Hiszpanija i Afryka/Afryka/XXV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Afryka |
Wydawca | S. Orgelbrand |
Data wyd. | 1849 |
Druk | S. Orgelbrand |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Leon Rogalski |
Tytuł orygin. | Le Véloce, ou Tanger, Alger et Tunis |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Żona wielką gra rolę w życiu araba, mianowicie gdy ten wiedzie życie koczujące. Im bardziéj zaś arabka zbliża się do miast, to jest do tureckiej cywilizacyi, tem bardziéj traci na swojéj wadze.
Mahomet, jako doskonały znawca ludu który ucywilizować przedsięwziął, przyrzekł był prawowiernym swoim raj zupełnie zmysłowy, upiększony umierającemi w walkach z chrześcijanami. Każdy taki miał znaleść w raju oprócz hurysek ogólnéj wszystkich nagrody, kobiety które najbardziéj kochał, konie które najlepiéj lubił i najwierniejsze psy swoje.
Muzułmanin ma prawo pojmować cztery szlubne małżonki, nałożnic zaś utrzymywać mu wolno tyle, ile ich wyżywić zdoła. Arab, prócz tego, rozwodzić się może podług woli: w Maskarze pamiętano pewnego marokanina nazwiskiem Sidi-Mohamed-Ben-Abdalah, który miał dziewięćdziesiąt lat i żenił się dziewięćdziesiąt razy. Miał pięćdziesiąt dzieci, z których trzydzieści sześć dotąd żyje.
Kobiety arabskie w domowem pożyciu są niewolnicami, wychodzą zawsze zakryte. Zapytywać araba o jego żonę, jest to znieważać go. Można go spytać: Jak się ma twoja rodzina, twoja ciotka, babka? lecz, o żonie, powtarzamy, ani słowa wspominać nie należy.
Im więcéj arab ma żon, tém jest bogatszy; jedna doi krowy, owce i wielbłądy: druga chodzi po drzewo i wodę, zaradza potrzebom namiotu lub domu; ostatnia zaś a tém samém najukochańsza, mniejszym trudem niż tamte używa życia, dopóki miłość męża czyni wyjątek na jéj korzyść: nakoniec najstarsza z czterech ma ogólny nadzór nad gospodarstwem.
Ktoś powiedział że kobieta arabska nie jest kobietą, lecz samicą. Jest to prawda i nieprawda. U ludzi biorących rzeczy powierzchownie i mieszających rasy, kobieta maurytańska, kobieta miejska jest samicą, prawda, lecz z niejakiemi wyjątkami. Kobieta arabska, kobieta obozowa, koczująca, jest kobietą prawdziwą.
Zajmijmy się naprzód kobietą maurytańską, to jest samicą.
Maurytanka bywa zazwyczaj dziwnie lecz czarownie piękna. Cerę ma białą i gładką jak mleko, wielkie czarne oczy, kibić nieco za silną, i usposobiona do tycia w miarę wieku, ramiona i ręce prześliczne, gardło miernie grube. Jak wszystkie kobiety pustyni, na głowie tylko pielęgnuje włosy, resztę ciała ma nieporosłą.
Powiedzieliśmy że maurytanka jest samicą, ale samicą zalotną jak kotka, jak gronostaj lub mysz. I rzeczywiście, ponieważ nie ma nic do czynienia, ciągle więc zajmuje się strojami, które wkłada i zdejmuje nieustannie pijąc kawę i paląc maggiun. Strojenie się zależy na uczesaniu włosów, umalowaniu powiek, brwi, paznokci, wierzchu rąk i stóp, oraz na przylepianiu muszek. Taka toaleta jest tem bardziéj chwilowa, że maurytanki myją się trzy lub cztery razy dziennie. Włosy czeszą one grzebieniami podobnemi do naszych, które dostają z Europy i któremi potem też włosy spinają. Powieki malują sobie khalem, czyli tak zwaném alkifu, to jest proszkiem ze spalonych pereł, jaszczurek i innych kabalistycznych zwierząt. Proszek ten chowają w flakonikach drewnianych, srebrnych lub złotych, stosownie do majątku właścicielki. Doskonale zaokrąglony patyczek pogrąża się w tym proszku. Kobieta prowadzi tym patyczkiem po powiekach, nad lewem okiem w prawo, nad prawem zaś w lewo i tym sposobem na powiekach pozostawia czarne warstwę, powiększającą oko, nadającą mu blask niepojęty i pewną dzikość. Brwi zaś malują chińskim atramentem, nadając im tym sposobem doskonałą regularność: to też kochanek poeta powiada o brwiach swojéj kochanki.
— „Brwi mojej ulubionéj są jak dwa pociągi pióra wprawną ręką zakreślone.”
Paznokcie, wierzch i rąk i nóg malują sobie nennahem: a tak umalowane paznokcie, ręce i nogi przybierają kolor prawie czarnéj cegły, i to właśnie jest nąjmniéj piękném w całem tem kolorowaniu.
Pozbawianie się włosów odbywa się co miesiąc, za pomocą pomady którą maurytanki robią same, i do któréj wchodzi znaczna ilość siarki, arszeniku i szarego mydła. Gdy nadchodzi dzień téj małéj operacyi, nacierają sobie ciało takową pomadą i kąpią się; po chwili natarcie skutkuje, a włosy wychodzą za najlżejszém dotknięciem.
Dopóki maurytanki lub arabki są młode i ładne, excentryczność ta na dobre im wychodzi, bo wyglądają jak starożytne marmurowe posągi. Ale każdy pojmuje że starość i macierzyństwo, wielkie zmiany sprawiają w téj wyłącznéj piękności.
Odzież kobiet w ogólności składa się z bardzo przezroczystéj koszuli, przez którą widać łono: z jedwabnych, szerokich, czerwonych, niebieskich lub zielonych spodni, złotem wyszywanych i tylko do kolana spadających; pończoch nie noszą, a stopy ubierają w aksamitne haftowane pantofle, które prawie zawsze zrzucają gdy śpią.
Bogate maurytanki stroją się w naszyjniki, naramienniki i złote blaszki. Widziałem niektóre dźwigające na sobie, w ten sposób około dwóch do trzechset mabulów.[1] Zdjąwszy odzież, nawet śród najpoufalszych i najczulszych stosunków, zachowują wyżej wspomnione ozdoby. Kobiety średnie majętne, złoto zastępują srebrem, a kobiety ubogie, zdaniem mojem, wynalazły sobie ozdobę wyrównywającą złotu i srebru. Biorą one pomarańczowy kwiat, nawłóczą je na jedwab i ubierają tem głowę, szyję, ramiona, ręce i nogi. Zresztą, maurytanki bądź ozdobione złotem, srebrem lub pomarańczowym kwiatem, są to istne pachnące kadzielnice.
Samo z siebie wynika że arabki, maurytanki i w ogólności afrykanki, nie umieją ani czytać ani pisać, a śpiewu który nieustannie powtarzają wyuczyły się na pamięć.
Mówiąc o kobietach hiszpańskich, wskazaliśmy prawie w każdéj jakąś przyjemną wadę. Lecz bylibyśmy wielce niesprawiedliwi, czyniąc ten sam wyrzut kobietom maurytańskim lub arabskim.
Teraz przejdźmy do kobiety arabskiéj.
O ile życie kobiety miejskiéj jest materyalne i zwierzęce, o tyle życie kobiety koczującej jest niemateryalne i poetyczne. Ta żywi się zaledwie kilku daktylami, zaledwie rzadko kiedy wypije kilka kropel wody, lecz cała oddana jest roskoszom wyobraźni. Arabka żyje cała poezya, a mianowicie wierszami które kochanek tworzy dla niéj lub ona dla niego.
Oto próbka takiej poezyi.
Usta twoje rumiane jak hennah,
Zęby szklniące jak kość słoniowa.
Twoja szyja, to sztandar
Na polu bitwy rozwity.
Piersi twe jak srebro gładkie,
A twa szyja, to śnieg,
Śnieg, co pada w zimie.
Twa kibić jak minaret miasta,
Minaret z białego marmuru.
Najbardziej roztargniony widzi go
Zdala, zwilżonem okiem.
Gdy idziesz, toś podobna
Do trzciny wichrem kołysanej.
Twoje oczy, to otwór strzelby,
Bo zabijają jakby prochem.
Mój ulubiony, serce moje kocha cię a oczy szukają. Kiedy wiatr wieje od strony duaru który zamieszkujesz, sny miewam piękne i wstaję szczęśliwsza.
Lubię patrzeć, siedząc pod namiotem, jak przejeżdzasz na twojéj białéj klaczy Merienie, osiodłanéj zlotolitym rzędem, bo wtedy spływają z mych oczu dwie lekkie perły. Ręką dajesz mi znak pożegnania. A ja pytam spojrzeniem: Kiedy powrócisz!
Kobieta arabska, żyjąca ciągle w świecie urojeń, dziwnie się wyraża. Ona to podżega swojego kochanka lub męża, do namiętnych czynów które wstawiły średnio wiecznych naszych rycerzy. Arab z pustyni jest jeszcze dotąd arabem trzynastego lub czternastego wieku, to jest człowiekiem ryzykownych turniejów i szalonych przedsięwzięć.
W roku 1825, kiedy bej Hussein zarządzał prowincją Oranu, w celu pobrania podatków, rozłożył się był obozem nad brzegami Miny. Pewien młodzieniec z pokolenia Mohol, zwany Hamud, kochał się szalenie w młodéj arabce zwanéj Yamina. Umówiono się zupełnie i wszystko przygotowano do ich małżeństwa, aż znagła, Yamina na widok obozu Husseina, oświadcza kochankowi, iż nie pójdzie za niego skoro przy weselnym obiedzie nie napije się z srebrnéj miseczki beja.
Srebrna miseczka jest nieodzownym sprzętem arabskiego jeźdźca. Ma ona kształt kubka z antabą, do któréj przywiązany jest sznurek czerwony lub zielony na cztery stopy długi. Jeździec czy w bród przebywa rzekę, czy też w galopie strumień przeskakuje, zawsze wodą miseczkę napełnia; potem nadając jéj ruch wirowy tak szybki aby żadna kropelka wody nie spadła na ziemię, płyn ten ochładza jak najdoskonaléj.
To powiedziawszy o miseczkach w ogólności, wróćmy do miseczki beja Hussejna.
Yamina wręc oświadczyła Hamudowi, że nie pójdzie za niego, chyba że na weselnéj ich uczcie poda jéj napój w miseczce beja Husseina. Taki kaprys bynajmniéj nie zdziwił Hamuda owszem nawet wydał mu się bardzo naturalnym; Hamud więc za nadejściem nocy przybył na brzeg rzeki po za którą był obóz, rozebrał się i zachował przy sobie jedynie pas i mun. Mun jest to mały arabski nożyk, bardzo ostry, z rękojeścią koralem wysadzaną, którym beduinowie zwykle odcinają nam głowy, podobnie jak to czynili średniowieczni kaci, gdy miecz od razu dzieła swojego nie dokonał.
Dla czegóż Hamud rozebrał się? naprzód dla tego, że w nocy trudno dostrzedz człowieka mającego brunatną skórę, a potem dla tego że psy nie szczekają widząc nagiego człowieka; lecz proszę niech mi kto wytłomaczy ten fakt u arabów niezaprzeczony. Hamud więc rozebrał się do naga, ścisnął się tylko pasem, wziął nóż do ręki aby był gotów do napaści i obrony, przebył rzekę, położył się na brzuchu i jak wąż prześlizgnął się pomiędzy jukami otaczającemi zwykle namiot dowódzcy. W tem wychodzi człowiek z pod tego namiotu. Hamud wsuwa się pod jedną jukę, a ów człowiek właśnie na niéj siada i Hamud poznaje w nim posługacza beja. Hamud zatrzymuje oddech i leży spokojnie. Posługacz (cziauch) nakłada fajką, wypala ją i resztę żarzącego się jeszcze tytoniu wysypuje na plecy Hamuda. Hamud niewzruszony jak Spartanin, czeka aż ogień zgaśnie, aż cziauch wstanie, oddali się i zniknie, a potem gdy znikł, Hamud czołga się znowu ku namiotowi beja. Tam przez chwilę oddycha, podnosi głowę, postrzega że bej i wszystko koło niego śpi, wchodzi więc czołgając się, porywa miseczkę i wychodzi również czołgajęc się.
Wszak rzec można iż to przygoda Dawida z Saulem?
Wróciwszy na przeciwny brzeg rzeki, Hamud wstaje i woła.
O! Turcy, wejdźcie no do namiotu beja Hussejna i spytajcie go co zrobił ze swoją srebrną miseczką.
Ten wyskok dumy tylko co niezgubił Hamuda, bo przebudzone placówki pospieszyły do namiotu beja, postrzegły że miseczkę skradziono i na los szczęścia dały ognia w kierunku głosu który słyszały. Hamud właśnie ubierał się, a stracona kula nogę mu strzaskała. Zdziwienie raczéj niż ból, nowy mu krzyk wyrywa. Turcy przebywają rzekę i znajdują Hamuda tarzającego się we krwi własnéj. Przyprowadzają młodego araba przed beja Husseina, który pyta go o powód kradzieży, a mianowicie o powód takiéj lekkomyślności.
Wtedy Hamud opowiada mu swą miłość dla Yaminy, i oświadcza że zapragnęła pić z czary beja.
Bej daje mu dwieście duros, darowuje czarę i kazawszy własnemu chirurgowi aby go opatrzył, rozkazuje zarazem aby Hamuda odniesiono do domu.
W trzy miesiące późniéj, nastąpiła weselna uczta, a Yamina stosownie do żądania które Hamud tak drogo opłacił, piła z srebrnéj czary beja Husseina.
Ta powiastka dosyć dobrze maluje straszliwe i poetyczne urojenia arabskiéj kobiety, która zwykła zajmować się sobą jedynie dla przypodobania się mężowi, która dla niego tylko bywa zalotną. Samo z siebie wynika, że skoro się w innym zakocha, to ku kochankowi zwraca wszystkie swoje myśli; dla kochanka naraża się na największe niebezpieczeństwa: to też kochanek zawsze, a przynajmniéj w jéj oczach, bywa najśmielszym jeźdźcem, najodważniejszym wojownikiem, najzawołańszym myśliwym. Z resztą, ponieważ namiętność mężczyzny wyrównywa namiętności kobiety, jeżeli więc kobieta odmawia lub nie kocha, a skoro odmawia to dla tego że nie kocha, arab żelazem mści się na niéj, bo arab zakochany albo posiada przedmiot swojéj miłości, albo go zabija.
Wynika stąd że skoro małżonek jest zazdrosny, to podanie o Otellu mimo całéj swojéj okropności, mniéj jest jeszcze okropnem niż rzeczywistość. Atoli chytrość zawsze prawie góruje nad zazdrością. Mimo skórzanych worków, mimo przebijali sztyletami, mimo uduszeń, cudzołoztwo najpospolitszym jest między arabami.
Arab częstokroć bywa zakochany chociaż nawet nie widział nigdy przedmiotu swojéj miłości. Kocha się na wieść o jéj kształtach, o jéj piękności, kocha się gdy usłyszy o niéj kilka słów od żydówki kupczącéj świecidłami, która to cudo pustyni niezasłonięte widziała. Wtedy kochanek posyła adjuzę do osoby któréj miłość pozyskać pragnie: adjuza jest to rajfurka z Sahary i z Sahel, która dostaje się do dziewicy i przedstawia jéj miłość swojego protegowanego.
Ponieważ mężczynźi chodzą z odkrytemi twarzami, przeto kobiety znają ich. Adjuza więc téj którą namówić pragnie opowiada, że ten a ten, syn tego a tego kocha się w niéj: że jest to ten sam sławny myśliwiec który zabił lwa, że to ten sam śmiały jeździec który poskromił najniedostępniejszego rumaka; że to ten sam nieustraszony wojownik który w ostatniéj potyczce zabił tylu nieprzyjaciół. Nadto, kiedy kochanek jest bogaty i polecił jéj aby złożyła podarunki jego ulubionéj, adjuza świeci w oczy młodéj dziewicy naszyjnikami, koralami (bransolety noszone na nogach), a nawet i złotemi blaszkami.
Kobiety arabskie nie wstydzą się przyjmować darów, a w razie przyjęcia zalecanek, mają trojakie sposoby naznaczania schadzek: u źródła, pod namiotem, albo w atuczy.
Jeżeli schadzka naznaczona u źródła, gdzie się zawsze znajduje kilka innych kobiet, kochanek przybywa w towarzystwie najlepszych swoich przyjaciół, którzy mu niosą pomoc skoro jego wyprawie grozi jakie niebespieczeństwo. Wtedy kobiety i przyjaciele porozumiewają się, tworzą niejako towarzyski kordon; a obaj kochankowie odchodzą i znikają po za skałą, w lasku lub w najbliższych krzakach.
Jeżeli pod namiotem, zawsze podzielonym na dwie części męzką i żeńską, kobieta uprzedza swojego kochanka w chwili w któréj mąż zwykle ją od siebie oddala, i wtedy, podczas ciemnéj nocy kochanek zawsze w towarzystwie swoich przyjaciół, uzbrojonych jak na wojnę, wciska się do namiotu pomiędzy pikietami i dostaje się do kobiet, które o téj okoliczności równie jak i o innych tajemnicę najświętszą zachowują.
Jeżeli w atuczy, atuczą nazywa się skrzynia umieszczana na grzbiecie wielbłąda, w któréj podróżuje kobieta podczas przeprowadzin: jeżeli więc w atuczy, kochanek daje jednemu ze swoich przyjaciół swojego konia i swoję odzież; przyjaciel przejeżdża się z daleka, a podczas gdy mąż uwiedziony podobieństwem, ściga kochanka wzrokiem, ten grubą odzieżą okryty, dostaje się pomiędzy służących, powoli zbliża się do wielbłąda który niesie jego kochankę i korzystając z przyjaznéj chwili za jéj pomocą, dostaje się do atuczy.
Rozumie się że kochankowie schwytani na takim uczynku, natychmiast zabijani zostają.
Arabka skoro tylko pokocha, nie opiera się; owszem sama uprzedza żądania swojego kochanka i do ich spełnienia dopomaga wszelkiemi sposoby jakie są w jéj mocy. Skoro zaś kobieta jest cnotliwa, a raczéj nie kocha i odmawia, kochanek przysięga na głowę proroka, że ona do niego należeć będzie, lub że ją zabije. Po takiéj przysiędze, wybiera on dżdżystą noc, dla uniknienia czujności, i równie jak na miłosnych schadzkach bierze z sobą przyjaciół, wciska się pod namiot, strzela do swojéj kochanki z pistoletu, lub przebija ją sztyletem, albo urzyna jéj pierś, nos, uszy. Na krzyk ofiary, wszyscy się budzą, przybiegają, ale zawsze za późno, bo morderca zwykle już zniknie. Czasem, na taką przysięgę kobieta odpowiada kochankowi wydając go przed swoim mężem, braćmi lub krewnemi: wtedy nie ustająca straż otacza zagrożoną kobietę, a zabójstwo przemienia się w potyczkę, potyczka w rzeź.
Niekiedy kobieta bywa do tego stopnia romantyczna, że swojego kochanka do ostateczności doprowadza, a kiedy ten nakoniec przybywa, ona oświadcza że odmawiała tylko dla wypróbowania go; podaje mu rękę, a zamiary zemsty przemieniają się w noc miłosną.
Prawo zaleca muzułmanowi aby każdéj nocy używał jednę z żon swoich: każda więc ma swoję koléj, a zapomnienie w tym względzie, nieraz ze strony kobiety staje się powodem do żądania natychmiast rozwodu.
Zresztą, maurytanka lub arabka tém się różni od europejskiéj kobiety, iż bez zaprzeczenia przyznaje mężczyźnie wyższość nad sobą i że mu ulega z obowiązku, groźba jednak albo nawet nie zasłużone uchybienie często zemstę jéj sprowadzają.
Khadidżia, córka beja Oranu, miała kochanka nazwiskiem Bugrada. Raz Bugrada przybył do kochanki i dał jéj do zrozumienia, że jakkolwiek jest córką beja, jednak on nią rozporządza i może ją zgubić skoro mu do tego przyjdzie ochota.
— Nie słusznie przemawiasz do mnie w ten sposób, odrzekła mu Khadidżia, nie lękam się ciebie; wiedz owszem że, raczéj my kobiety dajemy śmierć lub życie, skoro taka nasza wola.
— Bah! odparł Bugrada, sam tylko Bóg ma taką władzę.
Zaledwie to wyrzekł, a na wyższéj galeryi usłyszano kroki beja Osmana, który ciężko chodził, bo był tłusty. Bugrada przeląkł się, bo ujęty przez Osmana, mógł to głową przypłacić; ale Khadidżia bynajmniéj nie zmieszana, ukryła kochanka w ogromnym kufrze stojącym w jéj pokoju.
Bej wszedł, a że chciał usiąść. Khadidżia wskazała mu kufer; bej usiadł rozmawiał i żartował ze swoją ukochaną córką. W tém Khadidżia znagła zmienia rozmowę, pokazując na pyszny Jatagan w złotéj pochwie który mu wisiał u pasa ojcowskiego.
— Czy prawda ojcze, pyta że twój jatagan kraje żelazo?
— Bezwątpienia, odpowiada bej.
— Nie wierzę temu, mówi Khadidżia, i pozwalam uderzyć dwa razy, nie aby pokrajać żelazo, ale odbić wierzch mojego kufra.
— Żądam tylko jednego, odpowiada bej wstając gotów czynem poprzeć swoje mniemanie.
Ale Khadzidżia wstrzymuje podniesieną już prawicę jego.
— Dobrze, dobrze, mówi, wierzę ci ojcze na słowo, nie psuj mi mojego pięknego kufra sprowadzonego z Tunis.
Bej schował jatagan do pochwy i wyszedł w dziesięć minut późniéj.
Wtedy dziewica wydobyła z kufra w pół umarłego Bugardę i rzekła mu:
— O moje oczy! o moje serce! bądź odtąd rozsądniejszy i nie zaprzeczaj nigdy wszechmocności kobiet.