Iliada (Popiel)/Pieśń XIX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Iliada |
Wydawca | nakładem tłómacza |
Data wyd. | 1880 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Paweł Popiel |
Tytuł orygin. | Ἰλιάς |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Wstała by nieśmiertelnym zwiastować światło i ludziom;
Tamta przybyła do łodzi od boga dary przynosząc.
Syna drogiego zastała jak leżał przy boku Patrokla,
Lamentujących; stanęła wśród nich niebiańska bogini,
Ręką za rękę go chwyta, wyrzeka słowo i mówi:
„Synu mój, tego już tutaj zostawmy, acz wielce zmartwieni
Leżącego, bo przecież za boskim poległ wyrokiem;
Cudny, jakiego nikt z ludzi dotychczas nie dźwigał ramieniem.“
Tak powiedziawszy bogini złożyła cały rynsztunek
Przed Achillesem, a broń przecudowna wszystka zabrzękła.
Myrmidonowie się wszyscy przelękli, i żaden jéj nie śmiał
Kiedy ją zoczył groźniejszym zapłonął gniewem; źrenice,
Strasznie z pod brwi zabłysły, jak płomień ognia srogiego;
Cieszył się dary od boga wspaniałe w rękach trzymając.
Kiedy zaś w sercu widokiem arcydzieł się dosyć nacieszył,
„Matko, te bronie co bóg podarował są takie, jak zwykle
Dzieła niebian bywają, nie zrobi ich żaden śmiertelnik.
Zatem uzbroję się teraz; atoli się wielce obawiam,
Żeby tymczasem w około Menojtia syna dzielnego,
Potém robaki złożywszy nie zeszpeciły mi ciała,
[Życie bo z niego uciekło] by ciało ze wszystkiém nie zgniło.“
Rzeknie mu na to w odpowiedź o srebrnéj nóżce Thetyda:
„Synu mój niechże twe serce się więcéj o to nie troszczy.
Roje, co ciało na wojnie poległych odrazu obsiądą;
Chociaż by miał tak leżeć aż rok swe koło dokończy,
Ciało tak samo nietknięte zostanie, lub będzie piękniejszém.
Ale ty przywoławszy na sejm bohaterów Achajskich,
Potém zaś gotuj się raźno do bitwy i siłą się natchnij.“
Temi słowami do duszy mu wlała męzką odwagę;
Patroklowi zaś potém ambrozyę i nektar czerwony
Wlała do nosa, by jego nietkniętém ciało zostało.
Krzycząc donośnie by wszystkich pobudzić mężów Achajskich.
Wszyscy więc, nawet i którzy poprzednio przy łodziach siedzieli,
Jako sternicy, bo ruchem okrętów przy sterze kierują,
Oraz szafarze na łodziach co strawę załodze rozdają,
Zjawił się, któren od walki tak długo stronił okrutnéj.
Przyszli zarówno ci dwaj kulejąc Aresa druhowie,
W bitwie odważny Tydejda, a za nim boski Odyssej,
Wsparci na dzidach, bo jeszcze im rany bolesne ciążyły;
Agamemnon ostatni nadeszedł książe narodów,
Będąc rannym, gdyż jego tożsamo w ciężkiéj potyczce,
Koon syn Antenora ugodził śpiżowym oszczepem.
Wreszcie gdy wszyscy dokoła gromadnie stanęli Achaje
„Lepiéj by dla nas obojga zaprawdę było Atrydo,
Dla mnie i ciebie, niż teraz, co w sercu z żalem okrutnym
Gniewem co duszę rozstraja z powodu dziewicy pałamy.
Bodaj by ją Artemida zabiła strzałami przy łodziach,
Wtedy by tylu z Achajów nie gryzło zębami kurzawy,
Ręką wrogów zgwałconych z powodu gniewu mojego.
Lepiéj to dla Hektora i Trojan; atoli Achaje
Długo jak sądzę pamiętać o naszem będą sierdzeniu.
Kiedy potrzeba, należy i żądzę w sercu pokonać.
Teraz naprawdę się żalu wyrzekam; nie trzeba mi bowiem
Ciągle namiętnie się gniewać, a zatém teraz co prędzéj
Pobudź i zagrzej do walki Achajów bujnokędziernych,
Czyli się zechcą przy łodziach wysypiać; lecz sądzę że wielu
Ugnie najchętniéj kolana, gdy któren będzie uciekał
Przed potyczką złowrogą i rzutem oszczepu naszego.“
Rzekł, ucieszyli się na to Achaje łydookuci,
Potém się zaś Agamemnon odezwał książe narodów
Z ławy gdzie siedział powstawszy, nie wchodząc w środek zebrania:
„Drodzy bohaterowie Danajów, Aresa druhowie!
Pięknie to stojącego wysłuchać, a jemu przerywać
Jakże kto może dosłyszeć wśród gwaru ludzi wielkiego,
Jakże przemówić? i mówca o głosie donośnym się zmęczy.
Wytłómaczę ja teraz Pelejdzie; atoli wy inni
Uważajcie Argeie i każden niech pozna me myśli.
Łając mnię przytém; lecz ja zaprawdę winnym nie jestem
Ale Mojra i Zews i nocą chodzące Erinye,
Którzy mnię w ciągu narady złowrogą tchnęli ślepotą,
W onym dniu jak dary zaszczytu Achilla zabrałem.
Córa Diosa najstarsza, Ate co szkodzi wszelakim,
Zgubna; ona ma nogi leciuchne i wcale się ziemi
Nie dotyka, lecz owszem nad ludzi głowami się wznosi,
[Żeby im szkodzić, wplątała już nie jednego do zguby].
Oraz i z bogów on jest największym, jednakże i jego,
Here, aczkolwiek niewiasta, podstępem swoim zdradziła,
Tego to dnia gdy miała potęgę Heraklesową
Zrodzić Alkmene w Tebańskim grodzie o murach wysokich.
,Wszystkie boginie i bogi wszelakie w niebie słuchajcie,
Żebym powiedział co dusza mi w piersi mówić nakaże.
Dzisiaj to Ejlejthyja, co bóle przywodzi, na światło
Męża wydaje, co wszystkim sąsiednim będzie panował.
Z chytrym podstępem odrzecze mu na to Here dostojna:
,Fałszem to będzie, i pewno tym słowom skutku nie nadasz
Zatém przysięgaj mi teraz Diosie potężném zaklęciem,
Jako ten oto wszystkim sąsiednim będzie panował,
Z między tych ludzi co z twojéj się krwi i rodu wywodzą’.
Tak powiedziała lecz Zews się na podstępie nie poznał,
Wielką wykonał przysięgę, lecz późniéj srodze ucierpiał.
Here zaś puszcza się pędem od wyżyn skalistych Olimpu,
Sthenelosa szlachetną małżonkę Perzejadesa.
Ona synaczka w łonie już siedem nosiła miesięcy;
Poród bogini przyspiesza, choć płód był niedonoszony,
Zaś Alkmeny zleżenie spóźniła, wstrzymując Elejthie.
,Zewsie o jasnych piorunach do serca ci słowo dopowiem.
Już się narodził bohatér co będzie Argeiom panował,
Syn Sthenelosa możnego Perzejadesa, Erysthej,
Rodu twojego; niegodnym nie będzie by rządzić Argeiom!’
Zaraz on Atę pochwycił za jasne sploty warkoczów,
W duszy zrażony do żywa i straszną wykonał przysięgę,
Ze do Olimpu już nigdy i niebios o stropie gwieździstym
Ate napowrót nie wejdzie, co wszystkim szkodę wyrządza.
Dłoni zamachem potężnym; ta spadła na dzieła ludzkości.
Zawsze z powodu jéj wzdychał, gdy ujrzał syna drogiego
Pracą obarczonego przy Erystejowych pomysłach.
Również i ja gdy widziałem, że Hektor o hełmie powiewnym
Aty zapomnieć nie mogłem, co pierwsza do złego skusiła.
Kiedy zaś byłem zaślepion i Zews mi rozum odebrał,
Winę naprawić zamierzam, i daję bogatą zapłatę;
Daléj więc, w bitwę się puszczaj i resztę narodu pobudzaj.
Wczoraj do twego namiotu przybywszy oddać obiecał.
Jeśli zaś chcesz, to zaczekaj, acz duch cię wojny owładnął;
Zaraz ci służba podarki z okrętu mojego przyniesie,
Żebyś się mógł przekonać, że daję co serce ucieszy.“
„Agamemnonie przesławny Atrydo książe narodów!
Dary, jeśli tak pragniesz, oddawaj jak się należy,
Albo zatrzymaj przy sobie; lecz my się bierzmy do walki
Jak najprędzéj, bo tutaj słowami się bawić nie trzeba,
Żeby na nowo Achilla pomiędzy pierwszymi ujrzeli,
Mordującego dzidą śpiżową trojańskie falangi.
Równie i z was niech każden się z wrogiem potykać pamięta.“
Rzeknie mu na to w odpowiedź przebiegły wielce Odyssej:
Bez pożywienia do Ilion Achajskich synów nie prowadź,
Żeby walczyć z Trojany; bo krótko pewno nie potrwa
Bitwa, kiedy już raz do boju się ruszą falangi
Mężów, a strony obydwie bóg natchnie duchem wojennym.
Winem i strawą; bo na tém odwaga i siła polega.
Żaden albowiem człowiek przez dzień aż do słońca zachodu
Bez żywności nie zdoła na wroga obces nacierać.
Choćby i bowiem najbardziéj walecznie potykać się pragnął,
Głód i pragnienie, a nogi zmęczone posługi odmówią.
Jeśli zaś człowiek się dobrze nasycił winem i strawą,
Choćby i cały dzień się z nieprzyjaciółmi potykał,
Rzeźko mu będzie na sercu i w duszy, a członków nie prędzéj
Zatém do dzieła, szeregi rozstawiaj i strawę gotować
Nakaż; lecz Agamemnon książe narodów ci dary
W obec zebrania przyniesie, ażeby wszyscy Achaje
Mogli oglądać oczyma, a tyś się w sercu radował.
Że jéj łoża się nigdy nie tykał i z nią się nie łączył;
[Jako jest zwyczaj, o panie, pomiędzy niewiastą i mężem],
Wtedy zaś tobie samemu się w piersi serce ukoi.
W końcu niech ucztą w namiocie dla zgody ciebie uraczy
Sprawiedliwszym zaś ty Atrydo w przyszłości dla innych
Będziesz, albowiem dla króla hańbiącem wcale nie bywa
Męża jakiego ugłaskać, którego pierwszy obraził.“
Na to mu Agamemnon odpowie książe narodów:
Słusznie albowiem to wszystko przeszedłeś i opowiedziałeś.
Jestem gotów przysięgę wykonać, tak serce mi każe,
Nie przysięgnę zaś krzywo, na boga. Lecz niechże Achilles
Tutaj dopóty zostanie, acz duch go pędzi wojenny;
Dary z namiotu, a my złożymy wierne przysięgi.
Tobie zaś teraz to wszystko polecam i nakazuję;
Najcelniejszych z młodzieży ze wszystkich Achajów zabrawszy,
Dary ze statku mojego przynieście, które onegdaj
Talthyb atoli co żywo z obozu wielkiego Achajów
Dzika niech tutaj sprowadzi, na cześć dla Heliosa i Zewsa.“
Rzeknie mu na to w odpowiedź Achilles boski najszybszy:
„Agamemnonie przesławny Atrydo książe narodów!
Kiedy w ciągu potyczki nadejdzie chwila spoczynku,
Moja zaś dusza tak wielkim nie będzie gniewem zajęta.
Teraz atoli tu leżą zakłuci, których pokonał
Hektor Priamid, gdy Zews go wielką sławą obdarzył,
Teraz odrazu do bitwy bym zmusił synów Achajskich
Naczczo i bez pożywienia, a wraz ze słońca zachodem
Sutą bym ucztę zgotował, zmazawszy klęskę zadaną.
Mnie z pewnością zaś pierwéj przez lube gardło nie przejdzie,
Któren tu w moim namiocie, przeszyty ostrém żelazem
Leży, ku drzwiom obrócony, w około zaś niego druhowie
Płaczą; dla tego téż wcale w méj duszy o to nie stoję,
Ale o mordy i krew i straszne ludzkie stękanie.“
„Synu Peleja Achillu, najtęższy o wiele z Achajów,
Jesteś odemnie silniejszym i tęższym, a to o nie mało
W kopii, atoli rozumem bym ciebie ubiedz potrafił
Wiele, bom pierwéj się rodził, i więcéj w życiu widziałem;
Szybko albowiem dla ludzi nastaje przesyt potyczki,
W któréj kłosy przeliczne na ziemię strąca żelazo;
Żniwo zaś prędko się kończy, jak tylko wagi nachyli
Zews, co wojny losami pomiędzy ludźmi kieruje.
Bardzo ich wiele albowiem w dzień każdy jedni na drugich
Pada; więc jakżeby ludzie od pracy mogli odetchnąć?
Zatém należy odrazu pochować tych co zginęli
Z mężną w sercu odwagą, i przez dzień jeden żałować;
Trzeba o piciu i strawie pamiętać, abyśmy tém bardziéj
Z nieprzyjaciółmi wrogiemi walczyli ciągle stanowczo,
W miedź niespożytą okuci. A zatém niech żaden z narodu
Nie pozostaje w tyle powtórnéj czekając pobudki;
W tyle przy łodziach Argejskich zostanie; i owszem gromadnie
Nacierając na Trojan, zażyjmy Aresa krwawego.“
Rzekł i do siebie Nestora sławnego synów przywołał,
Oraz Megeta Fylejdę, Thoanta i Merionesa,
Wszyscy się w Agamemnona Atrydy zeszli namiocie.
Potém odrazu jak rzekło się słowo i dzieło stanęło;
Siedem z namiotu przynieśli trójnogów, jako mu przyrzekł,
Naczyń świecących dwadzieścia i dzielnych dwanaście rumaków;
Siedem, zaś ósmą z rzędu Bryzejdę o twarzy uroczéj.
Złota zważywszy Odyssej talentów dziesięć zupełnych
Wyszedł, a reszta mołojców Achajskich ponieśli podarki;
W środku zebrania takowo złożyli. Zaś Agamemnon
Dzika rękoma trzymając przy wodzu stanął narodów.
Syn Atrewsa dobywszy rękoma noża ostrego,
Któren zawsze mu wisiał przy wielkiéj pochwie od miecza,
Sierć nad głową odyńca oberżnął; i ręce do Zewsa
Argeiowie, zwyczajem przystojnym książęcia słuchając.
Głosem błagalnym przemawia w szerokie niebo się patrząc:
„Zews niech pierwszy usłyszy, najlepszy z bogów, najwyższy,
Ziemia i Helios i straszne Erynye, które pod ziemią
Jakom ja nigdy rękoma Bryzejdy młodéj nie dotknął,
Żeby ją znaglić do łoża, lub w jakim innym zamiarze.
Owszem nietknięta zupełnie pozostawała w namiocie.
Jeśli co mylnie przysięgam, niech bogi mnie karzą nieszczęściem
Rzekł i gardło warchlaka poderżnął ostrém żelazem;
Jego Talthybios w sinego bezdenne morza otchłanie
Rzucił zamachem, na strawę dla ryb; atoli Achilles
Wstawszy odezwał się z mową do mężnych w boju Argeiów:
Pewnie by duszy przenigdy mi w piersi nie był podburzył,
Tak straszliwie Atrydes i nie byłby porwał dziewicy,
Przeciw méj woli niemocen od gniewu; lecz Kronid jedynie
Żądał by jak najwięcéj Achajów śmiercią poległo.
Tak przemówił i radę na prędce zwołaną rozwiązał.
Tamci się zaś rozeszli do swego każden okrętu;
Myrmidonowie szlachetni krzątając się w koło podarków,
Poszli by zanieść takowe do statku Achillesowego;
Konie zaś druhy szlachetne pędzili by w tabun je złączyć.
Potém atoli Bryzejda, podobna do złotéj Kiprydy,
Kiedy ujrzała Patrokla skłutego morderczém żelazem,
Wziąwszy w objęcia żałośnie jęknęła, rękoma zaś szarpać
Potem zanosząc się płaczem wyrzekła boska niewiasta:
„Drogi Patroklu co dla mnie w niedoli byłeś najmilszym,
Ciebie gdy wyszłam z namiotu pozostawiłam żywego;
Teraz cię poległego znajduję, władyko narodów,
Męża którego mi dali mój ojciec i matka dostojna,
Tego widziałam przed miastem skłutego morderczém żelazem,
Oraz i trzech braciszków, przez jedną matkę zrodzonych,
Bardzo mi drogich, a wszyscy w dzień klęski nieszczęsnéj zginęli.
Zabił, a potém wyburzył boskiego miasto Myneta,
Płakać, lecz zawsze mówiłeś, że mnie boskiego Achilla
Młodą uczynisz małżonką, a potém do Fthyi zawieziesz
W łodziach, i ucztę weselną dla Myrmidonów zgotujesz.
Tak mówiła ze łzami, niewiasty jéj w żalu wtórują,
Niby z powodu Patrokla, lecz każda nad własną niedolą;
Koło zaś niego starszyzna zebrała się licznie Achajska,
Prosząc by siadł do wieczerzy, lecz on odmówił stękając:
Nie naglijcie mnie proszę, by strawą albo napojem
Lubą duszę pokrzepić, bo żal mnie okrutny dotyka.
Mężnie wytrzymam i tak pozostanę, aż słońce nie zajdzie.“
Tak powiedziawszy z innemi narodu książęty się rozstał;
Oraz Idomen i Nestor i wiarus Fojnix sędziwy,
Pragnąc usilnie go w żalu pocieszyć; lecz wcale pociechy
Nie chciał, dopóki się w krwawą paszczękę wojny nie rzuci.
Wszystko na pamięć przywodząc odetchnął głęboko i rzeknie:
Sam w namiocie najlepszą mi gotowałeś wieczerzę,
Szybko i zręcznie, gdykolwiek Achaje spieszyli by Trojan
Koni poskromców nawiedzić Aresem co rodzi nieszczęście.
Teraz atoli tu leżysz przeszyty, a serca posilić
Z żalu po tobie. Zaprawdę nie mogłem gorzéj ucierpić,
Gdyby mi nawet wiadomość o zgonie ojca nadeszła,
Który w odległéj Fthyi gorżkiemi się łzami zalewa,
Tęskniąc o syna takiego; co w cudzoziemskim narodzie,
Albo téż śmierci synaczka drogiego co w Skyrze się chowa,
Jeśli gdzie jeszcze żyw Neoptolem do bogów podobny.
Dawniéj albowiem nadzieję niepłonną w sercu żywiłem,
Jako tylko sam jeden daleko zginę od Argos,
Żebyś mi syna drogiego na szybkim ciemnym okręcie
Wyprowadził ze Skyru, i jemu wszystko pokazał,
Domowników, dostatki i gmachy o szczytach wysokich.
Wielce się bowiem obawiam, że Pelej już zamarł zupełnie,
Oraz i ciężką starością, odemnie smutnéj nowiny
Wyglądając, gdy wreszcie o moim zgonie się dowie.“
Z płaczem tak mówił, a w żalu mu wtórowała starszyzna,
Każden gdy sobie przypomniał, co w domu swoim zostawił.
Szybko więc do Atheny w skrzydlate odezwie się słowa:
„Dziecko me tak to zupełnie opuszczasz męża dzielnego!
Czyliż cię wcale już więcej Achilla los nie obchodzi?
Siedzi on teraz naprzeciw okrętów o wzniosłych kabłąkach
Poszli za pożywieniem, lecz on pozostaje bez strawy.
Idźże więc żeby onemu ambrozyę przyjemną i nektar
Wpuścić do piersi, ażeby się wycieńczeniem nie znękał.“
Tak powiedziawszy pobudził i tak już ochoczą Athenę;
Z nieba lotnie sunęła przez ether. Atoli Achaje
Szybko się zbroją w obozie; lecz ona Peleja synowi
Nektar do piersi wpuściła i również lubą ambrozyę,
Żeby mu przykra czczość i pragnienie w członki nie poszły.
Wraca. Lecz oni wtedy wylegną z szybkich okrętów.
Równie jak gęsty śnieg polatuje od strony Diosa,
Zimny, pędzony podmuchem Boreja co płynie z etheru;
Takoż i wtedy liczne przyłbice świecące wesoło,
Silnie zestósowane pancerze i dzidy z jaworu.
Blask się odbijał o niebo i ziemia się rozweseliła
Wszędy od lśniącéj miedzi; z pod nóg się mężów dobywał
Odgłos; atoli w pośrodku Achilles boski się zbroił.
Równie jak ognia płomieniem się iskrzą; lecz w sercu nieznośny
Objął go żal; następnie pałając gniewem na Trojan
Dary od boga przywdziewa, co sztucznie Hefajstos wykonał.
Koło goleni nasamprzód pasuje szyny stalowe,
Zaś następnie i pancerz do piersi przystosowuje;
Miecz nabijany srebrem, stalowy na silne zawiesił
Ramie, tarczę nareszcie podnosi dużą i ciężką,
Blaskiem jasnym świeciła, podobnie jak pełnia miesiąca.
Rozpalonego zarzewia, co świeci na górach wysoko,
Od samotnego szałasu; lecz gwałtem ich burza i wiatry
Pędzą na rybne przestwory, daleko od swoich przyjaciół;
Takoż i blask do nieba się wzbijał od tarczy Achilla
Ciężką, na głowę ją wsadza; podobnie do gwiazdy się świecił
Szyszak o końskiéj grzywie, a włósię spadało w około
Złote, które Hefajstos do guza przyczepił obficie.
Boski Achilles poczyna próbować na sobie rynsztunku,
Lotnie mu było jak w skrzydłach, co wodza narodów dźwigały.
Z pochwy natedy dobywa, ojcowską kopję do góry,
Wielką, potężną i silną; nie zdoła nią żaden z Achajów
Robić, lecz tylko jeden Achilles nią władać podoła,
Uciął ze szczytu Peliona by śmierć bohaterom gotować.
Alkimos z Awtomedontem krzątając się koło rumaków,
Ozdobnemi paskami wprzęgają do jarżma; wędzidła
W pyski im kładą, a lejce następnie w tył wyciągnąwszy
W ręce Awtomed pochwycił, wygodny, i konie takowym
Pędził, a z tyłu Achilles, od stóp do głowy we zbroi,
Wskoczył świecąc rynsztunkiem, jak słońce blaskiem bijące.
Wtedy głośno zawrzasnął na ojca swojego rumaki:
Teraz inaczéj czuwajcie, by swego woźnicę wybawić
Z tłumów Danajskich, jak tylko się wojną i bitwą nasycim;
Byście go jak Patrokla nie pozostawili zmarłego.“
Wtedy mu rumak z pod jarzma o lotnych nogach odrzecze,
Z kółka od jarżma spadając głęboko, ziemi dotknęła;
Głosem wyraźnym go Here o białych ramionach obdarza:
„Ciebie zaprawdę na dzisiaj wybawim przemożny Achillu,
Ale już blizkim jest dzień twej zguby; lecz nie my z pewnością
Nie przez nasze lenistwo lub opieszałość zaprawdę,
Z ramion Patrokla porwali Trojanie świetny rynsztunek;
Ale najlepszy z bogów, co Leto warkoczna go rodzi,
Zabił go w pierwszych szeregach i sławą Hektora obdarzył.
Któren jak mówią pędzi najszybciéj; lecz tobie samemu
Przeznaczonem przez boga i męża dzielnego polegnąć.“
Skoro to tylko powiedział, Erynje mu głos zatrzymały.
Z gniewem okrutnym odrzecze mu na to najszybszy Achilles:
Wiemci ja dobrze i sam, że tutaj mi zginąć potrzeba,
Zdala od ojca drogiego i matki; jednakże stanowczo
Nie przestanę nim Trojan do syta bitwą nie zgnębię.“
Rzekł i z krzykiem do przodu popędził sprężyste rumaki.