J. I. Kraszewski w życiu i w pismach/Kraszewski jako badacz narodowych zabytków starożytności i jako poeta

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Buszczyński
Tytuł J. I. Kraszewski w życiu i w pismach
Rozdział Kraszewski jako badacz narodowych zabytków starożytności i jako poeta
Pochodzenie Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego
Redaktor Stanisław Wegner
Wydawca N. Kamieński i Spółka
Data wyd. 1879
Druk N. Kamieński i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
KRASZEWSKI JAKO BADACZ NARODOWYCH ZABYTKÓW STAROŻYTNOŚCI I JAKO POETA.

Zwykle Kraszewskiego nazywają wyłącznie powieściopisarzem, jak gdyby nic innego nie pisał. Jest to błąd wielki. Prace jego w innych gałęziach piśmiennictwa, jeżeli nie przewyższają całego zbioru powieści, z pewnością dorównywają mu, nawet pod względem objętości. Gdy zastanowimy się nad tém, jak wiele czasu i trudów wymagają badania naukowe, archeologiczne, historyczne i t. p., zgodzić się musimy, iż trzeba mieć nadludzką prawie siłę umysłu, aby podołać wszystkiemu.
Nie zapominajmy, iż obok ciężkich, poważnych studjów, od najmłodszych lat, był on ożywiony natchnieniem, które zrodziło nie tylko poetyczne powieści, lecz poezye w znaczeniu właściwém tego wyrazu. Już w 1832 roku, gdy Kraszewski nie miał więcéj jak lat dwadzieścia, zapowiedział Glücksberg księgarz druk jego Słownika polsko-rosyjsko-francuzkiego, w dwóch tomach; a w r. 1837 Gramatykę historyczno-porównawczą języków słowiańskich, owoc ośmioletnich studjów. Oba te jednak dzieła nie wyszły z druku. W r. 1838 ukazały się Poezye w dwóch tomach. Zawarte w nich ulotne utwory, podobały się powszechnie; niektóre odznaczają się wielką pięknością i udatną formą; a poemat p. n. Biruta przełożono w czasopiśmie Kwety na język czeski.
W 1838 roku wyszło dzieło historyczne Kraszewskiego: Wilno od początku jego aż do roku 1750; w ciągu dwóch lat od 1838—1840: Wędrówki literackie, fantastyczne i historyczne, tomów trzy. Wziętą ztąd powiastkę, pod tytułem Maciek i Maciuś tudzież Wędrówki fantastyczne przełożono na język rossyjski, a Wilhelm de Kabestan we Włastimirze po czesku został ogłoszony. Prócz tego w 1840 r. pojawiły się w Wilnie nowe prace jego: Wspomnienia Polesia, Wołynia i Litwy, dwa tomy. Ustępy z tego dzieła tłómaczono r. 1841 w Ost und West na niemieckie.
Gdy tak w ciągu dziesięciu lat, Kraszewski zapełniał kraj najróżnorodniejszemi utworami swemi, gdy wydał już dwadzieścia kilka oryginalnych powieści, a pięć tomów w przekładzie z francuzkiego: (Dom biały p. de Kocka), dwa tomy poezyi, jedno dzieło historyczne, mnóstwo rozpraw, opisów podróży i szkiców w Wędrówkach i we Wspomnieniach (razem pięć tomów); gdy przygotował do druku rękopisma, zawierające badania filologiczne, nagle zjawiają się jednocześnie, w 1840 roku, dwa wielkie dzieła: Witolorauda, Pieśń pierwsza z poematu: Anafielas i dalszy ciąg wspomnianéj wyżéj monografii: Wilno od początków jego do r. 1750 w czterech tomach, z których pierwszy został przerobiony.
Witolorauda obudziła powszechny zapał. Młodzi, zarówno jak starsi, zachwycali się tym utworem, pełnym przepysznych obrazów, zajmujących opowiadań, przedstawionych językiem czystym, dźwięcznym a silnym. Podziw czytających wzrósł do ogromnych rozmiarów. Nie traćmy bowiem z oczu dat tu umieszczonych, nie zapominajmy, iż Kraszewski miał wtedy dopiero dwadzieścia ośm lat. Tę pracę drukował poeta własnym kosztem. Nie znalazł nakładcy!... Po jéj ukazaniu się, Henryk Rzewuski w Tygodniku petersburskim nazwał ją epopeą i arcydziełem. Z mniejszym zapałem, lecz wysoko podnieśli wartość tego poematu M. Grabowski, Maciejowski Wacław i Tyszyński. Przekład Witoloraudy na język rossyjski umieściła Siewiernaja Pczeła.
Monografia Wilna, znamionująca poważnego myśliciela i głębokiego badacza, zwróciła na siebie uwagę znakomitych uczonych, między innymi: profesora uniwersytetu, Ignacego Daniłowicza i Ign. Szydłowskiego. W tomie czwartym objęta szczegółowo bibliografia wileńskich druków. Niektórzy zarzucali późniéj téj pracy kilka historycznych błędów. Należy wszakże mieć na względzie, iż Kraszewski pierwszy, można powiedzieć, sięgnął wzrokiem w nietknięte prawie dotąd archiwa, pierwszy wydobył z nich mnóstwo cennych dla historyi krajowéj materyałów. Przebijać się musiał przez niezliczone trudności; torował drogę dla następnych badaczów. On też, jeden z pierwszych, zastanawiał się nad otaczającemi go przedmiotami, mającemi wielkie w dziejach znaczenie. W wycieczkach po kraju, nie opuścił żadnego pomnika, żadnego dokumentu, z któregoby nie zrobił użytku. Dla niego ożyły zwaliska, stare zamki, kościoły, kurchany, obrazy, ryciny, zaniedbane rękopisma, pyłem pokryte, zbutwiałe księgi. Wszędzie zanurzał wzrok badawczy; odsłaniał przeszłość, objaśniał ją; zachęcał innych do pracy. Pomniki, na które wszyscy do owego czasu obojętném spoglądali okiem, jakby czarodziejską roszczką trącone, mówiły o ubiegłych wiekach. Za jego tedy przykładem i głównie z jego inicyatywy, powstał nadzwyczajny ruch w literaturze naszéj; a tę epokę odnieść można do roku 1840.
Tymczasem nie ustawał w pisaniu powieści. Pomiędzy 1840 a 1850 rokiem, wydał czterdzieści tomów powieści i obrazów; a na ten dziesięcioletni okres przypadają także jego dalsze poetyczne utwory i pracowite badania naukowe. W 1841 roku wyszła w Wilnie, bez wiedzy autora (przeciwko czemu Kraszewski protestował), fantazya dramatyczna w XI nocach, p. t. Szatan i kobieta. Ludzie zbyt surowo zapatrujący się na życie, nazywają ten utwór, dziwacznym.“ Wszakże jest on wybitnym obrazem, charakteryzującym naturę człowieka i wybujałą fantazyą poety. Nie każdemu znane sfery uczuć i namiętności odkrywają się przed oczyma czytelnika. Świat uroczy, pełen ułud, przedstawia się w jakimś niezwykłym blasku, niby w bengalskim ogniu, zachwycającym jaskrawością barw, potęgą światła. Wyobraźnia przenosi się w dziedzinę czarujących zjawisk, wulkanicznych wybuchów’; rozpala się, wstrząsa całem jestestwem; porywa w koło jakiegoś wiru. Serce silniéj bije; oddech przyspieszonemi pierś wznosi falami. Człowiek czuje w sobie życie, zbyteczną pełnię życia, gwałtowność pragnień; czuje, do czego dojść może, jeśli namiętnościom popuści wodzę... Jest to zarazem olśniewający pięknością obraz i przestroga... W nim Kraszewski okazał poetyczność zapału, potęgę twórczą i moc wyobraźni. Forma poematu zarówno uderza oryginalnością, wykonaniem artystycznem, jak sam pomysł. Nie tylko młodzież zachwycona była tym utworem; znalazł on wielbicieli w dojrzalszych wiekiem, poważnych pracownikach. „Pisze drżącą ręką pod wpływem wrażenia“ — odzywa się redaktor Tygodnika petersburskiego, w krytycznym rozbiorze tego poematu, który nazywa arcydziełem. Zimna dusza M. Grabowskiego nie pojęła go, poddawszy pod racyonalny skalpel wzniosłe burzące się uczucie poety; ale żywe serce zawsze odgadnie pewne, ekscentryczne choćby zjawiska, prawdziwe w świecie psychologicznym; a niejeden dozna silnego wzruszenia, na widok tego śmiałym pędzlem wykonanego obrazu.
Do tego okresu także odnosi się dalszy ciąg poematu: Anafielas, a mianowicie druga pieśń p. t. Mindows (1843 r.) i pieśń trzecia: Witoldowe boje (1845 r.). Cały ten utwór poważny nastrojem, nacechowany głęboką znajomością litewskich dziejów, zręczném pochwyceniem rysów, główne uwydatniających postacie, odznacza się zarówno pięknym stylem, jak umiejętnym, architektonicznym układem. Michał Grabowski mówi o nim z wielkiemi pochwałami, a arcybiskup Hołowiński nazwał go „pierwszą polską epopeą,“ w szczegółowym rozbiorze, umieszczonym w Tygodniku petersburskim.
Do utworów poetycznych Kraszewskiego, z owego czasu, należy drukowany 1844 r. dramat w 5 aktach p. t. Tęczyńscy.
Na polu badań naukowych wydał 1842 roku Obrazy z życia i podróży, Studia literackie, a w rok potem Nowe studia literackie; jednocześnie zaś ogłosił wielce zajmujące Pomniki do historyi obyczajów w Polsce z XVI i XVII wieku, zebrane z rzadkich druków i Akta Babińskie dwa tomiki, będące zbiorem artykułów ulotnych, pełnych nieraz myśli głębokich, w żartobliwym tonie wypowiedzianych; następnie (od r. 1847—1850) znakomite dzieło, odznaczające się sumienną pracą: Litwa. Jej starożytne dzieje, ustawy, język, wiara, obyczaje, pieśni, przysłowia, podania, w dwóch tomach.
Nie zaniedbał też filozofii. Jego niestrudzony umysł skierował się także w tę stronę; w owym czasie bowiem zaczął żywiéj budzić się u nas kierunek filozoficzny. Pewna część młodzieży, poświęcając się naukom za granicą, zwykle w uniwersytetach niemieckich, wracała ztamtąd przejęta wpływem heglizmu. Zasady Hegla weszły niemal w modę u Niemców, a zaczęły rozpowszechniać się i u nas. Z drugiéj strony pisma Trentowskiego nabierały coraz większego w kraju naszym rozgłosu. Atoli ani jeden, ani drugi filozof nie byli zrozumianymi. Ci zaś, którzy pretensyą mając do wyższego naukowego wykształcenia, wyobrażali sobie, iż największym dowodem erudycyi jest popisywanie się z filozofią, bałamucili nieoświeconych profanów. Hegel i Trentowski byli ciągle w ustach młodzieży, lubiącéj rozprawiać o naukach. Starsi słuchali z niedowierzaniem, a nie śmieli jawnie występować ze zdaniem własnem, w obec mniemanych erudytów. Jeden tylko Rzewuski Henryk, znany ze złośliwego dowcipu, wysłuchawszy drzemiąc pewnego młodzieńca, przybyłego prosto z Berlina, a rozprawiającego z zapałem i szeroko o Heglu, zapytał: „A po czemu tam śliwki w Berlinie?“ Młodzieniec zamilkł, jakby zimną wodą oblany i odtąd nie tak często zapuszczał się w mgliste sfery kosmopolitycznego pantheisty. Ta drobna i nic nie znacząca na pozór okoliczność, nie została bez pewnego wpływu na kierunek umysłowy, w myślącéj części społeczeństwa. Anegdota obiegała kraj cały. Wyrodziło się jakieś uprzedzenie przeciw filozofji, ile że ci, którzy sądzili o dziełach filozoficznych, zwykle ich nie czytali, albo żadnego nie mieli o nich pojęcia. Podjął się zaradzić temu Kraszewski. Zapragnął, aby przynajmniéj wiedziano, czego się trzymać; Hegel bowiem trudnym był do zgłębiania dla osób nie mających ku temu materyałów w przygotowawczem, porządnem wykształceniu naukowem; genjalnego zaś filozofa naszego nie umiano ocenić; każdy w pomnikowych pracach jego widział tylko neologizmy, które się nie podobały i nic więcéj. Wyszła więc w przekładzie Kraszewskiego: Otta, Idea systematu Hegla (Wilno 1845), a w parę lat później System Trentowskiego, treścią i rozbiorem analityki logicznéj okazany (Lwów 1847). Krytycy i sprawozdawcy z urzędu, nie umiejąc, jak zwykle, pochwycić głębszéj myśli autora, przypatrując się krótkim wzrokiem nowo zjawiającym się pismom tego, którego powszechnie nazywano „powieściopisarzem“ tylko, dziwili się, iż Kraszewski „rzucił się — jak się wyrażali — na pole filozofji.“ Nie dostrzegli, że on, wierny swoim zasadom, nie chcąc niczego pominąć, co zajmowało umysły społeczeństwa, zadość czynił potrzebie czasu.
Kraszewski od roku 1840 rozwinął nadzwyczajną działalność, która nigdy potem nie osłabła; owszem zwiększała się z każdym rokiem. Mieszkając na Wołyniu, ze wsi redagował Athenaeum, wychodzące w Wilnie. Pomiędzy 1841 a 1850 rokiem wydał sześćdziesiąt tomów tego czasopisma. Kto zna miejscowe stosunki nasze i trudność komunikacyi w owym czasie, kto dotknął się kiedykolwiek do wydawnictwa i wie ile pociąga za sobą mozołu i kłopotów, ten tylko pojmie olbrzymią pracę wydawania zbiorowego pisma na wsi, o sto mil od miejsca druku, bez żelaznéj kolei, bez telegrafów, w kraju, gdzie spółpracownicy na ogromnéj rozrzuceni przestrzeni. Widzieliśmy dopiero dzieła Kraszewskiego, ogłoszone w tym dziesięcioletnim okresie. W Athenaeum wszystkie artykuły przygotowywał sam do druku; wiele z nich poprawiał, przerabiał, a nie chcąc się nikomu narazić, musiał znosić się wprzód z autorami. Niezliczone korespondencye zabierały mu niezmiernie wiele czasu. Mnóstwo odbierał listów niepotrzebnych, często nieprzyjemnych, na które zwykł był natychmiast odpowiadać. Niemal trzecia część artykułów, rozpraw i obrazów, mieszczących się w owych 60 tomach czasopisma, wyszła z pod jego pióra.
W Athenaeum zgromadził Kraszewski więcéj niż 50 pisarzy. Kto owe, nie zbyt dawne zresztą, czasy pamięta, przypomni sobie, jaki był ruch umysłowy w téj prowincyi pod każdym względem. Na całéj przestrzeni od Wilna aż do Wołynia i daléj, jedna tylko Litwa liczyła nie mało światłych obywateli, na których spływały przedtem promienia akademii wileńskiéj. Atoli szczupłe to grono, zbiegiem okoliczności i wpływem czasu, zmniejszało się z każdym rokiem. Liceum Krzemienieckie, które wydało wprawdzie wielu zacnych, acz światowych raczéj członków społeczeństwa, słabo się przyczyniało do rozpowszechnienia nauk. Wreszcie już nie istniało. Kijowski uniwersytet był nadto młodym. Wyjazd do odległych stolic dla wychowania, połączony był z trudnościami i wielkim kosztem. Sama odległość wówczas przerażała wszystkich. Szkoły niższe i średnie uległy radykalnym reformom, które zwykle przewrotem w edukacyi niekorzystnie działają na powszechną oświatę. Dowóz książek był nader małym. Księgarze ograniczali się przekładem dzieł cudzoziemskich. W tych domach, gdzie czytano cokolwiek, najpopularniejszymi pisarzami byli Walter-Seott, Fenimor, Cooper, d'Arlincourt, pani Cottin i t. p. Zalatywały coraz częściéj tłomaczenia romansów P. de Kocka. Gdzie ubiegano się za płodami rodzinnego piśmiennictwa, Julia i Adolf, Malwina, czyli domyślność serca, uważane były za arcydzieła. Szczególniéj Malwina, jako utwór księżnéj, wysoko cenioną była w sterach arystokratycznych. Sentymentalne dziewice wylewały łzy nad Ludgardą Kropińskiego. — Rzadko kiedy, chyba w domach z wyższym polotem ducha, spotkać się można było z powieściami Niemcewicza, z Barbarą Radziwiłłówną Felińskiego, z dziełami Wężyka; a Mickiewicza, Malczewskiego, dopiero młodzież chwytała i uczyła się na pamięć z uniesieniem. Dla dzieci alfą i omegą mądrości był Robinson Krusoe, co najwięcéj: Pielgrzym w Dobromilu. Gdy dodamy do tego Podróże Gulliwera i jeszcze kilka dzieł bez znaczenia i wartości, będziemy mieli całą bibliotekę ówczesnego szlachcica. Nie jeden poprzestawał na Kalendarzu berdyczowskim, w okolicach pomiędzy Bugiem, Dnieprem i Dniestrem; a na kalendarzach: mińskim i wileńskim w okolicach ku północy posuniętym. Gospodarstwo, przemysł, handel były w kolebce; umysł powszechny drzemał, jak natura wśród martwéj ciszy, po strasznéj burzy i spustoszeniu.
„Trzeba się uczyć; upłynął wiek złoty“ — wołał Kraszewski powtórnie. Trzeba było ocknąć się i pracować. W poprzednim dziesiątku lat przygotował do pracy niwę umysłową powieściami; teraz czas było zasiewać poważne ziarna nauki. Do poprzednich dzieł swoich dołączył nowe badania; pobudził wszystkich do głębszych studjów, a przez cały ciąg istnienia Athenaeum, duchem swoim ożywiał to czasopismo. Zachęcał do pracy pisarzy, artystów; odgrzebywał skarby archeologiczne, wskrzeszał podania ludowe; malował miejscowe obrazy; a wprzódy zmusiwszy niejako publiczność do czytania utworów rodzinnych, do zamiłowania własnego piśmiennictwa, następnie w całym kraju rozbudził ruch umysłowy.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Buszczyński.