Hrabina Charny (1928)/Tom IV/Rozdział XXXVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Hrabina Charny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928-1929
Druk Wł. Łazarski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Comtesse de Charny
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XXXVIII.
NOWY ZWROT.

17-go sierpnia Lafayette w proklamacji wzywa armję, aby szła na Paryż, przywróciła konstytucję i zmazała 10-ty sierpnia. Lafayette, człowiek prawy, stracił głowę jak i inni; to, co chciał uczynić, było wprost sprowadzeniem Prusaków i Austrjaków na Paryż.
Armja odepchnęła go instynktownie, tak samo jak w osiem miesięcy później odepchnęła Dumourieza. Historja byłaby zjednoczyła nazwiska tych dwóch ludzi, związałaby je z sobą, gdyby Lafayette, niecierpiany przez królowę, nie miał szczęścia zostać aresztowanym przez Austrjaków i wysłanym do Ołomuńca. Niewola dała zapomnieć o ucieczce.
18-go Lafayette przeszedł granicę. 21-go ci nieprzyjaciele Francji, owi sprzymierzeńcy monarchji. przeciw którym wymierzony był 10-ty sierpnia i przeciw którym będzie skierowany 2-gi września, Austrjacy, których Marja Antonina wzywała na pomoc owej widnej nocy, gdy księżyc przeciskając się przez szyby sypialnego pokoju, oświecał jej łóżko. Austrjacy zajęli Longwy, które poddało się po dwudziesto-cztero-godzinnem bombardowaniu.
W przeddzień poddania się, na drugim końcu Francji powstała Wandea; Składanie przysięgi nakazane duchownym, stało się powodem zaburzeń. Ażeby przeszkodzić tym wypadkom, Zgromadzenie zamianowało Dumourieza dowódcą armii Wschodniej, i ogłosiło rozkaz uwięzienia Lafayette. Postanowiło też, że skoro tylko miasto Longwy powróci pod władzę narodu francuskiego — wszystkie domy z wyjątkiem domów narodowych będą zburzone i zrównane z ziemią; wreszcie wydało prawo, skazujące na wygnanie z kraju każdego duchownego, nie składającego przysięgi; upoważniało ono do rewizyj domów, konfiskowało i wystawiało na sprzedaż dobra emigrantów.
Prze ten czas, cóż robiła Gmina? Jużeśmy powiedzieli kto był jej wyrocznią: był nim Marat.
Patrzcie więc o czem marzy Gmina; o! będziemy niebawem obecni spełnieniu tego marzenia. Czegóż żąda?... Chce ażeby więźniowie z Orleanu zostali sprowadzeni do Paryża i tu ponieśli karę śmierci.
Ależ więźniowie z Orleanu nie są osądzeni! Bądźcie spokojni, jest to formalność, bez której obejdzie się Gmina. Zresztą, dopomoże jej uroczystość z 10-go sierpnia.
Sergent, artysta jej, będzie zarazem mistrzem ceremonji; on już ułożył a scenę: procesję ojczyzny w niebezpieczeństwie i wiecie jak mu się udało. Tym razem, Sergent przewyższy samego siebie.
Idzie o to, aby żałobą, zemstą, boleścią napełnić dusze tych wszystkich, którzy stracili 10-go sierpnia jaką drogą istotę.
Dla przeciwstawienia gilotynie, która jest czynna na placu Karuzeli, wznosi on w Tuilieries wspaniałą piramidę, pokrytą czarnym kirem, a na każdym z jej boków przypomniane są rzezie, zarzucane rojalistom: w Nancy, w Nimes, w Montauban i na polu Marsowem.
Było to w niedzielę wieczorem. 27-go sierpnia, w pięć dni po powstaniu wandejskiem, zorganizowanem przez księży w cztery dni po wzięciu Longwy, które zajął generał Clefrayt w imieniu Ludwika XVI; procesja pokutnicza rozpoczęła swój pochód, korzystając z tajemniczej powagi, jaką ciemność każdą rzecz otacza.
Najpierw śród kłębów dymu, unoszącego się z zapalonych kadzideł, na całej drodze, którą iść miano, postępowały wdowy i sieroty z 10-go sierpnia. Później następowały olbrzymie karawany żałobne, mające przypominać owe wozy, co 10-go sierpnia wyjechały były na przedmieścia, jęcząc pod ciężarem trupów, dalej pokazywały się sztandary żałoby i zemsty, jakby żądające śmierci za śmierć, dalej Prawo, statua kolosalna, uzbrojona mieczem, dalej kroczyli sędziowie trybunału, a na ich czele szedł trybunał rewolucyjny z dnia 10-go sierpnia, ten sam, który się usprawiedliwiał a tego, że tylko jednę na dzień ścina głowę.
Dalszy orszak tworzyła Gmina, krwawa matka tego trybunału, prowadząc w swoich szeregach posąg Wolności, tych samych rozmiarów, co statua Prawa, wreszcie Zgromadzenie Narodowe niosło wieńce obywatelskie, hołd dla umarłych, a!e niedostateczną pociechę dla żyjących. Wszystko to postępowało wspaniałe, przy odgłosie ponurych śpiewów Cheniera, przy poważnej muzyce Gosseca i szło krokiem pewnym.
Noc z dnia 27-go na 28-my sierpnia ubiegła na tej ceremonii pokutniczej, na tej uroczystości pogrzebowej, podczas której lud pięściami wygrażał pustym Tuilerjom.
Wkrótce wieść zaczęła się szerzyć między ludem o połączeniu się armji pruskiej z austrjacką i o wzięciu Longwy przez generała Clerfayet.
Przewidywano wzięcia Paryża. Dochodziły wieści z prowincji:
„Jazda austrjacka w okolicach Sarrelouis uprowadziła mera patrjotę i znanych republikanów. Ułani, pochwyciwszy urzędników wiejskich, obcięli im uszy i przybili je im na czole“.
Jeżeli takich czynów dopuszczano się w bezbronnej prowincji cóż będzie się działo z rewolucyjnym Paryżem? Co z nim zrobią, nie było już tajemnicą. Miasto pójdzie w gruzy, a ludzie... gdzie kto będzie mógł.
A tymczasem król spiskuje z nieprzyjacielem, i z Temple, gdzie go zamknięto, koresponduje z prusakami i austrjakami; szlachta idzie przeciw ludowi, pod przywództwem książąt; księża buntują.
Z głębi więzień, gdzie ich zamknięto, rojaliści klaszczą w ręce na wiadomość o klęskach Francji; wiadomość o prusakach w Longwy wywołała okrzyki radości w Temple i w Opactwie.
Danton wstępuje na trybunę w Zgromadzeniu, wstrząsa swoją lwią grzywą i wyciąga silną rękę, która 10-go sierpnia skruszyła drzwi w Tuileries.
— Trzeba zapału w całym narodzie, aby odeprzeć nieprzyjaciół — powiada. Dotąd mieliśmy tylko wojnę udaną; odtąd mowy nie powinno być o tak nędznej igraszce. Potrzeba, aby wszystek lud powstał i z całą siłą rzucił się na nieprzyjaciela; potrzeba też uwięzić wszystkich spiskujących i przeszkodzić im, aby nam nie szkodzili. I Danton żądał pospolitego ruszenia, rewizji domów i kary śmierci na każdego, ktoby śmiał przeszkadzać czynnościom rządu, tymczasowego. Otrzymał wszystko, czego żądał.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.