W ciągu XVI w. niewola i poddaństwo ustały zupełnie w Anglji, chociaż tego nigdy nie ogłoszono żadnym aktem prawnym. Izba lordów trzy razy akt taki odrzuciła, ale stosunki, których on dotyczył, zniknęły. Przy końcu XVI w. ludność wiejska tworzyła następujące klasy, dotąd istniejące: dawniej freeholders, yeomen, chłopscy drobni posiadacze, copyholders, posiadacze dziedziczni, farmers, posiadacze czasowi, i labourers, robotnicy rolni. Drobni posiadacze ziemscy przy końcu XVII w. stanowili 1/7 zaludnienia Anglji, a jako zamożni byli niedostępni agitacjom politycznym w walkach whigów z torysami. Ażeby ich zastąpić żywiołem uleglejszym, obie partje zaczęły wykupywać ich ziemie za drogie pieniądze i czynić ich naddzierżawcami swych dóbr, oddzierżawiającymi je drobniejszym, mającym stąd większe dochody, niż z gospodarstw własnych. Ulegli też pokusie i freeholders, którzy otrzymane kapitały mogli uruchomić w rosnącym przemyśle i handlu lub też zostać naddzierżawcami. Ale ten proces sięga swym biegiem w czasy późniejsze.
Koniec wieków średnich i początek nowych w sferze, która nas tu zajmuje — to obraz — według J. Scherra — pełen okropności i rozbestwienia w krajach niemieckich. Powtarzano sobie przysłowie: «Grabież nie jest hańbą». Pewien prałat wyrzekł: «Całe Niemcy są jaskinią rabusiów, a najsławniejszym między szlachtą jest największy rabuś». Ostatecznie siła była głównym środkiem zniewolenia wieśniaków. Chłop był ze swym majątkiem i życiem oddany na pastwę samowoli pańskiej, nietylko udręczony, ale uważany za rzecz i sprzedawany jak bydlę. Feudalny łupieżca ścigał chłopa aż do grobu, zabierał bowiem umarłemu najlepszą sztukę odzieży i pościeli[2].
Skutkiem wielkiego ucisku, pod wpływem przykładu (Szwajcarów) i nauk (Anabaptystów) chłopi niemieccy już od drugiej połowy XV w. burzyli się drobnemi buntami, które szlachta tłumiła łatwo. Ale dopiero 1525 r. wybuchła wielka wojna chłopska. Pierwsza jej iskra padła w Kempten (w Szwabji), gdzie opactwo ciemięstwem i fałszowaniem dokumentów na niekorzyść poddanych doprowadziło ich do rozpaczy; ale wkrótce pożar rozpostarł się szeroko. Zadanie stłumienia go powierzono Waldburgowi, zimnemu okrutnikowi. Dwie bitwy wygrał, ale gdy trzecią przegrał, zawarł układ, którego nie myślał dotrzymać. Chłopi w swym manifeście żądali: wolnego obioru proboszczów, zmniejszenia dziesięcin, zniesienia pańszczyzny, niewoli, kary śmierci, samowolnie narzuconych danin, przywilejów szlachty co do polowania i rybołowstwa, oraz bezstronnego wymiaru sprawiedliwości. Szlachta odrzuciła te żądania, wojna wznowiła się, prowadzona przez obie strony z wielką srogością. Zginęło w niej około 150.000 ludzi. Ostatecznie szlachta, popierana przez rządy, zwyciężyła i niemiłosiernie pomściła się na powstańcach. Wojna trzydziestoletnia (1618—1648), która spustoszyła i zubożyła kraje niemieckie, najbardziej zrujnowała i swemi skutkami odarła z praw chłopów. Przez cały ten czas panował żołnierz, zwykle łupieżca i gwałciciel, wobec którego wieśniak był bezbronny. «Jeszcze gorszem — powiada historyk — niż trzydziestoletnie panowanie miecza, było dla chłopstwa to, że w następnym okresie zarówno wielcy, jak mali władcy troszczyli się wyłącznie o zamianę faktycznego stanu na prawny». Zamiar ten osiągnęli dzięki zaprowadzeniu stałego wojska, które uniezależniło książąt od społeczeństwa. Zaczęli też oni jawnie i tajemnie wiązać się przeciw swym poddanym. «Słowa Jana Henryka, hr. hanowerskiego: «Jestem cesarzem w moim kraju» — stały się hasłem nietylko wszystkich książąt niemieckich, ale również wszystkich junkrów wiejskich, urzędników, sędziów aż do woźnych. I właśnie tym najniższym sferom władców, których despotyzm jest straszniejszy i dokuczliwszy, oddano na łup chłopa». W Węgrzech Ludwik (zarazem król polski) wydał dwa zabójcze prawa: jedno dotyczyło sądownictwa patrymonjalnego, a drugie zależności przesiedlania się chłopów od pana. Powstał stąd dla nich ucisk wielki. 1514 r. wybuchło powstanie chłopskie, w którem wymordowano kilkaset szlachty. To odemściło się straszną rzezią, poniżeniem włościan, obciążeniem podatkami i przytwierdzeniem do ziemi[3].
«Koniec wieku XV i prawie cały wiek XVI — powiada Biełajew — był to okres najpełniejszego rozwoju gmin włościańskich (w Rosji); wszystko, co wytworzyła przeszłość, zostało teraz stwierdzone i określone». Gmina umocniła się, a chociaż niektórzy bogatsi właściciele ziemi otrzymali przywileje sądu nad swymi włościanami, w ich sądzie, jak w sądzie namiestników carskich, musiał uczestniczyć wybraniec gminy. Była ona trybunałem, wymierzającym sprawiedliwość swoim członkom aż do kary śmierci, rządziła się samodzielnie, rozkładała podatki, znosiła się z władzami bez pośrednictwa właścicieli ziemskich. Równość wobec sądu była tak szeroka, że w procesach między osobami różnych klas społecznych włościanie mieli także prawo przedstawiać swoich sędziów. Wszyscy oni w XVI w. musieli należeć do gminy oprócz kozaków (gulajuszczyje i kabalnyje chołopy). W tej epoce występują bobyle, siedzący na półdziałkach i płacący połowę podatków, którzy wraz z kozakami, podsusiednikami, zachrebietnikami, zadwornymi liudmi i in., żyjącymi na cudzej ziemi (zatiagłyje), nie należeli do gminy. Właściciel ziemi lub gmina nie byli obowiązani uwolnić tiagłego, jeśli w oznaczonym terminie nie przybyli otkazczyki od nowego właściciela lub gminy z oświadczeniem, że go przyjmują i jeśli nie były zapłacone podatki. Przy końcu XVI w. drobnych właścicieli (swojeziemcew) było bardzo mało: dla bezpieczeństwa i ulgi w podatkach przyłączali się oni do gmin lub bogatych ziemian.
Wojny Iwana IV i Fiodora, wymagające wielkich kosztów, spadły brzemieniem podatkowem głównie na włościan. Dla wydobycia z nich jak najwięcej, car przykuł do ziemi (1590) wszystkich bez wyjątku. Wolność przesiedlania się została zniesiona, zbiegli — starannie poszukiwani, a trzymający ich — karani. Przedawnienie następowało po pięciu latach. Społeczeństwo z początku zachowało się nieprzyjaźnie wobec tej zmiany. Ale głód i zaburzenia wywołane przez samozwańców, odwróciły uwagę w inną stronę[4].
Ukaz 1640 r. rozciągnął przedawnienie zbiegłych do 10 lat. Przytwierdzeni zostali do ziemi tylko gospodarze (choziajewa), osadzeni na gruntach prywatnych lub gminnych. Celem tego środka było, «ażeby przy poborze podatków nie można przedstawiać ziem osiedlonych jako pustki». Właściciele bowiem, a nawet gminy przy lustracjach ukrywali włościan, ażeby wykazać mniejszą ludność i otrzymać mniejsze podatki.
Co znaczyło «przytwierdzenie do ziemi?» Włościanin tego rodzaju pozostawał na miejscu, chociaż ona przechodziła do innych rąk. Było to jego «powinnością państwową», która obowiązywała również właściciela. Społeczne położenie włościan nie zmieniło się: byli nadal członkami gmin, równouprawnionymi przed sądem.
Do r. 1649 przytwierdzenie było znośne. Ale tego roku wydane zostało prawo (ułożenie), które zniosło wszelkie przedawnienie i przywiązało włościan do ziemi bezwzględnie i dożywotnie. Rozpoczęły się ucieczki. Początkowo nakładano na tych, którzy przyjmowali zbiegłych, kary pieniężne. Bez skutku. Ukaz 1658 polecił bić zbiegłych «knutem bez miłosierdzia». I to nie pomogło. W r. 1661 zagrożono knutem oficjalistom dworskim, przyjmującym zbiegłych. I to nie pomogło. Ukaz 1664 nakazał dawać czterech za jednego zbiegłego.
Właściciele ziemscy zaczęli sprzedawać włościan oddzielnie od ziemi, zapisywać ich w księgi «chłopskie», do czego ich zresztą upoważniał car 1675, dozwalając zamieniać włościan w «chołopów, czyli rabów».
Włościanie przytwierdzeni do ziemi nie utracili przynależności do stanu włościańskiego i bez względu na jakich ziemiach siedzieli, tworzyli włości, płacili państwu podatki łącznie, nie odnosząc się do właścicieli.
Od r. 1681 do 1707 wydano szereg ukazów, obostrzających kary na zbiegłych, które pozostały bez pożądanego rezultatu. Wtedy rząd użył innego środka: przeniósł opodatkowanie z ziemi na osoby. Włościanin płacił, gdziekolwiek był zapisany.
Już od XVI a głównie XVII w. właściciele ziemi zaczęli osadzać na swych gruntach najemników, kabalników i chołopów, którzy nie płacili podatków i podlegali zupełnie władzy pana. Ale rząd, pilnując swoich korzyści, podniósł ich do poziomu włościan — w podatkach.
Przytwierdzeni do ziemi, zamienili się na przytwierdzonych do właściciela, zrównani od r. 1496 z chołopami i rabami, chociaż gmina włościańska jeszcze istniała. Działały jeszcze sądy państwowe, ale już wciskały się coraz liczniej patrymonjalne. Wytworzył się zamęt pełen sprzeczności, stare prawa i zwyczaje zmieszały się z nowemi i z nadużyciami.
W stosunku do właściciela ustaliły się dwie kategorje włościan: obrocznyje, którzy nie obrabiali ziemi, tylko płacili czynsz (obrok) pieniężny lub inny i izdielnyje albo barszczyńskije, którzy odrabiali pańszczyznę i płacili czynsz.
Takie były w ogólnych rysach warunki prawno-społeczne w głównych państwach europejskich po wyjściu z wieków średnich.
∗ ∗
∗ |
Ponieważ zajmuje nas głównie historja chłopów polskich, nie w obrębie terytorjalnym, lecz plemiennym, więc dołączamy w tym rozdziale notatkę o litewsko-ruskich, chociaż oni wchodzili w skład ludności Rzeczypospolitej polskiej.
W przeciwieństwie do Polski Litwa, która w ramach feudalizmu[5] miała stosunki lepiej uporządkowane i ustalone, otrzymała wcześnie zbiór praw rzeczywiście obowiązujących wszystkie warstwy społeczne — statut, który przeszedłszy przez trzy redakcje (r. 1522, 1569 i 1588), za Zygmunta III przyjął ostateczną postać i rozciągnął swą moc nietylko na dzielnice litewsko-ruskie, ale także w niektórych artykułach na polskie. W epoce przedstatutowej posiadanie ziemi nie stanowiło niczyjego przywileju i było warunkowe dla wszystkich osób prywatnych bez wyjątku; wszystkie zatem klasy społeczne korzystały pod tym względem z jednakowych praw i ponosiły zarówno ciężary względem wielkiego księcia. Każdy człowiek, użytkujący z ziemi na obszarze państwa litewskiego, obowiązany był do pełnienia służby i szeregu powinności. O ile nie było bliższego określenia, rozumiała się zawsze najprostsza służba tiahła, polegająca: 1) na płaceniu daniny w płodach rolnych i zwierzętach, 2) na dostarczaniu rąk do pracy dworom i grodom, oraz innych robót publicznych. Drogą nadań prawa do służb chłopskich przelewały się od książąt do bojarów[6].
Sądownictwo było różne, nawet w podobnych warunkach. «Pojmowane ono było w owej epoce — mówi A. Jabłonowski[7] — wcale nie jako funkcja państwowa, lecz przeciwnie jako regalia w znaczeniu finansowem (dochód monarszy), która przez to samo mogła podlegać nadaniu i innego rodzaju aljenacji, najczęściej zaś oddawana była jako jedna z przynależności prawa ogólnego do ciągnięcia dochodów z ludności rolniczej». Ostatecznie «przysąd pański», jako prawo związane z posiadaniem ziemi, ustalił się na początku XVI w. Po złączeniu się z Polską szlachta litewska przeniosła również pewne prawa z państwa na siebie, co pociągnęło za sobą odpowiednie skrępowanie włościan. Przed wydaniem pierwszego statutu klasy społeczne nie były ściśle odgraniczone, lecz pomieszane. Teraz dokonano klasyfikacji. Niewolnicy — z jeńców wojennych, niewypłacalnych dłużników i przestępców — istnieli oddawna. Otóż statut ograniczył niewolę dłużników do czasu odsługi, zabronił sprzedawania się podczas głodu, a wygnanych przez pana głodomorów wyzwolił. Drugą klasę stanowili zakupnie albo zakładnie, niewolnicy czasowi do spłaty długu. Włościanie na ziemiach książęcych i prywatnych (zwani w statucie: ludzie, poddani, mużyki, sielanie) składali się z dwu kategoryj: pochożyje, którzy, odsłużywszy lub okupiwszy się, mogli zmienić miejsce i ojczyce — nie. Obowiązani do pańszczyzny zwali się tiagłymi, przygannymi, sielskimi, putnikami. Prawa włościan do posiadanego gruntu były zabezpieczone zwyczajem. Oprócz paru wyjątków, pan był sędzią we wszelkich sprawach, nawet własnych: «Samowoli pana — mówi Jabłonowski — który występował jednocześnie jako zainteresowana strona, jako sędzia i jako przedstawiciel władzy wykonawczej, rozwierały się szranki nieograniczone, a włościanin, pozbawiony wszelkiej opieki i rękojmi, zbliżał się przez to samo do stanu niewolnika». Obok patrymonjalnych istniały z małemi atrybucjami sądy gminne kopne, do których należały głównie sprawy o granice, wypasy, wyręby i t. p.
Statut drugi wprowadził większą ścisłość w określeniach i wyraźniej odgraniczył i wyniósł na wyższe stanowisko szlachtę. Za przestępstwa przeciwko niej wyznaczył ciężkie kary, a jednocześnie za jej przewinienia — lżejsze. Niewolnik nie mógł świadczyć w sądzie przeciwko panu lub za nim, nie miał prawa do majątku ruchomego; kupiony przez niechrześcijanina, stawał się wolnym. Kto przetrzymał zbiegłego, płacił za każdy dzień 6 groszy. Włościanom zabezpieczono prawo do ruchomości, a nawet pozwolono im trzecią część testamentować, ale surowo ścieśniono ich we własności ziemskiej. W pewnych wypadkach pozwolono im świadczyć.
Statut trzeci, który podniósł jeszcze władztwo szlachty, rozszerzył granicę stosowania przez nią kary śmierci, sądom kopnym pozostawił sprawy karne przeciw niewiadomemu winowajcy, zwiększył znacznie daniny, powinności i roboty poddańcze. Odróżnił on następujące klasy ludności: 1) bojarowie, dawna szlachta litewska, która po wytworzeniu się nowej, na wzór polskiej, spadła niżej, przeszła do stanu warstwy zależnej, poddańczej; 2) wolni, pochoży, posiadali swobodę osobistą, ale nie mogli nabywać ziemi; 3) ojczyce byli przytwierdzeni do ziemi, na podobieństwo przypisańców polskich; zbiegli mogli być poszukiwani; 4) siabry, prowadzący gospodarstwa z udziałem krewniaków; 5) dolnicy i połownicy — gospodarze, niemogący podołać obowiązkom poddańczym i przybierający do pomocy ludzi obcych, którym zapewniali jakąś część, dolę lub połowę w zyskach; 6) zagrodnicy na kawałkach ziemi; 7) niewolnicy, którzy początkowo rekrutowali się z jeńców, z urodzonych w niewoli, ze skazańców, z dobrowolnie zaprzedanych. Liczne odcienie tych grup pomijamy.
Gdy XV—XVI rozwinęło się gospodarstwo folwarczne, położenie poddanych pogorszyło się skutkiem zwiększonego wyzysku ich pracy i powinności. Królowie polscy usiłowali złagodzić los ludu przynajmniej w dobrach hospodarskich. W tym kierunku największą doniosłość miała pomiera wołoczna, dokonana za Zygmunta Augusta pod przewodnictwem Piotra Chwalczewskiego, starosty knyszyńskiego. «Aby wiedzieć, ile ludzi może się wyżywić i jaki jest stan naszego państwa, nad którem Bóg daje nam sprawować rządy» — mówi w instrukcji monarcha — nakazał on zrobić pomiar gruntów szlacheckich i chłopskich. Przeprowadzono go tylko w dobrach królewskich, bo szlachta mu się oparła. «Z jaką zaś dokładnością — powiada J. Jaroszewicz[8] — ta robota uskuteczniona została — dowodzą miernicze opisy i lustracje w innym czasie sporządzone, które nawet dotąd w rozstrzyganiu wszystkich sporów granicznych za nieomylne służą prawidło». — «Gdyby — mówi Kutrzeba[9] — szukać w państwach europejskich innych przykładów tego rodzaju akcji, któraby na tak szeroką skalę przekształcała gospodarkę rolną, trzebaby sięgnąć aż do Karola W. i jego działalności, gruntującej się na capitulare de villis i tak co do znaczenia dużo niżej stojącej, bo tylko porządkującej tę gospodarkę, nieposuwającej jej naprzód, albo do wielkich reform włościańskich w XIX stuleciu». Na czem polegała ta pomiera? Za jednostkę gospodarczą przyjęto włókę. Cały grunt wsi dzielono na trzy pola, tak że każdy osadnik dostawał w każdem z tych pól 10—12 morgów. Jednocześnie dokonano komasacji. Przenoszono planowo budynki, przesiedlano gospodarzów, tworzono większe osady. Ponieważ role były pomieszane, więc często trzeba było jakąś własność prywatną nabyć za inną. Pomiera wyrównała bardzo rozmaite powinności włościan. Odtąd włókę mieli uprawiać ojciec i syn lub dwaj bracia. Ograniczono znacznie ilość ludności miejskiej, która była zobowiązana do posług we dworze lub świadczeń rzemieślniczych. Ciężary wyrażały się w czynszu, robociźnie i daninach. Włóka dobrej ziemi płaciła w pieniądzach 54 gr., średniej 45, lichej 14—31. Robociznę oznaczono na 2 dni tygodniowo z włóki a oprócz tego tłoki i gwałty[10]. Gdy dwór robocizny nie potrzebował, płacono z włóki 30 gr., za tłoki 20, za gwałty 10.
- ↑ Bonnemère, I, 359, 395—423, 446—521, II, 2—26, 49 do 73, 188, 272—392.
- ↑ J. Scherr, Deutsche Kultur- u. Sittengeschichte, Lipsk 1871, s. 205, 237. Jako dowód ogólnego rozpadu moralnego autor przytacza fakt, że na koncylium trydenckiem (1414) sprowadzono dla księży 1500 prostytutek; niektóre z nich zarabiały po 800 guldenów złotych.
- ↑ Sugenheim, 63, 103, 119, 142, 157, 188, 242, 272, 338, 350, 392 i in.
- ↑ Tu Biełajew wsuwa uwagę: «Bojarowie i ziemianie moskiewscy, zetknąwszy się z panami polskimi, przybyłymi do samozwańca, zmienili swoje przekonanie w przytwierdzeniu włościan i stanęli po stronie nowego porządku» (s. 100), Jest to jedno z tych domniemań, któremi dziejopisowie urozmaicają i ożywiają historję, zamieniając ją na powieść, odsłaniającą najskrytsze sprężyny działania bohaterów. Ileż to razy opowiadają nam, co myślał jakiś król lub hetman!
- ↑ A. Prochaska («Lenna i maństwa na Rusi i Podolu», Rozpr. wydz. h. f. A. U., XVII, Kraków 1902) mniema, że rząd Rzeczypospolitej wyrządził niemałą krzywdę społeczeństwu, pozwalając upaść lennictwu, które «stanowiło wszędzie szkołę wychowania społeczeństw».
- ↑ W. Kamieniecki, Rozwój własności na Litwie w dobie przed pierwszym statutem, Kraków 1914, s. 64, 68.
- ↑ «Ludność rolnicza ziem ukrainnych do wybuchu wojen kozackich», Ateneum 1882, I. Porówn. pracę J. Nowickiego w Archiwie Zapadnoj Rossii, cz. VI, t. I, Kijów 1876, na której autor polski głównie się oparł.
- ↑ Obraz Litwy, Wilno 1844, II, 68.
- ↑ Historja Polski w zarysie, II Litwa, Lwów 1914 w r. m.
- ↑ Znaczenie tych wyrazów poznamy później.