Hrabina Charny (1928)/Tom II/Rozdział XVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hrabina Charny |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Bibljoteka Rodzinna |
Data wyd. | 1928-1929 |
Druk | Wł. Łazarski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | La Comtesse de Charny |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom II Cały tekst |
Indeks stron |
Pitoux wyszedł z folwarku mocno wzruszony; ze słów Katarzyny poznał jasno to, co dlań dotąd było ciemnem.
Wiedział, że wicehrabia Izydor de Charny przybył zrana do Boursonnes, i że, jeżeli zechce zobaczyć się z Katarzyną na folwarku, narazi się na zastrzelenie z dubeltówki.
Bo nie było już żadnej wątpliwości, że wilkiem, o którym mówił Billot, był wicehrabia Izydor de Charny.
Pitoux postanowił prędko pójść przedewszystkiem do lasu, leżącego o kilkadziesiąt kroków od folwarku.
Jednym skokiem Pitoux znalazł się w lesie.
Chodziło mu poprostu o przedostanie się przez las na przełaj i powrócenie na skraj lasu nieopodal folwarku.
O sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt kroków odległości, Pitoux widziałby wszystko, co tam się dziać będzie.
Położył się wzdłuż na ziemi i zadumał się głęboko.
Najroztropniejszem wydało mu się czekać w tem miejscu, gdzie był, i radzić sobie w miarę okoliczności.
Tymczasem oczy jego zwróciły się na zagrodę. Zauważył wyjście Clouisa. Zaczął zapadać już zmrok.
Po chwili, Pitoux zauważył, że w jednem z okien zaświeciło: w pokoju Billota.
Z miejsca gdzie był, Pitoux doskonale widział jak Billot nabił strzelbę.
Tymczasem zapadła noc.
Billot nabiwszy dubeltówką, zgasił świecą i przymknął okiennice, ale tak, że pozostawił szparą, zapewne dlatego, ażeby wzrok jego mógł przez nią obserwować okolicą.
Pitoux nie wątpił, że gdy noc zapadnie, Katarzyna spróbuje wyjść dla uprzedzenia Izydora.
Nie omylił się. Kiedy noc doszła do zmroku, który Katarzyna uważała za dostateczny, Pitoux widząc doskonale w ciemności, spostrzegł jak zwolna uchyliła się okiennica; następnie Katarzyna przekroczyła przez poręcz okienną, odepchnęła okiennicą i zsunęła się po murze.
Doszedłszy do końca muru, podążyła drogą i rzuciła się na małą ścieżką, prowadzącą w las.
Billot, który przez cały czas śledził przez szparą okiennicy, spostrzegł swa córkę.
Po kilku sekundach, Pitoux zauważył, że brama zagrody się otworzyła, i gdy Katarzyna dochodziła do skraju lasu, Billot ze strzelbą na ramieniu, przechodził przez próg i wielkiemi krokami zbliżał się do lasu, po drodze do Boursonnes.
Nie było chwili do stracenia, bo za dziesięć minut dziewczę spotkaćby się mogło oko w oko z ojcem.
Pitoux wstał, pomknął przez gąstwinę i po kilku chwilach znalazł się na skraju ścieżki w chwili, gdy już słychać było przyśpieszone kroki i dyszący oddech dziewczyny.
Pitoux zaszedł drogą dziewczęciu i dał się natychmiast poznać.
— Ty tu, panie Ludwiku?...
— Na imię Boga! ani kroku dalej, panno Katarzyno! — odrzekł Pitoux, składając ręce. — Ojciec twój wie, żeś wyszła, idzie teraz drogą do Boursonnes z dubeltówką, i czekać będzie na ciebie u rozdroża Bourg-Fontaine!
— Ależ on, on!... czyż go nie można uprzedzić?
— A czy będzie uprzedzony, gdy ojciec zastąpi ci drogę?
— Cóż więc robić?
— Wróć do domu, panno Katarzyno, ja stanę na czatach niedaleko od twego okna, a zobaczywszy pana Izydora, uprzedzę go.
— Tak, masz słuszność — rzekła.
W dziesięć minut Katarzyna wróciła do mieszkania, nie będąc widzianą wcale, a Pitoux pokazał jej grupę wierzb, gdzie miał czuwać i czekać.