Hrabina Charny (1928)/Tom IV/Epilog IV
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Hrabina Charny |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Bibljoteka Rodzinna |
Data wyd. | 1928-1929 |
Druk | Wł. Łazarski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | La Comtesse de Charny |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom IV Cały tekst |
Indeks stron |
Jak wiadomo, nazajutrz miała się odbyć publiczna sprzedaż folwarku Billota i zamku hrabiego de Charny. Nazajutrz, pan Longpré kupił dla nieznanego nabywcy obie posiadłości, za sumę tysiąca trzystu pięćdziesięciu luidorów w złocie, czyli za miljon dwakroć czterdzieści dwa tysiące franków w asygnatach. Zapłacił gotówką. Działo się to w niedzielę, w wilję dnia, w którym miał się odbyć ślub Katarzyny i Pitoux.
Tej niedzieli Katarzyna bardzo jeszcze rano pojechała do Haramont, czy to, aby przyrządzić coś do swego ubrania, bo najprostsze nawet kobiety mają w dzień ślubu trochę zalotności, czy też, że nie chciała być w mieście, w chwili, gdy sprzedawany będzie publicznie ten piękny folwark, gdzie spędziła swą młodość, gdzie tak była szczęśliwą i gdzie ucierpiała tyle!
To też nazajutrz! cały ten tłum, zebrany przed merostwem o jedenastej godzinie, litował się i chwalił Ludwika Anioła Pitoux, że pojął za żonę dziewczynę zupełnie ubogą, która, prócz tego, miała dziecko, a to dziecko, mające być kiedyś bogatszem od niej, także straciło wszystko.
Przez ten czas pan Longpré pytał się podług zwyczaju Anioła Piitoux:
— Obywatelu Ludwiku Aniele Pitoux, czy bierzesz za małżonkę obywatelkę Annę Katarzynę Billot?
A Katarzyny:
Obywatelko Anno Katarzyno Billot czy bierzesz za małżonka obywatela Ludwika Anioła Pitoux?
Oboje odpowiedzieli:
— Tak.
Kiedy wyrzekli już: „tak“, Piitoux głosem wzruszonym, a Katarzyna ze spokojem i pogodą, kiedy pan Longpré ogłosił w imieniu prawa, że młodzi ludzie połączeni zostali węzłem małżeńskim, skinął na małego Izydorka, by zbłiżył się do niego.
Izydorek poszedł prosto do mera.
— Weź te papiery moje dziecię... — powiedział pan Longpré, oddasz je mamie Katarzynie, gdy tata Piłoux odprowadzi ją do domu.
— Dobrze, panie, odrzekł chłopczyk i wziął obydwa papiery w swą małą rączkę.
Wszystko było skończone: tylko, ku wielkiemu zdziwieniu obecnych, Pitoux wyciągnął z kieszeni pięć luidorów i dając je merowi powiedział:
— Dla biednych, panie merze.
Katarzyna uśmiechnęła się.
— Jesteśmy więc bogaci?... — zapytała.
— Kto jest szczęśliwym, jest zarazem bogatym. Katarzyno odrzekł Pitoux, — a ty uczyniłaś ze mnie człowieka najbogatszego na świecie.
I podał jej ramię, na którem młoda kobieta wsparła się z czułością.
Wychodząc, spostrzegli cały tłum zgromadzony przed drzwiami merostwa.
Powitał on okrzykami młodą parę Pitoux dziękował swoim przyjaciołom i na wszystkie strony podawał dłoń do uścisku; Katarzyna przesyłała ukłony swoim przyjaciółkom i dziękowała skinieniem głowy.
Tymczasem Pitoux zawrócił na prawo.
— Gdzie idziesz, mój drogi?... zapytała Katarzyna.
— Chodź, moja najdroższa Katarzyno, rzekł Pitoux, prowadzę cię do miejsca, które rada będziesz odwiedzić.
Katarzyna dała się prowadzić.
— Nie idziemy przecież do Pisseleu?... — zapytała wreszcie Katarzyna, zatrzymując męża.
— Chodź tylko dalej, Katarzyno, rzekł Pitoux.
Katarzyna westchnęła, szła dalej uliczką i wkrótce znalazła się na równinie.
Wreszcie doszli do głównej bramy folwarku.
Przed tą bramą ugrupowani byli wszyscy dawni najemnicy, fornale, parobcy, dziewki folwarczne, z ojcem Clouis na czele.
Każdy trzymał w ręku bukiet.
— Ah! rozumiem... — powiedziała Katarzyna, nim przybędzie nowy właściciel, chciałeś mnie tu przyprowadzić po raz ostatni, aby wszyscy ci dawni słudzy mogli mnie pożegnać. Dziękuję ci, Pitoux.
I puściwszy ramię męża oraz rękę małego Izydora, poszła naprzeciw tych poczciwych ludzi, którzy otoczyli ją i poprowadzili do wielkiej izby folwarku. Pitoux wziął na rękę małego Izydora; dziecko trzymało ciągle obydwa papiery w rączce, i poszedł za Katarzyną.
Młoda kobieta siedziała pośrodku obszernego pokoju, pocierając sobie czoło ręką, jak gdyby chciała się ze snu zbudzić.
— Na miłość Boską, Pitoux, rzekła z błędnym wzrokiem i gorączkowym głosem, co oni do mnie mówią?... Nie mogę zrozumieć, mój drogi, co oni mówili!
Może papiery, które odda ci nasze dziecię, lepiej cię objaśnią, droga Katarzyno, powiedział Pitoux.
I podsunął Izydora do matki. Katarzyna wzięła papiery z drobnych rączek malca.
— Czytaj Katarzyno, rzekł Pitoux.
Katarzyna rozłożyła jeden z papierów i przeczytała:
„Zeznaję, jako zamek Boursonne i należące do niego ziemie zostały przezemnie kupione i zapłacone wczoraj, na imię Jakóba-Filipa Izydora, syna panny Katarzyny Billot, a zatem wspomniany zamek Boursonne i należne do niego grunty są własnością tego dziecka,
— Co to ma znaczyć, Pitoux? — zapytała Katarzyna. Pojmujesz zapewne, że nie rozumiem z tego ani słowa?
— Przeczytaj drugi papier, powiedział Pitoux.
I Katarzyna rozkładając drugi papier, czytała co następuje:
„Zeznaję jako folwark Pisseleu z przynależnościami, zostały kupione i zapłacone przezemnie wczoraj, na imię obywatelki Anny-Katarzyny Billot i że tem samem folwark Pisseleu i jego przynależności przechodzą na jej własność.
— Na Boga! — zawołała Katarzyna, powiedz mi co to ma znaczyć lub oszaleję!
— To znaczy, rzekł Płtoux, że dzięki tysiącu pięciuset luidorcm, znalezionym onegdaj w starym fotelu ciotki Anieli, który porąbałem, by was rozgrzać za powrotem z pogrzebu, ziemia i zamek Boursonne nie wyjdą z rodziny Charnych, a folwarki i grunta Pisseleu z rąk rodziny Billot.
I wtedy Pitoux opowiedział Katarzynie to, o czem czytelnicy już wiedzą.
— Oh! rzekła Katarzyna, i miałeś odwagę spalić ten stary fotel, drogi Pitoux, mając tysiąc pięćset pięćdziesiąt luidorów na kupienie drzewa.
— Katarzyno, odpowiedział Pitoux, miałaś powrócić zaraz i byłabyś musiała czekać w zimnie, nimbym drzewa kupił i przyniósł.
Katarzyna otwarła ramiona; Pitoux popchnął w nie małego Izydora.
— O! ty także, ty także, drogi Pitoux! zawołała Katarzyna i jednym uściskiem przycisnęła do serca dziecię i męża.
— Oh! mój Boże! — szepnął Pitoux przejęty radością, a zarazem poświęcając ostatnią łzę starej pannie — i pomyśleć że umarła z głodu i zimna! Biedna ciotka Aniela!
— Zaprawdę, odezwał się tęgi fornal do świeżej i ładnej dziewki folwarcznej, pokazując jej Katarzynę i Pitoux, oni oboje nie zdają się być przeznaczeni do tego, aby umrzeć podobną śmiercią.