Humorystyczne kolendy szopki ludowej I/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Humorystyczne kolendy szopki ludowej I
Wydawca Wydawnictwo Aktualne
Data wyd. 1934
Druk Zakłady Graficzne „Nowa Książka“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


HUMORYSTYCZNE
KOLENDY
szopki ludowej



Kolenda szofera

W radzie leży, któż uwierzy,
Że samochód defekt miał,
Krew się leje z kilku ciał,
Nim na niebie błysła gwiazda
Kawalerska prysła jazda,
Bo karambol wnet się stał!
Zamiast wozu naoliwił
Siebie szofer, że aż fe,
Wszystko byłoby w porządku,
Gdyby jedną, albo dwie,
Lecz butelek pięć wysączył
I już szóstej nie dokończył,
Kierownicę trzymał źle.
Cieszył się na myśl o święcie
I na dobry liczył zysk,
W drzewo wyrżnął fest na skręcie,
Pierwszy frunął sam na pysk,
Wywaliwszy wszystkich w błoto,
Auto na szmelc pogruchotał.
Teraz sprawę będzie miał!J.



Kolenda panny do wszystkiego

Hej w Dzień Narodzenia panna do wszystkiego,
Która miejsce ma u państwa bogatego,
Sprzątała noc i dzień
Przez calutki tydzień
Hej kolenda, kolenda!
Wytrzepany każdy dywan i poduszka,
Wyparzony z pluskiew zrąb każdego łóżka,
I choć mdleją nogi
Świecą się podłogi
Hej kolenda, kolenda!

Pan ją poklepuje, a znów pani ruga,
Panicz ciągle szczypie, przytem okiem mruga,
Lecz grać będzie gamę,
Dostała starą piżamę
Hej kolenda, kolenda!J.



Kolenda golibrody

Wśród nocnej ciszy świat spowiły mgły,
Fryzjer w rezurze jeszcze strzyże łby,
Goli karki, goli brody,
Brakło już kolońskiej wody
I weżetalu i weżetalu.
Klijentek masa, klijentów wiele,
Zbiegli się wszyscy, jak na wesele,
Już się pendzle postrzępiły,
Brzytwy całkiem potępiły
Od tej roboty od tej roboty.
Za każdy zabieg ci bez różnicy,
Pięćdziesiąt procent drożej dziś liczy,
Niby paskarz zdziera skórę,
Gdy ma dużą koniunkturę
Nasz golibroda, nasz golibroda.
A gdy się skończy świąteczna praca,
Choć z przemęczenia krzyż sobie maca,
Rękę weźmie na opaskę
Fest zaleje się na gwiazdkę
Z wielkiej radości, z wielkiej radości.J.



Kolenda Gospodarza
(na nutę „Wśród nocnej ciszy“)

Wśród lokatorów popłoch się rodzi
Gospodarz wściekły po sądach chodzi
Nie chce nikogo żałować

Tylko z mieszkań eksmitować na Nowy roczek.
Nie zważa na to że bezrobocie,
Że będą z dziećmi mieszkać na słocie.
Wyzuty z serca, z sumienia
W dzień Bożego Narodzenia a sam będzie syty
Lecz kiedy zabrzmi wigilijny śpiew
W sercach bezdomnych wzbudzi żal i gniew
Którzy głodni w bramie domu
Płakać będą pokryjomu z wielkiej żałości.
Więc cni panowie i gospodarze,
Nie czyńcie tego co Bóg nie każe,
Niechaj w święta Narodzenia
Nikt bez dachu pożywienia z biednych nie będzie.



Kolenda pijaka

W bramie leży, któż pobięży
Pijaczynę ratować,
Denaturę, politurę,
Biedak musiał kupować,
Wódka ciągle jest za droga,
Więc się zalał tam, la Boga
Zatruł się skażoniakiem
Zmokł, jak kura, nos jak burak
Do rynsztoku się zwali
Straci oczy i zamroczy
We łbie mu się jak w balji
Nie pij denaturu, ale
Gdy na wódkę nie masz wcale
Magistracką wodę chlaj!J.



Kolenda Magistracka
(na nutę „Hej w dzień Narodzenia“).

Magistrat warszawski, ma porządek stary,
Wylewa ulice, psuje trotuary.

Choć ludzie giną z nędzy, nie brak mu pieniędzy.
Hej kolenda, kolenda.

Z kin, knajp i dancingów ma on forsy dosyć.
Ludek nasz wesoły, nie trzeba go prosić.
Lecz, gdy trza dać na szkoły, narzeka, że jest goły.
Hej kolenda, kolenda.

Bezrobotnych rzesze jeszcze się tułają,
Z mieszkań, choć ochrona, również wyrzucają.
Co to się dziać będzie, kiedy zima przyjdzie.
Hej kolenda, kolenda.B.



Kolenda rzeźnika

Wśród nocnej ciszy
Głos się rozchodzi
Czy tak się robić
Na święta godzi
Kiedy rzeźnik miast z świniny
Narobił kiełbas z koniny
a kiszek z bułki.

W Noc Wigilijną,
Gdy człek podpije,
Potem się w kurczach,
Boleściach wije,
Gdy zagrychę zje czasami
Od rzeźnika z trychninami,
wnet biedak kona.

Ze złości wtedy
Trzęsie nas febra
Chcesz rzeźnikowi
Połamać żebra.
Albo pogruchotać schaby
I po krzyżu dać mu, aby
sam nie był świnia.J.



Kolenda Pilotów
(na nutę „W tej kolendzie co dziś będzie“).

W tej kolędzie co dziś będzie niech się każdy cieszy,
Dzielny lotnik do rodziny na opłatek śpieszy.
Nie straszna mu burza leci orła lotem,
By słońce zaświeciło Polsce sławy złotem.

Chociaż wrodzy na nas dybią i grożą nam krwawo
Lecz ufajmy, że zwycięstwo czeka nas ze sławą.
Nie straszna nam groźba, bojaźni nie znamy,
Wystraszym go z granic własnymi skrzydłami.

Słońce wschodzi, Bóg się rodzi, anieli śpiewają,
Wrogie chmury ich śpiewania wokół rozpędzają.
W jedności i zgodzie wytrwale pracujmy,
Gdy będzie potrzeba, swej krwi nie żałujmy.

Więc wesoło zaśpiewajmy dzieciątku małemu,
W Wolnej Polsce na pamiątkę dziś urodzonemu.
Niech z żłobka swojego Polsce błogosławi,
A wrazie potrzeby za nami się wstawi.B.



Kolenda Nowobogackiego
(mel. „Wśród nocnej ciszy“).

Kiedyś dostawy miałem na wojnie,
Dzięki nim teraz żyje spokojnie,
Ciągnąłem ogromne zyski,
Często brałem też po pysku,
Różnie bywało...

Wkońcu zebrałem forsy, jak lodu,
O której śniłem jeszcze za młodu,
Kupiłem trzy kamienice,
W najpiękniejszej dziś dzielnicy,
Jeszcze mi mało...

Mam duże auto, Mercedesa-Benc,

Niem po Warszawie jeżdżę sobie więc,
Chodzić nie chcę na piechotę
Jak mam w banku tyle złota,
Jestem wielki pan..,

Nic mnie nie wzrusza bezrobotnych los,
W palce wycieram zamiast w chustkę nos,
Jednak wszyscy mnie szanują,
Bowiem forsę za mną czują,
Oj, da dana dan.



Kolenda wyeksmitowanego

Przybieżeli z komornikiem handlarze,
Z licytacji wsio kupili, ajakże.
Nie płacił komornego,
Wiec wyrzucili jego
na schody, na schody!
Gospodarz mieszkanie sprzedał innemu,
W ubikacji przyszło mieszkać biednemu.
Tam w ciepłym kącie czeka,
Że może da opieka
społeczna mieszkanie!
Choć do pracy zdrowe ręce posiada,
Bez roboty i mieszkania wciąż biada,
Zmarżnie o chłodzie, głodzie,
Zlitujże się narodzie
i daj mu przytułek!
Gdy bochenek chleba ukradł gdzieś dalej,
To go zaraz policjanci złapali,
Wsadzili go do paki
I byt tam jaki-taki
mieć będzie, mieć będzie!J.



„Na gwiazdkę“.

Polecam panom zięciom masywne kłódki do zamykania gęb teściowym.

Florek Wstawialski na Kercelaku.



Kolenda Zięcia
(Na nutę „Przyb. do Betlejem pasterze“)

Znałem zięcia co był dobry w to wierzę
Bo z teściową razem klepał pacierze
Mył garnki i szorował
Podłogi froterował aż miło, aż miło.
A we święta w pięknej zgodzie pospołu
Zasiadali do wigilji do stołu
By więc tradycja była
Choinka się świeciła co roku, co roku.
Więc i teraz strojąc wdzięczną swą minę
Kazała mu kupić świczek — choinę.
Dwie dychy złotych dała
I z domu go wygnała na plac Kercelego.
Przyleciał zięć na Kercelak aż zgrzany
Kupić chojak dla teściowej kochanej,
Lecz spotkał znajomego
Więc wdepli na jednego małego, małego
I tak sobie wesolutko podpili
Że aż się w komisariacie zbudzili
A że się tak uchlali
Protokulik dostali pięć złotych od łebka —
A gdy do dom zięć powrócił nad ranem
W łeb oberwał od teściowej polanem,
Oj jaka draka była bo teściowa waliła
Co w rękę popadło — —B.




Nakład: „Wydawnictwa Aktualne“, W‑wa Skorupki 5[1]


Zakł. Graf. „Nowa Książka“. Elektoralna 25.[1]





  1. 1,0 1,1 Przypis własny Wikiźródeł Nieczytelne, tekst zaklejony naklejką. Uzupełniony z innego druku tego wydawnictwa





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.