Historya Nabożeństwa do Najśw. Serca Jezusowego/Rozdział II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historya Nabożeństwa do Najśw. Serca Jezusowego |
Podtytuł | po całym świecie a w szczególności w Polsce |
Wydawca | Nakładem ks. Michała Mycielskiego T. J. |
Data wyd. | 1892 |
Druk | Drukarnia Wł. L. Anczyca i Spółki |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Potrójne jej objawienie o nabożeństwie do Serca Jezusowego. 1647—1675.
We wschodniej Francyi niedaleko granicy szwajcarskiej, w departamencie Saony i Ligery leży miasteczko Paray-le-Monial, którego sława głośną jest dzisiaj już w całym katolickim świecie. Ozdobą miasta i świadkiem jego starożytności, jest wielki i ładny kościół benedyktyński w stylu gotyckim, obecnie farny, wzniesiony w XIII wieku za staraniem św. Hugona opata z pobliskiego Kluniaku (Cluniacum). Opodal od niego istnieje już od r. 1632 klasztor zakonnic Nawiedzenia Najśw. Maryi Panny czyli Wizytek. Już od początku założenia jego, niejedna dusza stroniąca od zgiełku i wrzawy światowej a pragnąca iść drogą ubogiego i bogomyślnego żywota, do furty jego zakołatała i wnet poza kratą dla świata na zawsze zniknęła, ażeby w owym przybytku ewangelicznej doskonałości, odtąd Chrystusowi, dusz nieskalanych Oblubieńcowi, żyć i Jemu wyłącznie służyć mogła. W podobnym zamiarze zdążała d. 25 maja 1671 r. ku furcie Panien Wizytek Małgorzata Alacoque, przyszła apostołka nabożeństwa do Serca Jezusowego. Zewnętrzna jej postać niezwykłą ożywiona radością, zwróciła uwagę przechodniów, którzy patrząc na tę hożą panienkę, pytali żartobliwie: Azali i ona zakonnicą zostanie? Ta swoboda i wesołość, była przeczuciem słodkiej nadziei, iż poza furtą uczuje swą duszę uspokojoną, i zanuci z prorokiem: „Odmieniłeś mi płacz mój w wesele: zdarłeś wór mój, a oblokłeś mię weselem“[1]. Zakon Panien Wizytek przez nią dopiero miał się stać tem, do czego według zamiarów mądrości bożej był przeznaczonym — szkołą miłości i czci Najsłodszego i Serca Pana Jezusa.
W roku 1615 św. Franciszek Salezy, biskup Genewski, założył był wspólnie ze św. Joanną Franciszką Fremiot de Chantal zakon Nawiedzenia Maryi, lecz jak się sam później o tem nieraz żartobliwie wyrażał, bynajmniej sobie na nazwę założyciela nie zasłużył, a to dlatego, że to wszystko, czego uczynić nie chciał, uczynił, a co zamierzał wykonać, nie wykonał[2]. W istocie lubo mąż ten święty zamierzał z Panien Wizytek uformować dla Kościoła zakon podobnie czynny, jak za dni naszych Siostry Miłosierdzia, poświęcające się po szpitalach posłudze chorych, to jednak zbiegiem różnych okoliczności, Wizytki stały się zakonem wychowawczym, a niebawem przeznaczonem im było apostolstwo czci Najsłodszego Serca. W przewidzeniu tego chlubnego przeznaczenia nazywał św. Franciszek Salezy w swoich pismach i listach Siostry Wizytki nie inaczej tylko wielbicielkami i córkami Najśw. Serca. Zakon Nawiedzenia zowie dziełem Serc Jezusa i Maryi, to też nie dziw, że za fundament życia duchowego temu zgromadzeniu naznaczył pokorę i łagodność — dwie cnoty najbardziej właściwe boskiemu Sercu. Za godło zaś samo Najsłodsze Serce przebite dwiema strzałami, otoczone wieńcem cierniowym, nie bez osobliwszego natchnienia bożego, które d. 10 czerwca 1611 r., w piątek po oktawie Bożego Ciała, od Boga był otrzymał, jak o tem sam później przed św. Franciszką de Chantal listownie się zwierzył[3]. Wszelako spełnienie tych zamiarów bożych odwlokło się do czasu wstąpienia bł. Małgorzaty do zgromadzenia Panien Wizytek 20 czerwca 1671 r. Kiedy Błogosławiona jeszcze w gronie nowicyuszek przebywała, świątobliwa siostra Joanna Benigna Gojos, prosta konwerska klasztoru Turyńskiego wyraźnie przepowiadała, że Małgorzata Alacoque jest osobą, przez którą Bóg zostanie uwielbiony i która zaprowadzi w Kościele nabożeństwo bardzo pożyteczne[4].
Przyszła ona na świat 22 lipca 1647 z niezamożnych wprawdzie, ale bogobojnych i powszechnie szanowanych rodziców w wiosce Lanthecourt, parafii Vérosvre, dyecezyi augustoduneńskiej (Autun) w Burgundyi francuskiej. Całym jej posagiem i zasobem, oprócz niewinnie spędzonej młodości, było nadzwyczaj szczęśliwe usposobienie charakteru, spokojny i jasny umysł, zdrowy o rzeczach sąd, i prawdziwie szlachetne, sposobne do wszelkiej cnoty serce. Piękne to i znakomite bez wątpienia zalety, lecz niedostateczne jeszcze do spełnienia tak rzadkiej i wyjątkowej w Kościele bożym missyi. Bóg więc sam musiał przyłożyć ręki do dzieła, aby swoje przyszłe narzędzie odpowiednio i umiejętnie wydoskonalić. To też już od pierwszego prawie dnia jej zakonnego życia zaszczycał ją Zbawiciel wyjątkowemi łaskami; obsypywał jej duszę najsłodszemi pociechami, pod wpływem których wyrażała swą radość wierszami, nie artystycznemi wprawdzie, ale nie bez wdzięku, na jakie zdobyć się mogła:
Choćby mnie w mojem uczuciu ścigali,
I coraz nowe wymyślali męki,
Nikt mnie od mego Boga nie oddali,
Nikt mnie nie wydrze z mego Ojca ręki.
Im większa gorycz dni moje zatruwa,
Tem silniej On mnie do siebie przykuwa.
Tym sposobem wprowadzał ją Zbawiciel powoli do „królewskiej szkoły swojego Serca“. W niej to trzy przedewszystkiem piękne cnoty dobrze sobie przyswoić umiała, to jest: skupienie i złączenie ducha przez modlitwę z Bogiem — zaparcie się woli własnej i oderwanie serca od wszystkich rzeczy ziemskich — wreszcie ochotne znoszenie i zamiłowanie krzyża i cierpień. Że zaś tej nauce Błogosławiona jak najwierniej odpowiadała i najpomyślniejszy z niej odniosła owoc, świadczy o tem Matka de Saumaise, jej długoletnia przełożona, następującemi słowy: „Zapewnić mogę, że w przeciągu lat sześciu, podczas których znałam siostrę naszą Małgorzatę Maryę, nie dostrzegłam, aby kiedykolwiek zaniedbała się w wykonaniu obietnicy, danej przy profesyi zakonnej, iż Bóg sam będzie panował w jej duszy przedewszystkiem, nad wszystko i we wszystkiem. Ta zaś wierność zjednała jej u bożej dobroci nadzwyczajne łaski i dary, skutkiem których tak gorąco pragnęła upokorzenia, cierpień i krzyżów, iż bez przesady powiedzieć można, że najambitniejszy człowiek nie tak chciwie pożąda zaszczytów i sławy, jak ona pragnęła cierpień, któremi wielce się radowała, lubo je czuła dotkliwie“[5].
W takiej to „królewskiej szkole pokory i umartwienia“ przygotowana i należycie wyćwiczona Małgorzata Alacoque, zaszczyconą została potrójnem objawieniem, które w dalszym rozwoju czci Najśw. Serca ma doniosłość i znaczenie wielkie. Pierwsze z nich nastąpiło w rok po jej profesyi zakonnej d. 27 grud. 1673 r. Zatopionej w modlitwie ukazuje się Zbawiciel w takiej postawie, w jakiej Go teraz zwyczajnie na obrazach przedstawiamy, temi do niej przemawiając słowy: „Nie mogę już dłużej ukryć żaru miłości w piersiach moich ku niewdzięcznym ludziom — muszę im objawić skarby mojego Serca, aby ich od niechybnej ocalić zaguby — ciebie zaś za narzędzie do tego obieram i przeznaczam“. W rok potem w piątek po Bożem Ciele 1674, nastąpiło drugie objawienie. Po raz pierwszy skarżył się boski Zbawiciel na niewdzięczność i nieczułość ludzką. Żądał następnie, aby to Serce, „które tak ludzi umiłowało“ nareszcie poznanem i ukochanem zostało. Trzecie i najwięcej nas obchodzące objawienie miało miejsce d. 16 czerwca 1675 w niedzielę wśród oktawy Bożego Ciała. Przepędzając według zwyczaju swego czas przed Najśw. Sakramentem, ujrzała Zbawiciela w takiej samej, co dwa razy przedtem, postaci, który wymagał osobnego święta ku czci swojego Serca w piątek po oktawie Bożego Ciała, obiecując zlewać potoki łask swoich na posłusznych głosowi Jego i Jego służebnicy.
Oto potrójne objawienie, noszące na sobie jedno i to samo piętno, a odsłaniające stopniowo i coraz to z większą dokładnością całą istotę, przedmiot i pobudki; naglące nas do czci Najśw. Serca. Co więcej, całe to jej opowiadanie, od Kościoła św. długo, pilnie i surowo roztrząsane a w końcu najzupełniej potwierdzone i pochwalone, tak jest proste, szczere i pokorne, iż o prawdziwości i wiarogodności jego ani na chwilę wątpić nie wypada. Tego bowiem, co się sprzeciwia wierze lub dobrym obyczajom, Kościół ani pochwala, ani zamilcza, ani czyni, jako naucza Augustyn święty[6].
To więc nabożeństwo w Kościele katolickim zaprowadzić i z niem wiernych bliżej zapoznać, było żywotnem zadaniem Błogosławionej. Zaiste wielkie to i nader zaszczytne zadanie, odróżniające bł. Małgorzatę od innch Świętych, a zbliżające ją bezpośrednio do słodkiej tajemnicy Najśw. Serca P. Jezusa. Jej stanowisko pod tym względem było całkiem odrębne, wybitne, nowe, jak się sam Kościół św. w mszalnej modlitwie na jej uroczystość jasno o tem wyraża; żyła niem odtąd i oddychała prawie jedynie; słowem i pismem usiłowała wszystkich, którzy z nią w bliższej styczności byli, ze czcią Serca Jezusowego dokładnie poznajomić i dla Niego ich pozyskać. To też nie ma prawie stronnicy w jej obszernym zbiorze listów, gdzieby w najwymowniejszych, pełnych religijnego; nastroju słowach o Niem nie wspominała[7].
Wszystkie swoje modły i z rezygnacyą iście heroiczną znoszone cierpienia w tej wyłącznie intencyi ofiarowała Bogu, ażeby panowanie boskiego Serca podnieść i ugruntować po całym świecie. Nie można jej też było większej sprawić pociechy, jak kiedy okazywano przychylne usposobienie dla jej ulubionego nabożeństwa, a przeciwnie nic ją tak nie martwiło, jak kiedy jej szczere zamiary przysłużenia się chwale Bożej na mnogie napotykały trudności.
- ↑ Psalm XXIX—12.
- ↑ Esprit de S. François de Sales. Migne T. II. p. 78.
- ↑ Daniel, Historya bł. Małgorzaty Maryi str. 40.
- ↑ Daniel, str. 43.
- ↑ Daniel, str. 81.
- ↑ Quae sunt contra fidem vel bonam vitam, Ecclesia non approbat, nec tacet, nec facit. (Ep. 55. al. 119.)
- ↑ Za staraniem Wizytek z Paray-le-Monial wyszła w Paryżu 1876 r. obszerna biografia bł. Małgorzaty: Vie et Oeuvres de la bienheureuse